środa, 6 sierpnia 2014

Kojou & Yukina (Strike the Blood) - Eliksir Nieśmiertelności

 Istnieje pewna prastara legenda o wampirze, który zabijał bez skrupułów. Jego ofiar było niezliczenie wiele, a z każdą sekundą ich lista drastycznie się powiększała. To opowieść nie dla dzieci, no chyba, że były niegrzeczne. Ta historia posiada niezliczenie wiele zakończeń, które stworzyły stare panny bez życia towarzyskiego. Jednakże żadna z nich nie jest prawdziwa. Uważam, że nadeszła pora wyjawić historie, która straciła swoje kły.

USA, stan Massachusetts, 1937 rok ~ Wczesna wiosna.

Szła wąską, kamienną ścieżką do opuszczonej kaplicy, oświetlając sobie drogę blaskiem płonącej świecy. Po pewnym czasie droga się skończyła, ukazując gęsto porośnięty las. Do uszu Yukino dobiegł dźwięk pohukującej sowy, siedzącej na gałęzi po jej prawej stronie. Ścisnęła mocniej drewniany kołek, przedzierając się przez mgłę. Spojrzała w dół, widząc, jak jej nowa suknia pokrywa się błotem. Ale znalazła coś jeszcze. Kucnęła, następnie naprowadziła misterny strumień światła na plamy, szkarłatne plamy. Dotknęła dowodów kciukiem, następnie potarła je między nim, a palcem wskazującym. Uśmiechając się drapieżnie, uniosła głowę do góry, spoglądając w ciemności. Była blisko.
Parę metrów dalej, znalazła dwa pierwsze ciała - kobiece ciała - które zostały całkowicie zmasakrowane. Zimnym okiem przyjrzała się ich obrażeniem, zdając sobie sprawę, że jedna z nich została w brutalny sposób zgwałcona. W organizmach kobiet nie zostało nawet kropli krwi, a także ich oprawca pobił je doszczętnie. Brunetka z lekkim rozbawieniem zauważyła, że jednej dziewczynie brakuję ręki. Czyżby Akatsuki Kojou był wampirem pożerającym ludzi? Ciekawe...
Szła wciąż przed siebie, napotykając zastraszającą liczbę ofiar cholernego krwiopijcy. Póki co naliczyła ich około trzydziestu, ale nie wiadomo co kryje się w samej kaplicy, prawda?
Odór krwi był coraz bardziej intensywny i nieznośny. Pięła się spokojnie w górę po kamiennych schodach, nie przyglądając się porozrzucanym częściom ciała i kałużom krwi. W końcu przystanęła przed drzwiami kaplicy, następnie marszcząc nos, pociągnęła za gałkę wrót. Weszła do ciemnego pomieszczenia, które oświetlało kilka świec, nadając mu mrocznego charakteru. O mało się nie przewróciła, gdy zauważyła niebieskowłosego mężczyznę, siedzącego na stosie ludzkich, martwych ciał. Pozbawiał krwi kolejną osobę, tym razem chłopca. Po pewnym czasie skończył, następnie bez słowa rzucił nim brutalnie o ścianę, ocierając dłonią usta ze szkarłatnej cieczy. Czarne oczy Kojou odnalazły jej. Oblizał swoje pełne wargi, jego tęczówki zapłonęły czystą czerwienią. Czy on... zamierzał ją zabić? Do cholery, jak można być takim potworem?
- Aka... - zaczęła, lecz nim zdążyła mrugnąć, zniknął.
Zaskoczona obróciła się wokół własnej osi, szukając go rozpaczliwie wzrokiem. Bez skutku, wampira nigdzie nie było. Przygryzając dolną wargę, zaczęła poważnie zastanawiać się nad tą całą sytuacja. Oszczędził ją. Dlaczego? Dlaczego jej nie zabił?
***
Długo zajęło jej ponowne wytropienie Akatsukiego. Skurczybyk był niezwykle sprytny, ale nie ostrożny. Wciąż zabijał przykrą ilość ludzi dziennie. Według Yukino, aby zaspokoić całkowicie swój codzienny głód, wystarczyłyby dwie, może trzy osoby. Oczywiście jako człowiek i Łowczyni Wampirów uważała, że nie powinien zabijać. Ba! Kojou nie wart był, egzystowania na ziemi. Do tego zastraszająca liczba ofiar mówiła jedynie o tym, jak psychiczną i złą był osobą.
Jeżeli informacja okazała się prawdziwa, wampir aktualnie upija się w barze przy szosie. Czyli, jak co każdą niedziele. Yukino zawsze intrygowało co jest takiego w tym dniu tygodnia. W niedziele nigdy nie odnotowano ani jednego zabójstwa, którego wampir, by się dopuścił. Może był wiernym katolikiem? W każdym razie powodowało to, że mężczyzna był dla niej ogromną zagadką, którą pragnęła poznać.
Popchnęła kawałek drewna - który zapewne służył jako drzwi - do przodu. W tle leciała jakaś wolniejsza piosenka, zagłuszana przez gwar rozmów, dźwięk obijanych szklanek oraz wulgarne odgłosy dochodzące z toalet. Nie krzywiąc się, weszła głębiej do pomieszczenia, uważnie sprawdzając każdy centymetr w poszukiwaniu upijającego się przy barze wampira. Przeciskając się między grupą facetów około czterdziestki, zaciskając ręce w pięści ignorowała ich ohydne komentarze, mimo iż w środku cała gotowała się ze złości. W końcu po ciężkiej drodze, polegającej na przeciśnięcie się przez tłum, dostała się do baru.
- Umm... Wie Pan może, gdzie mogę znaleźć Akatsukiego Kojou? - spytała, patrząc wyczekująco na łysiejącego barmana za ladą.
Bez słowa wskazał jej palcem na słabo oświetloną część lokalu. Bez wahania ruszyła w tamtą stronę. Z każdym krokiem zbliżała się do jego przygarbionej postaci, tonącej w kieliszkach wódki. Ostrożnie zajęła miejsce obok niego, następnie rozpoczęła pierwszą część swojego planu.
- Cóż, zniknąłeś ostatnio dość niespodziewanie, nie dając mi czasu, aby powiedzieć dlaczego przyszłam. Kojou... wiesz coś może o eliksirze nieśmiertelności? - mówiąc to, odważyła się na niego spojrzeć.
Zaskoczona odchyliła się do tylu, co chłopaka jedynie bardziej rozbawiło. Siedział o wiele za blisko. W pewnym momencie poczuła jego silną dłoń na swoim kolanie, jego gorący oddech przepełniony alkoholem na swojej szyi. Musnął językiem miejsce pod którym, znajdowała się tętnica, następnie pogryzając lekko jej ucho, szepnął:
- Skarbie, jak tak bardzo chcesz zostać wampirem, wystarczy, że poprosisz. - wymruczał seksownie, a jego dłoń wspinała się coraz wyżej.
- Senpai! Nie dlatego tu przyszłam, poza tym nie mam zamiaru stać się kimś takim, jak ty! - krzyknęła oburzona, odsuwając się gwałtownie.
- "Kimś takim, jak ty". W takim razie wyjaśnij mi, dlaczego brzydząca się wampirami Łowczyni, prosi mnie o pomoc? - Cholera, nie wzięła pod uwagę, że Akatsuki może być mądry. - Aha, a co do "senpai"... Podoba mi się. - powiedział, ukazując cały rząd białych zębów, łącznie z kłami.
Jeżeli jej twarz wcześniej nie była nawet trochę czerwona, teraz z pewnością przypominała pomidora. Przygryzając wargę, zaczęła zastanawiać się nad odpowiedzią, lecz została wyprzedzona.
- Co do tego całego eliksiru nieśmiertelności... No cóż, jestem tu dość stałym klientem, więc parę razy obiło mi się co nieco o uszy. Dlatego przykro mi, ale nie interesują mnie tego typu zabawy. - powiedział, upijając ostatni łyk wódki. - Uciekaj do domu, Kopciuszku. - dodał, znikając w tłumie.
No cóż... nie udało się. (Spokojnie, Kojou jej nie pożarł! Jeszcze... xd dop. Zbuntowanej)
***
Nie przekonała go do pomocy, nie wzbudziła w nim czystej żądzy, aby chciał posiadać ten przedmiot. W takim razie... co on tu robił, do cholery?
Opierał się spokojnie o pień drzewa z niewielkim plecakiem na plecach, ziewając z niewyspania oraz mrużąc oczy przed słońcem. Było to dość niepokojące, zważywszy na to, że nikomu nie powiedziała o swoich planach. Nie mógł wiedzieć, że to dzisiejszego ranka planowała wyruszyć ani, którędy miała iść. W takim razie... to zwykły przypadek, czyż nie?
- Akatsuki senpai... co ty tu robisz? - spytała, ściskając mocniej swoją broń.
Chłopak, powoli przeniósł swój wzrok na jej zakłopotaną tą całą sytuacją, twarz.
- Hmm... Powiedzmy, że mam zamiar ci pomóc. - po raz kolejny ukazał swoje uzębienie, ale tym razem się go nie bała.
- Skąd zmiana decyzji?
- Nie wiem... Tak po prostu.
Jakimś cudem, Yukino ta odpowiedź zupełnie wystarczyła. Kiwnęła głową i już miała zamiar wyruszyć, gdyby niepewna, przerażająca myśl.
- Senpai... Czy podczas naszej, hm... wycieczki, masz zamiar bawić się w bezwzględnego krwiopijcę? - spytała cicho, patrząc w ziemie.
- Może tak, może nie... Yukino, przyjmę chętnie każdą darowiznę. - odparł, oblizując usta.
W co ona najlepszego się wpakowała?
***
Szli w milczeniu od ponad godziny. Cisza jaka miedzy nimi panowała, dla Yukino była niezwykle kojąca. Owszem, poprosiła go o pomoc, wiedząc, że sama nie da rady. Ale to nie znacz, że zaczęła lubić wampira bądź tolerować. Po prostu zaakceptowała obecną sytuację, a przynajmniej próbowała. W końcu oboje mają ten sam cel: zdobyć eliksir nieśmiertelności. Dziewczynie nie znane były zamiary Kojou co do tego przedmiotu, a i sama nie miała ochoty, zdradzać mu swoich.
Z każdym krokiem zbliżali się do miejsca, gdzie znajdowała się substancja. Droga nie była ani łatwa, krótka czy przyjemna. W tym wypadku lepiej załatwić jakiś środek transportu, czyż nie? Wielce możliwe, aczkolwiek zbyt ryzykowne.
- Yukina... Gdzie my właściwie idziemy? - spytał Kojou, idący za nią.
- Och, no tak. Słyszałeś może o Salem? - odparła, przygryzając wargę.
Reakcja chłopaka było dość trudna do zinterpretowania, jednakże wynik zawsze ten sam: podekscytowanie z pożądaniem... Cóż, Kojou pozostawał ciągłą zagadką.
Wracając może do eliksiru, a raczej jego położenia. Z niewiadomych przyczyn miasto było opuszczone. Istnieje niezwykle wiele legend, opowiadanych przez starych panów po pijaku. Jedna z nich głosi, że duchy kobiet, które zostały oskarżone o czary, następnie spalone na stosie, nawiedzały tamtejszych ludzi oraz przyczyniały się do ich śmierci. Cóż, jak widać nie miały sumienia tak samo, jak Kojou. Bidulek, może znajdzie sobie nowe przyjaciółki.
- Jestem głodny.
Yukina parska śmiechem. Już ma zamiar mu odpyskować, że mógł sam zatroszczyć się w prowiant, gdy dociera do niej sens tych słów.
- Ty, chyba... - zaczyna, spoglądając na chłopaka.
Patrzy "spokojnie", jak wolnym krokiem zbliża się do niej. Brunetka cofa się, gdy w pewnym momencie natrafia plecami na pień drzewa. Akatsuki uśmiecha się drapieżnie, opierając dłonie po obu stronach twarzy Yukino. Puls dziewczyny przyśpiesza, robi się jej duszno. Przerażona zamknęła oczy, zaciskając mono usta. Czuję, że nie da rady dłużej ustać na nogach, gdy do jej uszu dobiega... śmiech. Zaskoczona uchyla jedną powiekę do góry. No pięknie, zażartował sobie z niej.
- Senpai! - wściekła, zamachuję się na niego ręką.
Wampir bez trudu złapał ją, zginając się wpół ze śmiechu.
- Ach Yukino, jesteś taka śmieszna. - mówił, wciąż z niej drwiąc, gdy jego wyostrzony wzrok, trafił na coś różowo-czerwonego. Dziewczyna również musiała sobie zdać tego sprawę, ponieważ jej policzki przybrały krwisty odcień.
- Zboczeniec! - pisnęła, uderzając go tym razem ze skutkiem w twarz. (Pomimo iż opowiadanie praktycznie w ogóle nie trzyma się kanonu, tego nie mogło zabraknąć xd dop. Zbuntowanej)
Zatoczył się lekko do tyłu, patrząc jak dziewczyna, zawstydzona przytrzymuję swoją spódnice. Uniósł dłoń, dotykając swojego nosa z którego ciekła krew. Himeragi Yukina, należy do dość interesujących ludzi.
***
Spokojnym wzrokiem wpatrywali się w tabliczkę "Witamy w Salem", nie wydając z siebie żadnych dźwięków. Po pewnym czasie Kojou ruszył przed siebie, pogwizdując przy tym głośno oraz wyjmując zakrwawione chusteczki z nosa. Dziewczyna ruszyła w jego ślady, pomimo przerażających ją ciemności oraz opuszczonych domów w opłakanym stanie.
- Neee, Yukino... może zrobilibyśmy sobie przerwę? Nic dzisiaj nie "jadłem", więc zaczyna mi dokuczać pra...
- Nie możesz! - pisnęła, łapiąc go za rękę.
- Hm... Czyżbyś bała się ciemności? - spytał, nachylając się nad nią.
- Nie, idioto. Póki jesteś ze mną, nie mam zamiaru pozwolić ci, zabić ani jednej osoby. - Yukina ledwo skończyła mówić, gdy do ich uszu dobiegł krzyk.
Zaskoczeni odwrócili się w lewo, skąd przed chwilą rozległ się dźwięk.
- To miasto jest jakieś popieprzone . Bierzmy ten eliksir i stąd szybko spadajmy. - mruknął Kojou, wciąż nie odwracając wzroku.
- Mhm, ale najpierw musimy pomóc tej osobie...
- Yukino, wioska jest opuszczona. Nie ma tu nikogo, oprócz nas. - powiedział, spoglądając w oczy dziewczyny.
- Ale... - zaczęła, gdy w końcu zrozumiała, co wampir miał dokładnie na myśli. Odchrząknęła, starając się, aby jej głos zabrzmiał normalnie, następnie powiedziała - Cmentarz. Eliksir znajduję się w grobowcu na cmentarzu. 
Kojou spojrzał na nią z rozbawieniem w oczach, unosząc przy tym jedną brew. W końcu ruszyli przed siebie, tak, jak dyktowała im intuicja, nie zwracając przy tym uwagi na niepokojące dźwięki. Kto wie, a może Salem wcale nie było tak opuszczone, jak się wszystkim mogło zdawać?
***
   Szli pustymi ulicami miasta, gdy w końcu zauważyli bramę od cmentarza. Kątem oka spogląda na Kojou, który miał nieodgadniony wyraz twarzy. Nabierając głośno powietrza, przekroczyła razem z Akatsukim próg cmentarzyska.
 - Senpai... jest coś czego ci nie powiedziałam. - szepnęła, wiedząc, że nie spodoba mu się to, co ma zamiar mu powiedzieć. Zaciekawiony wampir przystanął na moment, zastanawiając się, co takiego brunetka mogła przed nim ukryć.
 - W grobowcu znajdują się spalone szczątki kobiet, które brały udział w tamtej masakrze, czyli resztki popiołu jaki udało się zebrać. A eliksir został właśnie schowany w jednej z tych urn. I wydaję się, że wszystko jest niesamowicie proste, że wystarczy pogrzebać trochę w popiele. Jednakże sprawa wcale nie należy do łatwych. Po pierwsze: do grobowca mogą wejść jedynie istoty nieśmiertelne. Po drugie: przez samo dotknięcie urny, zakłócasz spokój czarownicy. Niekoniecznie skończy się to dla ciebie dobrze, więc musisz być bardzo ostrożny oraz rozsądny. Oczywiście, jeżeli kobieta naprawdę była czarownicą, ponieważ wiele z nich zostało niesłusznie oskarżone. - powiedziała na jednym wydechu, wyłamując sobie palce.
Kojou niestety nigdy nie był pojętnym uczniem, dlatego bardzo możliwe, że wciąż nie dotarł do niego sens tych słów, ponieważ trząsł się ze śmiechu. Bądź był idiotą.
 - To dlatego mnie potrzebujesz? Zawsze odwalam czarną robotę i mogę nie wyjść z tego cało, hm? - powiedział, nachylając się nad jej twarzą - Zgadzam się. - dodał, szczerząc zęby
***
   Stanął przed grobowcem, uważnie mu się przyglądając, Z wyglądu nie różnił się niczym szczególnym od wszystkich innych. Odwrócił się w stronę Yukino, która spoglądała na niego ze zmartwieniem w oczach. W dwóch krokach podszedł do dziewczyny, następnie kładąc jej dłoń na karku, przycisnął swoje wargi do ust Himeragi. Czuł, że może stamtąd nie wrócić.Ku zaskoczeniu Kojou, brunetka nie wyrywała się, a i jego twarz nie ucierpiała. Zamiast tego, wplotła mu palce we włosy, całkowicie oddając się pocałunkowi. W końcu odsunął się od niej niechętnie, próbując wyrównać oddech. Spojrzał brunetce w oczy, zacisnął usta i ruszył na spotkanie ze śmiercią.

   Patrzyła, jak jego sylwetka znika w ciemnościach, trzymając dłoń na ustach. Szczerze mówiąc nigdy nie zależało jej na eliksirze nieśmiertelności. Ba! Ona nawet nie wierzyła w jego istnienie. Na początku chciała po prostu, aby zginął w tym grobowcu, nie zabijając już ani jednej osoby. Jednakże nie sądziła nawet, że się zgodzi, ale teraz tak bardzo pragnęła cofnąć czas. Chciała znów wpleść palce w jego włosy, poczuć smak ust wampira.
 - Senpai! - krzyknęła, podbiegając do wejścia grobowca.
Chłopak stojąc na ostatnich stopniach schodów, obejrzał się przez ramię. Niestety, nim zdążył zlokalizować źródło krzyku, wejście się zatrzasnęło. Yukino upadła na kolana, zatykając sobie uszy. Zamknęła oczy. Chciała się od wszystkiego odciąć, bowiem wiedziała jedno: Akatsuki Kojou już nigdy stamtąd nie wyjdzie. To był koniec do którego się przyczyniła...

***

Bonus: 


Hi! To opowiadanie ma zakończenie, które nie jest zakończeniem. (Tak wiem, masło maślane xd) Chodzi mi o to, że wy sami możecie stworzyć własny koniec tej historii. Czy Kojou jakimś cudem się wydostanie, a może zjedzą go czarownicę? Co z eliksirem? Czy Yukina powie mu prawdę, jeżeli się spotkają? itd. Bo tak ja napisałam "Ta historia posiada niezliczenie wiele zakończeń, które stworzyły stare panny bez życia towarzyskiego." Oczywiście te stare panny to nie dosłownie :P
Szczerze mówiąc to opowiadanie było dla mnie niezwykle trudne i już nawet zaczęłam pisać inne, ale to mi się zbyt podobało, chociaż nie jest idealne. W sumie miało być bardziej strasznie, krwiście i namiętnie. Z wielu rzeczy zrezygnowałam, wiele zmieniłam...
Bye! :*
PS. Nie mam kompletnie siły, aby przeczytać je jeszcze raz i poprawić ewentualne błędy, więc jakbyście coś wyłapali i napisali w komentarzu...Arigatou :*