wtorek, 26 listopada 2013

Nagato & Akari - Chcieć to móc ^^ (+18)

Pojawi się hentai!!!

***

    Idziesz, a twoje ciało chwieje się na boki, w głowię ci szumi od nadmiaru alkoholu. Nie przejmujesz się tym, po prostu za dużo wypiłaś. Jest już ciemno, potykasz się i śmiejesz z samej siebie. Obok ciebie idą twoi przyjaciele, nie zwracają na ciebie uwagi. Masz ich gdzieś, ale i tak kochasz tych debili. Przykładasz butelkę do ust, odchylasz głowę do tyłu, a alkohol się rozlewa. Kolejna bluzka do kosza, mimo to uśmiechasz się nadal. Zatrzymujesz się, przed tobą znajduję się świetny klub, a przynajmniej ty tak uważasz. 
- Chodźmy tam.
Te słowa wyszły z twoich ust, ale nie do końca jesteś tego świadoma. Kolega obejmuję cię ramieniem i mówi coś o nie wskazywaniu palcem, bo to nie ładnie. Na twarzy formuję ci się diabelski uśmieszek, następnie pokazujesz mu język. On śmieje się, następnie wchodzi do klubu. Ty też chcesz, więc idziesz w stronę wejścia, gdy ktoś cię zatrzymuję. Unosisz głowę do góry, przed tobą stoi zwykły, umięśniony i brzydki facet, który musi być bramkarzem. Nie chcę cię wpuścić, ponieważ jest kolejka. Masz to gdzieś i mówisz mu coś, przez co już zawsze będą śniły mu się koszmary. Uśmiechasz się szatańsko, kiedy cię wpuszcza do środka, a on kuli się ze strachu. Taksujesz wzrokiem pomieszczenie, przez chwilę patrzysz na swoich przyjaciół, którzy bawią się już w najlepsze, zapominając zapewne o tobie. Jest ci smutno, ale zaciskasz tylko mocno usta w wąską kreskę i idziesz do baru. W klubie jest ciemno, duszno i ciasno, a zapach potu doprowadza do obrzydzenia. W końcu docierasz na miejsce i zamawiasz drinka, takiego fajnego ze słonką i zieloną parasolką. Jedyne o czym marzysz to tylko, żeby się zabawiać. Nie kochani, nie wierzysz w żadnego księcia z bajki i na niego nie czekasz. Znowu się uśmiechasz, nie mogąc doczekać się swojego "boskiego nektaru". Chcesz tylko zapomnieć, usunąć z wspomnień jaki to świat jest patologiczny. Wtedy zauważasz kusząco długie, czerwone włosy, które idą w twoją stronę. I nie był to żaden striptizer czy gej, lecz piękny anioł, przez którego twoje serce biję szybciej, a kolana zaczynają się trząść. Dzieję się z tobą kilka jeszcze innych rzeczy, ale nie potrafisz dokładnie powiedzieć co się z tobą dokładnie odbywa. Chłopak siada obok ciebie, patrzy ukradkiem w twoją stronę. Dostajesz swojego drinka, a on widząc to zamawia takiego samego. Przysuwa się jeszcze bliżej, chcąc być, jak najbliżej twojej osoby. 
 - Nagato. - mówi z uśmiechem.
Z twojego gardła wydobywa się ciche westchnięcie, nawet głos ma chłopak idealny! Odgarniasz włosy z czoła i zaczynasz z nim konserwację, ale nie podajesz mu swojego imienia, boisz się. Mija czas, z każdym drinkiem wiecie o sobie więcej, jesteś coraz bardziej odważna w stosunku do niego. Nagle pada propozycja pojechania do niego. Łapiesz go za rękę i mruczysz blisko koło jego ucha, że pójdziesz z nim nawet na koniec świata. Nagato uśmiecha się, wiedząc co to oznacza. Ty także to wiesz, w końcu jesteś już dużą dziewczynką. Nie przeszkadza ci to, chodzi tylko o dobrą zabawę. Łączycie ręce, wychodząc z klubu, a bramkarz trzęsie się na twój widok... Nie wiadomo kiedy jesteś w taksówce, chwile później idziecie po schodach do jego mieszkania. Ten czas jest dziwny, nic już nie rozumiesz. Ledwo przekraczasz próg jego domu, gdy Nagato łapię cię za biodra, a ty owijasz się nogami wokół jego pasa. 
 - Chcesz? - pyta z tym piekielnie, kuszącym błyskiem w oku.
Kiwasz głową, w końcu już mu mówiłaś, że zgodzisz się na wszystko. Nagle nie wiadomo kiedy, leżysz na  łóżku czerwonowłosego, a jego właściciel całuję cię po szyi. Sprawia ci to ogromną rozkosz, ale wiesz, że to dopiero początek. Rozpinasz mu koszulę, a jego oczy błyszczą się, jak miliony gwiazd. Przez mikrosekundy patrzycie się na siebie, następnie łączycie w pełnym namiętności, gwałtownym pocałunku. Jego ręce docierają do granicy twojej bluzki, idąc coraz wyżej. Nagle zdajesz sobie sprawę, że nie założyłaś stanika, więc będzie mniej do zdjęcia ubrań. On wykorzystując ten fakt i zaczyna bawić się bez przeszkód twoimi piersiami. Z twoich ust wydobywa się cichy jęk, nie mogąc się doczekać więcej. Swoją małą, zgrabną rączką sięgasz  do zapięcia jego dżinsów. Chcesz zacząć zdejmować mu spodnie, ale on wstaję. Nie masz pojęcia co się dzieje, a on znika w łazience. Po chwili wraca, a ty znowu zaczynasz normalnie oddychać. Wraca do ciebie i z powrotem kładzie się na łóżku, dając ci prezerwatywę do ręki tym samym przekazując tobie, że masz mu ją założyć... Spełniasz jego prośbę, gdy w końcu jesteście bez ubrań. Następnie on bez ostrzeżenia wchodzi w ciebie. Na początku porusza się w tobie powoli, ale przyśpiesza z każdym twoim jękiem...
     Promienie słoneczne oświetlają twoją twarz na której formuję się już grymas. Okropny ból głowy i inne czynniki spowodowane kacem. Zapewne spędzisz ten dzień w łóżku cierpiąc samotnie. Mieszkasz sama, a twoi przyjaciele są pewnie w podobnym stanie. 
 - Masz ochotę na śniadanie? 
Zrywasz się z łóżka, otwierając oczy, ale niestety zaplatana w pościeli spadasz z wyrka. Oszołomiona rozglądasz się wokół, gdy twój wzrok zatrzymuję się na widok czerwonowłosego faceta z patelnią w dłoni. Nagle wspomnienia z imprezy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wracają. Nagato przestraszony podchodzi do ciebie. Otwiera już usta chcąc coś powiedzieć, ale go wyprzedzasz.
 - Akari.
Patrzy na ciebie z uśmiechem i vice versa, następnie łapię za rękę. Podaje ci jedną ze swoich koszulek, więc ją zakładasz, wdychając zapach jego perfum. Następnie idziesz z nim do kuchni i stajesz za blatem patrząc, jak chłopak przyrządza ci śniadanko. Uzumaki unosi głowę do góry i patrzy ci prosto w oczy. 
 - Podobno wystarczy chcieć, a chcieć to móc. Chcę Ciebie, mogę? - powiedział, mieszając jajecznice.
 - Możesz. 
Ledwo kończysz mówić, gdy on całuję cię mocno, nie chcąc puścić. Wkładasz ręce w jego włosy i tak, jak  pozwala ci na to sytuacja, uśmiechasz się, ponieważ jakimś cudem nie masz już kaca oraz obsypujesz się pocałunkami z aniołem. Chcesz stać z nim już tak zawsze wymieniając się buziakami, ale wiesz, że w tej chwili to nie możliwe, ponieważ spali się jajecznica. Chociaż byłabyś gotowa ją poświęcić, ponieważ dla Nagato polecisz nawet na księżyc. Kochasz go i to się nie zmieni...


***


Opowiadanie wyszło krótkie za co bardzo przepraszam Akari. 
Mimo to mam nadzieje, że spodobało ci się, jak i innym czytelnikom :)
PS. Obrazek autorstwa Akari ^^

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 15 - Kto jest zdrajcą?

     Dochodziło już południe, ale on wciąż stał, ćwiczył dalej. Gaarze robiło się już nie dobrze na ten widok. Rozumiał, że blondyn był wkurzony z powodu terminu ich egzaminu, ale to wcale nie znaczy, że musiał się tak wyżywać na tym drzewie. Nie, zaraz to już jest zwykła milimetrowa drzazga. Z ziemią wcale nie było lepiej o czym świadczyły olbrzymie dziury. Zresztą z całego pola treningowego nr. 7 ogólnie za wiele nie zostało. Zielonooki  nie mógł na niego patrzeć w takim stanie, to było straszne. Przecież on ledwo widział na oczy! Był silny to prawda, ale teraz zbyt przesadzał. Czerwonowłosy musiał coś zrobić, w końcu nigdy nie potrafił wiecznie się przyglądać. I gdy wreszcie chciał się odezwać, pojawiła się Tsunade. Naruto się nawet nie odwrócił, ale na pewno wiedział, że tu jest.
 - Myślę, że jest coś o czym powinniśmy porozmawiać. - zaczęła, patrząc się spokojnie na niebieskookiego.
Wciąż stał do niej tyłem i był zły o czym świadczyły jego mocno zaciśnięte dłonie w pięści.
 - 10 października... ciekawa data. Atak Kuramy, narodziny Naruto, oraz... przyszłe spotkanie, jak donosi najnowszy raport Anbu, dwóch osób działających na niekorzyść wioski. - powiedziała spokojnie Tsunade, chociaż w środku cała się gotowała.
 - Co takiego? Kto to? - spytał, oburzony Gaara.
 - Tego właśnie nie wiemy, ale tego dnia (10 października dop. Zbuntowanej) w południe, na wschód od wioski, mają się spotkać i  to będzie wasz egzamin. Wysłaliśmy raz Anbu, ale nie wrócili i wtedy właśnie pomyślałam o was.
 - Czyli musimy tylko przyprowadzić ich niby żywych i wam oddać? Pfff... trzeba było tak od razu! O niczym innym nie marze ostatnio, niż pójść na jakąś misję. - odparł Naruto, uśmiechając się kretyńsko.
Gaara i Tsunade patrzyli na niego, jak na kosmitę. Którym z resztą za pewne był, gdy zachodziło słońce. Nie byli pewni czy to dobrze, że blondyn cieszył się z tej misji. W końcu po nim nigdy niczego nie można było się spodziewać. Logika niebieskookiego była tak skomplikowana, że nawet największy geniusz na świecie nie potrafił jej zrozumieć... Dlatego zawsze potrafił ich zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Teraz ich największym zmartwieniem było, co on znowu wymyślił?

      Wzięła kolejne czekoladowe ciastko, rozkoszując się jego smakiem. Razem z Sakurą omawiała plany na wieczór, szykując się do piżama party. Zastanawiały się właśnie czy nie zaprosić może trochę więcej dziewczyn, w końcu tylko dwie osoby to trochę nudne. Jakby na to nie spojrzeć był to dobry pomysł zważywszy na to, że będzie wtedy o wiele lepsza zabawa. Zielonooka spojrzała w okno, widząc przed sobą krajobraz powoli zachodzącego słońca na tle wizerunków Hokage.
 - Ino, co myślisz o zaproszeniu Hinaty? - spytała, nie odwracając się w stronę przyjaciółki.
Blondynka słysząc to, o mało nie udusiła się ze śmiechu.
 - Baka! Chcesz, żeby ryczała przez cały wieczór, dołując wszystkich wokół? - odparła blondynka, cmokając z dezaprobatą.
Sakura słysząc to, odwróciła się w jej stronę, przeszywając karcącym spojrzeniem.
 - A dlaczego? Ponieważ, jakieś głupie lafiryndy myślą tylko o sobie, nie próbując jej wesprzeć. - mówiąc to wstała i ruszył do wyjścia - Nie wiem, jak ty, ale ja mam ochotę na wieczór w jej towarzystwie i jeżeli ci się to nie podoba, równie dobrze możesz mnie nie oczekiwać dziś wieczorem, bijącą się z tobą poduszka (Nie mogłam się powstrzymać xd dop. Zbuntowanej) - powiedziała, następnie wyszła.
Yamanace zrobiło się strasznie wstyd z powodu swojego zachowania, zielonooka miała rację. Tylko, że granatowowłosa naprawdę, nie jest teraz najlepszą osobą do towarzystwa. Mimo to Ino założyła szybko buty, by po chwili wybiec z mieszkania za Sakurą. O mało nie poturbowała matki z dzieckiem w wózku, gdy nareszcie dogoniła przyjaciółkę mówiąc:
 - A więc, pierwszy przystanek dom Hinaty, skąd możemy pewnie zabrać Tenten, później pójdziemy po Temari z Maru, które przyjechały odwiedzić Gaare. Co ty na to, Wielkoczoła?
Dziewczyna zbyła końcówkę ze swoim przeklętym przezwiskiem, wiedząc, że i tak się od niego nie uwolni. Złapała Ino pod ramię, by razem pójść do domu Hyugi.
Kilka minut później dotarły na miejsce, nie bawiąc się w żadne pukanie do drzwi, zamiast tego:
 - Hinata! Tenten! Marsz na dół, robimy piżama party! - krzyczała Sakura.
Zawiał wiatr, a z nim pokazały się obie dziewczyny. Brunetka w jednej ręce trzymała plecak, zaś w drugiej Hinate, która nie miała zbytnio ochoty na tego typu babskie wieczory.
 - Ale ja nie chcę, wolałabym... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ podeszła do niej Yamanaka, łapiąc dziewczynę za ramiona.
 - Błagam, zapomnij o wszystkim choć jeden jedyny raz i się zabaw. Masz przecież tylko jedno życie, tak chcesz je wykorzystać? - spytała blondynka, patrząc mocno w oczy dziewczyny.
Mlecznooka, zgodziła się... Z Maru i Temari nie było jakiegoś problemu, wręcz skakały z radości. I kto by pomyślał, że w torbie Sabaku będzie coś tak kuszącego...

     Patrzyła na ciemniejące z każdą chwilą niebo. Już jutro może dowiedzieć się, kim jest domniemany zdrajca. Szczerze mówiąc nie miała nawet chwili wątpliwości, że misja się nie powiedzie. Wypadek Naruto z Kabuto był jednorazowym wybrykiem. Nawet nie ma mowy, że tym razem pójdzie coś źle, poza tym będzie tym razem z nim Gaara, więc o co tu się martwić?
      Szybkim ruchem ręki sięgnęła do szafki z sake, gdy ktoś zapukał do drzwi. Ludzie to naprawdę mają świetne wyczucie. Smutnym wzrokiem spojrzała na butelkę ze swoim ukochanym alkoholem, obiecując mu, że wypije go potem. Następnie zamknęła w końcu szufladę, krzycząc charakterystyczne dla niej "wejść". Udawała, że zajmuje się papierami, jak na dobrą Hokage przystało, gdy ten dziad przemówił:
 - Tsunade, myślę, że... - nie zdążył dokończyć, ponieważ mu przerwała.
 - Niech zgadnę, wy oboje uważacie, że jestem głupią, nieodpowiednią Hokage oraz najlepiej mnie usunąć z tego stanowiska oraz wysyłam "dzieci" na misję schwytania zdrajcy? - spytała, patrząc na nich.
 - Po części tak, ale tym razem jesteśmy w innej sprawie. Co masz zamiar z NIM zrobić? - spytała Koharu.
 - Słucham? - spytała blondynka, nie do końca rozumiejąc.  
 - Tsunade, doskonale wiemy, że ty zdajesz sobie sprawę kim jest domniemany zdrajca i wysyłasz Naruto na bezsensowną misję, mając nadzieje, że się jednak mylisz. - powiedział Hamura, zakładając ręce na klatkę piersiową.
Chciała już coś odpyskować, ale nic sensownego nie przychodziło jej namyśl.
 - Zapytam się jeszcze raz, co zrobisz ze zdrajcą? - spytał Hamura, patrząc uważnie na brązowooką.
 - Ja... nie wiem... - odparła, a w jej oczach można było zauważyć łzy z chęcią do zostania samej.
Widząc to wyszli, spełniając jej nie wypowiedzianą prośbę. Kobieta zamknęła oczy, nie chcąc więcej dzisiaj nikogo widzieć. Czy prosiła się kiedyś o tę stanowisko? Marzyła, by znowu przegrywać pieniądze w kasynie, popijając sake. Do jej oczu napłynęły w końcu łzy, miała dość. Wyjęła z szuflady butelkę, chcąc upić się do nieprzytomności. A nich tylko ktoś jej w tym przeszkodzi!

      Dochodziła dopiero 22, bardzo wczesna pora. Zabawa ledwo się zaczęła, ale dziewczyny już nie kontaktowały ze światem. Wszystko to przez butelkę Temari, gdzie była "woda z procentami". Najmniej wypiła oczywiście Hinata, ale i tak pewnie było, że jutro będzie miała kaca. Mimo to, całkiem dobrze się bawiła, powinna to robić o wiele częściej. Sięgnęła po kolejny kieliszek, gdy usłyszała, jak coś ze szkła uderza o podłogę i rozbija się na dziesiątki kawałków. To pewnie Ino z Sakurą zbiły dzisiaj kolejne szklanki. Nikt się tym nie przejął zbytnio, powracając do wcześniej wykonywanych czynności. Ale dziewczynie nie chciało się już pić, zamiast tego wolała powydzierać się na kogoś nawet jeżeli nic nie zrobił.
 - A jeżeli mi się uda? - spytała hardo różowowłosa, patrząc w oczy Ino.
Na dźwięk jej głosu, Hyuga podskoczyła do góry, zdając sobie sprawę, że stoją tak blisko niej od jakiś 2 minut.
 - No to będziesz z Sasuke, nie? A ja nie będę wam przeszkadzać. - odparła Yamanaka.
 - A jak przegram?
 - Boże, Sakura to przecież oczywiste. Jeżeli przegrasz już nigdy nie będziesz mogła próbować, zdobyć Sasuke, a mi w tym pomożesz. - powiedziała blondynka z uśmiechem na twarzy.
Przez chwilę w oczach Haruno czaił się strach, lecz zastąpiła to odwaga z mieszanką nadziei. Podały sobie ręce, przekazując tym samym nie wypowiedziane słowo "powodzenia". W tej chwili stało się coś ciekawego. Zawarły zakład w którym zielonooka musi zostać dziewczyną Sasuke w miesiąc. Zapowiadał się ciekawy okres na październik... Impreza trwała już w najlepsze. Nagle nie wiadomo skąd obok Hinaty, pojawiła się Maru.
 - Jak się układa między tobą, a Naruto? - spytała brązowowłosa.
 - Nie rozumiem. Przecież on mnie nie pamięta i... - zaczęła.
 - A zrobiłaś cokolwiek, żeby mu o sobie przypomnieć? - zapytała Maru, zakładając pasemko włosów za ucho.
Dziewczyna opuściła głowę do dołu, było jej strasznie wstyd. Kamakura miała rację, mlecznooka nigdy nie potrafi nic dobrze zrobić. Chciała dzisiaj o wszystkim zapomnieć, ale nie wyszło. Znowu wkradł się do jej myśli, powodując cieknące łzy po policzkach. Zastanawiała się czy jest jeszcze jakaś szansa, że Naruto kiedyś ją sobie przypomni. Nadzieja to podstawa, której nie miała. Wzięła butelkę ze stołu, pijąc dużymi łyczkami. Jutro obudzi się z okropnym bólem głowy...

~ 10 października, około godz. 12 ~

     Stał pod bramą, przyjmując z wdzięcznością promienie słoneczne. Ostatnim czasami bardzo padało, więc taka pogoda była "darem z niebios". Na twarzy można było zauważyć, zadowolony uśmiech, przystojnego 15-latka. Dobry humor Uzumakiego nie był spowodowany jego urodzinami czy tym, że może skopać dupsko osobie, która zdradza wioskę, tylko własnie tą pogodą. To był najlepszy prezent, jaki dostał i jedyny, jak dotąd. Wszyscy przyjaciele, znajomi chłopaka zapomnieli o tak ważnym dniu dla niego.
 - Pobijesz mnie, jeżeli zacznę śpiewać ci "Sto lat"? - spytał Gaara, idący w jego stronę.
Blondyn spojrzał na niego, widząc go ubranego w czarne spodnie, zwykłe buty oraz biały podkoszulek, a w ręce trzymał jakąś paczuszkę, a już myślał, że wszyscy zapomnieli.
 - Czy ja wyglądam, jakbym miał 5 lat? - spytał z uśmiechem, zabierając swój prezent, następnie schował go do kieszeni, chcąc zostawić sobie najlepsze na koniec dnia. Gaara doskonale znając przyjaciela, uśmiechnął się tylko wkładając ręce do kieszonek od spodni.
 - To jak? Idziesz ze mną pobijać jakiegoś dwulicowego gnoja?
Nie zajęło im zbyt wiele czasu, by dotrzeć na miejsce. Chociaż i tak ledwo zdążyli, ponieważ dwie tajemnicze postacie właśnie się spotkały. Chłopcy obserwowali uważnie chociaż blondyn miał ochotę już wszcząć walkę. Niestety, nadal musiał jeszcze chwilę poczekać. Nadal przecież nie znał tożsamości obu mężczyzn. Tak, tego akurat był pewny, to faceci. I wtedy rozszerzył oczy ze zdziwienia, znał doskonale obojgu właścicieli tych chakr, a co gorsze:
 - Naruto, długo masz zamiar chować się za tym krzakiem? - spytał niższy, odwracając się w stronę niebieskookiego.
Uzumaki patrzył się w dobrze znaną mu twarz i nadal nie mógł uwierzyć, że to on...

***

Tadam! I oto wracamy z nową notką po zawieszaniu! Czy ktoś miał jakieś wątpliwości???

niedziela, 10 listopada 2013

Ważna informacja - przerwa.

No, a więc doszło w końcu do tego momentu... 
Nie wyrabiamy się, a obowiązków przybywa, więc musimy zrobić sobie przerwę, by ogarnąć się ze wszystkim. Na razie nasz urlop będzie trwał 2 tygodnie, ale to może się zmienić na lepsze bądź gorsze.
Oprócz braku czasu, wyczerpują nam się również pomysły i chociaż bardzo chcemy skończyć tego bloga na razie jest to niemożliwe. Jeżeli chcecie, żebyśmy wróciły szybciej z nową notką możecie nam pomóc pisząc tutaj  Wasze pomysły. Nie obiecujemy, że wykorzystamy wszystko, ale wena być może choć trochę wróci nam do pisania tego bloga. Bardzo przepraszamy i choć notkę napiszemy dopiero za około 2 tygodnie wciąż będziemy tu zaglądać :D

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 14 - To już dziś?

      Zaciskał mocno ręce, jakby chciał je połamać. Wszystko przez to, że ta szuja Hinata go olała, a Naruto z Gaarą wrócili do wioski. Przez tego blond idiotę, musiał robić wszystko na około, zamiast zajmować się najważniejszymi rzeczami. Uzumaki nie należał oczywiście do najmądrzejszych osób, ale zapewne z łatwością mógł pokrzyżować mu plany. W końcu coś na tym treningu z pewnością musiał robić. Właśnie to najbardziej wkurzało kruczowłosego. Gdyby tylko wiedział co ten szczyl robił na treningu, już dawno, by go zabił, a tu dupa! Oczywiście to nie tak, że on przez te 2 lata nic nie robił. Po prostu uważał, że dla dobra ich obojga będzie lepiej, gdy nie będą na razie wchodzić sobie w drogę. Zresztą byli dla siebie zapewne niczym innym, jak wrzodem na dupie. No, a przynajmniej tak uważał Uchiha. Niestety, bardzo trudno jest kogoś ignorować, gdy jest się z nim w jednej drużynie. Dlatego, by nie musieć patrzeć dziś na szpetny ryj jego 'przyjaciela' postanowił nie pójść na spotkanie jego teamu. Poz tym pewnie nie będzie niczego ciekawego do oglądania. No chyba, że ktoś lubi oglądać melodramaty, gdzie Naruto ćwiczy z Kakashim, a Hinata usycha z tęsknoty do tego pierwszego. Rzygać tęczą szło, razy 2. Szczerze mówiąc musiał patrzeć na to prawie codziennie, więc cud, ze jeszcze żyje. Oczywiście nie mógł pozwolić, by przyłapano go na wagarach, więc szedł sobie nad rzeką w stronę jakieś bezludnej polany. Gdy w końcu znalazł taką zielona z drzewem na środku, uśmiechnął się głupio, ruszając w jej stronę. Usadowił się pod tym 1 metrowym drzewkiem, następnie wyjął kartkę i długopis, w końcu nadal musiał napisać tą głupią wiadomość. Sama się przecież nie napisze i pewnie ta osoba do której musi to wysłać nieźle, by się wkurzyła, że Uchiha przez tydzień, by nie chodził. Spojrzał na te żółte słonce, wystawiając mu swój długi jęzor. Kto wie może ten cholerny los w końcu się uśmiechnie i da mu się... zemścić.

        Jego nieogarnięty wzrok spoczywał na zielonym portfelu w kształcie żaby, lecz po chwili przesunął się na zwartość żółtego plecaka. Pomarańczowy dres i naszyjnik od Tsunade (w naszym opo nie został on zniszczony dop. Zbuntowanej) Przed wyruszeniem na trening, wyrzucił to na dno szafy, uznając, że pora w końcu dorosnąć i stać się odpowiedzialnym. Ale, że akurat robił ostatnio porządki w domu, zobaczył to.... i wspomnienia powróciły. Oczywiście nadal nie mógł przypomnieć sobie tej całej Hinaty, ale miał chyba z nią ostatnio jakiś dziwny sen. I za 'Chiny' nie potrafił go za dobrze zinterpretować. Na początku szedł, gdzieś z Sakurą i spotkali Sasuke z... tego akurat nie pamiętał za dobrze. W każdym razie różowowłosa, jak szalona rzuciła się w ramiona Uchihy, a blondyn ani trochę nie był zazdrosny, czym był bardzo zaskoczony. Zamiast tego podszedł do jakiejś dziewczyny (bo raczej nie jest gejem) i spytał się czy razem nie uciekną. Tajemnicza osóbka zgodziła się, przez co spędzili dość miłą końcówkę dnia. Co prawda mogła to być Ino, Tenten lub ktokolwiek inny, ale pamiętał jeszcze, że, gdy poszedł odprowadzić te dziewczynę, stanęli przed jej domem i on chyba chciał ją pocałować, ale Neji wszystko zepsuł. (Świta coś może? Rozdział 3 dop. Zbuntowanej) Niestety, nie miał już za wiele czasu, by o tym myśleć. Dokładniej mówiąc, był już spóźniony, dlatego chciał iść pod prysznic, zahaczając o szafę, gdy w ostatniej chwili zmienił zdanie, biorąc plecak. Po niecałych 10 minutach, wyszedł z łazienki z mokrymi włosami, ubrany w pomarańczowy dres (O.o jakimś cudem jeszcze dobry xd dop. Zbuntowanej), czarny podkoszulek, czarne klasyczne buty shinobi oraz zawiązany na szyi turkusowy naszyjnik. Portfel włożył do kieszeni, a różne kunaie i shurikeny do kabury. Spojrzał tylko jeszcze na zegar, gdy uświadomił sobie, że przecież dzisiaj ją zobaczy. Więc skoro dzisiaj spotka  Hinate to będzie mógł się jej zapytać, czy nie wie przypadkiem czegoś na temat jego tajemniczego snu. Jego inteligencja powalała czasem nawet jego na kolana. W końcu nie da się ukryć, że był genialny. Zawiązał jeszcze tylko opaskę ze znakiem Wioski Liścia wokół szyi, następnie wybiegł z domu. Oczywiście mógłby po prostu teleportować się na pole treningowe nr. 7, ale nie chciał marnować na takie błahostki chakry. Poza tym nic, by się nie stało, jakby trochę sobie pobiegał... Gdy w końcu dotarł na miejsce, rozejrzał się szybko po polanie. Była tylko Hinata, więc postanowił wykorzystać okazje. Zaczął powoli do niej podchodzić, bo miał jakieś takie dziwne wrażenie, że jak zrobi coś nie tak to dziewczyna się wystraszy i zemdleje. Dlatego podchodził powoli, obserwując swoją ofiarę. I jak na złość w stronę jego pleców, zmierzało 6 kunai. Oczywiście, Kakashi lepszej pory nie mógł sobie znaleźć. Co prawda Naruto wyczuł jego chakre już dawno temu, ale był zajęty skradaniem się i kit z tym, że dziewczyna to widziała. Niestety, musiał w końcu zareagować i je odbić, przez co Hinata niestety się przestraszyła i schowała gdzieś w lesie, oby tylko nie zemdlała....
 - Wiesz, a myślałem, że bardziej się postarasz, sensei. Nic dziwnego, że wciąż nie masz dziewczyny. - powiedział blondyn, wiedząc, że zaraz Kakashi wyskoczy za krzaka z tą jedną ze zboczonych książeczkę autorstwa Jirayi.
 - Naruto, gówniarzu, chcesz biegać dzisiaj przez cały dzień? - spytał szarowłosy tym samym się ujawniając.
 - Mogę nawet przez miesiąc, ale liczyłem na jakiś dobry sparing dzisiaj.         
Hatake to chyba świętym powinni ogłosić, że też on mógł wytrzymać z tym idiotą. Niestety, musiał się zgodzić, w końcu niedługo egzamin...

     Co chwile z uśmiechem spoglądała na swoją siateczkę z zakupami. Nie mogła doczekać się miny Uchihy, gdy zobaczy co przygotowała. Co prawda nadal pamięta, jak zachował się wrednie wobec Hinaty, ale uznała to za jednorazowy wybryk i postanowiła mu wybaczyć. W końcu, jak się kocha, to się zapomina o tak małostkowych rzeczach. Dlatego chciała pokazać mu co o tym myśli, przygotowując chłopakowi śniadanie. Gdy ostatnio go odwiedziła, jego lodówka, jak u typowego faceta świeciła pustkami. I właśnie z tego powodu postanowiła zrobić mu śniadanie, kto wie może w końcu ją zauważy i oda właśnie jej swoje serce?
    Zaskoczona zdała sobie, że jest już pod jego domem. Odliczyła do trzech, następnie lekko zapukała w drzwi. Bujała się na piętach, mając ochotę zapaść się pod ziemie. Mimo nawet jeżeli miałaby rozważyć swoją ucieczkę to nic, by z tego zapewne już nie wyszło. Sasuke właśnie otwierał drzwi, przez co na dworze w tajemniczych okolicznościach zrobił się bardzo ciepło. Miał na sobie tylko bokserki w niebiesko-białą kratkę oraz biały podkoszulek, a jego włosy niedbale padały na jego twarz. Przecież on był prawie nagi! Nie mogła się skupić, a jej buzia nabrała krwistoczerwonych rumieńców.
 - Sakura? Po co ci ta reklamówka? - spytał, unosząc brew do góry, następnie sięgnął po wspomniany przedmiot.
Dziewczyna stała, jak sparaliżowana, nie mając odwagi się ruszyć, więc Uchiha nie miał problemu, by odebrać jej tą siatkę.
 - He? Co? To już dzisiaj? - powiedział, marszcząc brwi.
 - Co takiego?
 - Jest dzień w którym przyjeżdżasz na swoim białym rumaku z pięknie uczesanymi włosami, by zrobić mi śniadanie? - powiedział, uśmiechając się głupio.
Poczuła się, jakby właśnie dostała pięścią w twarz. W tym właśnie momencie nawet jeżeli uważała, że Sasuke nie jest takim chamem, jak wszyscy mówią, to się zmieniło. Odwróciła się szybko na pięcie, nie chcąc, by zobaczył jej łzy. Nie wytrzymała, by tej jego drwiącej miny. Chciała uciec, jak najdalej od niego, gdy złapał ją za ramie.
 - Hahah, żartowałem, możesz wejść. - powiedział, uśmiechając się diabelsko.
Jednak ona miała to głęboko gdzieś, dlatego wyrwała ramię, biegnąc przed siebie.
 - Dzięki za żarcie! - krzyknął jeszcze, potem wszedł do domu.
Sasuke to głupi szowinista, który próbuje podwyższyć swoje chore ego, przez poniżanie innych, a mózg zjadły mu termity...


     Siedziała w oknie skulona, po policzkach spływały jej łzy. Wyraz twarzy mówił sam za siebie: "Słuchaj jeżeli mnie wnerwisz koleś, to wybrałeś zły dzień", lecz w głębi była zadowolona, chociaż nie wiedziała dlaczego. Może przez to, że jeszcze żyję, a może przez to, że nie wylądowała w psychiatryku. Najchętniej rozszarpałaby poduszki choć to nie był dobry pomysł, ponieważ nie miałaby w co wylewać łzy. Zastanawiała się przez kogo tak cierpi, przez siebie? Przez świat? A może przez niego? Tak, coś w tym jest, ale to po części też jej wina, gdyby tam nie było jej to on nie musiały jej osłaniać, nie straciłby pamięci. Nagle przypomniała sobie o Sasuke, po chwili potrząsnęła głową i zaczęła wrzeszczeć (trochę to do niej nie podobne xd dop. Nielegalnej)
 - TO JUŻ NIE TA BAJKA!! NIE!
Po chwili do jej pokoju wpadł Neji, był bardzo zaszokowany tym co zobaczył, okno otwarte na oścież, wiatr potrząsa firankami na wszystkie strony, pościel i poduszki, za oknem burza i ona. Mlecznoka piękność cała we łzach, włosy rozczochrane przez wiatr i jej ręce posiniaczone, mokre i walące o ścianę. Na ten widok po prostu... serce się kraja. Neji próbował ją uspokoić, lecz ona walnęła go z niepojętą siłą, zatrzaskując drzwi do pokoju. Biegła z nieograniczoną szybkością przez długi, ciemny korytarz. Zbiegła po schodach, przecisnęła się przez kuchnie i ( -,- dop. Nielegalnej) przypomniało się jej, że miała nakarmić kota. Ze schodów dobiegł głos Nejiego. Lecz jej już w domu nie było, jedyne co po sobie zostawiła to miskę z kocim jedzeniem i otwarte drzwi wejściowe. To nie był dobry pomysł, aby wybiegać z domu w koszuli nocnej z gołymi stopami, lecz w tym momencie jej to nie obchodziło. Biegła i biegła... i zemdlała ze zmęczenia w samym środku lasu.
      Obudziła się w zagajniku światło przedzierało się przez korony drzew. Wstała i poszła nad strumyk, domyła buzię. Z rana wyglądała pięknie. Wtem usłyszała głos.
 - Hmm, już cię kiedyś widziałem.
Młoda Hyuga otwarła szeroko oczy, tak słyszała ten głos wiele razy. Serce zadudniło jej mocniej, nie chciała się odwracać, bo bała się, że to tylko sen, lecz zamknęła oczy i biegła przed siebie. I wpadła na niego, on się lekko zaśmiał, pogłaskał ją po głowie i powiedział:
 - Masz ładne oczy.
A ona odpowiedziała:
 - Ty też.

      Nie mógł ogarnąć czego Tsunade, może od nich chcieć o 3 nad ranem. Czy ta kobieta ma w ogóle jakieś skrupuły? Człowiek śpi sobie smacznie a jego głowę zajmuję jakiś super sen, w którym jest kimś kim chcę być. I wtedy nagle czujesz, jak ktoś szturcha cię za ramię, następnie otwierasz oczy, a tam... Jakiś straszny potwór, który ma maskę lwa! Oczywiście to był Anbu, wyganiający go z łóżka. Ci typkowie to naprawdę potrafili zepsuć człowiekowi humor. Musiał wstać, założyć spodnie i wyjść. Oczy mu się kleiły i zasypiał nawet podczas biegu do gabinetu Ślimaczej Księżniczki.
     Gdy w końcu tam dotarł, nie zmusił się nawet do zapukania, po prostu wszedł. Siedziała do niego tyłem, więc wykorzystał te okazję do przetarcia dyskretnie oczu. Nic nie mówiła, więc to oznacza, że zapewne jeszcze na kogoś czekają. Oczywiście miał rację, ponieważ po chwili wbiegł Gaara, zakładający bluzkę. Wtedy odwróciła się, a w ręce miała oczywiście Sake.
 - Mała zmiana planów, egzamin zamiast za tydzień odbędzie się jutro. - powiedziała biorąc łyk alkoholu.
 - Ale, to będzie 10 października, wtedy mam... - zaczął Naruto.
 - Tak, wiem... Może cię iść. - odparła, zbywając ich machnięciem ręki.
Blondyn wściekły wybiegł z gabinetu, potrącając zdezorientowaną Shizune. Gaara patrzył w ślad za nim, wiedząc, że czeka go ciężka noc...

***

Przepraszamy za opóźnienie, ale raczej nie dało się wcześniej tego wstawić.
Cóż, nie mogę ogarnąć tego rozdziału, więc będzie to raczej normalne jeżeli wy też :P
Czekamy na komentarze, Sayōnara :*

piątek, 1 listopada 2013

GaaMatsu - Doceń to!

No, a więc jako, że Akari oraz Amine tak ładnie mnie proszą, wstawiam najpierw to potem rozdział :)
Jest to zamówienie dla tej pierwszej (już 3 :P), więc życzę jej, jak i reszcie miłego czytania.

***

     Czy znacie ten stan, kiedy jest wiele rzeczy, które macie ochotę zrobić, ale nie możecie ? Każdego dnia chodzicie z kąta w kąt i zastanawiacie się co moglibyście jeszcze uczynić? Bo on czuł się tu, jak w wiezieniu, otoczonym piaskiem. Cóż, można powiedzieć, że niczego innego w tej wiosce nie znajdziecie. Piasek, piasek i znowu piasek.Tylko, że zielonooki miał tyle planów, marzeń do spełnienia. Myśli, że jego rodzina chyba go nie kochała, gdy postanowiła tu zamieszkać. Tutaj raczej nie uda się mu, stać dobrze wykształconym człowiekiem z forsą po pachy. Dlatego Gaara postanowił odejść. Wyjechać, jak najdalej stąd, by mieć szansę na lepszą przyszłość. Może zbytnio przesadzał, a może po prostu nie umiał docenić tego co miał? 

     Otworzył oczy, budząc się ze snu. Rozmasował sobie kark, następnie założył torbę na ramie, wychodząc z autobusu. Właśnie przyjechał zwykłym autokarem do Konohy, więc raczej warunki na drzemkę, nie były za dobre. Uniósł głowę do góry, rozkoszując się słońcem, następnie ruszył w stronę swojego domu. 
     Szedł powoli z zadowoleniem na twarzy, lecz promienie słoneczne za bardzo drażniły jego oczy przez co zmuszony został, założyć okulary przeciwsłoneczne. Gdy w końcu uporał się z tą czynnością, ruszył w dalszą drogę, pogwizdując cichutko. Jego głowę zaprzątało tysiące myśli, lecz był za leniwą osoba, by zaprzątać sobie tym czas. Niestety, w życiu nigdy nie ma niczego idealnego. Jego piękny dzień zburzył widok... plaży! Dokładniej mówiąc: dzieciaków bawiących się w piasku. Miał chyba na to jakieś uczulenie, bo na twarzy, zaczęły tworzyć mu się czerwone plamki złości. Czy nawet tutaj musi go to prześladować? Czy na tym przeklętym świecie istnieje kraj, w którym nie byłoby choć grama piasku? 
     Jego pesymistyczne myśli przerwał gwałtowny upadek, ponieważ, gdy nasz czerwonowłosy bohater, był zajęty zadawaniem sobie pytań bez odpowiedzi, w jego kierunku z dziką prędkością biegła brunetka, próbując złapać ringo... Gaara wstał powoli, masując sobie skroń, następnie spojrzał na sprawce tego wypadku, zastanawiając się czy jej pomóc. Na szczęście nie musiał tym długo martwić, gdyż dziewczyna doszła do siebie, patrząc na niego z wielką skruchą. Wydusiła z siebie chichę 'przepraszam' i chciała już iść, gdy chłopak złapał ją za ramie mówiąc:
 - Już uciekasz?
Westchnęła ciężko, wiedząc, że szybko się od niego nie uwolni...
Spacerowali po plaży już dość długo, mimo to nadal prawie nic o sobie nie wiedzieli. Jakimś dziwnym sposobem, ich dialog przeszedł na dość ciekawy temat.
 - Tak się zastanawiam, dlaczego wcześniej nigdy cię nie widziałam? - spytała, zakładając pasemko swoich włosów za ucho.
 - Och, bo ja mieszkałem w Sunie. - powiedział zażenowany, chcąc, jak najszybciej zakończyć ten temat.
 - To co robisz tutaj? - spytała, unosząc brew do góry.
 - Nie ma tam dla mnie przyszłości. - odparł mechanicznie, choć nie był już tak pewny swoich słów, jak kiedyś.
 - Nie doceniasz tego, co masz. - powiedziała bardzo smutno.
 - A co ty możesz o tym wiedzieć?
 - Nic, choroba przyszła, śmierć nadchodzi. - powiedział ze łzami w oczach, mimo, że starała się uśmiechnąć.
 - Nie rozumiem. - powiedział, marszcząc brwi.
 - Białaczka - trudna choroba, mówi ci to coś? - mówiąc to, odwróciła się na pięcie, idąc przed siebie.
Zaskoczony rozszerzył oczy ze zdziwienia. Matsuri ma raka. Nie mógł w to uwierzyć, to było nienormalne. 'Idź za nią'. - podszeptywał mu jakiś wewnętrzny głosik. Mimo to nie zdobył się na odwagę, by zrobić coś tak odważnego. Tchórz pozostanie tchórzem. Dlatego tylko zacisnął ręce w pięści, patrząc, jak jej sylwetka znika w oddali...

    Od tamtego wydarzenia minęło wiele dni, a może nawet tygodni. Nie wiedział, bał się liczyć. Coraz bardziej gryzło go sumienie, że wtedy za nią nie poszedł. A co jeśli jest już za późno? Wtedy wyglądała dobrze, zdrowo, ale kto wie, jak jest dzisiaj? 
Patrzył się głupio w sufit, wiedząc, że musi w końcu coś zrobić. I taki moment właśnie nadszedł. Wstał, założył buty i już go nie było. Biegł do miejsca w którym wszystko się zaczęło... Plaża! W końcu tam dotarł. To był chyba pierwszy raz, gdy cieszył się z jej widoku. Po chwili stanął w miejscu, szukając Matsuri. Nie mógł jej znaleźć, a tak bardzo chciałby się chociaż z nią pożegnać. Wtedy ujrzał coś bardzo ciekawego. Brunetka, w około jego wieku, pomagała małym dzieciom przy budowie zamków z piasku. Nie wiedział czemu, ale uśmiechnął się na jej widok. Ona, jakby wyczuwając na sobie jego wzrok, podniosła powoli głowę, odwracając się w jego stronę. Zmarszczył brwi. Przez ten czas, nic się nie zmieniła, no może wyładniała... W każdym razie czy przez ten okres czasu, nie powinny już pojawiać się pierwsze widoczne oznaki choroby? Dziwne... Mimo to patrzyli na siebie z uśmiechem na twarzy, przekazując tym samym nie wypowiedziane słowa. Następnie chłopak zrobił coś dziwnego, mianowicie poszedł pomóc jej przy budowie...

    Dzisiejszego dnia, brunetka z niewiadomych im powodów miała zgłosić się do szpitalu. Siedzieli na czarnych plastikowych krzesłach, trzymając się za ręce. Jak zahipnotyzowani patrzyli na drewniane drzwi od pokoju lekarskiego, w którym znajdował się lekarz prowadzącego jej przypadek. Od jakiś 15 minut musieli słuchać, jego krzyków na kolegę o jakiś błędne dane. Ale o co chodziło to dokładnie nie wiedzieli. Po chwili wyszedł z pokoju mężczyzna kipiący aż ze złości, ale gdy ich zobaczył przybrał maskę spokoju mieszającą się z przeprosinami.
 - Matsuri... dziecko drogie... ty nie masz raka. Zaszła jakaś pomyłka w papierach i.. w każdym razie jest mi bardzo wstyd i... - mężczyzna paplał dalej, ale Matsuri go nie słuchała.
Nie była chora, mogła żyć, nie martwiąc się o każdą minute swojego cennego czasu. Przyciągnęła do siebie Gaare, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Po chwili złapała go szybko za rękę, uciekając ze szpitala w kierunku zachodzącego słońca. W końcu znowu była wolna, mogła nareszcie zacząć normalnie żyć...

***

Bonus:

 
Krótko, wiem, ale następnym razie postaram się bardziej :D
Mam nadziej, że się podobało i... kolejka jest otwarta :)