niedziela, 12 października 2014

ShikTema - Doktorek.



   Pomimo iż śmierć należy do naturalnych zjawisk, marzymy aby nastąpiła, jak najpóźniej. Boimy się tego co nas czeka, a przynajmniej myślimy, że na tym etapie wciąż będziemy "żyć". Kto wie, ale może, kiedy nasze serce przestaje bić, a ciało staję się lodowate, wtedy nie czeka na nas już nic oprócz ogarniającej pustki i ciemności? A może trafimy do raju, gdzie dostaniemy drugą szansę oraz naszych zmarłych bliskich? Niestety Temari nie potrafi wam na to odpowiedzieć, nie w tym momencie, Śmierć jest tak blisko. Szczerzy do niej zęby, a ona bez wahania chcę oddać się w jej ramiona. Powstrzymuję ją jednak potworne kłucie serca, które nakazuję się zatrzymać. Na jej (nie)szczęście, wciąż istnieli ludzie którzy walczyli o nią, pragnęli odzyskać. Pomimo iż jest to miłe, cholernie boli. Powoduję w blondynce tworzenia się rys na sercu, komplikując wybór.
 - Nie utrudniaj mi tego, Shikamaru. - szepczę, ściskając swoją koszulkę.
Nie panuje nad swoim ciałem podczas ostatnich chwil swojego życia, jednak umysł w miarę możliwości jest w porządku. Sięga w głąb niego, zatracając się w lawinie wspomnień...

   Spogląda w boczne lusterko samochodu i przygląda się niebu z którego lada chwila ma lunąć deszcz. Nic dziwnego, ponieważ w dzisiejszej prognozie pogody zapowiadali opady i burze. Dociska pedał gazu, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
   Temari no Sabaku jest 20-parolatkiem, uczęszczającym na ostatnim roku studiów z prawa na Uniwersytetcie Tokijskim. Jednakże teraz wcale nie śpieszyła się na wykład, który dotyczy jej kierunku, a... medycyny. Te dwie pozycję nie mają ze sobą nic wspólnego, ale Temari zostaję właśnie w ten sposób zmuszona do spłacenia swojego długu z czasów licealnych. Jednym słowem chodzi o Ino. Nie zagłębiając się może w szczegóły o czasy przeszłe, skupmy się może na tych teraźniejszych. Wykład z medycyny poprowadzi niejaki Nara Shikamaru, czyli znany w całym kraju lekarz oraz przyjaciel rodziny Yamanaki. Noebieskooka planowała wybrać się na to spotkanie ze swoją przyjaciółką Sakurą, jednak tej coś wypadło. Jako iż Ino konieczne chcę wybrać się na ten wykład z kimś, a Temari nie ma w tym czasie żadnych zajęć oraz w grę wchodzi spłacenie długu... Sabaku po prostu nie może powiedzieć "nie".
   Rozmyślania kobiety przerywa dzwonek jej komórki. Bez wahania sięga do torebki, aby odszukać telefon, nie skupiając się odpowiednio na drodze. Niestety, jej torebka ma dość spore wyposażenie. Zirytowana nachyliła się bardziej nad owym przedmiotem, kompletnie ignorując wszystko co dzieje się wokół niej. Będąc blisko uniwersytetu, przez skupienie uwagi tam gdzie nie trzeba, nie zauważa czarnego samochodu jadącego wprost na nią. Nieświadoma tego zaczyna skręcać w stronę Akademi, tak, jak wspomniane wcześniej auto. Na szczęście kierowca samochodu w porę zahamowuję - zaledwie parę centymetrów przed nią - gwałtownie przyciskając klakson. Zaskoczona Temari wyjmuję w końcu telefon z torby i nim odbiera połączenie, obrzuca wzrokiem wściekłego faceta za kierownicą.
 - Uważaj, jak jeździsz palancie! - krzyczy, nastpnie wjeżdża na parking dla uczniów i studentów.
Pogrążona w rozmowie nie zauważa, że auto wciąż jedzie za nią.

   Powoli wspinała się po schodach budynku, przypatrując się czekającej na niej Ino. Dziewczyna ubrana jest w obcisłe dżinsy oraz jasno-niebieską koszulę na długi rękaw z ćwiekami na kołnierzu, który jest zapięty pod samą szyję. Na stopy nałożyła szare botki, a włosy ma związane w zwykłego kucyka. Ma rozdrażniony wyraz twarzy. Cóż, może dlatego, że przez Temari obie są już spóźnione i zostają przez to zajęte najlepsze miejsca w sali? Ledwo wspina się na samą górę, Ino okręca się na pięcie i bez słowa otwiera drzwi sali w której ma odbyć się ten jednorazowy wykład. O co się tak denerwować? Że przegapi, jak ten facet zacznie się im użalać, że medycyna to bardzo trudny kierunek i jakie to on ma życie? No dobra, może trochę przesada. Przecież tylko dlatego, że nie lubi oraz boi się lekarzy, nie musi tak być, prawda?
   Drepczze za Ino, spuszczając głowę w dół. To naprawdę jest krępujące, kiedy każdy się na ciebie patrzy. Dopiero, gdy zajmuję siedzenie na środku pierwszego rzędu (czyli jedyne wolne miejsca), odwarza się unieść wzrok oraz wyprostować plecy. Mruży oczy, przyglądając się niejakiemu doktorowi Nara. Ubrany w prosty czarny garnitur oraz włosamizwiązanymi w kucyk, rozgląda się po tłumie. Jest przystojny, to fakt, ale jego osobę otacza jakaś dziwna aura. I kiedy wzrok Shikamaru zatrzymuję się na niej, a on uśmiecha sie diabolicznie, wie, że jest w tym coś więcej. W duchu zaczyna modlić się, aby ten wykład kończy się jak najszybciej, kiedy z jego ust powoli wydobywają się słowa.

   Zaczyna przysypiać, kiedy czuję, jak Ino szturcha ją w ramię. Roztargniona siada pod kątem 90 stopni i zaspanym wzrokiem spogląda na patrzącego na nią wykładowcę. Rumieni się ze wstydu oraz zdaję sobie sprawę, że Nara nieźle bawi się jej kosztem o czym świadczył rozbawiony uśmieszek na twarzy.
 - Panno...?
 - Sabaku no Temari. - stara się dobrze zapanować nad głosem.
 - Panno Sabaku, wolę, aby nie tylko ciałem, również duchem uczestniczyła pani na tym wykładzie. Szczególnie, kiedy poruszyliśmy tak ważny temat, jak: "Co powoduję najwięcej wypadków na drogach?" Może poda nam panna, jakiś przykład? - pyta, podchodząc w jej stronę.
O mamuniu, tylko nie mówcie, że dzisiejsza akcja przed uniwersytetem...?
 - Nie mam pojęcia.
 - Och, doprawdy? Jest pani aż tak beznadziejna? Większość przepytanych przeze mnie osób odpowiada, że kierowca musiał być  pijany. A co jeżeli jest trzeźwy? Dlaczego w takim razie dochodzi do wypadku?
 - Ponieważ kierowca jedzie za szbko, wpada w poślizg, jest ciemno...
 - I?
 - Nie zwracał uwagi na drogę. - mówi cicho, chąc zapaść się pod ziemie.
 - Brawo, jednak nie jest pani aż tak głupia, jak myślałem. - odpowiada, następnie dziękuję wszystkim zebranym za uwagę, tym samym kończąc swój "fascynujący" wykład.
Sudenci zaczynają wychodzić z sali i kiedy stawia pierwszy krok w stronę wyjścia, zatrzymuję ją władczy głos Nary.
 - Panna Sabaku niech zostanie.
Spogląda rozpaczliwym wzrokiem w kierunku Ino, jednak ta gdzieś znika. Temari przygryza wargę i rusza w miarę własnych możliwości, pewnie w jego stronę. 
 - Mam nadzieję, że czegoś pani się nauczyła.
Nie odpowiada.
 - Zaniesie pani moje rzeczy do samochodu. - odpowiada, uśmiechając się drapieżnie. 
 - Chyba żartujesz?! - krzyczy oburzona.
 - Och, a więc przeszliśmy na "ty"?
Wściekła chwyta jego graty, następnie rusza w stronę parkingu szkolnego. 
 - W sumie to nawet lepiej. Denerwuję mnie mówienie do równej mi wiekiem osobie, per "pani/pan", Temari. - mówi ze śmiechem, mocno akcentując jej imię. 
Przyśpiesza chód i nim zdaję sobie sprawę, stoi przed autem Shikamaru. Zwinie odbiera swoje rzeczy z jego rąk, następnie Nara otwiera drzwiczki ze strony pasażera. 
 - Wsiadaj.
 - Co proszę? - odpowiada ogłupiała.
 - Chyba nie myślisz, że pozwolę takiej idiotce jak ty, jeszcze raz usiąść za kierownicę? Dziewczyno, kto ci w ogóle dał prawo jazdy? - mówi oburzony i nim Sabaku zdaję sobie z tego sprawę, siedzi z nim w samochodzie, podając mu niechętnie swój adres zamieszkania. 

   Wściekła kobieta trzaska drzwiami, wchodząc do swojego mieszkania. Przeklina w duchu Shikamaru oraz rzuca torbę na fotel, następnie maszeruję do kuchni. Otwiera lodówkę i wyjmuję puszkę Pepsi. Wchodzi do salonu, chcąc obejrzeć swój serial. Siedząc na kanapie, wlepia ślipia w ekran telewizora, myślami jest gdzie indziej. Wciąż na nowo odtwarza wydarzenia dzisiejszego dnia. Katując swój umysł, brutalnie uderza głową o poduszkę i ma nadzieje, że ten okropny dzień "magicznie" zniknie. 
   Słyszy dźwięk przychodzącego SMS'a, wyciąga rękę do stolika w poszukiwaniu telefonu. Marszczy czoło na widok nieznanego numeru, następnie otwiera wiadomość:


"Jutro. 12.00. Kawiarnia za rogiem.
Nara Shikamaru"

   Zaciska usta w wąską kreskę i zastanawia się, jak doktor staję się posiadaczem jej numeru telefonu. patrzy jeszcze raz na treść SMS'a, zastanawiając się co robić. Planuję nie przyjść, ale jest też ciekawa, czego od niej chcę. Poza tym, wie gdzie mieszka...

   Następnego dnia w samo południe, staję po drugiej stronie ulicy i przygląda się miejscu ich spotkania. Wiatr wściekle bawi się jej włosami, wciąż na nowo przysłania widok kobiecie. Rozdrażniona czesze niesforne kosmyki za uszy. Nabiera głośno powietrza, następnie stawia stopę na jezdni. To zwykła kawiarnia, zwykłe spotkanie z człowiekiem, którego o mało nie staranowałaś samochodem. Uspokajała się w duchu, starając się jakoś opanować nerwy. Otwiera drzwi kawiarenki, napawając się zapachem świeżo parzonej kawy. Rozgląda się po pomieszczeniu, szuka doktorka. Krzywi się nieznacznie, kiedy widzi, że Shikamaru zajął stolik w samym centrum lokalu. Jej nieskrywana nadzieja, że usiądą gdzieś na końcu, właśnie pryska jak mydlana bańka. Wolnym krokiem podchodzi do niego i przygląda się, jak miętosi białą serwetkę od sztućców. Czyżby zżera go strach? Odchrząka, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zaskoczony unosi głowę do góry, patrząc na nią z niedowierzaniem w oczach.
 - Przyszłaś... - mówi, jakby wciąż nie wierząc, że stoi ona przed nim.
Czy naprawdę aż tak bardzo mu zależy, ażeby przyszła? Tak prostym gestem sprawia, że... Nie, to niemożliwe. 
 - Usiądź. - mówi po dłuższej chwili i wraca do swojego znudzonego tonu głosu.
Chwilowa sympatia jaką przed chwilą do niego poczuła, rozpływa się w powietrzu. Wzdycha ciężko, następnie zajmuję wskazane przez niego miejsce.
 - Czego ode mnie chcesz? - warczy, chcąc od razu przejść do rzeczy.
 - Temari, nie tak agresywnie. - odpowiada ze śmiechem, rozbawiony jej zachowaniem.
Kiedy zaczyna otwierać usta do ich stolika podchodzi kelner. Oni to naprawdę zawsze pojawiają się w nieodpowiednim momencie. Zamawia mrożoną herbatę, a Shikamaru zwykłą kawę z cukrem. Czeka chwilę aż kelner oddala się na bezpieczną odległość, następnie wraca do rozmowy. 
 - Jest coś, co chcę żebyś dla mnie zrobiła.
 - Och, a niby dlaczego mam ci w czymkolwiek pomóc? - pyta, krzyżując ręce na piersiach.
 - Ponieważ tylko ty dasz sobie z tym radę. - odpowiada, uśmiechając się tajemniczo.
 - Doprawdy? A cóż to takiego?
 - Udawaj moją narzeczoną. - mówi poważnie, nie odrywając wzroku od jej oczu.

   Wiosenne promienie słoneczne wdzierają się do jej sypialni, wesoło wędrując po twarzy kobiety.  Mruga kilkakrotnie powiekami poprawiając ostrość obrazu, następnie przewraca się na plecy, ziewając szeroko. Kiedy przeciąga się porządnie, zamierza jeszcze raz przetrzeć oczy, kiedy zwraca uwagę na nowy element niej. Drogi pierścionek zaręczynowy widniejący na jej dłoni.
 - Żartujesz, tak? - pyta, kompletnie zdezorientowana tym, co właśnie słyszy.
 - Oczywiście, że nie. Widzisz Temari, mój ojciec już jakiś czas temu "łagodnie" poinformował mnie, że dopóki nie znajdę sobie przynajmniej ODPOWIEDNIEJ narzeczonej, nie mam nawet co myśleć o tym, aby oddał mi stołek ordynatora chirurgi. Od tamtego momentu staranie szukam kobiety z którą mogę spędzić resztę życia. Niestety bez większego skutku. I kiedy mam już się poddać, spotykam ciebie. Czuję, że jesteś kobietą, którą zaakceptuję mój ojciec. Naturalnie, oferuję ci związek czysto formalny. Jeżeli zostaniesz przyjęta do rodzinny przez mojego rodziciela, po pewnym czasie weźmiemy ślub w urzędzie, a kiedy zostanę ordynatorem - rozwód z orzeczeniem o mojej winie rozpadu życia małżeńskiego. Zdaje sobie sprawę, że nie tak łatwo będzie mi cię przekonać, ale obiecuję, że gdy będzie po wszystkim, zniknę z twojego życia raz na zawsze, a jako iż jestem natrętną osobą, zamierzam przekonywać cię aż do skutku.
Nie ma zbyt wiele do stracenia, dlatego się zgadza.
   Podobno w życiu nie ma dobrej ani złej odpowiedzi. Mimo tego zazwyczaj kwestionujemy nasz wybór, zastanawiając się, jak wygląda przyszłość, gdy zostanie przez nas wybrana inna droga. W życiu nie raz zostajemy poddani wszelakim decyzjom. 
 - Zgadzam się. - odpowiada, widząc jak na jego twarzy formuję się maska dezorientacji, która szybko zostaje zdominowana przez ogromną radość. Nie potrafi również się nie uśmiechnąć.

   Trzęsącą się ręką, przejeżdża szminką po ustach, rozmazując się przy tym. Klnie siarczyście, następnie zaczyna naprawiać szkody.
 - Nie denerwuj się tak. Przecież cię nie zgwałci. - odpowiada Shikamaru, siedząc spokojnie.
 - łatwo ci mówić. - fuknęła, zerkając na niego znad lusterka.
Po ponad tygodniu ich narzeczeństwa, Shikamaru załatwia im spotkanie z jego ojcem. Cóż, doktorek nie próżnuję przez cały ten czas. Pręży się i gimnastykuję, ażeby zaprezentować ją przed jego tatą jak najlepiej. Każe nawet, aby wyuczyła się parunastu kwestii w razie gdyby, ma okazać się, że nie umie kulturalnie i mądrze prowadzić konwersacji z drugą osobą. 
 - Dlaczego? - pyta, bawiąc się kieliszkiem do wina.
Kiedy zaczyna otwierać buzie, zauważa, jak w ich stronę zbliża się uderzająco podobny mężczyzna do Shikamaru. Zerka na doktorka, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. W tym samym czasie wstali ze swoich siedzeń i ze sztucznym uśmiechem doklejonym do twarzy, witali jego ojca. 
 - Konnichiwa. - mówi, kiedy mężczyzna jest już dostatecznie blisko nich.
 - Konnichiwa, Otōsan. - wtóruję jej Shikamaru.
 - Dziękuję, osiądźcie. - odpowiada pan Nara, zajmując miejsce między nimi.
Chwilowe szuranie krzeseł i zapada niezręczna cisza, którą przerywa przyjście kelnera. Wybieranie potraw przeciąga się przez długi okres czasu, przez co Temari czuję się, jak osoba która poznaję wieczność. 
 - Jak długo się znacie? - pyta pan Nara, kładąc serwetkę na kolana.
 - Od...
 - Nie ciebie pytam, Shikamaru. 
 - Od roku, a w aktualnym stanie prawie od dwóch tygodni. - Idealnie  kłamstwo, doskonale wyuczone na pamięć.
Szczerze mówiąc źle się z tym czuję. Nie jest człowiekiem, któremu łatwo wychodzi oszukiwanie innych. A jeżeli już to zrobi, potem niemiłosiernie dokucza jej sumienie. 
 - Och, doprawdy? A gdzież to się poznaliście, jeśli można wiedzieć?
 - Na uczelni, a raczej przed nią. O mało nie wjechałam autem w pańskiego syna. - odpowiada, dostając mocnego kopa w piszczel od doktorka.
Postanowiła, że nie będzie kłamać...
 - Ach, tak? Zazwyczaj słyszę: "Spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy" bądź "Wybrałam się z koleżankami do klubu, kiedy podszedł do mnie Shikamaru i zapytał, czy nie chciałabym z nim zatańczyć" - mówi pan Nara, ale widząc zszokowaną minę syna, dodaję - Naprawdę sądziłeś, że nic nie wiem? W każdym razie co jest dalej, Temari?
 - Zaproponował, że odwiezie mnie do domu, a następnego dnia zaproponował kawę. 
...ale postanawia zostawić parę rzeczy w tajemnicy.

 - Udało się, Temari! Naprawdę cię polubił! - krzyczy uradowany Shikamaru, okręcając zaskoczoną kobietę wokół niego w radosnym tańcu.
 - Pomimo tego, że nie trzymałam się twoich poleceń. - odpowiada, krzywiąc się przy tym lekko.
 - Czasem nie można trzymać się planu. - mruczy, chwytając zaborczo jej podbródek, następnie spogląda w orzechowe oczy kobiety i składa na ustach blondynki natarczywy pocałunek, pełen obaw, że ona magicznie mu zniknie.
Nie ma pojęcia, kiedy zaczyna czuć do niej coś więcej niż zwykłą tolerancję jej osoby. Temari krok po kroczku wdziera się do jego serca, aż w końcu oplata się mocno o uczucia miłosne doktorka, pragnąc od niego, aby i on zaczął czuć do niej te żarliwe uczucie. Czując wyraźną akceptację oraz chęć na coś więcej niż pocałunek ze strony Sabaku, zmniejsza ciężar nacisku, całując ją delikatniej. Rozchyla usta, pozwalając aby ich języki, zaczęły własną pieszczotę. Nigdy nie był aż tak pewny swoich uczuć.

   Kiedy z jej ust wydobywają się słowa: "Zgadzam się", nie sądzi, że ta decyzja aż tak namiesza w jej życiu. Z udawanego związku powstaję prawdziwy. To nie są właściwe fundamenty ich relacji. Oczywiście nie powstrzymuję ich to przed tym, aby pogłębiać ten stan rzeczy.
   Od momentu tamtego pocałunku, upłynie już półtorej miesiąca. Wszystko idzie jak po maśle, a data ślubu już ustalona. Czego chcieć więcej?
   Jedzie właśnie do biura Shikamaru, nucąc pod nosem najnowszy hit zespołu Sheppard. Doktorek dzwoniąc około południa, kiedy brała długi, gorący prysznic, poprosił ją, aby przywiozła mu dokumenty leżące w kuchni. Temari hamuję na parkingu, następnie wysiada z usta w podskokach, kierując się do szpitala. Wsiada do windy, następnie klika przycisk z odpowiednią liczbą. Chwilę później stoi pod drzwiami mężczyzny. Nie czekając na zaproszenie, wchodzi do środka. Otwiera usta, kiedy zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak. Shikamaru stoi do niej odwrócony plecami z twarzą do okna, a z jego ust wydobywa się dym. On prawie nigdy nie pali.
 - Coś się stało? - pyta zaniepokojona. 
Ciężki wdech, kolejny obłok dymu, a jego ramiona napinają się jeszcze bardziej.
 - Powinniśmy się rozstać. - mówi w końcu, wciąż odwrócony do niej plecami. 
 - Nie rozumiem. - odpowiada zdezorientowana, marszcząc brwi.
 - Chcę to przerwać. To co jest między nami.
 - Ale...
 - Temari, nadal nie rozumiesz? Naprawdę jesteś aż tak beznadziejna, ja myślę? Próbuję ci powiedzieć, że z tobą zrywam, że nie zamierzam się z tobą żenić, że nic do ciebie czuję. To wszystko co jest między nami to jedne, wielkie kłamstwo. - mówi, odwracając się w końcu w jej stronę, patrząc na nią z odrazą. 
 - Nie wierzę ci... Nie wierzę ci, słyszysz? NIE WIERZĘ CI, DO CHOLERY! - krzyczy, łapiąc się za głowę, jakby mając nadzieję, że w ten sposób prawda do niej nie dotrze.
Zaczyna wycofywać się z jego gabinetu w kierunku schodów, widząc jak Shikamaru patrzy na nią z bólem w oczach, a ręce zaciska w pięści. W końcu biegnie schodami w dół, potykając się o własne nogi. Słyszy, jak Shikamaru krzyczy, że ma wrócić, ale ona nie słucha. Jak przez mgłę pamięta moment, kiedy wsiada do auta. Nie zapina pasów. Przez ścianę łez odpala silnik, następnie wjeżdża na autostradę. Wciąż płaczę. Nic nie widzi. Czuję, że uderza w coś... potem nastaję ciemność.

W szalonym tempie uciska klatkę piersiową Temari, próbując przywrócić jej puls. 
 - Shikamaru, przestań...
Patrzy na okaleczone ciało Sabaku z uczuciem, wie że ona z tego wejdzie. Jest taka silna.
 - Shikamaru, przestań! ONA JUŻ NIE ŻYJĘ! - krzyczy jego ojciec, zabierając go od niej.
Szamoczę się, krzyczy na daremno. 
 - Czas zgonu: 2.34.


~♥~

Bonus:

Helloł!

Ja wiem, ja wiem... Macie ochotę mnie zamordować. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że się wyrobie przed kolonią, ale nie wyszło. Potem na drugi dzień po powrocie do domu, zaczęła się szkoła, a ja zdałam sobie sprawę, że nie mam kompletnie czasu i pisanie na miesiąc zostało odłożone na półkę z napisem "Później". Teraz zaczyna mi się powoli wszystko normować i wracać na właściwe tory, ale jak to się mówi: "Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca" No, ale już możecie przeczytać to coś i za jakiś tydzień oczekiwać końca historii ♥ Miłość i pasja ♥ Rozdział został w sumie już dawno napisany w lipcu, ale że jestem uparta i zależy mi na tym, aby to był ostatni wpis na blogu, to cóż...
W każdym razie żegnam, oczekuję wielu komentarzy (nawet z hejtami) i... to tyle xd

6 komentarzy:

  1. To było takie śliczne ^o^
    Jej... Shika jako doktor... wiesz że nawet raz miałam pomysł na opowiadanie z nim jako chirurgiem... (Tem byłaby ginekologiem)
    Piękne... choć na ogół uwielbiam śmierć bohaterów, tu zrobiło mi się smutno ;-;
    Czytając to zauważyłam, że styl w jakim piszesz całkowicie różni się od mojego. XD Jaki ze mnie głupek XD
    Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz tak piękne ShikaTema (i oczywiście mi je pokażesz).
    W takim razie powodzenia w kończeniu historii i masy chakry! No i pogadaj ze mną czasem... ;)
    Aki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałabym *.*
      Szczerze mówiąc już chciałam jej nie zabijać i skończyć na tym jak się całują, ale jak mnie prosiłaś o jej śmierć, to cóż: "Klient - nasz pan" xd
      Fascynujące xd
      Będziesz pierwsza, która je zobaczy (o ile napiszę) :D
      Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie rozmawiałam z tobą dobre już kilka miesięcy O.o

      Usuń
  2. Wysilę się na coś dłużeszgo niż 2 zdania w komentarzu ^^
    Choinka jasna! Dlaczego ostatnio uśmiercasz tak wielu bohaterów. Ten one-shot, poprzedni i jeszcze z tego co pamiętam to Sasuke w Miłośc i pasja (mam racje czy coś pokićkałam ? ^^) ((Chyba, że w zamówieniach było coś o uśmiercceniu postaci, to ok))
    I ten... bardzo mi się podobało, ale jakoś dziwnie to napisałaś. Takim ... innym językiem. :P
    Weny i pisz mi tu szybko (nie żebym chciała już zakończenie bloga, ale tak się ociągać... :P )
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabicie Sasuke było moją własną inicjatywą, a jeżeli chodzi o zabijanie bohaterów one shotach, to robię to na prośbę zamawiających :P
      Zazwyczaj piszę w czasie przeszłym i to opowiadanie było właśnie pisane w tym czasie, ale stwierdziłam, że chcę żeby było w teraźniejszym i zaczęłam zamieniać te czasowniki, więc to może dlatego.
      Oczywiście i sumimasen :D / :(
      Pozdro :*

      Usuń
  3. Świetna notka

    Zapraszam na bloga NaruHina w postapokaliptycznym świecie
    http://narutokonohaschool.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zazwyczaj pobłażałam na takie rzeczy, ale... Zakładka "Spam" ma tu jakiś cel, nie?

      Usuń