środa, 28 sierpnia 2013

JiraTsu - Stare kartki pamiętnika.

Mam kompletnego lenia, ale piszę.
Jest mi bardzo smutno, bo przed chwilą przeglądałam ankietę i aż dwie osoby zagłosowały, że nasze opowiadanie jest okropne :(
Gdy to zobaczyłam aż miałam ochotę rzucić pisanie. Bo co skoro się nie podoba? 
No, ale mój uśmiech wrócił częściowo, gdy zobaczyłam, że doszło nam kilku obserwatorów :)
Hm... jest to kolejne zamówienie dla Akari Urokiri.
Wiem, że notka nie jest długa, ale będąc szczerą powiem, że moje prace na język Polski miały zazwyczaj 2 strony formatu A5. Dlatego trudno przyzwyczaić mi się do pisania dłuższych opowiadań.
No nic... nie przeciągając dłużej zapraszam do czytania:

***

    Było słoneczne wrześniowe popołudnie. Głowa Wioski Liścia siedziała spokojnie za dużym, mahoniowym biurkiem w gabinecie. Stosy papierów sprawiały wrażenie, że mebel miał zapaść się na nogi szanownej Hokage w każdej chwili. Kobieta pocierając kark, mamrotała pod nosem o przerwie na sake. Chwile temu odprawiła drużynę 7. na misje rangi C. Naruto marudził, że saninka ani trochę nie traktuje go poważnie. Kobieta westchnęła ciężko, kładąc ręce na kolana. Tsunade nie chciała, wysyłać go na misje wyższej rangi nie dlatego, że nie wierzyła w jego umiejętności, lecz dlatego, że obawiała się, że już nie wróci. Chłopak był kolejną osobą w jej życiu, której nie chciała stracić. Za bardzo przypominał jej Dana, Nawakiego... i tego erotomana, Jiraiye. Na myśl o białowłosym, uśmiechnęła się lekko. Z bólem przyznała, że dawno się nie widzieli.
 - O czym myślisz? - spytał Żabi Pustelnik, patrząc z uśmiechem na saninke.
Tsunade zaskoczona uniosła głowę. Jej życzenie się spełniło. Stał przed nią jej najlepszy przyjaciel. 
 - Co tu robisz? - spytała spokojnym głosem, zmieniając temat. 
Starała się, ukryć fakt, że tak naprawdę cała, promieniała z radości.
 - To tak się teraz wita przyjaciół? - śmiejąc się podszedł bliżej jej biurka. - Pomyślałem, że wpadnę i sprawdzę co u ciebie, ale... zanim sobie pójdę, chciałbym, zaproponować ci mały zakład.
 Hokage słysząc wzmiankę o zakładzie uśmiechnęła się szeroko. Mimo, że zawsze przegrywała, uwielbiała hazard.
 - Mów.
 -  Chciałbym byś, spędziła ze mną resztkę dnia, póki nie zajdzie słońce. Jeżeli ci się uda, przez tydzień będę stawiał ci sake, ale jeśli ja wygram, przez przyszły tydzień będziesz spędzała ze mną 4 godz. dziennie.
Tsunade w zamyśleniu, zmarszczyła brwi. Propozycja była kusząca, ale jednak zawsze, gdy wygrywała nie wróżyło to dobrze. Warunek by wygrać, był dość prosty. Jej zwycięstwo było z góry przesądzone. A zresztą co złego może się stać? Przecież to tylko Jiraiya. Nic mu nie będzie.
 - Lepiej zacznij przyzwyczajać się do przegranej. - powiedziała kierując się w stronę wyjścia.

    Białowłosy zdziwiony odpowiedzią Tsunade, zamrugał szybko. Nie sądził, że kobieta się zgodzi. Szczęśliwy pobiegł za nią.
 - To od czego zaczynamy? - spytała brązowooka, gdy ją dogonił.
W zamyśleniu podrapał się po brodzie. Z diabelskim uśmieszkiem na twarz powiedział:
 - Co powiesz na ramen? Potem jeśli chcesz możemy, wpaść jeszcze do łaźni...
 - Jesteś przereklamowanym zboczeńcem ! - krzyknęła, bijąc go po głowie.
 - Za to mnie lubisz. - pocierając obolałe miejsce, wskazał budkę z ramenem.
Szli spokojnie w ciszy. Ku zdziwieniu Tsunade, Jiraiya nie zerknął na żadną z atrakcyjnych dziewczyn, które mijali. Rozdrażniona zachowaniem przyjaciela, przyłapała go, spoglądającego na nią co jakiś czas.
 - Co jest? Nie zbierasz informacji? - spytała blondynka z nutką ciekawości w głosie.
 - Nie muszę. Wystarczasz mi ty. - z uśmiechem na twarzy nie mówiąc jej już nic, zamówił ramen.
     Jakiś czas później najedzeni do syta, spacerowali uliczkami Konohy. Rozmowa szła im dobrze. W pewnej chwili sanin złapał ją za rękę. Uniósł wzrok patrząc w jej duże, brązowe oczy. Zjechał niżej patrząc na jej czerwone usta. Chciał ją pocałować. Pragnął to odkąd, sięgał pamięcią. Mimo to nie odważył się na tak poważny krok. Nie chciał by z takiego powodu rozpadła się ich przyjaźń. Zbyt mocno ją kochał. Niechętnie z ust skierował swój wzrok na jej śliczne oczy. Była jedną z najważniejszych osób w jego życiu, a on w jej. Chciał by tak pozostał nawet jeśli, mieliby być tylko przyjaciółmi. Był zwykłym tchórzem, który nie potrafił wyznać uczuć wybrance swojego serca. Miał nadzieje, że Naruto, nie będzie miał tych złych nawyków, nauczonych przez niego. Na myśl o chłopcu, uśmiechnął się leciutko. Niebieskooki coraz bardziej przypominał jego samego. Zrobiłby dla tego dzieciaka wszystko, ale nie umiałby się z nim rozstać, nawet jeśli życiu blondyna zagrażałoby, niebezpieczeństwo z jego strony.  Sanin westchnął ciężko. Był zwykłym, starym egoistą. Gdyby chciał mógłby wymieniać dalej ważne dla niego osoby. Odpowiedź zawsze byłaby taka sama. Nie miał serca ich zostawić.
      Jiraiya wracając myślami do blondynki, zastanawiał się jak wyjaśni swoje zachowanie. W końcu trzymał jej dłoń. O wiele dłużej niż powinien. Jeżeli powie coś nie tak, kobieta się wścieknie, a on dostanie w twarz. Łatwego życia to on nie miał. Bał się, że saninka nie będzie chciała go widzieć. W końcu nigdy nie odstawiał takich scenek. Miał pomysł na wymówkę. Miał nadzieje, że mu uwierzy.
 - Tsunade, co powiesz na sake? Ja stawiam. - powiedział, przypatrując się jej uważnie.
Tak naprawdę nie chciał jej upijać, a szczególnie za to płacić, ale czego nie robi się dla miłości. Sanin błagał w duchu by kobieta się zgodziła. Nie. Ona na pewno się zgodzi. Kocha pić tak samo jak hazard. Jednak co jeżeli nie uwierzy? Co jej wtedy powie? Hej, Tsunade wiesz kocham cię już od wielu lat. Niestety, wiem, że twoje serce wciąż nie wyzdrowiało po stracie twoich bliskich. Chciałem żebyś po prostu wiedziała. A zapomniałbym, masz takie małe i delikatne dłonie, że aż chciałoby się je całować. Białowłosy pokręcił głową w duchu. Dziewczyna go wyśmieje i sobie pójdzie. Tego by nie zniósł. Jego serce pękło by na pół, krwawiąc mocno.
 - A myślałam, że nigdy nie spytasz. - szczerząc idealne, białe ząbki, pociągnęła go mocniej za rękę w stronę najbliższego sklepu alkoholowego. Jiraiya odetchnął z ulgą, nie mogąc uwierzyć, że kobieta nie odkryła jego prawdziwych intencji. Komu oddali stanowisko Hokage? Przez jej głupotę z wioski nie długo zostanie ruina. Mimo tych kilku wad i różnic pomiędzy nim, czuł do nie szczególne uczucie. Tak, miłość. Tylko co ona czuję? Co jeżeli dla niej jest tylko przyjacielem? Jaki sens było darzyć ją takim uczuciem skoro tego nie dostrzegała? Dlaczego miał ją kochać i starać się, żeby było lepiej skoro ona może nie czuć do niego tego samego? Załamany stwierdził, że nie zna odpowiedzi.
 - Na ile zostajesz?
 - Jeszcze nie wiem. - powiedział patrząc przed siebie. Bał się na nią spojrzeć. Obawiał się, że saninka, domyśli się co mu chodzi po głowie. Nie miał wyjścia, musiał w końcu wyznać jej swoje uczucia. Gdyby to było tak proste.
 - Co będziesz porabiać w wiosce? - spytała spokojnym tonem, bawiąc się kieliszkiem.
 - A co byś chciała? Mogę być cały twój? - powiedział lekko nachylając się w jej stronę.
 - A co ja mam do tego? Ani trochę nie interesuję mnie co robisz, gdy cię ze mną nie ma. - miał opryskliwy ton głosu. Czyżby wytrącił ją z równowagi. 
 - Ech... nie mogę uwierzyć, że zakochałem się w takiej idiotce jak ty.
W końcu to powiedział. Co prawda nie było zbyt romantycznie, ale zrzucił z siebie ogromny ciężar.
 - Kochasz mnie? - szepnęła mocno, zaskoczona jego wyznaniem.
 - Tak. - wstał kierując się do wyjścia. Zanim wyszedł, nie odwracając się do niej powiedział - Zrób z ta informacją co chcesz.


    Nie mogła w to uwierzyć, Jiraiya ją kocha. Jak to możliwe, że nigdy nic nie zauważyła. Cóż... człowiek potrafi być ślepy. Była głupia, ale już sama nie wiedziała co czuję do białowłosego. Zawsze byli przyjaciółmi, ale z czasem zaczęła, czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. Czy to mogła być miłość? Musiała go odnaleźć, zanim znowu odejdzie. W końcu nie wiedziała kiedy wróci, o ile w ogóle wróci. Nie chciała by znowu odszedł, by znowu ją zostawił. Była tak głupia, dlaczego dopiero teraz to zrozumiała. Zwiedziona instynktem ruszyła przed siebie. Nie myliła się, Jiraiya właśnie przekraczał bramę. Wołając go po imieniu, biegła najszybciej jak umiała. Po wyrazie jego twarzy zrozumiała, że był zaskoczony jej obecnością. Blondynka nie do końca wiedząc co robi, złapała go za rękę.
 - Nie odchodź. - szepnęła ze łzami w oczach. - Nie obchodzi mnie kim jesteś, ani co myślą o tobie inni. Chcę tylko ciebie. Ja... - zamilkła nie wiedząc co jeszcze może powiedzieć. Spojrzała na sanina, nie miał za ciekawej miny.
 - Tsunade, jeśli chodzi o ten zakład, to już wszystko przekazałem Shizune i... - 
Wściekła zamachnęła się do ciosu, ale w ostatniej chwili zrobiła coś zupełnie odwrotnego. Zacisnęła rękę na jego koszuli, przyciągając do siebie. Następnie nachyliła się lekko do jego ucha.
 - Kocham cię, Jiraiya.
Odsuwając się od jego ucha, patrzyła mu w oczy. Nadal stali bardzo blisko siebie.
 - Jesteś pewna? Nie jestem idealny.
 - Za to cię kocham. - mówiąc to nachyliła się w jego stronę, by po chwili zatonęli w namiętnym pocałunku. Tak właśnie rozpoczął się nowy etap życia Żabiego Pustelnika i Ślimaczej Księżniczki - ich wspólna przyszłość.

***
 
Bonus:
 
 
Cóż, liczę na wasze szczere komentarze.
 Zaczynam się martwić, ponieważ z noci na nocie jest ich coraz mniej.
Hm, Nielegalna ma ostatnio manie na punkcie Gaary, więc jego fanów ostrzegam, że może pojawić się w późniejszych rozdziałach głównego opowiadania. 
Następnym opowiadaniem będzie SasuNaru z smutnym zakończeniem. 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 5 - Egzamin czas zacząć.

        Przyznam szczerzę, że rozdział średnio mi się spodobał, ale moje BFF mówi co innego    
 dla tego go wstawiam.
Mam nadzieje, że nie będziecie źli za to co za chwile przeczytacie.
No nic ja nie zanudzam...

***

       Było chłodne, czerwcowe popołudnie. Nad Konohą zbierały się burzowe chmury. Dla wielu ludzi wczorajszy wieczór był koszmarem z którego mimo swych starań, już nigdy nie mieli się wybudzić. Każdy mieszkaniec wioski coraz bardziej pogrążał się w żałobie. Nie rozumieli jak osoba tak szanowana, mogła tak po prostu odejść. Nawet największy łotr ronił po nim gorzkie łzy. Ale nie on. Według niego na świecie było po prostu o jednego irytującego, człowieka mniej. Nie obchodziło go, że właśnie zmarł staruszek. Tak, wczorajszego wieczora umarł śmiercią naturalna, Trzeci Hokage. Sasuke skupiał się tylko na jednej osobie. Zakładając czarną szatę pogrzebową, wyobrażał sobie swoje usta lekko muskające jej, jego ręce na jej wąskiej tali, jej drobne dłonie wplątane w jego kruczoczarne włosy. Tak, poświęcał jej sto procent swojej uwagi. Niestety, dziewczyna tego nie zauważała. Wolała jego najlepszego przyjaciela, Naruto. Mimo to chłopak nie podawał się. Jeszcze żadna nie umiała się mu oprzeć. Ta będzie jak każda inna. Nic nie warta szmata. Już nie długo będziesz moja. Z tą myślą po maszerował do salonu, gdzie zostawił włączony telewizor. Z chytrym uśmieszkiem na twarzy usiadł wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie. Przeciągając się, położył swoje bardzo długie nogi na szklanym stoliku. Przymykając powieki. próbował wyobrazić sobie wyraz twarzy dziewczyny, gdy pozna jego prawdziwe obliczę. Wcale nie zamierzał być delikatny. Liczyło się tylko to, co on czuł. Nikt inny go nie obchodził. Byli dla niego nic nie wartymi śmieciami, którzy powinni zdychać w męczarniach. W końcu nikt nie był tak wspaniały, jak on sam.
      Chłopak wydał z siebie nie określony dźwięk. Burczało mu w brzuchu, był głodny. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że dziś nic nie jadł. Odchylił głowę do tyłu. Śmiał się. Tak, Sasuke Uchiha potrafi się śmiać. Zwinnym ruchem wstał z kanapy. Chciał pójść do kuchni i zjeść cokolwiek. Nie mógł. Jak zachipnozowany wpatrywał się w zdjęcie wiszące na białej ścianie. Nie świadomie zacisnął ręce w pięści. Na zdjęciu był on i... Itachi. Osoba, która zamieniła jego życie w piekło. Chciał się zemścić na nim za wszystko co mu zrobił. Nie mógł. Jego jedyny cel w życiu został mu zabrany. Nie dane było mu nawet to. Wiedział jedno ktokolwiek go zabił, spokojnie mógł szukać sobie miejsca na cmentarzu. Sasuke czuł się żałośnie. Nie był w stanie zabić swojego brata który nie żyję od czterech lat to jak silny musiał być teraz ten, który go pokonał?
     Uchiha wiedział, że nie wytrzyma już dłużej. Musiał szybko się na kimś wyżyć. Inaczej będzie źle. Wściekły wyszedł z domu. Po drodze na cmentarz powywracał kilka śmietników. Niestety wciąż było mu mało. Koło jednego z domu stał mały, szary kotek. Czarnooki zastanawiał się jak to jest poczuć pod palcami, walczący organizm, który po chwili wiotczeje i nie porusza się już nigdy. Z chytrym uśmieszkiem na twarzy podchodził po woli do zwierzątka nie chcąc go wystraszyć. Z nieba lunął rzęsisty deszcz. Wiedział, że jeżeli się nie pośpieszy kot ucieknie, a jego plan znowu pójdzie na marne. Był prawie u celu, gdy:
 - Sasuke, masz może parasol? - krzyknął niebieskooki, stojąc tuż za nim. 
Zaskoczony chłopak wzdrygnął się. Nie słyszał, jak jego kolega podchodzi. Czy mógłby być, aż tak pochłąniety próbą zabicia zwierzaka? Nie, to nie możliwe. Co prawda zależało mu by jego plan wypalił, ale odgłos zbliżających się kroków powinien usłyszeć. Jakby jego kolegi przed chwilą jeszcze tu nie było. Dziwne.
 - Eee, jakbym miał to bym używał, nie? 
Bląndwłosy chłopak pokiwał powoli głową. Szli obok siebie w ciszy. Czarnooki był pewny, że przyjaciel wiedział co zamierzał zrobić. Czuł się głupio. Czuł się głupio, wspaniały Sasuke Uchiha chciał wyżyć się na małym, bezbronnym kotku. Czasem zachowywał się gorzej niż idiota.
      Będąc na miejscu zauważył grupkę smutnych przyjaciół stojących blisko grobu. Co dziwne Neji przytulał pocieszająco Ten-ten. Czyżby oni...? Chłopak przybrał szybko na twarzy drwiący uśmiech. Nie wiedział po co tu był. Ten staruch ani trochę go nie interesował. Razem z blondynem podeszli do swoich znajomych. Brakowało tylko jej. Czarnooki zaczął rozglądać się po tłumie żałobników. Jest. Z pochyloną głową stała ze swoim ojcem i siostrą. Miał zamiar do niej podejść. Za proponować by do nich dołączyła. Zatrzymała go ręka Naruto na swoim ramieniu. Uchiha przechylił lekko głowę patrząc na przyjaciela. Blondyn kręcił spokojnie głową. Chłopak rozumiejąc przekaz odwrócił głowę patrząc na nagrobek. Czekał cierpliwie na rozpoczęcie mszy.
      Pogrzeb trwał nie całą godzinę. Sasuke jedynie o czym teraz marzył to by zaszyć się w koncie i poczekać aż te nudne życie się skończy. Niestety, nie mógł tego zrobić. Chciał już iść do domu, gdy zobaczył Uzumakiego idącego w kierunku Hinaty. Wściekły zacisnął szczękę czując metalowy posmak krwi. Naruto był jak przełącznik uspokajający go. Jednak teraz blondyn nie uchroni się od dostania w twarz. Coraz bardziej podekscytowany ruszył w ich stronę. Jego warga zaczęła mocniej krwawić, słysząc strzępki rozmowy pomiędzy Hinatą i Naruto. Blondyn zapraszał ją na ramen. Dziewczyna zamierza się zgodzić. W końcu czarnooki zawsze był na drugim miejscu. Nawet jego rodzice zawsze woleli starszego brata Sasuke. Teraz zamierzał to zmienić. W kilku krokach doszedł do nich. Z drwiącym uśmieszkiem na twarzy objął szybko Hinate w pasie. Nie minęła chwila, gdy cała buzia dziewczyny była cała czerwona. Blisko siebie usłyszał ciche westchnięcie.  Brązowowłosy podniósł twarz. Naruto kręcił głową widząc jego zachowanie. Sasuke puścił jego zachowanie w niepamięć spoglądając na dziewczynę.
 - Chodź ze mną. Będzie fajnie, rozerwiemy się z dala od tych nudziarzy. - mruczał zachęcająco w jej włosy Uchiha.
 - Sasuke, dopiero zmarł Trzeci Hokage... - zaczął cicho błękitnooki.
 - No i co z tego. Ta jest jak każda inna. Pójdzie za mną czy tego chcę czy nie.
Chłopak poczuł jak dziewczyna uwalnia się z jego objęć, a on sam ląduje na plecach parę metrów dalej. Pochylał się nad nim wściekły blondyn, mówiąc:
 - Nie. Hinata nie będzie twoją kolejną zabawką. Sama potrafi podjąć decyzje z kim chcę spędzić czas, a ty z pewnością nie będziesz o tym decydować.
Sasuke był wściekły. Ta kupa żółtych włosów upokorzyła go na oczach wszystkich. Poczuł jak jego prawa stopa uderza o brzuch niebieskookiego. Ten zaskoczony splunął krwią. Brunet nigdy nie grał według zasad. Chciał mu przyłożyć mocniej póki nie mógł zareagować, ale... Usłyszał płacz. Odwrócił się do tyłu. Hinata płakała, przez nich. 
 - Przestańcie, proszę przestańcie. - pochlipywała
 - Hinata... - zaczął Naruto wstając z klęczek
 - Myślę, że dobrze będzie, gdy zostanę trochę sama. Przepraszam.

      Ostatnią rzeczą jaką pamiętała była zraniona twarz blondyna. Zraniła osobę, która jest dla niej tak ważna. Idiotka. Miała nadzieje, że chłopak kiedyś jej wybaczy. Zamknęła oczy. Ukazał się jej wściekły wyraz twarzy Sasuke. Naruto miał rację, dla czarnookiego była po prostu kolejną zabawką. Chciała go unikać jak tylko się dało. Gdyby to było tak proste... 
     Niestety, wielkimi krokami zbliżał się egzamin na genina. Na jej nie szczęście przydałoby się parę korepetycji. Nie mogąc liczyć na pomoc Naruto, Sasuke nie licząc, musiała poprosić osobę od której nigdy nie chciała przyjąć pomocy. Musiała im udowodnić, że również jest silna. Nie zniosłaby, gdyby ktokolwiek zawsze miał ją ratować. Ominęła swój pokój, podchodząc do drzwi na końcu korytarza. Zapukała lekko, następnie szeroko otworzyła drzwi, mówiąc:
 - Przepraszam, ale potrzebuję twojej pomocy.

     Tydzień minął spokojnie. Niestety Hinata nadal go unikała. Wiedział, że nie powinien o niej myśleć, ale nie potrafił. Była osobą do której czuł szczególną więź. Dzisiejszego dnia martwił się o nią bardziej niż ostatnio. To dzisiaj mieli zostać shinobi. Wiedział, że dziewczyna jest silna, jednak nad niektórymi rzeczami przydałoby się jeszcze popracować. Mimo to nie zamartwiał się o nią tak bardzo jak o siebie samego. W końcu jak miał wyjaśnić przyjaciołom, że jednego dnia nie umie nic, a drugiego jest shinobi wysokiej rangi z niekończącym arsenałem technik? Co prawda mieli pokazywać podstawy, nawet nie 1/5 jego umiejętności, ale... Tak zawsze musiało być jakiejś, ale. Kolejna rzecz, która go martwiła to babunia Tsunade. Był przekonany, że ona także, chce w jakiś sposób wyjawić prawdę o nim jego przyjaciołom. Ona i ero-senin nie raz prosili by wyjawił im prawdę. Naruto był uparty. Wciąż czekał na odpowiedni moment. Niestety, nadal go nie znalazł.
     Czekanie na egzamin był dla niego koszmarem. Każda chwila dodawała mu nowych zamartwień. Coraz bardziej obawiał się testu. Tak bardzo zestresowany wysprzątał całe mieszkanie co u niego było rzadkością. Z tych zmartwień rozbolała go głowa. Można wręcz stwierdzić, że tępy ból rozsadzał mu czaszkę. Na jego niekorzyść właśnie zagotowała się woda w czajniku. Po chwili siedział spokojnie zajadając ramen. Kończąc swoje ulubione danie spojrzał na zielony zegar. Egzamin zaczynał się równo w południe, dokładnie za kwadrans. Wstał powoli patrząc na zdjęcie wiszące w jego pokoju.
 - Życzcie mi powodzenia.
Z uśmiechem na twarzy, otworzył drzwi, znikając w blasku słońca.

   Pewna różowowłosa kunoich nerwowym krokiem wchodziła po schodach Akademii. Bolał ją brzuch, a do tego niemiłosiernie pociły się jej dłonie. Idąc korytarzem głośno nabierała powietrza. Wreszcie zatrzymała się przed dużymi, czekoladowymi drzwiami. Przymknęła oczy. Licząc głośno do trzech, otworzyła je, popychając drzwi. W środku pomieszczenia uczniowie byli zbici w małe grupki. Już z daleka można było dostrzec, że są kłębkiem nerwów. Sakura odetchnęła z ulgą nie czując się odludkiem. Powoli rozejrzała się po sali. Nie była zbyt dużo. Jasno-brązowa podłoga, białe ściany. W każdym kącie pomieszczenia stały wysokie taborety z kwiatem paproci. Blisko wejścia siedzieli uczniowie, a po drugiej stronie sali nauczyciele oceniający ich umiejętności. Za nimi na ścianie czarna farbą był namalowany znak Wioski Liścia. Zielonooka zauważyła, że blisko jednej z paproci stoi blondyn o niebieskich oczach. Przyszedł przede mną? Dziwne.
Sakura zaczęła zastanawiać się dlaczego jeszcze nie rozpoczął się test. W ławie egzaminatorów brakowało tylko Tsunade-sama. Różowowłosa usłyszała za sobą głośne chrząknięcie tuz przy jej uchu.
 - Sakura, tak? Mogłabyś się przesunąć. Blokujesz przejście.
Dziewczyna cała czerwona na twarzy odsunęła się pośpiesznie w bok.
 - Gomen, Hokage-sama. - wymamrotała przeprosiny pod nosem.
Brązowooka nic nie mówiąc przeszła obok. Do dziewczyny podeszła roześmiana Ino.
 - Hahaaha Sakura, uważaj, bo następnym razem zaśniesz w męskiej toalecie.
Zielonooka chciał odgryźć blondynce, niestety nie znalazła odpowiedniej riposty. Udając, że nie słyszała komentarza Yamanki patrzyła spokojnie jak Tsunade przygotowuję się do przemowy. Na sali zapanowała cisza. Wszyscy jak zaklęci byli wpatrzeni w brązowooką.
 - Zebraliśmy się tutaj w konkretnym celu. Mimo, że nie tak dawno zmarł Trzeci Hokage dzisiaj dacie z siebie wszystko by nie przynieść mu wstydu.- zamilkła na chwile przypatrując się tłumowi po chwili kontynuując - Egzamin będzie polegał na wykonaniu technik podziału cienia, zamiany, rzucenie pięcioma kunaiami w środek tarczy, a także wykonaniu jednej dowolnej techniki. Wszystko jasne? Jeśli tak to zaczynamy.

     Egzamin przebiegał dość powoli. Co jakiś czas na środek sali wychodził jakiś dzieciak pokazując te same techniki. Naruto coraz bardziej pragnął pokazać im swoje umiejętności. Nie dosięgali mu do pięt, ale to już nie była jego wina. Oparł się wygodnie o paproć patrząc znudzonym wzrokiem jak kolega kończy test swoją klanową techniką. Na środek sali wyszła Tsunade. Niebieskooki miał nadzieje, że w końcu nadejdzie jego kolej. 3/4 jego znajomych miało już to za sobą. Miał już tego czekania serdeczni dość.
 - Dziękuje Kiba. Następną osobą jest...

***

Chyba łatwo zgadnąć kto będzie następny. 
Przyznam szczerze, że pisałam to dość długo i mam nadzieje, że docenicie nasze wysiłki :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

MinaKushi - Kawałek innej historii.

Hm, jest to zamówienie dla Akari Urokiri (mam nadzieje, że ci się spodoba) :)
Kto był na tyle odważny i wszedł w zakładkę: Wejdź, jeśli się odważysz. wie o co chodzi :P
Jeśli nie zapraszam do lektury xd
Informacja dotycząca historii MinaKushi - Kawałek innej historii. :
- Akcja dzieje się około 2 lata po narodzinach Naruto,
-  Nie kopiować !
To chyba tyle...

***

Póki starczało jej sił, biegła przed siebie. Nie obchodziły jej ostre gałęzie raniące jej łydki. Ten ból był niczym w porównaniu z tym co zrobił. Zadrżała. Była chłodna listopadowa noc. Raczej niezbyt odpowiednia pora na bieganie na bosaka bez płaszcza. Po jej bladych policzkach spływały słone łzy. Łzy, które nigdy nie powinny zostać wylane. Zdradził ją, widziała go z inną. Zapowiadał się taki świetny dzień, a on wszystko zniszczył.
Około 14 godzin wcześniej.

Ten dzień należał do szczególnie wyjątkowych. Obchodzili kolejną rocznicę ślubu. Leżąc na białym, puchatym łóżku byli plątaniną własnych kończyn. Najchętniej ani na chwile nie ruszaliby się z domu. Niestety, blondyn jako głowa wioski miał obowiązki, które musiał wypełnić. Tak, bycie Hokage nie zawsze było łatwe, tak jak dziś. Nie mógł spędzić całej doby z żoną. Na jego nie szczęście zaplanowane było jeszcze zebranie. Mimo tych przykrych faktów nie żałował swojego wyboru o zostaniu Hokage.
Ich twarze oświetlały,  delikatnie promienie słoneczne. Minato kręcił na palcu czerwony kosmyk brązowookiej.
 - Gdy wrócisz będzie czekała na ciebie wspaniała kolacja. - powiedziała Kushina całując niebieskookiego delikatnie w usta.
 - Wolałbym moją żonę zamiast kolacji. - mruknął Minato  w zagłębienie jej szyi
 - Żona będzie deserem.
 - A nie mógłbym zjeść tego deseru teraz? - powiedział gryząc lekko płatek jej ucha.
 - Nie. Deser po kolacji. - zaśmiała się Kushina, uwalniając z jego objęć. Idąc pod prysznic krzyknęła jeszcze:
 - Lepiej już idź, bo Trzeci będzie zły, a twoja deserowa żona będzie musiała na ciebie dłużej czekać.
Po chwili słychać było tylko lecącą wodę. Minato wstał, śmiejąc się pod nosem. Ubrał się w swój codzienny strój, następnie zawiązując ochraniacz na czoło, zerknął do pokoju Naruto. Upewniając się, że wszystko w porządku wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

Te kilka godzin minęło spokojnie. Kushina jak zwykle zajmowała się codziennymi sprawami, takimi jak: porządki w domu, opieką nad Naruto czy układanie dokumentów. Mimo tylu zajęć według niej czas wlókł się niemiłosiernie. Chciała by Minato był już w domu. Przeniósł przez próg jak w każdą rocznicę ich ślubu. Ta była ich ulubioną tradycją. Oczywiście jest ich o wiele więcej, ale teraz nie miały znaczenia. Czerwonowłosa zerknęła na niebieski zegar wiszący w korytarzu. Dochodziła czwarta po południu. Zdziwiona zamrugała szybko. Sama nie potrafiła stwierdzić kiedy minęło aż tyle godzin. Westchnęła ciężko, wstając z kremowej kanapy. Blondyn miał być w domu przed dziewiętnastą. Oznaczało to, że jeżeli chciała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik musiała zacząć już teraz. Pomaszerowała do kuchni z entuzjastycznym uśmiechem na twarzy. Zmrużyła oczy widząc torebkę z drugim śniadaniem Minato. Tak zdarzało się by blondyn zapomniał lunchu. Teraz było inaczej. Jakiś impuls, który kazał jej zostać w domu i spokojnie czekać na powrót męża. Nie posłuchała go. Wzięła torebkę ze śniadaniem i bez słowa wyszła z domu. Droga zajęła jej niecałe piętnaście minut. Będąc na miejscu darowała sobie jakikolwiek formalności i otworzyła drzwi. Minato stał odwrócony do niej tyłem. Lunch wypadł jej z reki. Wokół szyi blondyna były zarzucone ręce obcej jej kobiety. Całowali się. Kushina, gdyby mogła nigdy nie otworzyłaby tych głupich drzwi. Nie wiedza była czasem lepsza. Blondyn słysząc jak śniadanie uderza o podłogę, odepchnął kobietę, odwracając się do czerwonowłosej. Oczy Minato rozszerzyły się na widok Uzumaki, jej wypełniły gorzkimi łzami. Nie mogła uwierzyć, że jej to zrobił.
 - Kushina, to nie tak...
Nie słuchała go. Uciekła.
Około 23.00

Była zmęczona i głodna. Na dworze panował okropny mróz. Czuła, że nie da rady dalej biec. Potknęła się o wystający korzeń. Nie dała rady wstać. Po prostu leżała. Nie do końca świadoma obecności Minato zamknęła oczy. Niebieskooki wziął ja na ręce, przykrywając dużym, pomarńczowym kocem. Przyciągnął blisko swojego torsu, szepcząc:
 - Już wszystko dobrze. Jesteś już bezpieczna.
I zabrał ją do domu.
Około 10.00 rano.

Pewna czerwonowłosa piękność otwierała swoje zaspane oczy. Zdziwiona zauważyła, że nie była w miejscu w którym zasnęła, tylko w... domu. Przestraszona zerwała się z dużego łóżka. Jakie było jej zaskoczenie widząc przed sobą Minato, siedzącego w beżowym fotelu. Cienie pod oczami były oznaką nie przespanej nocy. Zauważając pobudkę Kushiny blondyn, posłał w jej stronę zmęczony uśmiech.
 - Gdzie Naruto? - spytała ostrożnym głosem.  Czuła  się jakby cały jej świat zawalił się w jednym momencie. Nie rozumiała dlaczego jej to zrobił. Byli szczęśliwą rodzinną. Co jeśli tylko udawał, że ją kocha? Z obowiązku. Nie zniosłaby takiego ciosu. Czekała cierpliwe, aż coś powie.
 - Bawi się z Hinata i Nejim w ich domu. Poza tym czekałem, aż się obudzisz. Myślę, że powinniśmy porozmawiać. - rzekł Minato, kucając przed nią.
Kushina wzięła głęboki oddech patrząc na niebieskie tęczówki  chłopaka. Zacisnęła ręce na pościeli. Musimy porozmawiać.  To były słowa, których nie cierpiała słyszeć. Zawsze przynosiły okropne wieści. Mieli razem dziecko. Dla Naruto zachowa się jak przyszło na osobę dorosła i odpowiedzialną.
 - Nie kochasz mnie?
 - Kushina, skarbie jak możesz tak mówić. - spytał z bólem w oczach pocierając skroń. - Gdybyś przyszła wcześniej usłyszałabyś jak mowie, że jej nie kocham. Wtedy mnie pocałowała, kazając udowodnić. Nie odwzajemniłem pocałunku. Czekałem cierpliwie, aż skończy.
Dziewczyna nadal nie chciała uwierzyć w słowa ukochanego. Jednak w jej sercu zakiełkowało ziarenko wątpliwości. Co jeżeli wszystko zrozumiała opacznie. Minato nigdy jej nie okłamał. Zawsze był z nią całkowicie szczery.
 - Są na tym świecie tylko dwie osoby, które kocham całym sercem. - Kushina zamarła. - Jedną z nich jest nasz syn Naruto i... ty.
Nie wiedziała,że płacze, dopóki Minato nie starł jej łez kciukiem.
 - Przepraszam...
Tylko tyle była w stanie powiedzieć. Tak bardzo się myliła. Zwątpiła w jego miłość. Czuła się z tym okropnie.
 - Nie przepraszaj. - powiedział obejmując jej twarz swoimi dłońmi - Po prostu mnie pocałuj.
Brązowooka podniosła gwałtownie głowę. Kucała przed nią jej największa miłość. Osoba, która wybaczyła jej najgorsze głupstwo. Minato, jej wieczny kochanek z którym zostanie na zawszę.

***
Taki bonusik:

Wiem jestem wredna kończąc w takim momencie :P
Mam nadzieje, że wybaczycie mi długość, ale ja chyba nie umiem pisać długich opowiadań :D
Następna historia będzie o JiraTsu (Jiraya i Tsunade). 
Liczę na komentarze :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 4 - Wątpliwości.

O to jeszcze cieplutki rozdział 4 ( jak bułki z Tesco:P).
Muszę przyznać, że byłyśmy miło zaskoczone faktem, że naszego bloga obserwują trzy osoby.
Cóż mam nadzieje, że będzie ich więcej :)
Wiem, że znowu będziecie marudzić, że rozdział jest krótki i jest pełno błędów. Musicie jednak wiedzieć, że bardzo się nad nim napracowałyśmy :D
No nic ja już nie zamęczam was moim nudnym życiem ;-) Czytajcie !

***

Rozdział 4 - Wątpliwości.

      Wioska Liścia budziła się do życia, wraz z nią pewien rozczochrany blondyn. Pierwsze promienie słoneczne robiły wędrówki na jego dziecięcej twarzy. Mimo młodego wieku (13 lat dop. aut.) był on świetnym shinobi. Niestety oprócz babuni i ero-senina, nikt inny o tym nie wiedział. Zresztą tak było lepiej. Nie mógł doczekać się ich zszokowanych twarzy na egzaminie na genina czy misjach wysokiej rangi. Na jego nie szczęście zostały jeszcze dwa długie miesiące, przez co musieli powtarzać materiał. Dzisiaj mieli popracować nad rzutem do celu, co dla naszego blondyna było dziecinnie proste.
 - Dzzzzyyńńń....
Co to za hałas? Chcę jeszcze spać.
 - Ddzzzyyńńń...
Zdenerwowany blondyn zeskoczył z łóżka. następnie rzucił budzikiem o ścianę. Odetchnął z ulgą nie słysząc żadnego dźwięku drażniącego jego bębenki uszne.
 - Kuso! Może umiem walczyć, ale nad wstawaniem mógłbym jeszcze popracować - westchnął niebieskooki idąc pod prysznic. Jego głowę zaprzątały myśli które nie dawały mu spokoju. Hinata. Czy nie za bardzo się wczoraj pośpieszył? Co jeżeli wszystko zepsuł? Nie mógł pozwolić by Sasuke wszystko zniszczył. By zniszczył ją. Rozkochiwał, dawał nadzieje, na końcu wyrzucał je do śmieci, jak zużytą chusteczkę higieniczną. Pozwalał unieść się im wysoko, potem zostawiając je w ciemności. Taki właśnie był Sasuke Uchiha. Okrutny. Mimo to był jego przyjacielem. Starał się mu pomóc. Wierzył, że nie jest jeszcze za późno.
       Odziany w biały, puszysty ręcznik, zwisający luźno na biodrach, podszedł do niewielkiej, mahoniowej szafy, stojącej w kącie pokoju. Przeglądając jej zawartość krytycznym okiem zdecydował się na czarne spodnie i niebieski T-shirt ze znakiem wiru na plecach.. Leniwym krokiem wszedł do kuchni. Pomarańczowe ściany dobrze kontrast owały z ciemnymi meblami i zielonymi akcentami. Skrzywił się, widząc stosy naczyń, które będzie musiał później umyć. Podszedł do żółtawej już lodówki, stojącej obok brudnego okna z widokiem na plac zabaw. Wyjął litrowe mleko, zerkając na datę ważności. Nie chciał powtórki z przeszłości. Stwierdzając, że wszystko w porządku upił kilka łyków. Zakładając czarne klasyczne buty shinobi, zerknął na zegarek, wiszący w korytarzu.
 - Kurde, Iruka-sensei mnie zabije! - krzyknął biegnąc w stronę pola treningowego nr. 3.

        Tymczasem w innej części wioski, dziedziczka klanu Hyuga rozmyślała nad poranną rozmową ze swoim kuzynem. W głowie cały czas odtwarzała, te kila słów: Skoro jesteś taka odważna, to równie dobrze możesz sama pójść do Akademii. Był wściekły. Przez nią. Niestety nie wiedziała dlaczego. Poranek był taki sam jak każdy inny. Wstała, ubrała się... Hinata szybko spojrzała na swoje ubranie. Zwykłe buty, granatowe spodnie i biała koszulka. Nie, z jej ubraniem było wszystko w porządku. Na pewno nie o to mu chodziło. A może o Naruto? Była w tej wiosce krótko, ale nie dało się, nie zauważyć tych złych spojrzeń posyłanych przez starszych w stronę błękitnookiego. Lubiła go. Bardzo. Bała się, że pewnego dnia się obudzi, a go nie będzie. Że jej własna rodzina coś mu zrobi.
        Nawet nie spostrzegła, gdy była na miejscu. Po chwil podeszła do nie Sakura, pytając, gdzie wczoraj, zniknęła z Uzumakim. Hinata nie słuchała jej. Myślami była daleko stąd. Zdziwiona przyłapała się na szukaniu Naruto. Z trzęsącym się sercem wzięła długi i głęboki oddech. Nie było go. Jej koszmar się spełnił. Obudziła się, a go nie ma. Po prostu zniknął.
        Pod jednym z drzew stał czarnooki. Śmiał się. Z niej. W tamtej chwili chciała go uderzyć. Ona. HInata Hyuga, dziewczyna wstydliwa i nieśmiała chciała przyłożyć Sasuke Uchiha. Czy, aż tak się zmieniła? Może w końcu wyjdzie ze swojej skorupy. Tylko dzięki komu. Naruto czy Sasuke?
      Z uśmiechem na ustach zauważyła, biegnącego popisującego się ninja nr 1. Gdy złapał oddech, posłał w jej stronę jeden ze swoich najlepszych uśmiechów. Chciała do niego podejść, powiedzieć, że martwiła się o niego. Nie zdążyła. Chłopak rozmawiał już z Sasuke. Przypomniała sobie wczorajszą rozmowę z czarnookim:
 - Hinata, czy jest w twoim sercu, ktoś ważny?
 - Ktoś ważny? - spytała nie do końca rozumiejąc
 - Tak. Osoba, która jest bliska twemu sercu. Osoba, którą kochasz. Dla, której zrobisz wszystko.
 - Sasuke... - zaczęła
 - Wiem, że tą osobą nie jestem ja, ale... ktokolwiek to jest, jest szczęściażem. Ma ciebie i twoją miłość.
        Nie rozumiała dlaczego ją o to pytał. To nie możliwe, żeby mu na niej zależało. Słyszała już nie jedną rzecz na temat Sasuke i jego zdobyczy. Ona była jego kolejnym celem. Posłuchaj Sasuke, nie pójdzie ci zemną tak łatwo. Uniosła wysoko podbródek, patrząc na nauczyciela. Nigdy nie pragnęła tak bardzo by lekcja się zaczęła. Na szczęście nie  musiała za długo czekać.
 - Dzieciaki jak wiecie, za dwa miesiące odbędzie się egzamin na genina, dlatego potrenujemy dzisiaj celność.

       Trenowali rzuty już prawie dwie godziny. Naruto przez cały ten czas obijał się, gdy Iruka-sensei nie patrzył, a gdy to robił rzucał specjalnie jak najgorzej. Bawiła go ta sytuacja. Gdy wyruszył na trening z Yirajią zaczęli właśnie od tego. Od cielności. Mógłby się postarać i rzucić kilka razy kunaiem w środek tarczy. Nie chciał. Wolał zachować pozory. Chciał by myśleli, że nadal jest tym słabym i głupim Naruto. A także obawiał się co się stanie, gdy dowiedzą się o nim prawdy. Nie była ona aż tak kolorowa.
 - Naruto! Rzucasz już od dwóch godzin. Jak to możliwe, że nie trafiłeś w tarczę ani jednym kunaiem...!
Sennsei wciąż na niego krzyczał, ale chłopak już dawno go nie słuchał. Rozejrzał się po polu. Jego rówieśnicy wciąż ćwiczyli, a blisko jego dysku było około dziesięciu innych wolnych tarcz. Idealnie. Odwrócił się tyłem do nich i zamknął oczy. Następnie wziął do rąk odpowiednią ilość kunai i po prostu rzucił. Nie musiał się odwracać. Wiedział, że trafił. Spojrzał na nauczyciela. Z uśmiechem na twarzy powiedział:
 - Myślę, że skończyłem na dziś. Mogę komuś pomóc?
Iruka pokiwał powoli głową i odszedł mamrotając pod nosem. Naruto chciał pomóc Hinacie. Uczyła się krótko, więc większość rzeczy była dla nie nowością. Mimo to była silna i zdeterminowana. Wiedział, że da radę. Zacisnął szczękę, widząc Sasuke, pokazującego dziewczynie jak prawidłowo rzucić kunaiem. Granatowowłosa nie była głupia, wiedziała jaką osobą był czarnooki. Z ta myślą rozejrzał się dalej. Sakura. Nie szło jej najlepiej. Z uśmiechem na ustach, ruszył w jej stronę - Sakura, może ci pomóc? - powiedział Jinchūriki szczerząc ząbki do zielonookiej. Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, następnie spaliła buraka. Pochyliła lekko twarz zaciskając ręce w pięści. Po chwili uniosła gwałtownie głowe z mordem w oczach. Jej niewielka pięść podążała w kierunku lewego oka blondasa.
 - NARUTO!!!
Chłopak wylądował parę metrów dalej. Pocierając obolałe miejsce, mamrotał pod nosem.
 - Ja chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
 - Nawet nie próbuj. Kobiety są zbyt kłopotliwe. - westchnął Shikamaru, podciągając niebieskookiego na nogi. Naruto rozszerzył oczy ze zdziwienia. Jeżeli jedna z najmądrzejszych osób w wiosce nie mogła zrozumieć logiki dziewczyn to chyba nikomu się nie uda.
 - Naruto, mnie nie oszukasz. Doskonale wiem, że pod tą maską klauna kryje się zupełnie inna osoba. - powiedział brązowooki odchodząc w kierunku swojej tarczy. Błękitnooki wciągnął głośno powietrze. Cholera, więc w końcu się skapnął. Tylko Shikamaru mógł się domyśleć o nim prawdy. Wiedział, że kolega go nie wyda. W końcu bez powodu nie ukrywałby przed nimi prawdziwego siebie. Nie będę płakał nad rozlanym mlekiem. (aż mi się Król Szamanów przypomniał dop. aut.) Na te myśl chłopakowi zaburczało w brzuchu. Od rana nic nie jadł, był głodny. I jak to przyszło na naszego blondaska, miał pewien pomysł.
 - Ej, chłopaki chodźmy coś zjeść! 

      Zmierzchało. Pewna granatowowłosa kunoich, późną nocą siedziała na parapecie swojego dużego okna. Białe firanki delikatnie muskały jej plecy. Światło księżyca sprawiało, że jej oczy były jeszcze bielsze niż w rzeczywistości. Przed oczętami przesunął się jej obraz uśmiechniętego blondyna. Hinato, chce żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Uśmiechnęła się. Było w nim coś takiego, że czuła się przy nim bezpiecznie. Hinata, czy jest w twoim sercu ktoś ważny? Przymknęła oczy. Tak był jeszcze on. Sasuke Uchiha. Lubiła go coraz bardziej. I to był problem. Powinna go nienawidzić
 - I co ja mam zrobić? - szepnęła w ciemną noc.
  *** 

I jak się podobało?

Mamy nadzieje, że po przeczytaniu zostawicie choć drobny komentarz.
 Rozdział 5 za tydzień.

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 3 - Jeżeli upadłabym, złapałbyś mnie?

Niestety znowu musimy was rozczarować.
Rozdział nie jest za bardzo długi, jednak mamy nadzieje, że się wam spodoba.
Cóż...czytajcie i komentujcie :)

***

Rozdział 3 - Jeżeli upadłabym, złapałbyś mnie?

     Dwoje starszych ludzi zmierzało w stronę gabinetu Hokage-sama. Oboje byli zdania, że Tsunade nie powinna obejmować tak ważnego stanowiska, jednak teraz był ważniejszy problem. Ten Jinchūriki Kyuubiego: Naruto Uzumaki. Nie mogli pozwolić by ten demon został shinnobi. Oznaczałoby to koniec Wioski Liścia. 
         Mężczyzna zapukał lekko w drzwi gabinetu Ślimaczej Księżniczki. Po usłyszeniu głośnego "wejść", żwawym krokiem weszli do pomieszczenia. Na biurku piętrzyły się stosy papierów, przez co ledwo można było dostrzec szanowną Hokage.
 - Tsunade, jest sprawa. -  powiedziała kobieta.
 - Niech zgadnę. Chodzi o Naruto. Nie chcecie, aby dziedzic Czwartego został świetnym shinnobi? - westchnęła ciężko saninka.
 - On jest demonem Tsunade! Rozniesie naszą wioskę w pył! - krzyczał rozzłoszczony mężczyzna. 
Brązowooka zaczęła szukać czegoś zawzięcie w szufladzie. Nie minęła chwila, gdy z triumfem w oczach położyła przed sobą białą teczkę.
 - Co to jest? - spytał podejrzliwie Homura.
 - Hm... nie skłamie jeżeli powiem, że jest to sprawozdanie Naruto z treningu z Yiraiją. - powiedziała z uśmiechem na ustach kobieta uwielbiająca hazard.
Starsza kobieta drżącymi rękoma odebrała dokument od Tsunade. Po przeczytaniu tekstu na jej twarzy widniał szok.
 - Przecież to niemożliwe...  - szepnęła.
 - Owszem jest. - spojrzała na Koharu z szerokim uśmiechem na ustach. - Naruto Namikaze Uzumaki ma pełne prawo przystąpić do egzaminu na genina i zostać świetnym shinobi jak jego rodzice. A teraz jeśli wybaczycie mam mnóstwo papierów do przeczytania.
 - Hai, Tsunade. - powiedział mężczyzna, wychodząc ze swoją towarzyszką z gabinetu Hokage.


    Tymczasem niebieskooki blondyn w tym samym czasie siedział w swoim ulubionym lokalu zajadając drugą miskę ramenu, gdy usłyszał:
 - Mogę się przysiąść? - spytała różowowłosa.
 - Pewnie, Sakurka, siadaj. - uśmiechał się głupkowato blondyn.
Panowała między nimi cicha i napięta atmosfera. Naruto wiedział, że dłużej już nie wytrzyma. Zamierzał powiedzieć coś głupkowatego. Coś, co przerwałoby tą niezręczną ciszę. Ubiegł go głos zielonookiej.
 - Naruto, mogę cię o coś zapytać? - spytała bardzo cicho Sakura. Tak cicho, że chłopak musiał lekko przysunąć się w jej stronę.
 - Pewnie mów. - mówiąc to, patrzył jej w oczy. Był pewny, że to coś ważnego. Nie mylił się.
 - Jeżeli upadłabym, złapałbyś mnie?
Dziewczyna zaczerwieniła się po cebuli włosów. Widać, że starała się powiedzieć to swobodnie, jednak nie za bardzo jej to wychodziło. Zielonooka chciała przysunąć się do Naruto, gdy lekko zachwiała się na krześle. Zapewne spadałaby, gdyby nie to, że niebieskooki złapał ją za ramię.
 - Przykro mi Sakura, ale nie czuję do ciebie tego samego co wcześniej. Nie mogę zaoferować ci nic więcej niż przyjaźń.
 - Rozumiem. - powiedziała ze łzami w oczach.
 - Sakurcia, ja... nie... Może chcesz ramen? - jąkał się niebieskooki drapiąc w tył głowy.
 - Baka! Pewnie, że chcę. - powiedziała różowoowłosa wycierając łzy z oczu.


           Wczesnym wieczorem potomek klanu Uchiha szedł wolnym krokiem w stronę rezydencji Hyuga. Po głowie krążyły mu niecne myśli związane z Hinatą. Potrząsnął głową, idąc dalej. Nie minęło pięć minut, gdy był na miejscy, pukając do drzwi. Po chwili w progu stała Hinata.
 - Sasuke?


Wróćmy może do naszej blond czupryny i różowowłosej kunoich. Spacerowali spokojnie po parku. Mimo wcześniejszej rozmowy nie czuli się nie zręcznie. Jakby ta sytuacja nie miała miejsca. Tak, obje wymazali ją sobie z pamięci. Zresztą tak było lepiej. Rozmawiali na błahe tematy. Mieli się rozstawać, gdy zauważyli dwie ciemne plamy idące w ich kierunku. Wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia, przyśpieszyli. Zwolnili, widząc przed sobą dwie bliskie im osoby, idące razem.
 - Sasuke-kun! - krzyknęła zielonooka, rzucając mu się w ramiona. Blond czupryna wykorzystując chwile nie uwagi ze strony Sasuke, podszedł do Hinaty.
 - Uciekamy? - spytał z błyskiem w oku.
Dziewczyna bez chwili wahania zgodziła się. Siedzieli razem nad jeziorem, żartując co drugie słowo. Gdy słońce prawię całkowicie zniknęło, udali się w stronę domu dziewczyny. Nim się spostrzegli byli już pod jej domem. Chłopak wiedział, że powinien coś zrobić, powiedzieć.
 - Hinata... ja... - powiedział nachylając się w jej stronę. Ich wargi dzieliły centymetry, gdy drzwi rezydencji otworzyły się.
 - Panienko Hinato, kolacje podano. - powiedział wściekły Neji.

***

I jak  podoba się wam rozdział? 
Zapewne zauważyliście to, że Tsunade obejmuje już stanowisko Hokage.
W naszym opowiadaniu staruszek odszedł na emeryturę, oddając stanowisko Ślimaczej Księżniczce.
Cóż nie musimy chyba mówić, że komentarze są mile widziane?