środa, 25 grudnia 2013

Nagato & Akari - Bo miłość to dom...

     Jest ciemna, chłodna noc. Spocona dziewczyna rzuca się na łóżku, gdy za oknem panuje okropna burza. Na twarzy brunetki formuję się grymas. Po raz kolejny śnią się jej koszmary, demony z przeszłości. Za każdym razem, jak wraca z krainy horroru zapamiętuje te same fragmenty zjawy. Krzyczy aż do zdarcia gardła, widząc rodziny dom opatulony płomieniami, ogień smaga po jej młodym i niewinnym ciele, powodując fale bólu, krztusi się od dymu, pojawia się ciemność, a z nią krzyk... To wszystko wydarzyło się naprawdę, te traumatyczne wspomnienia dręczą ją od 3 klasy podstawówki. Akari ledwo udało się uciec, ze szponów śmierci, ale jej rodzina, bliscy... odeszli na zawsze. Mimo, że starała się, jak cholera, by o tym zapomnieć to niestety, ale liczne blizny na jej ciele miały inne plany.
       Siedząc na łóżku, patrzyła pustym wzrokiem na swój ukochany zespół. Wzdychając cichutko poszła do kuchni, aby zaparzyć sobie herbaty. Nie było szans, aby znowu udało się jej zasnąć. Nalewając wody do czajnika, ostrożnie uniosła głowę do góry, żeby spojrzeć na zegarek. Dochodziła 4 rano, a zajęcia ma dopiero o 10, więc zapewne będzie tak niewyspana, że nie zdoła utrzymać ołówka w ręce. Dlaczego studia muszą być takie męczące? Zdecydowanie przydałyby się Urokiri wakacje. Niestety, to nie takie proste. Brunetka studiuję prawo, co jest dość trudnym kierunkiem, dlatego musi w niego włożyć  100% siebie.
     Chociaż... jest małe światełko w tunelu. Tym promyczkiem o którym pomyślała był Nagato, najlepszy przyjaciel z piaskownicy. I jakimś dziwnie szczęśliwym trafem miała dzisiaj te wszystkie trzy dzisiejsze wykłady z czerwonowłosym. Był dla niej, jak brat, wiec notatki miała już z głowy. Oczywiście oboje zdawali sobie sprawę, ze ona robi je o wiele lepiej, ale teraz to nie ważne. Dziewczyna zaśmiała się delikatnie na wspomnienie z nim związane. Kiedyś, gdy byli razem na plaży jakaś miła staruszka wzięła ich za parę, a oczywiście Uzumaki spalił buraka, próbując wytłumaczyć, ze kobieta się myli. Czasami zielonookiej nachodziło na myśl, że jest jednym z tych facetów którzy kochają inaczej. Oczywiście to nie tak, ze widziała go obściskującego się z innym mężczyzną, ale jednak za kobietami również zbytnio się nie uganiał. Nigdy nie zobaczyła, aby interesował się kimś innym prócz niej, a co więcej inne dziewczyny odganiał od siebie jakby były jakimś niebezpiecznym i śmierdzącym owadem. Dla brunetki zawsze był przykładnym dżentelmenem z zajebistym uśmiechem, ale każdą laskę walczącą o jego względy traktował, jak śmiecia. Znają się już tak długo, ale on w przeciwieństwie do Akari nigdy nie chodził na randki. Co to były za piękne czasy! Aż westchnęła z zachwytu na samą myśl, następnie z gorącym kubkiem herbaty usiadła przy stole, aby kontynuować swoje rozmyślania... Czego ona by nie dała, aby chociaż na krótka chwilę znowu stać się tą szaloną nastolatką! I te wszystkie odpały z Akatsuki. Czego to oni nie wymyślili? Szczerze mówiąc, jak cholera tęskniła za tymi idiotami, ale musiała w końcu dorosnąć. Na szczęście w jej ślady poszedł również Nagato, zawsze był blisko.
     Zwinnym ruchem sięgnęła po paczkę papierosów leżących na stole.  Oczywiście zdawała sobie sprawę, że papieroski szkodzą jej zdrowiu, ale raz na jakiś czas nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Podciągnęła nogi pod brodę, następnie zaciągnęła się dymem z fai. Cóż... zamiast palić po nocy, koniecznie powinna załatwić sobie jakieś tabletki nasenne. Urokiri nie pamięta kiedy ostatnio udało się jej przespać całą noc. Zapewne było to dawno temu, gdy jej rodzice jeszcze żyli. Spojrzała na okno, które ukazywało krajobraz powoli kończącej się burzy na której miejsce wschodziło słońce. Było po 6 rano. Czas potrafi naprawdę czasem przyśpieszyć. Odłożyła już wypalonego papierosa do popielniczki, podniosła się z krzesełka i ruszyła do łazienki, przygotować się na zajęcia. Nałożyła pastę na szczoteczkę do zębów, szorując je patrzyła w swoje odbicie. Pragnęła powrócić do dawnych czasów. Chciała znów imprezować, chodzić na randki i niczym się nie przejmować. Lecz musiała zejść na ziemie i powrócić do kończenia przygotowań... Ubrana i gotowa do wyjścia spojrzała na zegarek. Była 8 30 więc powoli zaczęła wychodzić z mieszkania. W uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się muzykach. Ręce wsadziła do kieszeni bluzy i szła, patrząc przed siebie. Do budynku weszła przed czasem i zajęła szybko swoje miejsce. Nagle poczuła  czyjeś silne ramiona wokół swojej szczupłej tali. Mając na myśli "czyjeś" chodziło jej o kończyny górne Nagato.
 - Ak, rzuć palenie. - powiedział blisko jej ucha na co się zaśmiała. 
 - Co robisz tutaj tak wcześnie? - spytała uwalniając się z jego objęć. 
 - Przyszyłem ci dotrzymać towarzystwa, poza tym mam dla ciebie zaproszenie. - powiedział sięgając do kieszeni w spodniach. 
 - Zaproszenie? A na co? I od kogo? - spytała podejrzliwe.
 - Na ślub... od Itachiego. (Aż nie mogłam się powstrzymać xd dp. Zbuntowanej)
 - Wtf? Łasica się żeni? A kim jest jego ofiara? 
 - Michi - fajna jest, więc nie dziwę się Itachiemu. - powiedział z uśmiechem, następnie poczochrał brunetce włosy.
Żyłka na czole Urokiri zapulsowała niebezpiecznie co skończyło się bieganiną po tym budynku przeznaczonym do poszerzania wiedzy. Oczywiście musiał ktoś ich przyłapać, a nie był to nikt inny niż dziekan z którym za chwile mają zajęcia...
       Wytrzymała aż 2 godziny, ale na tych ostatnich  wymiękła i teraz pod osłoną Nagato odsypiała sobie spokojnie. A co było dziwne śnił się jej nie kto inny, a on. Cóż... był nad basenem, ściągał koszulkę, ukazując swój kaloryfer którego aż chciało, by się dotknąć. Zaraz on... ściąga bokserki. O boże niech tego nie robi albo nie... niech zdejmie!  Sama już nie wiedziała dokładnie co chciała... A na dodatek on zdejmował smoking, jakby właśnie brał ślub! Zmrużyła oczy widząc, jak zbliża się do niego jakaś kobieta w sukni ślubnej. I to nie była Akari! Zaraz co za suka zbliża się do JEJ Nagato? W sensie, że do jej przyjaciele, oczywiście  Nie mogla na to patrzeć, jak dobrze, że... obudziła się, krzycząc. 
 - Coś nie tak, pano Urokiri? - spytał profesor mrużąc oczy.
Już miała coś powiedzieć, ale czerwonowłosy ją uprzedził.
 - No wie psor, jak ktoś nie chcący mocno walnie się o coś np. łokciem to taki nie przyjemny prąd jest i Akari z tego bólu na podłogę spadła. Poza tym kiepsko koleżanka się czuję dzisiaj, ma tą taką kobiecą "niedyspozycję". - powiedział, patrząc na mnie z udawanym współczuciem. 
 - Ech... dobra, jesteście wolni. 
Nie wiem czy takiego rezultatu Uzumaki oczekiwał, ale i tak trzeba mu przyznać, że potrafił świetnie kłamać. Gdy drzwi od sali się zamknęły się za nimi, roześmiani wybiegli na zewnątrz, kierując się do jej domu. Trzymali się za ręce... o czym zdali sobie dopiero sprawę, gdy byli u niej w domu,. Ich spojrzenia się skrzyżowało,  już od dawna coś między nimi iskrzyło, czego dowodem była zapewne ta scena  Po chwili złapała go za koszulę, przyciągając mocno do siebie, tym samym wpijając mu się w usta. Ręce Nagato powędrowały na jej jędrny tyłek, zaś jej wplątały się w jego czerwone włosy. Podniósł ją do góry, następnie posadził na segmencie, a jego wargi od ust brunetki schodziły coraz niżej aż po dekolt. Wsadził swoją rękę pod jej bluzkę, wspinając się do piersi Ak, którymi po chwili zaczął się bawić, mimo stanika. Ona nie pozostawała dłużna, rozpinając mu rozporek, w końcu trzeba było założyć tą prezerwatywę na jego członka... W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej duszno, przez co szybko pozbyli się swojej garderoby: Na początku zdjął jej koszulkę i ten cholerny stanik, który przeszkadzał mu wcześniej w zabawie. Po chwili zaczął drażnić jej sutki aż nie stwardniały, podczas gdy ona próbowała pozbyć go jakimś cudem koszuli, w końcu spodni już nie miał... Gdy nareszcie oboje byli nadzy, Akari zeszła z segmentu, podchodząc do Nagato kuszącym krokiem... Przewrócili się na stertę swoich ubrań, następnie rudzielec ją pocałował, po chwili w nią wchodząc. Poruszał się w niej wolno, lecz z każdą chwilą zaczął przyśpieszacz tempo, przez co sprawiał jej ogromną rozkosz. Po całym domu słychać było ich jęki, ale nie przejmowali się tym zbytnio. Chata nie licząc ich, była pusta...
Tej nocy  nie śnił się jej żaden koszmar, a w ramionach Uzumakiego czuła się bezpiecznie. Poczuła się, jakby znowu była tą 10 letnią dziewczynką, mającą rodziców. Jedyne czego żałowała to to, że tak późno zdała sobie sprawę o swoich uczuciach. Ale ważne, ze już wie i ma osobę którą może kochać, bo miłość to dom...


***

Bonus:




Ohayo :*
Cóż, mamy dzisiaj pierwszy dzień świat, humor wszystkim dopisuję?
Planowałam tego one shota dodać wczoraj, niestety zabrakło mi czasu.
Ech... zamówienie dla Akari, szczerze mówiąc nw, jak wyszło z długością, bo jestem na komputerze i mam starego Worda, ale myślę, że z treści jestem nawet zadowolona.
Ta... wiem. Nie ma to, jak najpierw przez dwa tygodnie nie dać notki, a potem zasypać was 18 rozdziałem, życzeniami oraz opowiadaniem od Nielegalnej, a także tym one shotem w przeciągu kilku dni.
W każdym bądź razie chciałam jeszcze poinformować, że nw kiedy pojawi się rozdział 19, ponieważ mam do ogarnięcia moje pozostałe 3 blogi ^^

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Opowiadanie od Nielegalnej: Święta – Czas Miłości

- To już jutro- stwierdziła mlecznooka wychodząc ze sklepu. Nadal nie miała prezentu dla blond czuprynki. Śnieg skrzypiał jej pod nogami a myśli zaprzątały głowę. Niestety w tym momencie przypomniało jej się, że miała pomóc Tsunade-sama w przygotowaniach do Wigilii, która miała się odbyć w wielkiej Sali. Wchodząc już do sporego pomieszczenia zauważyła Sakure, Ino i Tenten. Które kończyły ubierać choinkę. Właściwie wszystko było już skończone oprócz potraw na Wigilijnym stole. Oczywiście Hinata w drodze zaszła do domu i wzięła słoiki z Ramenem, które przygotowała z pomocą ,,dziadka” w poniedziałkowe popołudnie. Po ok. 20 minutach wszystko było przygotowane, a że było już późno dziewczynki wraz z piątą Hokage rozeszły się do domów.

                                           Następnego dnia:

-Kusso!- krzyczy zła Hinata widząc godzinę na jej budziku. Była ona  wprost niewyobrażalna, ponieważ wstała o 14:00. A za 2h miała być już na Wigilii.
-Jestem jeszcze w zupie- zamamrotała pod nosem i zaczęła się szybko ubierać. Zbiegła na dół i zrobiła sobie kanapki. Stojąc w drzwiach miała 10 minut na dobiegnięcie na miejsce. W tym wliczając liczne schody, ludzi na drodze i zaczepki. Do Sali wbiegła zdyszana, ledwo mogąc wykrztusić choć jedno słowo. Po paru minutach wszyscy zasiedli do stołu składając sobie życzenia, jedząc posiłki i śmiejąc się nawzajem. Przyszedł czas na rozdanie upominków, w tym właśnie momencie twarz Hinaty zbledła i uśmiech znikł z niej całkowicie. Podeszła do Uzumakego i z smutkiem na twarzy i sercu rzekła.
- Wybacz mi proszę, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego prezentu oddającego uczucia do ciebie.
Blondyn odpowiedział całując ją w czoło
-Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego prezentu, niż Święta w twojej obecności.


                                                 * * *

    Tak, tak wiem mega krótkie i zrobiłam z tego opowiadania Love story i nie jestem tak utalentowana jak Zbuntowana, ale w połowie tak jakoś dziwnie wena prysła, lecz chyba znacie ten ból. Dobra nie odbiegajmy od tematu, ponieważ jutro wigilia a ja chce wam podziękować za to, że czytacie naszego bloga, że nas obserwujecie, komentujecie i śledzicie, każdą notkę. Wszystkiego najlepszego i wesołych świąt Bożego Narodzenia.

piątek, 20 grudnia 2013

Życzenia świąteczne :)

          Co prawda nie ma jeszcze świąt ale i tak ja Nielegalna i oczywiście Zbuntowana życzymy wam wszystkim wesołych świąt dużo prezentów pod choinką, szczęścia spełnienia marzeń i wszystkiego co dla was najlepsze. Jeśli ktoś prowadzi bloga tak jak my to duuuużo weny i obserwatorów ^^.  




Lawiny radości,
potopu miłości,
lampek migania,
kolęd śpiewania.
Prezentów bez liku,
wiele kolędników
oraz Sylwester do rana
z lampką szampana!

                                                          
Wesołych Świąt :**                                                          Życzą Nielegalna i Zbuntowana <33




Rozdział 18 - Walcz o swoje.

     Piękne drzewa kwiatu wiśni już jakiś czas temu przekwitły. Dorodne, różowe płatki leżały leniwie na jeszcze soczysto zielonej trawie. Wśród tego wszystkiego można było zauważyć skuloną, różowowłosą piękność. Ten przepiękny obraz uzupełniał śpiew tutejszych ptaków. Zwykły przechodzień, patrzący  na nią z pewnej odległości stwierdziłby zapewne, że to zwykła nastolatka próbująca wykorzystać, jak najlepiej dzisiejszy, słoneczny dzień. Lecz jeżeli podszedłby bliżej zauważyłby, że krótkie, różowe włosy są  rozczochrane oraz sklejone od potu, a te cudne, zielone oczy są czerwone i spuchnięte od płaczu. Jej stan fizyczny nie prezentował się najlepiej, a co dopiero myśleć nad stanem psychicznym dziewczyny.
     Głowę Sakury zaprzątało tysiące myśli i nie potrafiła ich wszystkich uporządkować. Jedną z tych zaprzątających pierdół był zakład zawarty z Ino. W końcu jeżeli nie uda się jej go wygrać, to wtedy... To nie jest teraz najważniejsze! - zbeształa siebie szybko w myślach. Powinna raczej skupić się na obmyślaniu planu, aby pomóc Sasuke wyjść z więzienia. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak przegiął na całej linii, ale rozum, jak i serce podpowiadały jej odmienne rzeczy. Jak to się mówi: miłość nie wybiera. Było to trochę żałosne, ponieważ można było ją uważać za jedną z szaleńczo zakochanych nastolatek w zabójczo przystojnym facecie. Cóż.. miała nadzieje, że strzała amora trafi ją późniejszym okresie jej nudnego życia. Niestety, przeliczyła się: teraz miała ok. 16 lat i wzdychała do jednego chłopaka, pragnąc, by w końcu ja zauważył. To było okropne. Czy tak wiele wymaga? Co z księciem na białym rumaku, który ratował piękną księżniczkę ze szponów strasznego smoka? (Moje pierwsze skojarzenie to: Natsu i Lucy z Fairy Tail tylko ona raczej księżniczką nie jest, a on nie ratował jej akurat przed smokami mimo, że jest smoczym zabójca xd PS. Tym co nie oglądali FT, koniecznie polecam ^^ dop. Zbuntowanej) Czy te długie i szczęśliwe, pełne miłości życie, którym karmiły ją co noc bajki czytane przez jej matkę były kłamstwem? Czy istnieje jakakolwiek prawda na tym świecie? Co nią jest? Co jest rzeczywistością, a co tylko kolejną iluzją? Jakie życie ma sens skoro gdzie się nie spojrzy tam fałszywe opowiastki razem z całym społeczeństwem? Czy istnieje jakikolwiek sens w naszym życiu, by codziennie sprzeciwiać się kłodom pod  nogami? Czy podnosimy się tylko po to, by po chwili upaść? Popadamy w depresje, a na każdym kroku przed nami znajduje się wiele rozmaitych pułapek. Nasz świat jest pusty i okrutny, więc...
  - Sakura, rozumiem, że jest ci ciężko, ale ty nie możesz tak dalej żyć. W końcu zachorujesz, a my wszyscy będziemy  jeszcze bardziej się o ciebie martwić. Jeżeli naprawdę zależy ci na Sasuke, pokaż mu, ze jesteś coś warta. Udowodnij mu, że jesteś silna i... walcz o swoje. - powiedziała Ino, mocno przytulając przyjaciółkę.
Tymi słowami blondynka zmieniła tok myślenia Haruno o 180 stopni. Zrozumiała, że może jakiś sens w tym marnym życiu, jeszcze się znajdzie. Musiała zacząć walczyć o swoje...! Ale najpierw musi się porządnie wypłakać.

     Słońce przypiekało dzisiaj delikatnie niczym baletnica ledwo stąpająca po ziemi. Z tego wszystkiego zachciewało się rozłożyć koc w kratkę na kwiecistej łące, następnie leniuchować aż do zmroku. Gdyby tylko mógł zapewne już teraz, razem z przyjaciółmi byłby daleko stąd. Niestety, nie było to tak proste, jak mogło się wydawać. Ten okres w życiu wszystkich mieszkańców Konohy, na pewno do różowych nie należał. Można powiedzieć, że Naruto nie radził sobie z całą tą sytuacją z Sasuke. Zawsze chciał go uratować, ale z każą chwilą było to coraz trudniejsze. Blondyn pragnął, aby było, jak dawniej. Słońce w górze, a on z Sasuke i resztą od rana do wieczora biegając po dworze. Denerwując przy tym 3 Hokage... staruszek. Ile to już minęło od jego śmierci? Tyle się potrafi wydarzyć w tak krótkim czasie. Zdecydowanie za dużo. 

     Szczerze mówiąc przyszedł dzisiaj na tą łąkę, by potrenować, ale jakoś nie miał do tego głowy. Dlatego skończyło się, jak zwykle na jego rozmyślaniach. No prawie, bo gdzie nie spojrzeć tam pełno kunai, shurikenów oraz rozmaitej wielkości dziury w ziemi. Chociaż tak to wyglądało, jak przyszedł. Widocznie ktoś oprócz niego musiał u patrzeć sobie to miejsca do treningów. 
 - Zbytnio się wszystkim przejmujesz. - powiedział dobrze znany mu mężczyzna, kładąc rękę na jego  ramieniu.
Blondyn westchnął cichutko, patrząc cały czas przed siebie. Przez chwilę u Uzumakiego można było zauważyć lekki uśmiech, spowodowany wizytą zboczeńca. 
 - Ja po prostu chcę... 
- Wiem. Chciałem cię jednak prosić, abyś zwolnił. „W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca” ( Niestety, te wspaniałe przysłowie nie jest mojego autorstwa, lecz Paulo Coelho dop, Zbuntowanej)
Naruto spojrzał na Jiraiye ze skupieniem, mrużąc przy tym samym swoje lazurowe oczęta. 15-latek doskonale zrozumiał przekaz sanina, dlatego kiwnął tylko lekko głowa. Po chwili tak samo, jak się pojawił tak samo zniknął Żabi Pustelnik. Jego wizyta sprawiła, że Uzumaki miał jeszcze bardziej poplątane myśli, nie mogąc się w nich odnaleźć.


 
   Na jej zmęczonej twarzy, można było zauważyć drobne kropelki potu. Spędziła dzisiejszego dnia dość sporo czasu, na szukaniu jakiej kolwiek małej wskazówki do pokonania amnezji Naruto. Niestety, za wiele nie znalazła na dodatek zanik pamięci został spowodowany jutsu Kabuto. Cała sytuacja za kolorowa nie była. Do tego wszystkiego tak bardzo chciała się napić sake, jednak obiecała sobie, że dzisiejszego dnia, będzie trzeźwa. A zawsze starała się dotrzymywać danego słowa, nawet jeśli sobie sama je złożyła. Nie zawsze było to proste, ale starała się z całych siły, aby być sumienną osobą. Je wyraz twarzy przypominał teraz minę, jak po zjedzeniu cytryny. Po całym pomieszczeniu walało się bardzo dużo ksiąg, które już przejrzała, wszystkie. Nic nie znalazła, blondyn będzie załamany. Mimo to uważała, że da sobie on radę, zawsze był optymistycznym dzieckiem. Westchnęła cichutko, następnie zawołała Shizune. Po chwili do pomieszczenia weszła brunetka z prosiakiem na rękach.
 - Powiedz Naruto oraz Hinacie, żeby do mnie przyszli. - powiedziała Hokage ze zmęczeniem w głosie.
Katō kiwnęła głową, następnie wyszła z pomieszczenia. Tsunade po usłyszeniu zamykanych drzwi, opuściła głowę na biurko. Aż cud, że się nie połamało. Zapewne, gdyby tylko mogła upić chociaż łyk sake, ta rozmowa którą za chwile przeprowadzi z Naruto byłaby o wiele łatwiejsza. Nie wie dokładnie ile tak na pół siedziała, a pół siedziała, ale usłyszała ledwie pukanie do drzwi, przerwane energicznym ich otworzeniem. Łatwo się domyśleć, że Naruto przeszkodził Hinacie w wykonywanej przed chwilą czynności.
 - Ohayo, Babuniu Tsunade! - krzyknął z bananem na twarzy.
Szczerze mówiąc nawet nie miała ochoty na niego nakrzyczeć, do tego głowa ją bolała nie miłosiernie. (Zapewne kac xd dop. Zbuntowanej) Blondyn musiał się domyśleć, że coś jest na rzeczy, ponieważ jego entuzjazm trochę przygasł. 
 - Coś się stało? - spytała lekko zaniepokojona Hyuga.
Ślimacza Księżniczka uznała, że pora w końcu wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Spojrzała im w oczy, następnie biorąc duży chust powietrza, zaczęła konserwacje. 
 - Wczorajszego wieczoru Naruto przyszedł do mnie z prośbą, z prośbą której nie dam rady spełnić. Przekartkowałam wiele ksiąg, ale w żadnej nie było wzmianki o takiego typu amnezji, a na dodatek podejrzewam, że to był eksperyment Kabuto. Oczywiście eksperyment nie musi być doskonały, więc... - mówiła bliska łez, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń niebieskookiego. 
 - Hej, spokojnie. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście prawda? - powiedział szczerze, następnie dał Hinacie znak ręką, aby wyszli.
On wyszedł pierwszy nie oglądając się za siebie, ale dziewczyna spojrzała jeszcze w oczy szanownej Hokage, posyłając jej delikatny uśmiech, by po chwili pójść w ślady blondyna. 
    Nie mogła uwierzyć, ze te dzieciaki potrafią jeszcze się uśmiechać. Oboje tak wiele w życiu przeszli, mimo to nadal stąpali mocno po ziemi z radosnymi uśmiechami na twarzy. Tylko czy będzie już tak zawsze? Czy nic ich nie złamie? Każdy ma przecież swoje słabości...

    Kap, kap, kap... I tak w kółko. Kto by pomyślał, że odgłos wody spadającej z pękniętej rury na podłogę może być tak interesujący. Szczerze mówiąc zapewniał mu największą rozrywkę, ale to było nie ważne. Ważniejsze było to, że wszyscy uważali go za małego, bezbronnego gnojka. Tylko, że tak wcale nie było. Tak naprawdę to wszystko było częścią ich planu, gdyby tylko wszyscy wiedzieli, jak ich wykiwał. Co prawda Naruto wygrał bitwę, ale nie wojnę, która zbliżała się wielkimi krokami. W końcu nadal nie wypełnił swojej zemsty... 


***

Ohayo :* 
No, a więc zacznę może od tego, że ten rozdział sprawił mi dość dużo trudności.
 Pisałam go prawie 2 tyg. i dość często miałam ochotę nic z nim nie robić. 
Szczerze mówiąc, jak pisałam przy rozdziale 17, że notki będą ukazywać się nie regularnie, myślałam, że do tego nie dojdzie, no, ale niestety... 
Cóż, nic nie poradzę... ten blog jest już dla mnie tylko obowiązkiem który staram się wypełnić. 
Życzę oczywiście Wszystkim czytelnikom wesołych momentów w nadchodzących świętach, a także, aby rok 2014 okazał się lepszy od tego ^^
PS. Nielegalna szykuje notkę świąteczną, ale nie obiecuje tego na 100%, bo z nią niestety nigdy nic nie wiadomo...

  

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tobi & Amine - Pokręcona historia.

 Dla tych z słabą psychiką polecam tego nie czytać :D

 ***

       Dawno, dawno temu... Nie! STOP! Zły początek. To historia nie dla dzieci, a bajka dla mądrych i poważnych dorosłych. Dlatego zacznijmy od początku:
       Sroga zima w tym roku sprawiła trudności w komunikacji miedzy ludzkiej, a drogi były tak białe, że nikt nie potrafił stwierdzić gdzie się tak naprawdę kończą. Jakiś dziwny, lecz piękny stwór szedł na dwóch łapach. Ani trochę nie przypominał człowieka, ale wilka już tak. Szczerze mówiąc nikt nie potrafił stwierdzić czym lub kim jest. Uniósł swoją głowę/łeb do góry, wtem jego oczy zarejestrowały dziwny obiekt na niebie, szybko się poruszający. Była to kobieta ubrana w czerwone coś oraz z uśmiechem leciała na miotle. Nagle przypomniał sobie, że skądś ją zna. Ach tak! Zwano ją 'Czerwonym Kapturkiem', a jej głowa warta była miliony. Człowiek-wilk oblizał wargi smakowicie. Będzie można za tą całą kasę kupić tonę żelek. Gdyby tylko je lubił...

        Czuła, jakby miała skrzydła co musiało być spowodowane tym, że lata właśnie na miotle. Musiała zanieść dziadkowi worek cegieł, niestety drogi były pokryte 'bitą śmietaną' co utrudniało jakiekolwiek spacery. Chociaż i tak zazwyczaj jeździ czołgiem ,ale to już inna historia. Poza tym była przecież kobietą biznesu. Jako pierwsza założyła firmę, jaką był "Zakład Pogrzebowy. Ups!". Genialne, prawda? A na dodatek codziennie przywożą jej około z tysiące trupów dziennie. Pamiętała swojego pierwszego nieboszczyka. Pan Mrówka i jego mikrusie, czarne ciałko. Normalnie zakochać można się było...
Zmarszczyła nos, coś się paliło. Zaraz... ona lata po niebie, a skoro czuć spaleniznę, to znaczy, że...
 - Kuso! - krzyknęła przerażona.
Niestety, było już za późno. Spadała w dół razem ze swoją palącą się miotłą. Nie da się ukryć, że lądowanie było dość przyjemne i obiekt na którym wylądowała... oddychał! Z tego wszystkiego przytuliła się jeszcze bardziej do tajemniczego czegoś. Do jej uszu dobiegł głos, jakby... mruczenia. Wściekła walnęła go w twarz. Niestety, nie mogła znaleźć znowu tej samej wygodnej pozycji, więc wstała. To był wilkołak. Kolejny stwór do kolekcji! Tylko gdzie ta siekiera... Na dodatek ten zwierzak bez szczelnie gapił się na jej cycki, to ją... podniecało.Uśmiechnęła się tylko zalotnie i gdy chciała odejść przemówił.
 - Czy grzecznym chłopcom należy się nagroda? - spytał, posyłając w jej stronę spragnione spojrzenie.
Na jej słodkich usteczkach pojawił się zadziorny uśmieszek. To była propozycja nie do odmówienia i najlepiej szybka w realizacji.
 - A jaki chciałbyś prezent? - mówiąc to oblizała swoje wargi.
 - Kilo kartofli, proszę pani. - odpowiedział szczerze bardzo dumny z siebie.
Żyłka niebezpiecznie zapulsowała na czole Czerwonego Kapturka, sprawiając, że wilkołak się skurczył oraz zaczął intensywnie myśleć co mógł zrobić źle. Doskonale wiedział, że ta kobieta była złą i poszukiwaną osobą, ale zdawała się być taka... pociągająca. Aż miał ochotę podotykać ją swoimi owłosionymi łapami po tym jędrnym ciele. Zapewne codziennie smaruję się balsamem do ciała. Ach te kobiety!
 - Gdyby jeszcze mógłby kapturek zanieść je do mojego domku z czekolady. - powiedział patrząc na nią zamyślony.
 - Domek z czekolady? Czy to nie ten gdzie mieszka baba jaga? - zapytała marszcząc brwi.
 - Już nie. Zabiłaś ją. - powiedział ze łzami w oczach wilczek.
 - Nie płacz... Dam ci jagód! - mówiła, prubując go uspokojić.
 - Nie chce jagód... Kartofle!!!
Wkurzona zacisnęła pięści, ale spełniła jego prośbę. Znalazła pod drzewem obsikane przez zająca ziemniaki, następnie razem z wilczurkiem ruszyła do jego domku. Z daleka można było wyczuć aromat czekolady, ale według wilkołaka najlepiej pachniały, jak i zapewne smakowały kartofle.
     Ledwo przekroczyli próg domku, gdy ona pociągnęła go za jego długie futro, a na jego paszczy złożyła długi i namiętny pocałunek. On zawył tylko cichutko, ale po chwili przyłączył się do niej. Oparli się o ścianę przez co niestety odpadła. Nie przejęli się tym zamiast tego kontynuowali swoje igraszki. Wilkołak, jak głupi chciał zdjąć swoje spodnie, niestety ich nie miał. Zacisnął zęby przez co ugryzł ją w język, ona spłoszona odsunęła się od niego. Jego oczy były teraz krwisto czerwone, a z ust leciała piana. Wszystko przez to, że nią miał gaci na dupie... W każdym razie był wściekły i nic nie da rady go uspokoić.
  - Pieczona czy na surowo? - powiedział przekrzywiając głowę na bok.
Ona przestraszona zrobiła krok w tył, ale nie było ściany, wiec zaczęła spadać...

 - Aaa! - krzyknęła, podnosząc się do góry.
Było ciemno, wiec widoczność była kiepska. Czuła, jak coś ją trochę przygniata. Nieogarniętym wzrokiem rozejrzała się wokół. Była w... swoim mieszkaniu. W takim razie czy oznacza to, ze był to tylko sen? Cóż, jej mąż Tobi z pewnością wilkołaka nie przypominał, chociaż przydałoby mu się ogolić... Chcąc się upewnić na 100%, że to on, zaczęła go budzić. Oczywiście za chętny to on nie był, ale coś się na pewno znajdzie. Miała na sobie cienką koszulkę, wiec zaczęła się ocierać piersiami o jego nagi tors, szepcząc miłe słówka. Zadziałało, ponieważ po chwili złapał ja za pośladki, przyciągając jej usta do swoich. Toczyli zawzięta wojnę języków, robiąc przerwy na złapanie oddechu. Jego ręce powędrowały coraz wyżej, mimo ze nadal miał zamknięte oczy. Po chwili z uśmiechem spojrzał na nią, przerywając nocne igraszki.
 - Czy masz moze jakies dobre wytłumaczenie, dlaczego budzisz mnie o takiej godzinie? - mowiąc to, pokazał na zegarek.
Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, ale było za ciemnio, by Tobi mógł cokolwiek zobaczyć.
 - Tak, muszę ci opowiedzieć co mi się śniło.
Wpiła się ponownie w jego usta tym razem zaczynając ostrzejszą zabawę, tą dla dorosłych...
Morału nie ma żadnego, więc czy to na pewno była bajka?

***

Bonus:


Ohayo :*
Ta wiem... długość nie powala...
Ostatnio nie umiem pisać jakoś długich zamówień :(
Mimo to liczę, że Amine się spodoba, w końcu poświeciłam na to sporo czasu.

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 17 - Zostańmy przyjaciółmi.

     Promienie słoneczne przedzierające się przez okno panienki Hyugi, wędrowały spokojnie po jej twarzy. Dziewczyna wydawała się spać spokojnie, lecz śnił się jej najprawdziwszy koszmar. Horror z którego musiała, jak najszybciej się obudzić. Niestety, szczypanie nie działało, poza tym nie miała za wielkiej kontroli nad snem. Musiała patrzeć na najprawdziwsze okropności, modląc się w duchu, aby nigdy nie okazały się prawdziwe. Przerażona patrzyła, jak w kierunku piersi Naruto, niesamowicie szybko zbliża się długa katana. Jeszcze parę centymetrów, a umarłby na jej oczach. Na jej szczęście nie musiała na to patrzeć, obudziła się zlana potem, krzycząc aż rozbolało ją mocno gardło. W domu nikogo nie było, co przyjęła z wielką ulgą. Z pewnością zaczęliby się martwić, czego nie chciała. Szybkim ruchem zdjęła kołdrę, następnie usiadła do pozycji siedzącej, patrząc po chwili na elektryczny budzik. Pięknie. Dochodziła już 12 po południu. Hinata nie mogła uwierzyć, że spała tak długo. To było do niej bardzo nie podobne. Chociaż ostatnim czasy, sama nie miała pojęcia kim jest, jaką osobą się stała.
      Wstała powoli z łóżka, następnie udała się do łazienki. Odkręciła ciepłą wodę, następnie pozbywając się ubrań, weszła pod prysznic. Można powiedzieć, że w ten sposób próbowała oczyścić się z koszmaru tej nocy, a także przemyśleć nad całym swoim pobytem w Wiosce Liścia. Historia dziewczyny nie była długa, ale za to pełna przygód tych wesołych, jak i złych. Nie da się ukryć, Konoha była miejscem, którą mogła nazywać swoim domem. I tak się czuła.
      Jakiś czas później po odświeżającym prysznicu, ubrała krótkie, czarne spodnie, zwykłą, białą koszulkę oraz czarno-białą bluzę. Pogoda była dzisiaj świetna, więc postanowiła wybrać się na spacer. Słońce, jak na październiki grzało dość przyjemnie. Wyszła z domu, a jej stopy kierowały nią w kierunku parku. Uśmiechnęła się, uznając, że to dobry pomysł. W końcu płakanie w poduszkę i picie na imprezie z dziewczynami, jak na razie efektów nie przyniosło. Co prawda nie koniecznie coś musiała się stać akurat w tym miejscu, ale...
 - Hinata!
Zatrzymała się, jej serce przyśpieszyło. To on. Wołał ją, jest blisko. Nabrała powietrza, następnie odwróciła się w jego stronę. Biegł w jej kierunku, mlecznooka nie mogła zrozumieć o co chodzi. W głowie jej szumiało, denerwowała się. Kilka kroków i stał już przed nią z uśmiechem na twarzy.
 - Możemy porozmawiać? - zapytał, drapiąc się po głowie.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, następnie ruszyli przed siebie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, lecz po chwili Naruto zaczął konserwację.
 - Od kiedy obudziłem się w szpitalu czułem się dziwnie, jakby czegoś mi brakowało. Nadal cię nie pamiętam i nie wiem czy to się zmieni. Przez pewien okres traktowałem cię, jak intruza, jak osobę która nie zasługiwała na nic. Przepraszam, przepraszam, że cię nie pamiętam. Wiem, że byłaś chyba moją przyjaciółką i może mieliśmy te dobre, jak i gorszę momenty, ale... powinienem cię pamiętać. Wiem, że mogę na to nie zasługiwać, ale proszę zostańmy przyjaciółmi. Daj mi szansę, jest mi tak wstyd, ostatnimi czas zachowuję się, jak... - powiedział bliski łez, ale, gdy zobaczył jej minę, uśmiech powrócił mu na twarz.
Stała tak po prostu, ciesząc się, jak głupia. Przyjaźń? To chyba od tego wszystko się zaczyna, prawda?

    Nie potrafiła do niego dotrzeć, był zbyt skomplikowanym chłopakiem, ale... wszystkich da się "złamać". Mimo tego co powiedział, a raczej wykrzyczał jej Naruto, nadal próbowała znaleźć jakieś głębsze powody, zdrady Sasuke. Oczywiście bez butelki sake nic dzisiaj nie zdziała. Szczerze mówiąc było jej trochę szkoda Uchihy, gdy tak na niego patrzyła, zwiniętego w koncie celi. I na pewno było mu zimno. Tsunade rozejrzała się dokoła, gdy na jednym z krzeseł zobaczyła koc, który zostawił dzisiaj Naruto w razie, gdyby Sasuke w końcu zaczął mówić. Niestety, kruczowłosy jest trudnym przypadkiem, ale przecież, jak im zmarznie to do niczego już się nie przyda. Westchnienia cicho, biorąc koc do ręki, następnie weszła do celi chłopaka. Spał. Nawet lepiej, bo zamiast jego maski na twarzy, zobaczyła prawdziwe oblicze ciemnookiego. Przykryła go delikatnie niebieskim kocem oraz patrzyła przez chwile na niego, następnie chciała już wyjść, ale... obudził się. Cóż, skoro postanowiła "królewna' się zbudzić to trzeba to wykorzystać, może coś do niego dotrze w końcu.
 - Sasuke, jeszcze nie jest za późno... możesz się uratować tylko... - zaczęła, ale jej przerwano.
 - Wyjdź.
I tyle. Za każdym razem, jak ktoś próbował "wbić" mu do głowy coś sensownego, mówił tylko to jedno słowo. Saninka westchnęła cicho, następnie opuściła pomieszczenie, staranie zamykając drzwi. Kiwnęła głową dwóm Anbu, następnie udała się do swojego gabinetu.
     Zdecydowanie musiała odpocząć w czym na pewno pomoże jej, butelka sake w szufladzie biurka. Otworzyła powoli drzwi i o mało nie dostała zawału na dźwięk jego głosu.
 - Jeszcze za wcześnie Tsunade, nie powinniście naciskać, a czekać cierpliwie. Oni muszą mieć plan, który za wszelka cenę trzeba zniszczyć.
 - Jiraiya! - krzyknęła Ślimacza Księżniczka, po chwili patrząc na niego z otwartą buzią.
 - Zamiast się tak patrzeć, przytul. - mówiąc to, patrzył na jej duże piersi.
Oczywiście nie obyło się bez bicia. Ten stary zboczeniec to się nigdy nie zmieni.

     Ach, ramen! Nie ma to, jak zaznać nieba już z samego rana. Gdyby tylko Naruto się nie spóźniał, byłoby wręcz idealnie. Umówił się z nim tutaj koło pierwszej i oczywiście po blondynie ani śladu. Zapadł się pod ziemie i nie może wyjść. Ech, a ramen stygnie. Nie po to Gaara zamówił aż 10 misek! Czerwonowłosy nie jest tak żarłoczny, jak Uzumaki, więc sam tego nie zje. Słońce zaświeciło chłopakowi w oczy, a po chwili zauważył sylwetkę niebieskookiego w oddali. Był jakiś tak... jeszcze bardziej radosny niż zazwyczaj. Może w końcu się umył?
 - Dłużej się nie dało? - spytał Gaara, podnosząc brew do góry.
 - No wiesz... idę sobie spokojnie i zauważam, że but mi się rozwiązał. Wkurzyłem się, a następnie pochyliłem, by go zawiązać, ale pojawiła się jakaś babka z kartoflami i... - zaczął jakże uroczą, "prawdziwą" historie swojego poranka.
 - Ok, mam dość. - powiedział Sabaku, następnie podał przyjacielowi miski z ramen.
Jedli w ciszy, ale oczywiście jeden z nich musiał ją w końcu przerwać.
 - Wracam do Suny.- powiedział cicho zielonooki.
Naruto momentalnie przestał jeść. Oczywiście wiedział, że w końcu coś takiego wydarzy, ale nie sądził, że tak szybko.
 - Maru? - zapytał blondyn.
Gaara słysząc to zarumienił się lekko. Tak, zawsze chodziło o kobiety.
 - Czekaj, masz zamiar zostawić mnie samego z całą tą sytuacją? Sasuke okazał się być jakimś pieprzonym zdrajcą, właśnie pogodziłem się z Hinatą, Tsunade... nakrzyczałam na Babunie!
Sabaku zaśmiał się cicho, następnie ruszył w stronę bramy Konohy. Odszedł zaledwie parę kroków, ale niebieskooki wciąż się na niego patrzył.
 - Gaara?! - krzyknął blondyn za nim.
 - Też cie kocham! - krzyknął czerwonowłosy, po chwili znikając za budynkiem.
Wierzył, że jego przyjaciel da sobie radę bez niego. W końcu nie znika przecież na zawsze, prawda?

***

 Ohayö :*
Zacznę może od spóźnionych życzeń z okazji Mikołajek, a więc:
Szczęścia, zdrowia, pomyślności i słodyczy, Zbuntowana (i Nielegalna) wam życzy! :*
Rozdział do najdłuższych nie należy za co przepraszamy ^^
Niestety, ale ostatnio jeden tydzień to dla mnie dość krótki okres, by cokolwiek pisać, więc do rozpoczęcia ferii świątecznych notki może będą ukazywać się nieregularnie. Powtarzam może, nie mam jeszcze pewności ;)
PS. Jeszcze jedno... Zna ktoś może jakieś dobre blogi o NaLu (Fairy Tail)? Nie mogę nic fajnego znaleźć, wszystko takie za słodkie i aż jestem załamana polską młodzieżą :P 
Jeżeli znacie to byłabym wdzięczna gdybyście napisali w komentarzu, a jeśli nie to szkoda, a kto wie... może kiedyś sama napisze takiego bloga? ;)

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 16 - Jak mogłeś?

     Dedykuje ten rozdział Akari Urokiri ^^ 

***

Chłodny wiatr smagał jego policzki, a oczy Uzumakiego były, jak stal utkwione na NIM. Ze złości Naruto miał ochotę wyrywać sobie włosy. Było mu też nie dobrze, gdy parzył na tego idiotę. Podsumowując uczucia blondyna były różne, ale uważał, że chociaż trochę zawinił w związku z zaistniałą sytuacją. Może gdyby trochę bardziej się starała ten debil, nie wpadłby na tak kretyński pomysł. Niebieskooki szczerze mówić nic nie robił z tym problemem oraz zamiast mu pomóc tylko pogarszał sprawę.
     Zacisnął mocno ręce, wiedząc, że musi zachować się mądrze i ostrożnie.Jeden zły ruch i wszystko może się zawalić. Tylko, ze on nie umiał za długo trzymać uczuć w środku.
 - Jak mogłeś... Jak mogłeś tak nisko upaść.. Sasuke!!!
Kruczowłosy zaśmiał się tylko, doprowadzając blondyna do "białej gorączki".
 - Naruto... - powiedział cicho Gaara.
 Nie da się ukryć, że było mu strasznie żal przyjaciela. To było, jak cios prosto w serce Uzumakiego. Tyle informacji w tak krótkim czasie. Tak wiele pytań, nie mających odpowiedzi. Od tego człowiekowi zachciewało się złapać za głowę i krzyczeć aż do utraty tchu. To było okropne.
 - Baka! Ta wioska nie przynosi nic więcej prócz bólu. Już dawno powinienem ją zniszczyć.
Niebieskooki nie wytrzymał, rzucił się na niego z kunaiem w dłoni. Sasuke bez trudu zatrzymał atak swoim ostrzem.
 - Jak myślisz idioto, dlaczego nie pamiętasz tylko Hinaty? Jak to się stało, że spotkaliśmy akurat wtedy Kabuto? - zapytał, uśmiechając się diabelsko.
Naruto rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie sądził, że Uchiha mógł posunąć do czegoś takiego.
 - Ty... ty to zaplanowałeś, prawda? - zapytał ledwo słyszalnym głosem, odsuwając się do tego potwora.
Uzumaki nie musiał czekać na odpowiedź, miał rację.
 - Oddaj moje wspomnienia i... przestań w końcu być takim dwulicowym dupkiem! - krzyknął Naruto, tym razem szykując się do prawdziwej walki.

      Ze skupieniem, przyglądała się tej gęstej cieczy, która z każdą  chwilą coraz bardziej przypominała ciasto. Wstała z samego rana, by je upiec, a następnie podarować Naruto. Zaciskała mocno ręce mając nadzieje, że lubi czekolade. Na początku chciała mu dać po prostu ramen, ale on przecież codziennie je to danie. Nie zaszkodzi mu przecież jeżeli raz na jakiś czas, spałaszuję dla odmiany kawałek ciasta. Miała bowiem pewien plan. A raczej marzenie w którym wyobraziła siebie, jako piękną dziewczynę idącą kuszącym krokiem, by następnie złożyć na rękach blondyna pyszną słodycz. (Hahaha, moja wyobraźnia nawet mnie czasem zaskakuję :P dop. Zbuntowanej) Ta... to raczej najlepszym pomyłem nie było, aż przypomniała sobie, że przecież chłopak ma urodziny. I bam! Ma już piękny pretekst, dlaczego od także dnia na dzień przynosi mu ciasto. Oby tylko nie pomyślał o niej, jak o jakiejś psychicznej dziewczynie, która  śledzi przystojnych chłopaków, a także  rzuca się im na szyje, krzycząc, że ich kocha. Hinata zapadłaby się chyba z tego wszystkiego pod ziemie. Jest raczej typem osoby nieśmiałej, co było czasem bardzo denerwujące. Mdlała w nieodpowiednich momentach, czy uciekała. A co jeżeli ktoś potrzebowałby wtedy pomocy? Nie mógł poradzić sobie samemu? Hyuga nie mogłaby mu wtedy pomóc, ponieważ jest zbyt nieśmiała.
     Sięgnęła po różowe rękawice kuchenne, zakładając je na ręce, by następnie wyjąć ciasto z piekarnika. Gdy postawiła je na stole, do kuchni wszedł Neji.
 - Ooo, szkoda, że się zmarnuje. - powiedział, nalewając sobie soku do szklanki.
 - Dlaczego? - spytała mocno zdenerwowana jego komentarzem.
 - Ponieważ Naruto nie ma w wiosce. - odparł spokojnie.
Kompletnie ją to sparaliżowało. Skąd jej kuzyn mógł wiedzieć, że Hinata robi te ciasto akurat dla niebieskookiego? Czy była aż tak przewidywalna?
 - Głowa do góry! Jak chcesz ja chętnie zaopiekuję się tym ciastem (czyt. zjem je xd dop. Zbuntowanej). - powiedział, uśmiechając się szeroko.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, następnie wybiegła cała czerwona na twarzy do swojego pokoju. Czy nawet wszechświat robi jej na złość?

     Na małej polanie otoczonej olbrzymim lasem, stały 3 osoby. Dwie z nich szykowały się do ostrej walki. Był to blondyn o niebieskich oczach z kruczowłosym chłopakiem o podobnym kolorze oczu. Gaara Sabaku stał z boku, gotowy, by pomóc Naruto w walce. Kabuto gdzieś zniknął, więc póki co może tylko stać.
- Powiedz Sasuke... dlaczego to robisz? Jaki masz w tym cel? - zapytał cicho Uzumaki.
 - Cel? Mój cel? Masz odwagę, by pytać mnie o takie rzeczy? Ty który, mi je zniszczył? Zabicie Itachiego... to był moje zadanie! Potem jeszcze Hinata... Chciałem ją mieć, ale ona zawsze wolała ciebie! Tylko widzisz, przysiągłem sobie, że będzie moja, nawet jeżeli musiałbym cię zabić. A tak przynajmniej było póki mi się podobała, ale teraz ty.... zginiesz! - krzyknął, uaktywniając sharingana.
Naruto odskoczył do tyłu, wiedząc, że Uchiha będzie próbował złapać go w genjutsu.  Skoro czarnooki traktował to poważnie, blondyn też musiał zacząć. On, jak i ruda bestia w nim, uśmiechnął się lekko, następnie uaktywnił tryb biju.  Teraz świecił się cały na żółto-pomarańczowo, powodując u Sasuke chwilową dekoncentracje. Na szczęście ten krótki moment wystarczył Naruto, by wykonać odpowiednie pieczęcie, następnie zaatakować chłopaka. Kruczowłosy, uskoczył w ostatnim momencie, ale jutsu niebieskookiego otarło mu się o ramię, powodując drobne uszkodzenia. Po chwili obaj ruszyli na siebie z kunaiem w dłoni... Niestety, nieważne jaka bronią czy techniką atakowali, walka była wyrównana. Uzumaki nie miał wyjścia musiał zrobić TO. Co prawda będzie musiał użyć trochę mniej mocy, żeby przez przypadek nie zabić Sasuke.
 - Naruto, jesteś pewny? Jeżeli użyjesz choćby trochę z dużo mocy, ten chłopak może nie żyć. A Tsunade nie będzie zadowolona.
Uzumaki zignorował słowa Kuramy, następnie zaczął przygotowywać się do ataku. 
 - Bijuu dama!!!
Uchiha nie miał szans, by to ominąć. Powinien się też cieszyć, że blondyn specjalnie odrobinę spudłował inaczej, byłoby po nim. Niebieskooki już w normalnej postaci, podszedł do nieprzytomnego Sasuke, łapiąc go za koszulkę.
 - Naruto, widzę, że nie mogłeś się powstrzymać od popisania się. Wiesz, jakbyś się trochę bardziej postarał już w głupim Trybie Mędrca mógłbyś go pokonać. - powiedział Gaara, szykując się do drogi powrotnej do woski.
 - Nie, to by było za nudne.  - powiedział z uśmiechem blondyn.
 Czerwonowłosy westchnął cicho, następnie spojrzał na rannego Uchihe którego Naruto ciągnął po ziemi. O wiele za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.

    Tym czasem nie świadoma zaistniałej sytuacji pomiędzy Uchihą i blondynem, Sakura zastanawiała się, jak może wygrać zakład. Nie będzie to łatwe w końcu Sasuke nie raz ją odrzucał. I właśnie dlatego jeszcze nic dzisiaj nie zrobiła. No i może dlatego, że ma okropnego kaca, a kruczowłosego nie ma w wiosce. Mimo to chciała obmyślić powoli plan uwodzenia. Niestety Sasuke jest twardym "orzechem do rozgryzienia". To wszystko utrudniało, ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo.
    Pukanie do drzwi wyrwało ją ze swoich rozmyślań. Usiadła wygodnie, biorąc poduszkę do przytulania, następnie powiedziała na tyle głośno, by ktoś po drugiej stronie drzwi usłyszał jej słodkie "Proszę wejść". Po kilku sekundach ukazała się jej smutna twarz matki. W kącikach oczu można było zauważyć łzy. Kobieta podeszła do zielonookiej, następnie złapała za ręce.
 - Stalo się coś? - spytała różowowłosa z niepokojem w głosie.
 - Sasuke... on... on jest zdrajcą, Sakura. - powiedziała, następnie zalała się łzami, wiedząc co ten chłopiec znaczy dla jej córki.
Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, jej matka musiała kłamać. To niemożliwe, ktoś musiał robić sobie z niej jakieś żarty. Spojrzała na twarz swojej mamy, była... stu procentowo poważna. Młoda Haruno, wyrwała ręce, wybiegając z mieszkania. Musiała zobaczyć to na własne oczy. Inaczej nigdy w to nie uwierzy. Będzie miała nadzieje, że to zły sen, dopóki nie pokaże się prawdziwy zdrajca.

Tsunade, patrzyła na twarze wszystkich shinobi Konohy. Brakowało tylko Naruto i jego.. osoby przez którą się tu zebrali, osoby która może przynieść im okropne niebezpieczeństwo. Nikt jeszcze nie wiedział, że to Sasuke, dowiedzą się teraz i zapewne nie będzie to łatwe zebranie. Czeka ich ciężka noc.
 - Poprosiłam was o przyjście, ponieważ jest coś co musicie wiedzieć. Jest pewien człowiek, który działa na nasza niekorzyść. Jest nim nikt inny, jak...
Przymknęła oczy, przyszli. Trzeba przyznać, że wyczucie mają całkiem dobre. Niestety, to ani trochę nie będzie dla blondynki korzystne. Czekała ją zapewne wielka awantura, ponieważ łatwo było odgadnąć uczucia Naruto, który właśnie wyważył drzwi.
 - Wiedziałaś? Wiedziałaś, że to on? - krzyczał, następnie rzucił Sasuke na podłogę.
Kobieta uchyliła jedną powiekę, patrząc na Uchihe. Niebieskooki nieźle go poturbował i ze pewne nie za wiele przy tym się mecząc.
 - Wysłałaś mnie na tą misję, chcąc może coś udowodnić? Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że to on jest zdrajcą, ale i tak kazałaś mi wykonać to bezsensowne zadanie. Wiesz czemu Sasuke się mści? Przez nas! I to pochrzanione społeczeństwo, które zrobiło z jego brata podwójnego agenta oraz kazać zabić mu swój klan, a potem dołączyć do Akatsuki. A ja? Co ja zrobiłem, że muszę przez to wszystko przechodzić? Wiesz, jak to jest dowiedzieć się, że osoba, którą próbowałeś ocalić jest nikim więcej niż zwykłą świnią?! - krzyczał bliski łez, następnie zostawiając wszystkich smutnych, a także Sasuke leżącego na podłodze, wybiegł z pomieszczenia.
 Chciał zostać sam, by potem znowu użerać się z tą szarą i patologiczną rzeczywistością. Wiedział, że to dopiero początek..

***

Ohayö :*
Cóż zamierzałam napisać jeszcze jedną fajną scenkę, ale wolę ją zachować do następnego rozdziału ^^
Nie długo święta, cieszycie się? xd
Akatsuki ga daisukidesu.<------- Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga oraz Akari Urokiri :D

wtorek, 26 listopada 2013

Nagato & Akari - Chcieć to móc ^^ (+18)

Pojawi się hentai!!!

***

    Idziesz, a twoje ciało chwieje się na boki, w głowię ci szumi od nadmiaru alkoholu. Nie przejmujesz się tym, po prostu za dużo wypiłaś. Jest już ciemno, potykasz się i śmiejesz z samej siebie. Obok ciebie idą twoi przyjaciele, nie zwracają na ciebie uwagi. Masz ich gdzieś, ale i tak kochasz tych debili. Przykładasz butelkę do ust, odchylasz głowę do tyłu, a alkohol się rozlewa. Kolejna bluzka do kosza, mimo to uśmiechasz się nadal. Zatrzymujesz się, przed tobą znajduję się świetny klub, a przynajmniej ty tak uważasz. 
- Chodźmy tam.
Te słowa wyszły z twoich ust, ale nie do końca jesteś tego świadoma. Kolega obejmuję cię ramieniem i mówi coś o nie wskazywaniu palcem, bo to nie ładnie. Na twarzy formuję ci się diabelski uśmieszek, następnie pokazujesz mu język. On śmieje się, następnie wchodzi do klubu. Ty też chcesz, więc idziesz w stronę wejścia, gdy ktoś cię zatrzymuję. Unosisz głowę do góry, przed tobą stoi zwykły, umięśniony i brzydki facet, który musi być bramkarzem. Nie chcę cię wpuścić, ponieważ jest kolejka. Masz to gdzieś i mówisz mu coś, przez co już zawsze będą śniły mu się koszmary. Uśmiechasz się szatańsko, kiedy cię wpuszcza do środka, a on kuli się ze strachu. Taksujesz wzrokiem pomieszczenie, przez chwilę patrzysz na swoich przyjaciół, którzy bawią się już w najlepsze, zapominając zapewne o tobie. Jest ci smutno, ale zaciskasz tylko mocno usta w wąską kreskę i idziesz do baru. W klubie jest ciemno, duszno i ciasno, a zapach potu doprowadza do obrzydzenia. W końcu docierasz na miejsce i zamawiasz drinka, takiego fajnego ze słonką i zieloną parasolką. Jedyne o czym marzysz to tylko, żeby się zabawiać. Nie kochani, nie wierzysz w żadnego księcia z bajki i na niego nie czekasz. Znowu się uśmiechasz, nie mogąc doczekać się swojego "boskiego nektaru". Chcesz tylko zapomnieć, usunąć z wspomnień jaki to świat jest patologiczny. Wtedy zauważasz kusząco długie, czerwone włosy, które idą w twoją stronę. I nie był to żaden striptizer czy gej, lecz piękny anioł, przez którego twoje serce biję szybciej, a kolana zaczynają się trząść. Dzieję się z tobą kilka jeszcze innych rzeczy, ale nie potrafisz dokładnie powiedzieć co się z tobą dokładnie odbywa. Chłopak siada obok ciebie, patrzy ukradkiem w twoją stronę. Dostajesz swojego drinka, a on widząc to zamawia takiego samego. Przysuwa się jeszcze bliżej, chcąc być, jak najbliżej twojej osoby. 
 - Nagato. - mówi z uśmiechem.
Z twojego gardła wydobywa się ciche westchnięcie, nawet głos ma chłopak idealny! Odgarniasz włosy z czoła i zaczynasz z nim konserwację, ale nie podajesz mu swojego imienia, boisz się. Mija czas, z każdym drinkiem wiecie o sobie więcej, jesteś coraz bardziej odważna w stosunku do niego. Nagle pada propozycja pojechania do niego. Łapiesz go za rękę i mruczysz blisko koło jego ucha, że pójdziesz z nim nawet na koniec świata. Nagato uśmiecha się, wiedząc co to oznacza. Ty także to wiesz, w końcu jesteś już dużą dziewczynką. Nie przeszkadza ci to, chodzi tylko o dobrą zabawę. Łączycie ręce, wychodząc z klubu, a bramkarz trzęsie się na twój widok... Nie wiadomo kiedy jesteś w taksówce, chwile później idziecie po schodach do jego mieszkania. Ten czas jest dziwny, nic już nie rozumiesz. Ledwo przekraczasz próg jego domu, gdy Nagato łapię cię za biodra, a ty owijasz się nogami wokół jego pasa. 
 - Chcesz? - pyta z tym piekielnie, kuszącym błyskiem w oku.
Kiwasz głową, w końcu już mu mówiłaś, że zgodzisz się na wszystko. Nagle nie wiadomo kiedy, leżysz na  łóżku czerwonowłosego, a jego właściciel całuję cię po szyi. Sprawia ci to ogromną rozkosz, ale wiesz, że to dopiero początek. Rozpinasz mu koszulę, a jego oczy błyszczą się, jak miliony gwiazd. Przez mikrosekundy patrzycie się na siebie, następnie łączycie w pełnym namiętności, gwałtownym pocałunku. Jego ręce docierają do granicy twojej bluzki, idąc coraz wyżej. Nagle zdajesz sobie sprawę, że nie założyłaś stanika, więc będzie mniej do zdjęcia ubrań. On wykorzystując ten fakt i zaczyna bawić się bez przeszkód twoimi piersiami. Z twoich ust wydobywa się cichy jęk, nie mogąc się doczekać więcej. Swoją małą, zgrabną rączką sięgasz  do zapięcia jego dżinsów. Chcesz zacząć zdejmować mu spodnie, ale on wstaję. Nie masz pojęcia co się dzieje, a on znika w łazience. Po chwili wraca, a ty znowu zaczynasz normalnie oddychać. Wraca do ciebie i z powrotem kładzie się na łóżku, dając ci prezerwatywę do ręki tym samym przekazując tobie, że masz mu ją założyć... Spełniasz jego prośbę, gdy w końcu jesteście bez ubrań. Następnie on bez ostrzeżenia wchodzi w ciebie. Na początku porusza się w tobie powoli, ale przyśpiesza z każdym twoim jękiem...
     Promienie słoneczne oświetlają twoją twarz na której formuję się już grymas. Okropny ból głowy i inne czynniki spowodowane kacem. Zapewne spędzisz ten dzień w łóżku cierpiąc samotnie. Mieszkasz sama, a twoi przyjaciele są pewnie w podobnym stanie. 
 - Masz ochotę na śniadanie? 
Zrywasz się z łóżka, otwierając oczy, ale niestety zaplatana w pościeli spadasz z wyrka. Oszołomiona rozglądasz się wokół, gdy twój wzrok zatrzymuję się na widok czerwonowłosego faceta z patelnią w dłoni. Nagle wspomnienia z imprezy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wracają. Nagato przestraszony podchodzi do ciebie. Otwiera już usta chcąc coś powiedzieć, ale go wyprzedzasz.
 - Akari.
Patrzy na ciebie z uśmiechem i vice versa, następnie łapię za rękę. Podaje ci jedną ze swoich koszulek, więc ją zakładasz, wdychając zapach jego perfum. Następnie idziesz z nim do kuchni i stajesz za blatem patrząc, jak chłopak przyrządza ci śniadanko. Uzumaki unosi głowę do góry i patrzy ci prosto w oczy. 
 - Podobno wystarczy chcieć, a chcieć to móc. Chcę Ciebie, mogę? - powiedział, mieszając jajecznice.
 - Możesz. 
Ledwo kończysz mówić, gdy on całuję cię mocno, nie chcąc puścić. Wkładasz ręce w jego włosy i tak, jak  pozwala ci na to sytuacja, uśmiechasz się, ponieważ jakimś cudem nie masz już kaca oraz obsypujesz się pocałunkami z aniołem. Chcesz stać z nim już tak zawsze wymieniając się buziakami, ale wiesz, że w tej chwili to nie możliwe, ponieważ spali się jajecznica. Chociaż byłabyś gotowa ją poświęcić, ponieważ dla Nagato polecisz nawet na księżyc. Kochasz go i to się nie zmieni...


***


Opowiadanie wyszło krótkie za co bardzo przepraszam Akari. 
Mimo to mam nadzieje, że spodobało ci się, jak i innym czytelnikom :)
PS. Obrazek autorstwa Akari ^^

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 15 - Kto jest zdrajcą?

     Dochodziło już południe, ale on wciąż stał, ćwiczył dalej. Gaarze robiło się już nie dobrze na ten widok. Rozumiał, że blondyn był wkurzony z powodu terminu ich egzaminu, ale to wcale nie znaczy, że musiał się tak wyżywać na tym drzewie. Nie, zaraz to już jest zwykła milimetrowa drzazga. Z ziemią wcale nie było lepiej o czym świadczyły olbrzymie dziury. Zresztą z całego pola treningowego nr. 7 ogólnie za wiele nie zostało. Zielonooki  nie mógł na niego patrzeć w takim stanie, to było straszne. Przecież on ledwo widział na oczy! Był silny to prawda, ale teraz zbyt przesadzał. Czerwonowłosy musiał coś zrobić, w końcu nigdy nie potrafił wiecznie się przyglądać. I gdy wreszcie chciał się odezwać, pojawiła się Tsunade. Naruto się nawet nie odwrócił, ale na pewno wiedział, że tu jest.
 - Myślę, że jest coś o czym powinniśmy porozmawiać. - zaczęła, patrząc się spokojnie na niebieskookiego.
Wciąż stał do niej tyłem i był zły o czym świadczyły jego mocno zaciśnięte dłonie w pięści.
 - 10 października... ciekawa data. Atak Kuramy, narodziny Naruto, oraz... przyszłe spotkanie, jak donosi najnowszy raport Anbu, dwóch osób działających na niekorzyść wioski. - powiedziała spokojnie Tsunade, chociaż w środku cała się gotowała.
 - Co takiego? Kto to? - spytał, oburzony Gaara.
 - Tego właśnie nie wiemy, ale tego dnia (10 października dop. Zbuntowanej) w południe, na wschód od wioski, mają się spotkać i  to będzie wasz egzamin. Wysłaliśmy raz Anbu, ale nie wrócili i wtedy właśnie pomyślałam o was.
 - Czyli musimy tylko przyprowadzić ich niby żywych i wam oddać? Pfff... trzeba było tak od razu! O niczym innym nie marze ostatnio, niż pójść na jakąś misję. - odparł Naruto, uśmiechając się kretyńsko.
Gaara i Tsunade patrzyli na niego, jak na kosmitę. Którym z resztą za pewne był, gdy zachodziło słońce. Nie byli pewni czy to dobrze, że blondyn cieszył się z tej misji. W końcu po nim nigdy niczego nie można było się spodziewać. Logika niebieskookiego była tak skomplikowana, że nawet największy geniusz na świecie nie potrafił jej zrozumieć... Dlatego zawsze potrafił ich zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Teraz ich największym zmartwieniem było, co on znowu wymyślił?

      Wzięła kolejne czekoladowe ciastko, rozkoszując się jego smakiem. Razem z Sakurą omawiała plany na wieczór, szykując się do piżama party. Zastanawiały się właśnie czy nie zaprosić może trochę więcej dziewczyn, w końcu tylko dwie osoby to trochę nudne. Jakby na to nie spojrzeć był to dobry pomysł zważywszy na to, że będzie wtedy o wiele lepsza zabawa. Zielonooka spojrzała w okno, widząc przed sobą krajobraz powoli zachodzącego słońca na tle wizerunków Hokage.
 - Ino, co myślisz o zaproszeniu Hinaty? - spytała, nie odwracając się w stronę przyjaciółki.
Blondynka słysząc to, o mało nie udusiła się ze śmiechu.
 - Baka! Chcesz, żeby ryczała przez cały wieczór, dołując wszystkich wokół? - odparła blondynka, cmokając z dezaprobatą.
Sakura słysząc to, odwróciła się w jej stronę, przeszywając karcącym spojrzeniem.
 - A dlaczego? Ponieważ, jakieś głupie lafiryndy myślą tylko o sobie, nie próbując jej wesprzeć. - mówiąc to wstała i ruszył do wyjścia - Nie wiem, jak ty, ale ja mam ochotę na wieczór w jej towarzystwie i jeżeli ci się to nie podoba, równie dobrze możesz mnie nie oczekiwać dziś wieczorem, bijącą się z tobą poduszka (Nie mogłam się powstrzymać xd dop. Zbuntowanej) - powiedziała, następnie wyszła.
Yamanace zrobiło się strasznie wstyd z powodu swojego zachowania, zielonooka miała rację. Tylko, że granatowowłosa naprawdę, nie jest teraz najlepszą osobą do towarzystwa. Mimo to Ino założyła szybko buty, by po chwili wybiec z mieszkania za Sakurą. O mało nie poturbowała matki z dzieckiem w wózku, gdy nareszcie dogoniła przyjaciółkę mówiąc:
 - A więc, pierwszy przystanek dom Hinaty, skąd możemy pewnie zabrać Tenten, później pójdziemy po Temari z Maru, które przyjechały odwiedzić Gaare. Co ty na to, Wielkoczoła?
Dziewczyna zbyła końcówkę ze swoim przeklętym przezwiskiem, wiedząc, że i tak się od niego nie uwolni. Złapała Ino pod ramię, by razem pójść do domu Hyugi.
Kilka minut później dotarły na miejsce, nie bawiąc się w żadne pukanie do drzwi, zamiast tego:
 - Hinata! Tenten! Marsz na dół, robimy piżama party! - krzyczała Sakura.
Zawiał wiatr, a z nim pokazały się obie dziewczyny. Brunetka w jednej ręce trzymała plecak, zaś w drugiej Hinate, która nie miała zbytnio ochoty na tego typu babskie wieczory.
 - Ale ja nie chcę, wolałabym... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ podeszła do niej Yamanaka, łapiąc dziewczynę za ramiona.
 - Błagam, zapomnij o wszystkim choć jeden jedyny raz i się zabaw. Masz przecież tylko jedno życie, tak chcesz je wykorzystać? - spytała blondynka, patrząc mocno w oczy dziewczyny.
Mlecznooka, zgodziła się... Z Maru i Temari nie było jakiegoś problemu, wręcz skakały z radości. I kto by pomyślał, że w torbie Sabaku będzie coś tak kuszącego...

     Patrzyła na ciemniejące z każdą chwilą niebo. Już jutro może dowiedzieć się, kim jest domniemany zdrajca. Szczerze mówiąc nie miała nawet chwili wątpliwości, że misja się nie powiedzie. Wypadek Naruto z Kabuto był jednorazowym wybrykiem. Nawet nie ma mowy, że tym razem pójdzie coś źle, poza tym będzie tym razem z nim Gaara, więc o co tu się martwić?
      Szybkim ruchem ręki sięgnęła do szafki z sake, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ludzie to naprawdę mają świetne wyczucie. Smutnym wzrokiem spojrzała na butelkę ze swoim ukochanym alkoholem, obiecując mu, że wypije go potem. Następnie zamknęła w końcu szufladę, krzycząc charakterystyczne dla niej "wejść". Udawała, że zajmuje się papierami, jak na dobrą Hokage przystało, gdy ten dziad przemówił:
 - Tsunade, myślę, że... - nie zdążył dokończyć, ponieważ mu przerwała.
 - Niech zgadnę, wy oboje uważacie, że jestem głupią, nieodpowiednią Hokage oraz najlepiej mnie usunąć z tego stanowiska oraz wysyłam "dzieci" na misję schwytania zdrajcy? - spytała, patrząc na nich.
 - Po części tak, ale tym razem jesteśmy w innej sprawie. Co masz zamiar z NIM zrobić? - spytała Koharu.
 - Słucham? - spytała blondynka, nie do końca rozumiejąc.  
 - Tsunade, doskonale wiemy, że ty zdajesz sobie sprawę kim jest domniemany zdrajca i wysyłasz Naruto na bezsensowną misję, mając nadzieje, że się jednak mylisz. - powiedział Hamura, zakładając ręce na klatkę piersiową.
Chciała już coś odpyskować, ale nic sensownego nie przychodziło jej namyśl.
 - Zapytam się jeszcze raz, co zrobisz ze zdrajcą? - spytał Hamura, patrząc uważnie na brązowooką.
 - Ja... nie wiem... - odparła, a w jej oczach można było zauważyć łzy z chęcią do zostania samej.
Widząc to wyszli, spełniając jej nie wypowiedzianą prośbę. Kobieta zamknęła oczy, nie chcąc więcej dzisiaj nikogo widzieć. Czy prosiła się kiedyś o tę stanowisko? Marzyła, by znowu przegrywać pieniądze w kasynie, popijając sake. Do jej oczu napłynęły w końcu łzy, miała dość. Wyjęła z szuflady butelkę, chcąc upić się do nieprzytomności. A nich tylko ktoś jej w tym przeszkodzi!

      Dochodziła dopiero 22, bardzo wczesna pora. Zabawa ledwo się zaczęła, ale dziewczyny już nie kontaktowały ze światem. Wszystko to przez butelkę Temari, gdzie była "woda z procentami". Najmniej wypiła oczywiście Hinata, ale i tak pewnie było, że jutro będzie miała kaca. Mimo to, całkiem dobrze się bawiła, powinna to robić o wiele częściej. Sięgnęła po kolejny kieliszek, gdy usłyszała, jak coś ze szkła uderza o podłogę i rozbija się na dziesiątki kawałków. To pewnie Ino z Sakurą zbiły dzisiaj kolejne szklanki. Nikt się tym nie przejął zbytnio, powracając do wcześniej wykonywanych czynności. Ale dziewczynie nie chciało się już pić, zamiast tego wolała powydzierać się na kogoś nawet jeżeli nic nie zrobił.
 - A jeżeli mi się uda? - spytała hardo różowowłosa, patrząc w oczy Ino.
Na dźwięk jej głosu, Hyuga podskoczyła do góry, zdając sobie sprawę, że stoją tak blisko niej od jakiś 2 minut.
 - No to będziesz z Sasuke, nie? A ja nie będę wam przeszkadzać. - odparła Yamanaka.
 - A jak przegram?
 - Boże, Sakura to przecież oczywiste. Jeżeli przegrasz już nigdy nie będziesz mogła próbować, zdobyć Sasuke, a mi w tym pomożesz. - powiedziała blondynka z uśmiechem na twarzy.
Przez chwilę w oczach Haruno czaił się strach, lecz zastąpiła to odwaga z mieszanką nadziei. Podały sobie ręce, przekazując tym samym nie wypowiedziane słowo "powodzenia". W tej chwili stało się coś ciekawego. Zawarły zakład w którym zielonooka musi zostać dziewczyną Sasuke w miesiąc. Zapowiadał się ciekawy okres na październik... Impreza trwała już w najlepsze. Nagle nie wiadomo skąd obok Hinaty, pojawiła się Maru.
 - Jak się układa między tobą, a Naruto? - spytała brązowowłosa.
 - Nie rozumiem. Przecież on mnie nie pamięta i... - zaczęła.
 - A zrobiłaś cokolwiek, żeby mu o sobie przypomnieć? - zapytała Maru, zakładając pasemko włosów za ucho.
Dziewczyna opuściła głowę do dołu, było jej strasznie wstyd. Kamakura miała rację, mlecznooka nigdy nie potrafi nic dobrze zrobić. Chciała dzisiaj o wszystkim zapomnieć, ale nie wyszło. Znowu wkradł się do jej myśli, powodując cieknące łzy po policzkach. Zastanawiała się czy jest jeszcze jakaś szansa, że Naruto kiedyś ją sobie przypomni. Nadzieja to podstawa, której nie miała. Wzięła butelkę ze stołu, pijąc dużymi łyczkami. Jutro obudzi się z okropnym bólem głowy...

~ 10 października, około godz. 12 ~

     Stał pod bramą, przyjmując z wdzięcznością promienie słoneczne. Ostatnim czasami bardzo padało, więc taka pogoda była "darem z niebios". Na twarzy można było zauważyć, zadowolony uśmiech, przystojnego 15-latka. Dobry humor Uzumakiego nie był spowodowany jego urodzinami czy tym, że może skopać dupsko osobie, która zdradza wioskę, tylko własnie tą pogodą. To był najlepszy prezent, jaki dostał i jedyny, jak dotąd. Wszyscy przyjaciele, znajomi chłopaka zapomnieli o tak ważnym dniu dla niego.
 - Pobijesz mnie, jeżeli zacznę śpiewać ci "Sto lat"? - spytał Gaara, idący w jego stronę.
Blondyn spojrzał na niego, widząc go ubranego w czarne spodnie, zwykłe buty oraz biały podkoszulek, a w ręce trzymał jakąś paczuszkę, a już myślał, że wszyscy zapomnieli.
 - Czy ja wyglądam, jakbym miał 5 lat? - spytał z uśmiechem, zabierając swój prezent, następnie schował go do kieszeni, chcąc zostawić sobie najlepsze na koniec dnia. Gaara doskonale znając przyjaciela, uśmiechnął się tylko wkładając ręce do kieszonek od spodni.
 - To jak? Idziesz ze mną pobijać jakiegoś dwulicowego gnoja?
Nie zajęło im zbyt wiele czasu, by dotrzeć na miejsce. Chociaż i tak ledwo zdążyli, ponieważ dwie tajemnicze postacie właśnie się spotkały. Chłopcy obserwowali uważnie chociaż blondyn miał ochotę już wszcząć walkę. Niestety, nadal musiał jeszcze chwilę poczekać. Nadal przecież nie znał tożsamości obu mężczyzn. Tak, tego akurat był pewny, to faceci. I wtedy rozszerzył oczy ze zdziwienia, znał doskonale obojgu właścicieli tych chakr, a co gorsze:
 - Naruto, długo masz zamiar chować się za tym krzakiem? - spytał niższy, odwracając się w stronę niebieskookiego.
Uzumaki patrzył się w dobrze znaną mu twarz i nadal nie mógł uwierzyć, że to on...

***

Tadam! I oto wracamy z nową notką po zawieszaniu! Czy ktoś miał jakieś wątpliwości???

niedziela, 10 listopada 2013

Ważna informacja - przerwa.

No, a więc doszło w końcu do tego momentu... 
Nie wyrabiamy się, a obowiązków przybywa, więc musimy zrobić sobie przerwę, by ogarnąć się ze wszystkim. Na razie nasz urlop będzie trwał 2 tygodnie, ale to może się zmienić na lepsze bądź gorsze.
Oprócz braku czasu, wyczerpują nam się również pomysły i chociaż bardzo chcemy skończyć tego bloga na razie jest to niemożliwe. Jeżeli chcecie, żebyśmy wróciły szybciej z nową notką możecie nam pomóc pisząc tutaj  Wasze pomysły. Nie obiecujemy, że wykorzystamy wszystko, ale wena być może choć trochę wróci nam do pisania tego bloga. Bardzo przepraszamy i choć notkę napiszemy dopiero za około 2 tygodnie wciąż będziemy tu zaglądać :D

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 14 - To już dziś?

      Zaciskał mocno ręce, jakby chciał je połamać. Wszystko przez to, że ta szuja Hinata go olała, a Naruto z Gaarą wrócili do wioski. Przez tego blond idiotę, musiał robić wszystko na około, zamiast zajmować się najważniejszymi rzeczami. Uzumaki nie należał oczywiście do najmądrzejszych osób, ale zapewne z łatwością mógł pokrzyżować mu plany. W końcu coś na tym treningu z pewnością musiał robić. Właśnie to najbardziej wkurzało kruczowłosego. Gdyby tylko wiedział co ten szczyl robił na treningu, już dawno, by go zabił, a tu dupa! Oczywiście to nie tak, że on przez te 2 lata nic nie robił. Po prostu uważał, że dla dobra ich obojga będzie lepiej, gdy nie będą na razie wchodzić sobie w drogę. Zresztą byli dla siebie zapewne niczym innym, jak wrzodem na dupie. No, a przynajmniej tak uważał Uchiha. Niestety, bardzo trudno jest kogoś ignorować, gdy jest się z nim w jednej drużynie. Dlatego, by nie musieć patrzeć dziś na szpetny ryj jego 'przyjaciela' postanowił nie pójść na spotkanie jego teamu. Poz tym pewnie nie będzie niczego ciekawego do oglądania. No chyba, że ktoś lubi oglądać melodramaty, gdzie Naruto ćwiczy z Kakashim, a Hinata usycha z tęsknoty do tego pierwszego. Rzygać tęczą szło, razy 2. Szczerze mówiąc musiał patrzeć na to prawie codziennie, więc cud, ze jeszcze żyje. Oczywiście nie mógł pozwolić, by przyłapano go na wagarach, więc szedł sobie nad rzeką w stronę jakieś bezludnej polany. Gdy w końcu znalazł taką zielona z drzewem na środku, uśmiechnął się głupio, ruszając w jej stronę. Usadowił się pod tym 1 metrowym drzewkiem, następnie wyjął kartkę i długopis, w końcu nadal musiał napisać tą głupią wiadomość. Sama się przecież nie napisze i pewnie ta osoba do której musi to wysłać nieźle, by się wkurzyła, że Uchiha przez tydzień, by nie chodził. Spojrzał na te żółte słonce, wystawiając mu swój długi jęzor. Kto wie może ten cholerny los w końcu się uśmiechnie i da mu się... zemścić.

        Jego nieogarnięty wzrok spoczywał na zielonym portfelu w kształcie żaby, lecz po chwili przesunął się na zwartość żółtego plecaka. Pomarańczowy dres i naszyjnik od Tsunade (w naszym opo nie został on zniszczony dop. Zbuntowanej) Przed wyruszeniem na trening, wyrzucił to na dno szafy, uznając, że pora w końcu dorosnąć i stać się odpowiedzialnym. Ale, że akurat robił ostatnio porządki w domu, zobaczył to.... i wspomnienia powróciły. Oczywiście nadal nie mógł przypomnieć sobie tej całej Hinaty, ale miał chyba z nią ostatnio jakiś dziwny sen. I za 'Chiny' nie potrafił go za dobrze zinterpretować. Na początku szedł, gdzieś z Sakurą i spotkali Sasuke z... tego akurat nie pamiętał za dobrze. W każdym razie różowowłosa, jak szalona rzuciła się w ramiona Uchihy, a blondyn ani trochę nie był zazdrosny, czym był bardzo zaskoczony. Zamiast tego podszedł do jakiejś dziewczyny (bo raczej nie jest gejem) i spytał się czy razem nie uciekną. Tajemnicza osóbka zgodziła się, przez co spędzili dość miłą końcówkę dnia. Co prawda mogła to być Ino, Tenten lub ktokolwiek inny, ale pamiętał jeszcze, że, gdy poszedł odprowadzić te dziewczynę, stanęli przed jej domem i on chyba chciał ją pocałować, ale Neji wszystko zepsuł. (Świta coś może? Rozdział 3 dop. Zbuntowanej) Niestety, nie miał już za wiele czasu, by o tym myśleć. Dokładniej mówiąc, był już spóźniony, dlatego chciał iść pod prysznic, zahaczając o szafę, gdy w ostatniej chwili zmienił zdanie, biorąc plecak. Po niecałych 10 minutach, wyszedł z łazienki z mokrymi włosami, ubrany w pomarańczowy dres (O.o jakimś cudem jeszcze dobry xd dop. Zbuntowanej), czarny podkoszulek, czarne klasyczne buty shinobi oraz zawiązany na szyi turkusowy naszyjnik. Portfel włożył do kieszeni, a różne kunaie i shurikeny do kabury. Spojrzał tylko jeszcze na zegar, gdy uświadomił sobie, że przecież dzisiaj ją zobaczy. Więc skoro dzisiaj spotka  Hinate to będzie mógł się jej zapytać, czy nie wie przypadkiem czegoś na temat jego tajemniczego snu. Jego inteligencja powalała czasem nawet jego na kolana. W końcu nie da się ukryć, że był genialny. Zawiązał jeszcze tylko opaskę ze znakiem Wioski Liścia wokół szyi, następnie wybiegł z domu. Oczywiście mógłby po prostu teleportować się na pole treningowe nr. 7, ale nie chciał marnować na takie błahostki chakry. Poza tym nic, by się nie stało, jakby trochę sobie pobiegał... Gdy w końcu dotarł na miejsce, rozejrzał się szybko po polanie. Była tylko Hinata, więc postanowił wykorzystać okazje. Zaczął powoli do niej podchodzić, bo miał jakieś takie dziwne wrażenie, że jak zrobi coś nie tak to dziewczyna się wystraszy i zemdleje. Dlatego podchodził powoli, obserwując swoją ofiarę. I jak na złość w stronę jego pleców, zmierzało 6 kunai. Oczywiście, Kakashi lepszej pory nie mógł sobie znaleźć. Co prawda Naruto wyczuł jego chakre już dawno temu, ale był zajęty skradaniem się i kit z tym, że dziewczyna to widziała. Niestety, musiał w końcu zareagować i je odbić, przez co Hinata niestety się przestraszyła i schowała gdzieś w lesie, oby tylko nie zemdlała....
 - Wiesz, a myślałem, że bardziej się postarasz, sensei. Nic dziwnego, że wciąż nie masz dziewczyny. - powiedział blondyn, wiedząc, że zaraz Kakashi wyskoczy za krzaka z tą jedną ze zboczonych książeczkę autorstwa Jirayi.
 - Naruto, gówniarzu, chcesz biegać dzisiaj przez cały dzień? - spytał szarowłosy tym samym się ujawniając.
 - Mogę nawet przez miesiąc, ale liczyłem na jakiś dobry sparing dzisiaj.         
Hatake to chyba świętym powinni ogłosić, że też on mógł wytrzymać z tym idiotą. Niestety, musiał się zgodzić, w końcu niedługo egzamin...

     Co chwile z uśmiechem spoglądała na swoją siateczkę z zakupami. Nie mogła doczekać się miny Uchihy, gdy zobaczy co przygotowała. Co prawda nadal pamięta, jak zachował się wrednie wobec Hinaty, ale uznała to za jednorazowy wybryk i postanowiła mu wybaczyć. W końcu, jak się kocha, to się zapomina o tak małostkowych rzeczach. Dlatego chciała pokazać mu co o tym myśli, przygotowując chłopakowi śniadanie. Gdy ostatnio go odwiedziła, jego lodówka, jak u typowego faceta świeciła pustkami. I właśnie z tego powodu postanowiła zrobić mu śniadanie, kto wie może w końcu ją zauważy i oda właśnie jej swoje serce?
    Zaskoczona zdała sobie, że jest już pod jego domem. Odliczyła do trzech, następnie lekko zapukała w drzwi. Bujała się na piętach, mając ochotę zapaść się pod ziemie. Mimo nawet jeżeli miałaby rozważyć swoją ucieczkę to nic, by z tego zapewne już nie wyszło. Sasuke właśnie otwierał drzwi, przez co na dworze w tajemniczych okolicznościach zrobił się bardzo ciepło. Miał na sobie tylko bokserki w niebiesko-białą kratkę oraz biały podkoszulek, a jego włosy niedbale padały na jego twarz. Przecież on był prawie nagi! Nie mogła się skupić, a jej buzia nabrała krwistoczerwonych rumieńców.
 - Sakura? Po co ci ta reklamówka? - spytał, unosząc brew do góry, następnie sięgnął po wspomniany przedmiot.
Dziewczyna stała, jak sparaliżowana, nie mając odwagi się ruszyć, więc Uchiha nie miał problemu, by odebrać jej tą siatkę.
 - He? Co? To już dzisiaj? - powiedział, marszcząc brwi.
 - Co takiego?
 - Jest dzień w którym przyjeżdżasz na swoim białym rumaku z pięknie uczesanymi włosami, by zrobić mi śniadanie? - powiedział, uśmiechając się głupio.
Poczuła się, jakby właśnie dostała pięścią w twarz. W tym właśnie momencie nawet jeżeli uważała, że Sasuke nie jest takim chamem, jak wszyscy mówią, to się zmieniło. Odwróciła się szybko na pięcie, nie chcąc, by zobaczył jej łzy. Nie wytrzymała, by tej jego drwiącej miny. Chciała uciec, jak najdalej od niego, gdy złapał ją za ramie.
 - Hahah, żartowałem, możesz wejść. - powiedział, uśmiechając się diabelsko.
Jednak ona miała to głęboko gdzieś, dlatego wyrwała ramię, biegnąc przed siebie.
 - Dzięki za żarcie! - krzyknął jeszcze, potem wszedł do domu.
Sasuke to głupi szowinista, który próbuje podwyższyć swoje chore ego, przez poniżanie innych, a mózg zjadły mu termity...


     Siedziała w oknie skulona, po policzkach spływały jej łzy. Wyraz twarzy mówił sam za siebie: "Słuchaj jeżeli mnie wnerwisz koleś, to wybrałeś zły dzień", lecz w głębi była zadowolona, chociaż nie wiedziała dlaczego. Może przez to, że jeszcze żyję, a może przez to, że nie wylądowała w psychiatryku. Najchętniej rozszarpałaby poduszki choć to nie był dobry pomysł, ponieważ nie miałaby w co wylewać łzy. Zastanawiała się przez kogo tak cierpi, przez siebie? Przez świat? A może przez niego? Tak, coś w tym jest, ale to po części też jej wina, gdyby tam nie było jej to on nie musiały jej osłaniać, nie straciłby pamięci. Nagle przypomniała sobie o Sasuke, po chwili potrząsnęła głową i zaczęła wrzeszczeć (trochę to do niej nie podobne xd dop. Nielegalnej)
 - TO JUŻ NIE TA BAJKA!! NIE!
Po chwili do jej pokoju wpadł Neji, był bardzo zaszokowany tym co zobaczył, okno otwarte na oścież, wiatr potrząsa firankami na wszystkie strony, pościel i poduszki, za oknem burza i ona. Mlecznoka piękność cała we łzach, włosy rozczochrane przez wiatr i jej ręce posiniaczone, mokre i walące o ścianę. Na ten widok po prostu... serce się kraja. Neji próbował ją uspokoić, lecz ona walnęła go z niepojętą siłą, zatrzaskując drzwi do pokoju. Biegła z nieograniczoną szybkością przez długi, ciemny korytarz. Zbiegła po schodach, przecisnęła się przez kuchnie i ( -,- dop. Nielegalnej) przypomniało się jej, że miała nakarmić kota. Ze schodów dobiegł głos Nejiego. Lecz jej już w domu nie było, jedyne co po sobie zostawiła to miskę z kocim jedzeniem i otwarte drzwi wejściowe. To nie był dobry pomysł, aby wybiegać z domu w koszuli nocnej z gołymi stopami, lecz w tym momencie jej to nie obchodziło. Biegła i biegła... i zemdlała ze zmęczenia w samym środku lasu.
      Obudziła się w zagajniku światło przedzierało się przez korony drzew. Wstała i poszła nad strumyk, domyła buzię. Z rana wyglądała pięknie. Wtem usłyszała głos.
 - Hmm, już cię kiedyś widziałem.
Młoda Hyuga otwarła szeroko oczy, tak słyszała ten głos wiele razy. Serce zadudniło jej mocniej, nie chciała się odwracać, bo bała się, że to tylko sen, lecz zamknęła oczy i biegła przed siebie. I wpadła na niego, on się lekko zaśmiał, pogłaskał ją po głowie i powiedział:
 - Masz ładne oczy.
A ona odpowiedziała:
 - Ty też.

      Nie mógł ogarnąć czego Tsunade, może od nich chcieć o 3 nad ranem. Czy ta kobieta ma w ogóle jakieś skrupuły? Człowiek śpi sobie smacznie a jego głowę zajmuję jakiś super sen, w którym jest kimś kim chcę być. I wtedy nagle czujesz, jak ktoś szturcha cię za ramię, następnie otwierasz oczy, a tam... Jakiś straszny potwór, który ma maskę lwa! Oczywiście to był Anbu, wyganiający go z łóżka. Ci typkowie to naprawdę potrafili zepsuć człowiekowi humor. Musiał wstać, założyć spodnie i wyjść. Oczy mu się kleiły i zasypiał nawet podczas biegu do gabinetu Ślimaczej Księżniczki.
     Gdy w końcu tam dotarł, nie zmusił się nawet do zapukania, po prostu wszedł. Siedziała do niego tyłem, więc wykorzystał te okazję do przetarcia dyskretnie oczu. Nic nie mówiła, więc to oznacza, że zapewne jeszcze na kogoś czekają. Oczywiście miał rację, ponieważ po chwili wbiegł Gaara, zakładający bluzkę. Wtedy odwróciła się, a w ręce miała oczywiście Sake.
 - Mała zmiana planów, egzamin zamiast za tydzień odbędzie się jutro. - powiedziała biorąc łyk alkoholu.
 - Ale, to będzie 10 października, wtedy mam... - zaczął Naruto.
 - Tak, wiem... Może cię iść. - odparła, zbywając ich machnięciem ręki.
Blondyn wściekły wybiegł z gabinetu, potrącając zdezorientowaną Shizune. Gaara patrzył w ślad za nim, wiedząc, że czeka go ciężka noc...

***

Przepraszamy za opóźnienie, ale raczej nie dało się wcześniej tego wstawić.
Cóż, nie mogę ogarnąć tego rozdziału, więc będzie to raczej normalne jeżeli wy też :P
Czekamy na komentarze, Sayōnara :*

piątek, 1 listopada 2013

GaaMatsu - Doceń to!

No, a więc jako, że Akari oraz Amine tak ładnie mnie proszą, wstawiam najpierw to potem rozdział :)
Jest to zamówienie dla tej pierwszej (już 3 :P), więc życzę jej, jak i reszcie miłego czytania.

***

     Czy znacie ten stan, kiedy jest wiele rzeczy, które macie ochotę zrobić, ale nie możecie ? Każdego dnia chodzicie z kąta w kąt i zastanawiacie się co moglibyście jeszcze uczynić? Bo on czuł się tu, jak w wiezieniu, otoczonym piaskiem. Cóż, można powiedzieć, że niczego innego w tej wiosce nie znajdziecie. Piasek, piasek i znowu piasek.Tylko, że zielonooki miał tyle planów, marzeń do spełnienia. Myśli, że jego rodzina chyba go nie kochała, gdy postanowiła tu zamieszkać. Tutaj raczej nie uda się mu, stać dobrze wykształconym człowiekiem z forsą po pachy. Dlatego Gaara postanowił odejść. Wyjechać, jak najdalej stąd, by mieć szansę na lepszą przyszłość. Może zbytnio przesadzał, a może po prostu nie umiał docenić tego co miał? 

     Otworzył oczy, budząc się ze snu. Rozmasował sobie kark, następnie założył torbę na ramie, wychodząc z autobusu. Właśnie przyjechał zwykłym autokarem do Konohy, więc raczej warunki na drzemkę, nie były za dobre. Uniósł głowę do góry, rozkoszując się słońcem, następnie ruszył w stronę swojego domu. 
     Szedł powoli z zadowoleniem na twarzy, lecz promienie słoneczne za bardzo drażniły jego oczy przez co zmuszony został, założyć okulary przeciwsłoneczne. Gdy w końcu uporał się z tą czynnością, ruszył w dalszą drogę, pogwizdując cichutko. Jego głowę zaprzątało tysiące myśli, lecz był za leniwą osoba, by zaprzątać sobie tym czas. Niestety, w życiu nigdy nie ma niczego idealnego. Jego piękny dzień zburzył widok... plaży! Dokładniej mówiąc: dzieciaków bawiących się w piasku. Miał chyba na to jakieś uczulenie, bo na twarzy, zaczęły tworzyć mu się czerwone plamki złości. Czy nawet tutaj musi go to prześladować? Czy na tym przeklętym świecie istnieje kraj, w którym nie byłoby choć grama piasku? 
     Jego pesymistyczne myśli przerwał gwałtowny upadek, ponieważ, gdy nasz czerwonowłosy bohater, był zajęty zadawaniem sobie pytań bez odpowiedzi, w jego kierunku z dziką prędkością biegła brunetka, próbując złapać ringo... Gaara wstał powoli, masując sobie skroń, następnie spojrzał na sprawce tego wypadku, zastanawiając się czy jej pomóc. Na szczęście nie musiał tym długo martwić, gdyż dziewczyna doszła do siebie, patrząc na niego z wielką skruchą. Wydusiła z siebie chichę 'przepraszam' i chciała już iść, gdy chłopak złapał ją za ramie mówiąc:
 - Już uciekasz?
Westchnęła ciężko, wiedząc, że szybko się od niego nie uwolni...
Spacerowali po plaży już dość długo, mimo to nadal prawie nic o sobie nie wiedzieli. Jakimś dziwnym sposobem, ich dialog przeszedł na dość ciekawy temat.
 - Tak się zastanawiam, dlaczego wcześniej nigdy cię nie widziałam? - spytała, zakładając pasemko swoich włosów za ucho.
 - Och, bo ja mieszkałem w Sunie. - powiedział zażenowany, chcąc, jak najszybciej zakończyć ten temat.
 - To co robisz tutaj? - spytała, unosząc brew do góry.
 - Nie ma tam dla mnie przyszłości. - odparł mechanicznie, choć nie był już tak pewny swoich słów, jak kiedyś.
 - Nie doceniasz tego, co masz. - powiedziała bardzo smutno.
 - A co ty możesz o tym wiedzieć?
 - Nic, choroba przyszła, śmierć nadchodzi. - powiedział ze łzami w oczach, mimo, że starała się uśmiechnąć.
 - Nie rozumiem. - powiedział, marszcząc brwi.
 - Białaczka - trudna choroba, mówi ci to coś? - mówiąc to, odwróciła się na pięcie, idąc przed siebie.
Zaskoczony rozszerzył oczy ze zdziwienia. Matsuri ma raka. Nie mógł w to uwierzyć, to było nienormalne. 'Idź za nią'. - podszeptywał mu jakiś wewnętrzny głosik. Mimo to nie zdobył się na odwagę, by zrobić coś tak odważnego. Tchórz pozostanie tchórzem. Dlatego tylko zacisnął ręce w pięści, patrząc, jak jej sylwetka znika w oddali...

    Od tamtego wydarzenia minęło wiele dni, a może nawet tygodni. Nie wiedział, bał się liczyć. Coraz bardziej gryzło go sumienie, że wtedy za nią nie poszedł. A co jeśli jest już za późno? Wtedy wyglądała dobrze, zdrowo, ale kto wie, jak jest dzisiaj? 
Patrzył się głupio w sufit, wiedząc, że musi w końcu coś zrobić. I taki moment właśnie nadszedł. Wstał, założył buty i już go nie było. Biegł do miejsca w którym wszystko się zaczęło... Plaża! W końcu tam dotarł. To był chyba pierwszy raz, gdy cieszył się z jej widoku. Po chwili stanął w miejscu, szukając Matsuri. Nie mógł jej znaleźć, a tak bardzo chciałby się chociaż z nią pożegnać. Wtedy ujrzał coś bardzo ciekawego. Brunetka, w około jego wieku, pomagała małym dzieciom przy budowie zamków z piasku. Nie wiedział czemu, ale uśmiechnął się na jej widok. Ona, jakby wyczuwając na sobie jego wzrok, podniosła powoli głowę, odwracając się w jego stronę. Zmarszczył brwi. Przez ten czas, nic się nie zmieniła, no może wyładniała... W każdym razie czy przez ten okres czasu, nie powinny już pojawiać się pierwsze widoczne oznaki choroby? Dziwne... Mimo to patrzyli na siebie z uśmiechem na twarzy, przekazując tym samym nie wypowiedziane słowa. Następnie chłopak zrobił coś dziwnego, mianowicie poszedł pomóc jej przy budowie...

    Dzisiejszego dnia, brunetka z niewiadomych im powodów miała zgłosić się do szpitalu. Siedzieli na czarnych plastikowych krzesłach, trzymając się za ręce. Jak zahipnotyzowani patrzyli na drewniane drzwi od pokoju lekarskiego, w którym znajdował się lekarz prowadzącego jej przypadek. Od jakiś 15 minut musieli słuchać, jego krzyków na kolegę o jakiś błędne dane. Ale o co chodziło to dokładnie nie wiedzieli. Po chwili wyszedł z pokoju mężczyzna kipiący aż ze złości, ale gdy ich zobaczył przybrał maskę spokoju mieszającą się z przeprosinami.
 - Matsuri... dziecko drogie... ty nie masz raka. Zaszła jakaś pomyłka w papierach i.. w każdym razie jest mi bardzo wstyd i... - mężczyzna paplał dalej, ale Matsuri go nie słuchała.
Nie była chora, mogła żyć, nie martwiąc się o każdą minute swojego cennego czasu. Przyciągnęła do siebie Gaare, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Po chwili złapała go szybko za rękę, uciekając ze szpitala w kierunku zachodzącego słońca. W końcu znowu była wolna, mogła nareszcie zacząć normalnie żyć...

***

Bonus:

 
Krótko, wiem, ale następnym razie postaram się bardziej :D
Mam nadziej, że się podobało i... kolejka jest otwarta :)