środa, 25 grudnia 2013

Nagato & Akari - Bo miłość to dom...

     Jest ciemna, chłodna noc. Spocona dziewczyna rzuca się na łóżku, gdy za oknem panuje okropna burza. Na twarzy brunetki formuję się grymas. Po raz kolejny śnią się jej koszmary, demony z przeszłości. Za każdym razem, jak wraca z krainy horroru zapamiętuje te same fragmenty zjawy. Krzyczy aż do zdarcia gardła, widząc rodziny dom opatulony płomieniami, ogień smaga po jej młodym i niewinnym ciele, powodując fale bólu, krztusi się od dymu, pojawia się ciemność, a z nią krzyk... To wszystko wydarzyło się naprawdę, te traumatyczne wspomnienia dręczą ją od 3 klasy podstawówki. Akari ledwo udało się uciec, ze szponów śmierci, ale jej rodzina, bliscy... odeszli na zawsze. Mimo, że starała się, jak cholera, by o tym zapomnieć to niestety, ale liczne blizny na jej ciele miały inne plany.
       Siedząc na łóżku, patrzyła pustym wzrokiem na swój ukochany zespół. Wzdychając cichutko poszła do kuchni, aby zaparzyć sobie herbaty. Nie było szans, aby znowu udało się jej zasnąć. Nalewając wody do czajnika, ostrożnie uniosła głowę do góry, żeby spojrzeć na zegarek. Dochodziła 4 rano, a zajęcia ma dopiero o 10, więc zapewne będzie tak niewyspana, że nie zdoła utrzymać ołówka w ręce. Dlaczego studia muszą być takie męczące? Zdecydowanie przydałyby się Urokiri wakacje. Niestety, to nie takie proste. Brunetka studiuję prawo, co jest dość trudnym kierunkiem, dlatego musi w niego włożyć  100% siebie.
     Chociaż... jest małe światełko w tunelu. Tym promyczkiem o którym pomyślała był Nagato, najlepszy przyjaciel z piaskownicy. I jakimś dziwnie szczęśliwym trafem miała dzisiaj te wszystkie trzy dzisiejsze wykłady z czerwonowłosym. Był dla niej, jak brat, wiec notatki miała już z głowy. Oczywiście oboje zdawali sobie sprawę, ze ona robi je o wiele lepiej, ale teraz to nie ważne. Dziewczyna zaśmiała się delikatnie na wspomnienie z nim związane. Kiedyś, gdy byli razem na plaży jakaś miła staruszka wzięła ich za parę, a oczywiście Uzumaki spalił buraka, próbując wytłumaczyć, ze kobieta się myli. Czasami zielonookiej nachodziło na myśl, że jest jednym z tych facetów którzy kochają inaczej. Oczywiście to nie tak, ze widziała go obściskującego się z innym mężczyzną, ale jednak za kobietami również zbytnio się nie uganiał. Nigdy nie zobaczyła, aby interesował się kimś innym prócz niej, a co więcej inne dziewczyny odganiał od siebie jakby były jakimś niebezpiecznym i śmierdzącym owadem. Dla brunetki zawsze był przykładnym dżentelmenem z zajebistym uśmiechem, ale każdą laskę walczącą o jego względy traktował, jak śmiecia. Znają się już tak długo, ale on w przeciwieństwie do Akari nigdy nie chodził na randki. Co to były za piękne czasy! Aż westchnęła z zachwytu na samą myśl, następnie z gorącym kubkiem herbaty usiadła przy stole, aby kontynuować swoje rozmyślania... Czego ona by nie dała, aby chociaż na krótka chwilę znowu stać się tą szaloną nastolatką! I te wszystkie odpały z Akatsuki. Czego to oni nie wymyślili? Szczerze mówiąc, jak cholera tęskniła za tymi idiotami, ale musiała w końcu dorosnąć. Na szczęście w jej ślady poszedł również Nagato, zawsze był blisko.
     Zwinnym ruchem sięgnęła po paczkę papierosów leżących na stole.  Oczywiście zdawała sobie sprawę, że papieroski szkodzą jej zdrowiu, ale raz na jakiś czas nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Podciągnęła nogi pod brodę, następnie zaciągnęła się dymem z fai. Cóż... zamiast palić po nocy, koniecznie powinna załatwić sobie jakieś tabletki nasenne. Urokiri nie pamięta kiedy ostatnio udało się jej przespać całą noc. Zapewne było to dawno temu, gdy jej rodzice jeszcze żyli. Spojrzała na okno, które ukazywało krajobraz powoli kończącej się burzy na której miejsce wschodziło słońce. Było po 6 rano. Czas potrafi naprawdę czasem przyśpieszyć. Odłożyła już wypalonego papierosa do popielniczki, podniosła się z krzesełka i ruszyła do łazienki, przygotować się na zajęcia. Nałożyła pastę na szczoteczkę do zębów, szorując je patrzyła w swoje odbicie. Pragnęła powrócić do dawnych czasów. Chciała znów imprezować, chodzić na randki i niczym się nie przejmować. Lecz musiała zejść na ziemie i powrócić do kończenia przygotowań... Ubrana i gotowa do wyjścia spojrzała na zegarek. Była 8 30 więc powoli zaczęła wychodzić z mieszkania. W uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się muzykach. Ręce wsadziła do kieszeni bluzy i szła, patrząc przed siebie. Do budynku weszła przed czasem i zajęła szybko swoje miejsce. Nagle poczuła  czyjeś silne ramiona wokół swojej szczupłej tali. Mając na myśli "czyjeś" chodziło jej o kończyny górne Nagato.
 - Ak, rzuć palenie. - powiedział blisko jej ucha na co się zaśmiała. 
 - Co robisz tutaj tak wcześnie? - spytała uwalniając się z jego objęć. 
 - Przyszyłem ci dotrzymać towarzystwa, poza tym mam dla ciebie zaproszenie. - powiedział sięgając do kieszeni w spodniach. 
 - Zaproszenie? A na co? I od kogo? - spytała podejrzliwe.
 - Na ślub... od Itachiego. (Aż nie mogłam się powstrzymać xd dp. Zbuntowanej)
 - Wtf? Łasica się żeni? A kim jest jego ofiara? 
 - Michi - fajna jest, więc nie dziwę się Itachiemu. - powiedział z uśmiechem, następnie poczochrał brunetce włosy.
Żyłka na czole Urokiri zapulsowała niebezpiecznie co skończyło się bieganiną po tym budynku przeznaczonym do poszerzania wiedzy. Oczywiście musiał ktoś ich przyłapać, a nie był to nikt inny niż dziekan z którym za chwile mają zajęcia...
       Wytrzymała aż 2 godziny, ale na tych ostatnich  wymiękła i teraz pod osłoną Nagato odsypiała sobie spokojnie. A co było dziwne śnił się jej nie kto inny, a on. Cóż... był nad basenem, ściągał koszulkę, ukazując swój kaloryfer którego aż chciało, by się dotknąć. Zaraz on... ściąga bokserki. O boże niech tego nie robi albo nie... niech zdejmie!  Sama już nie wiedziała dokładnie co chciała... A na dodatek on zdejmował smoking, jakby właśnie brał ślub! Zmrużyła oczy widząc, jak zbliża się do niego jakaś kobieta w sukni ślubnej. I to nie była Akari! Zaraz co za suka zbliża się do JEJ Nagato? W sensie, że do jej przyjaciele, oczywiście  Nie mogla na to patrzeć, jak dobrze, że... obudziła się, krzycząc. 
 - Coś nie tak, pano Urokiri? - spytał profesor mrużąc oczy.
Już miała coś powiedzieć, ale czerwonowłosy ją uprzedził.
 - No wie psor, jak ktoś nie chcący mocno walnie się o coś np. łokciem to taki nie przyjemny prąd jest i Akari z tego bólu na podłogę spadła. Poza tym kiepsko koleżanka się czuję dzisiaj, ma tą taką kobiecą "niedyspozycję". - powiedział, patrząc na mnie z udawanym współczuciem. 
 - Ech... dobra, jesteście wolni. 
Nie wiem czy takiego rezultatu Uzumaki oczekiwał, ale i tak trzeba mu przyznać, że potrafił świetnie kłamać. Gdy drzwi od sali się zamknęły się za nimi, roześmiani wybiegli na zewnątrz, kierując się do jej domu. Trzymali się za ręce... o czym zdali sobie dopiero sprawę, gdy byli u niej w domu,. Ich spojrzenia się skrzyżowało,  już od dawna coś między nimi iskrzyło, czego dowodem była zapewne ta scena  Po chwili złapała go za koszulę, przyciągając mocno do siebie, tym samym wpijając mu się w usta. Ręce Nagato powędrowały na jej jędrny tyłek, zaś jej wplątały się w jego czerwone włosy. Podniósł ją do góry, następnie posadził na segmencie, a jego wargi od ust brunetki schodziły coraz niżej aż po dekolt. Wsadził swoją rękę pod jej bluzkę, wspinając się do piersi Ak, którymi po chwili zaczął się bawić, mimo stanika. Ona nie pozostawała dłużna, rozpinając mu rozporek, w końcu trzeba było założyć tą prezerwatywę na jego członka... W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej duszno, przez co szybko pozbyli się swojej garderoby: Na początku zdjął jej koszulkę i ten cholerny stanik, który przeszkadzał mu wcześniej w zabawie. Po chwili zaczął drażnić jej sutki aż nie stwardniały, podczas gdy ona próbowała pozbyć go jakimś cudem koszuli, w końcu spodni już nie miał... Gdy nareszcie oboje byli nadzy, Akari zeszła z segmentu, podchodząc do Nagato kuszącym krokiem... Przewrócili się na stertę swoich ubrań, następnie rudzielec ją pocałował, po chwili w nią wchodząc. Poruszał się w niej wolno, lecz z każdą chwilą zaczął przyśpieszacz tempo, przez co sprawiał jej ogromną rozkosz. Po całym domu słychać było ich jęki, ale nie przejmowali się tym zbytnio. Chata nie licząc ich, była pusta...
Tej nocy  nie śnił się jej żaden koszmar, a w ramionach Uzumakiego czuła się bezpiecznie. Poczuła się, jakby znowu była tą 10 letnią dziewczynką, mającą rodziców. Jedyne czego żałowała to to, że tak późno zdała sobie sprawę o swoich uczuciach. Ale ważne, ze już wie i ma osobę którą może kochać, bo miłość to dom...


***

Bonus:




Ohayo :*
Cóż, mamy dzisiaj pierwszy dzień świat, humor wszystkim dopisuję?
Planowałam tego one shota dodać wczoraj, niestety zabrakło mi czasu.
Ech... zamówienie dla Akari, szczerze mówiąc nw, jak wyszło z długością, bo jestem na komputerze i mam starego Worda, ale myślę, że z treści jestem nawet zadowolona.
Ta... wiem. Nie ma to, jak najpierw przez dwa tygodnie nie dać notki, a potem zasypać was 18 rozdziałem, życzeniami oraz opowiadaniem od Nielegalnej, a także tym one shotem w przeciągu kilku dni.
W każdym bądź razie chciałam jeszcze poinformować, że nw kiedy pojawi się rozdział 19, ponieważ mam do ogarnięcia moje pozostałe 3 blogi ^^

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Opowiadanie od Nielegalnej: Święta – Czas Miłości

- To już jutro- stwierdziła mlecznooka wychodząc ze sklepu. Nadal nie miała prezentu dla blond czuprynki. Śnieg skrzypiał jej pod nogami a myśli zaprzątały głowę. Niestety w tym momencie przypomniało jej się, że miała pomóc Tsunade-sama w przygotowaniach do Wigilii, która miała się odbyć w wielkiej Sali. Wchodząc już do sporego pomieszczenia zauważyła Sakure, Ino i Tenten. Które kończyły ubierać choinkę. Właściwie wszystko było już skończone oprócz potraw na Wigilijnym stole. Oczywiście Hinata w drodze zaszła do domu i wzięła słoiki z Ramenem, które przygotowała z pomocą ,,dziadka” w poniedziałkowe popołudnie. Po ok. 20 minutach wszystko było przygotowane, a że było już późno dziewczynki wraz z piątą Hokage rozeszły się do domów.

                                           Następnego dnia:

-Kusso!- krzyczy zła Hinata widząc godzinę na jej budziku. Była ona  wprost niewyobrażalna, ponieważ wstała o 14:00. A za 2h miała być już na Wigilii.
-Jestem jeszcze w zupie- zamamrotała pod nosem i zaczęła się szybko ubierać. Zbiegła na dół i zrobiła sobie kanapki. Stojąc w drzwiach miała 10 minut na dobiegnięcie na miejsce. W tym wliczając liczne schody, ludzi na drodze i zaczepki. Do Sali wbiegła zdyszana, ledwo mogąc wykrztusić choć jedno słowo. Po paru minutach wszyscy zasiedli do stołu składając sobie życzenia, jedząc posiłki i śmiejąc się nawzajem. Przyszedł czas na rozdanie upominków, w tym właśnie momencie twarz Hinaty zbledła i uśmiech znikł z niej całkowicie. Podeszła do Uzumakego i z smutkiem na twarzy i sercu rzekła.
- Wybacz mi proszę, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego prezentu oddającego uczucia do ciebie.
Blondyn odpowiedział całując ją w czoło
-Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego prezentu, niż Święta w twojej obecności.


                                                 * * *

    Tak, tak wiem mega krótkie i zrobiłam z tego opowiadania Love story i nie jestem tak utalentowana jak Zbuntowana, ale w połowie tak jakoś dziwnie wena prysła, lecz chyba znacie ten ból. Dobra nie odbiegajmy od tematu, ponieważ jutro wigilia a ja chce wam podziękować za to, że czytacie naszego bloga, że nas obserwujecie, komentujecie i śledzicie, każdą notkę. Wszystkiego najlepszego i wesołych świąt Bożego Narodzenia.

piątek, 20 grudnia 2013

Życzenia świąteczne :)

          Co prawda nie ma jeszcze świąt ale i tak ja Nielegalna i oczywiście Zbuntowana życzymy wam wszystkim wesołych świąt dużo prezentów pod choinką, szczęścia spełnienia marzeń i wszystkiego co dla was najlepsze. Jeśli ktoś prowadzi bloga tak jak my to duuuużo weny i obserwatorów ^^.  




Lawiny radości,
potopu miłości,
lampek migania,
kolęd śpiewania.
Prezentów bez liku,
wiele kolędników
oraz Sylwester do rana
z lampką szampana!

                                                          
Wesołych Świąt :**                                                          Życzą Nielegalna i Zbuntowana <33




Rozdział 18 - Walcz o swoje.

     Piękne drzewa kwiatu wiśni już jakiś czas temu przekwitły. Dorodne, różowe płatki leżały leniwie na jeszcze soczysto zielonej trawie. Wśród tego wszystkiego można było zauważyć skuloną, różowowłosą piękność. Ten przepiękny obraz uzupełniał śpiew tutejszych ptaków. Zwykły przechodzień, patrzący  na nią z pewnej odległości stwierdziłby zapewne, że to zwykła nastolatka próbująca wykorzystać, jak najlepiej dzisiejszy, słoneczny dzień. Lecz jeżeli podszedłby bliżej zauważyłby, że krótkie, różowe włosy są  rozczochrane oraz sklejone od potu, a te cudne, zielone oczy są czerwone i spuchnięte od płaczu. Jej stan fizyczny nie prezentował się najlepiej, a co dopiero myśleć nad stanem psychicznym dziewczyny.
     Głowę Sakury zaprzątało tysiące myśli i nie potrafiła ich wszystkich uporządkować. Jedną z tych zaprzątających pierdół był zakład zawarty z Ino. W końcu jeżeli nie uda się jej go wygrać, to wtedy... To nie jest teraz najważniejsze! - zbeształa siebie szybko w myślach. Powinna raczej skupić się na obmyślaniu planu, aby pomóc Sasuke wyjść z więzienia. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak przegiął na całej linii, ale rozum, jak i serce podpowiadały jej odmienne rzeczy. Jak to się mówi: miłość nie wybiera. Było to trochę żałosne, ponieważ można było ją uważać za jedną z szaleńczo zakochanych nastolatek w zabójczo przystojnym facecie. Cóż.. miała nadzieje, że strzała amora trafi ją późniejszym okresie jej nudnego życia. Niestety, przeliczyła się: teraz miała ok. 16 lat i wzdychała do jednego chłopaka, pragnąc, by w końcu ja zauważył. To było okropne. Czy tak wiele wymaga? Co z księciem na białym rumaku, który ratował piękną księżniczkę ze szponów strasznego smoka? (Moje pierwsze skojarzenie to: Natsu i Lucy z Fairy Tail tylko ona raczej księżniczką nie jest, a on nie ratował jej akurat przed smokami mimo, że jest smoczym zabójca xd PS. Tym co nie oglądali FT, koniecznie polecam ^^ dop. Zbuntowanej) Czy te długie i szczęśliwe, pełne miłości życie, którym karmiły ją co noc bajki czytane przez jej matkę były kłamstwem? Czy istnieje jakakolwiek prawda na tym świecie? Co nią jest? Co jest rzeczywistością, a co tylko kolejną iluzją? Jakie życie ma sens skoro gdzie się nie spojrzy tam fałszywe opowiastki razem z całym społeczeństwem? Czy istnieje jakikolwiek sens w naszym życiu, by codziennie sprzeciwiać się kłodom pod  nogami? Czy podnosimy się tylko po to, by po chwili upaść? Popadamy w depresje, a na każdym kroku przed nami znajduje się wiele rozmaitych pułapek. Nasz świat jest pusty i okrutny, więc...
  - Sakura, rozumiem, że jest ci ciężko, ale ty nie możesz tak dalej żyć. W końcu zachorujesz, a my wszyscy będziemy  jeszcze bardziej się o ciebie martwić. Jeżeli naprawdę zależy ci na Sasuke, pokaż mu, ze jesteś coś warta. Udowodnij mu, że jesteś silna i... walcz o swoje. - powiedziała Ino, mocno przytulając przyjaciółkę.
Tymi słowami blondynka zmieniła tok myślenia Haruno o 180 stopni. Zrozumiała, że może jakiś sens w tym marnym życiu, jeszcze się znajdzie. Musiała zacząć walczyć o swoje...! Ale najpierw musi się porządnie wypłakać.

     Słońce przypiekało dzisiaj delikatnie niczym baletnica ledwo stąpająca po ziemi. Z tego wszystkiego zachciewało się rozłożyć koc w kratkę na kwiecistej łące, następnie leniuchować aż do zmroku. Gdyby tylko mógł zapewne już teraz, razem z przyjaciółmi byłby daleko stąd. Niestety, nie było to tak proste, jak mogło się wydawać. Ten okres w życiu wszystkich mieszkańców Konohy, na pewno do różowych nie należał. Można powiedzieć, że Naruto nie radził sobie z całą tą sytuacją z Sasuke. Zawsze chciał go uratować, ale z każą chwilą było to coraz trudniejsze. Blondyn pragnął, aby było, jak dawniej. Słońce w górze, a on z Sasuke i resztą od rana do wieczora biegając po dworze. Denerwując przy tym 3 Hokage... staruszek. Ile to już minęło od jego śmierci? Tyle się potrafi wydarzyć w tak krótkim czasie. Zdecydowanie za dużo. 

     Szczerze mówiąc przyszedł dzisiaj na tą łąkę, by potrenować, ale jakoś nie miał do tego głowy. Dlatego skończyło się, jak zwykle na jego rozmyślaniach. No prawie, bo gdzie nie spojrzeć tam pełno kunai, shurikenów oraz rozmaitej wielkości dziury w ziemi. Chociaż tak to wyglądało, jak przyszedł. Widocznie ktoś oprócz niego musiał u patrzeć sobie to miejsca do treningów. 
 - Zbytnio się wszystkim przejmujesz. - powiedział dobrze znany mu mężczyzna, kładąc rękę na jego  ramieniu.
Blondyn westchnął cichutko, patrząc cały czas przed siebie. Przez chwilę u Uzumakiego można było zauważyć lekki uśmiech, spowodowany wizytą zboczeńca. 
 - Ja po prostu chcę... 
- Wiem. Chciałem cię jednak prosić, abyś zwolnił. „W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca” ( Niestety, te wspaniałe przysłowie nie jest mojego autorstwa, lecz Paulo Coelho dop, Zbuntowanej)
Naruto spojrzał na Jiraiye ze skupieniem, mrużąc przy tym samym swoje lazurowe oczęta. 15-latek doskonale zrozumiał przekaz sanina, dlatego kiwnął tylko lekko głowa. Po chwili tak samo, jak się pojawił tak samo zniknął Żabi Pustelnik. Jego wizyta sprawiła, że Uzumaki miał jeszcze bardziej poplątane myśli, nie mogąc się w nich odnaleźć.


 
   Na jej zmęczonej twarzy, można było zauważyć drobne kropelki potu. Spędziła dzisiejszego dnia dość sporo czasu, na szukaniu jakiej kolwiek małej wskazówki do pokonania amnezji Naruto. Niestety, za wiele nie znalazła na dodatek zanik pamięci został spowodowany jutsu Kabuto. Cała sytuacja za kolorowa nie była. Do tego wszystkiego tak bardzo chciała się napić sake, jednak obiecała sobie, że dzisiejszego dnia, będzie trzeźwa. A zawsze starała się dotrzymywać danego słowa, nawet jeśli sobie sama je złożyła. Nie zawsze było to proste, ale starała się z całych siły, aby być sumienną osobą. Je wyraz twarzy przypominał teraz minę, jak po zjedzeniu cytryny. Po całym pomieszczeniu walało się bardzo dużo ksiąg, które już przejrzała, wszystkie. Nic nie znalazła, blondyn będzie załamany. Mimo to uważała, że da sobie on radę, zawsze był optymistycznym dzieckiem. Westchnęła cichutko, następnie zawołała Shizune. Po chwili do pomieszczenia weszła brunetka z prosiakiem na rękach.
 - Powiedz Naruto oraz Hinacie, żeby do mnie przyszli. - powiedziała Hokage ze zmęczeniem w głosie.
Katō kiwnęła głową, następnie wyszła z pomieszczenia. Tsunade po usłyszeniu zamykanych drzwi, opuściła głowę na biurko. Aż cud, że się nie połamało. Zapewne, gdyby tylko mogła upić chociaż łyk sake, ta rozmowa którą za chwile przeprowadzi z Naruto byłaby o wiele łatwiejsza. Nie wie dokładnie ile tak na pół siedziała, a pół siedziała, ale usłyszała ledwie pukanie do drzwi, przerwane energicznym ich otworzeniem. Łatwo się domyśleć, że Naruto przeszkodził Hinacie w wykonywanej przed chwilą czynności.
 - Ohayo, Babuniu Tsunade! - krzyknął z bananem na twarzy.
Szczerze mówiąc nawet nie miała ochoty na niego nakrzyczeć, do tego głowa ją bolała nie miłosiernie. (Zapewne kac xd dop. Zbuntowanej) Blondyn musiał się domyśleć, że coś jest na rzeczy, ponieważ jego entuzjazm trochę przygasł. 
 - Coś się stało? - spytała lekko zaniepokojona Hyuga.
Ślimacza Księżniczka uznała, że pora w końcu wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Spojrzała im w oczy, następnie biorąc duży chust powietrza, zaczęła konserwacje. 
 - Wczorajszego wieczoru Naruto przyszedł do mnie z prośbą, z prośbą której nie dam rady spełnić. Przekartkowałam wiele ksiąg, ale w żadnej nie było wzmianki o takiego typu amnezji, a na dodatek podejrzewam, że to był eksperyment Kabuto. Oczywiście eksperyment nie musi być doskonały, więc... - mówiła bliska łez, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń niebieskookiego. 
 - Hej, spokojnie. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście prawda? - powiedział szczerze, następnie dał Hinacie znak ręką, aby wyszli.
On wyszedł pierwszy nie oglądając się za siebie, ale dziewczyna spojrzała jeszcze w oczy szanownej Hokage, posyłając jej delikatny uśmiech, by po chwili pójść w ślady blondyna. 
    Nie mogła uwierzyć, ze te dzieciaki potrafią jeszcze się uśmiechać. Oboje tak wiele w życiu przeszli, mimo to nadal stąpali mocno po ziemi z radosnymi uśmiechami na twarzy. Tylko czy będzie już tak zawsze? Czy nic ich nie złamie? Każdy ma przecież swoje słabości...

    Kap, kap, kap... I tak w kółko. Kto by pomyślał, że odgłos wody spadającej z pękniętej rury na podłogę może być tak interesujący. Szczerze mówiąc zapewniał mu największą rozrywkę, ale to było nie ważne. Ważniejsze było to, że wszyscy uważali go za małego, bezbronnego gnojka. Tylko, że tak wcale nie było. Tak naprawdę to wszystko było częścią ich planu, gdyby tylko wszyscy wiedzieli, jak ich wykiwał. Co prawda Naruto wygrał bitwę, ale nie wojnę, która zbliżała się wielkimi krokami. W końcu nadal nie wypełnił swojej zemsty... 


***

Ohayo :* 
No, a więc zacznę może od tego, że ten rozdział sprawił mi dość dużo trudności.
 Pisałam go prawie 2 tyg. i dość często miałam ochotę nic z nim nie robić. 
Szczerze mówiąc, jak pisałam przy rozdziale 17, że notki będą ukazywać się nie regularnie, myślałam, że do tego nie dojdzie, no, ale niestety... 
Cóż, nic nie poradzę... ten blog jest już dla mnie tylko obowiązkiem który staram się wypełnić. 
Życzę oczywiście Wszystkim czytelnikom wesołych momentów w nadchodzących świętach, a także, aby rok 2014 okazał się lepszy od tego ^^
PS. Nielegalna szykuje notkę świąteczną, ale nie obiecuje tego na 100%, bo z nią niestety nigdy nic nie wiadomo...

  

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tobi & Amine - Pokręcona historia.

 Dla tych z słabą psychiką polecam tego nie czytać :D

 ***

       Dawno, dawno temu... Nie! STOP! Zły początek. To historia nie dla dzieci, a bajka dla mądrych i poważnych dorosłych. Dlatego zacznijmy od początku:
       Sroga zima w tym roku sprawiła trudności w komunikacji miedzy ludzkiej, a drogi były tak białe, że nikt nie potrafił stwierdzić gdzie się tak naprawdę kończą. Jakiś dziwny, lecz piękny stwór szedł na dwóch łapach. Ani trochę nie przypominał człowieka, ale wilka już tak. Szczerze mówiąc nikt nie potrafił stwierdzić czym lub kim jest. Uniósł swoją głowę/łeb do góry, wtem jego oczy zarejestrowały dziwny obiekt na niebie, szybko się poruszający. Była to kobieta ubrana w czerwone coś oraz z uśmiechem leciała na miotle. Nagle przypomniał sobie, że skądś ją zna. Ach tak! Zwano ją 'Czerwonym Kapturkiem', a jej głowa warta była miliony. Człowiek-wilk oblizał wargi smakowicie. Będzie można za tą całą kasę kupić tonę żelek. Gdyby tylko je lubił...

        Czuła, jakby miała skrzydła co musiało być spowodowane tym, że lata właśnie na miotle. Musiała zanieść dziadkowi worek cegieł, niestety drogi były pokryte 'bitą śmietaną' co utrudniało jakiekolwiek spacery. Chociaż i tak zazwyczaj jeździ czołgiem ,ale to już inna historia. Poza tym była przecież kobietą biznesu. Jako pierwsza założyła firmę, jaką był "Zakład Pogrzebowy. Ups!". Genialne, prawda? A na dodatek codziennie przywożą jej około z tysiące trupów dziennie. Pamiętała swojego pierwszego nieboszczyka. Pan Mrówka i jego mikrusie, czarne ciałko. Normalnie zakochać można się było...
Zmarszczyła nos, coś się paliło. Zaraz... ona lata po niebie, a skoro czuć spaleniznę, to znaczy, że...
 - Kuso! - krzyknęła przerażona.
Niestety, było już za późno. Spadała w dół razem ze swoją palącą się miotłą. Nie da się ukryć, że lądowanie było dość przyjemne i obiekt na którym wylądowała... oddychał! Z tego wszystkiego przytuliła się jeszcze bardziej do tajemniczego czegoś. Do jej uszu dobiegł głos, jakby... mruczenia. Wściekła walnęła go w twarz. Niestety, nie mogła znaleźć znowu tej samej wygodnej pozycji, więc wstała. To był wilkołak. Kolejny stwór do kolekcji! Tylko gdzie ta siekiera... Na dodatek ten zwierzak bez szczelnie gapił się na jej cycki, to ją... podniecało.Uśmiechnęła się tylko zalotnie i gdy chciała odejść przemówił.
 - Czy grzecznym chłopcom należy się nagroda? - spytał, posyłając w jej stronę spragnione spojrzenie.
Na jej słodkich usteczkach pojawił się zadziorny uśmieszek. To była propozycja nie do odmówienia i najlepiej szybka w realizacji.
 - A jaki chciałbyś prezent? - mówiąc to oblizała swoje wargi.
 - Kilo kartofli, proszę pani. - odpowiedział szczerze bardzo dumny z siebie.
Żyłka niebezpiecznie zapulsowała na czole Czerwonego Kapturka, sprawiając, że wilkołak się skurczył oraz zaczął intensywnie myśleć co mógł zrobić źle. Doskonale wiedział, że ta kobieta była złą i poszukiwaną osobą, ale zdawała się być taka... pociągająca. Aż miał ochotę podotykać ją swoimi owłosionymi łapami po tym jędrnym ciele. Zapewne codziennie smaruję się balsamem do ciała. Ach te kobiety!
 - Gdyby jeszcze mógłby kapturek zanieść je do mojego domku z czekolady. - powiedział patrząc na nią zamyślony.
 - Domek z czekolady? Czy to nie ten gdzie mieszka baba jaga? - zapytała marszcząc brwi.
 - Już nie. Zabiłaś ją. - powiedział ze łzami w oczach wilczek.
 - Nie płacz... Dam ci jagód! - mówiła, prubując go uspokojić.
 - Nie chce jagód... Kartofle!!!
Wkurzona zacisnęła pięści, ale spełniła jego prośbę. Znalazła pod drzewem obsikane przez zająca ziemniaki, następnie razem z wilczurkiem ruszyła do jego domku. Z daleka można było wyczuć aromat czekolady, ale według wilkołaka najlepiej pachniały, jak i zapewne smakowały kartofle.
     Ledwo przekroczyli próg domku, gdy ona pociągnęła go za jego długie futro, a na jego paszczy złożyła długi i namiętny pocałunek. On zawył tylko cichutko, ale po chwili przyłączył się do niej. Oparli się o ścianę przez co niestety odpadła. Nie przejęli się tym zamiast tego kontynuowali swoje igraszki. Wilkołak, jak głupi chciał zdjąć swoje spodnie, niestety ich nie miał. Zacisnął zęby przez co ugryzł ją w język, ona spłoszona odsunęła się od niego. Jego oczy były teraz krwisto czerwone, a z ust leciała piana. Wszystko przez to, że nią miał gaci na dupie... W każdym razie był wściekły i nic nie da rady go uspokoić.
  - Pieczona czy na surowo? - powiedział przekrzywiając głowę na bok.
Ona przestraszona zrobiła krok w tył, ale nie było ściany, wiec zaczęła spadać...

 - Aaa! - krzyknęła, podnosząc się do góry.
Było ciemno, wiec widoczność była kiepska. Czuła, jak coś ją trochę przygniata. Nieogarniętym wzrokiem rozejrzała się wokół. Była w... swoim mieszkaniu. W takim razie czy oznacza to, ze był to tylko sen? Cóż, jej mąż Tobi z pewnością wilkołaka nie przypominał, chociaż przydałoby mu się ogolić... Chcąc się upewnić na 100%, że to on, zaczęła go budzić. Oczywiście za chętny to on nie był, ale coś się na pewno znajdzie. Miała na sobie cienką koszulkę, wiec zaczęła się ocierać piersiami o jego nagi tors, szepcząc miłe słówka. Zadziałało, ponieważ po chwili złapał ja za pośladki, przyciągając jej usta do swoich. Toczyli zawzięta wojnę języków, robiąc przerwy na złapanie oddechu. Jego ręce powędrowały coraz wyżej, mimo ze nadal miał zamknięte oczy. Po chwili z uśmiechem spojrzał na nią, przerywając nocne igraszki.
 - Czy masz moze jakies dobre wytłumaczenie, dlaczego budzisz mnie o takiej godzinie? - mowiąc to, pokazał na zegarek.
Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, ale było za ciemnio, by Tobi mógł cokolwiek zobaczyć.
 - Tak, muszę ci opowiedzieć co mi się śniło.
Wpiła się ponownie w jego usta tym razem zaczynając ostrzejszą zabawę, tą dla dorosłych...
Morału nie ma żadnego, więc czy to na pewno była bajka?

***

Bonus:


Ohayo :*
Ta wiem... długość nie powala...
Ostatnio nie umiem pisać jakoś długich zamówień :(
Mimo to liczę, że Amine się spodoba, w końcu poświeciłam na to sporo czasu.

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 17 - Zostańmy przyjaciółmi.

     Promienie słoneczne przedzierające się przez okno panienki Hyugi, wędrowały spokojnie po jej twarzy. Dziewczyna wydawała się spać spokojnie, lecz śnił się jej najprawdziwszy koszmar. Horror z którego musiała, jak najszybciej się obudzić. Niestety, szczypanie nie działało, poza tym nie miała za wielkiej kontroli nad snem. Musiała patrzeć na najprawdziwsze okropności, modląc się w duchu, aby nigdy nie okazały się prawdziwe. Przerażona patrzyła, jak w kierunku piersi Naruto, niesamowicie szybko zbliża się długa katana. Jeszcze parę centymetrów, a umarłby na jej oczach. Na jej szczęście nie musiała na to patrzeć, obudziła się zlana potem, krzycząc aż rozbolało ją mocno gardło. W domu nikogo nie było, co przyjęła z wielką ulgą. Z pewnością zaczęliby się martwić, czego nie chciała. Szybkim ruchem zdjęła kołdrę, następnie usiadła do pozycji siedzącej, patrząc po chwili na elektryczny budzik. Pięknie. Dochodziła już 12 po południu. Hinata nie mogła uwierzyć, że spała tak długo. To było do niej bardzo nie podobne. Chociaż ostatnim czasy, sama nie miała pojęcia kim jest, jaką osobą się stała.
      Wstała powoli z łóżka, następnie udała się do łazienki. Odkręciła ciepłą wodę, następnie pozbywając się ubrań, weszła pod prysznic. Można powiedzieć, że w ten sposób próbowała oczyścić się z koszmaru tej nocy, a także przemyśleć nad całym swoim pobytem w Wiosce Liścia. Historia dziewczyny nie była długa, ale za to pełna przygód tych wesołych, jak i złych. Nie da się ukryć, Konoha była miejscem, którą mogła nazywać swoim domem. I tak się czuła.
      Jakiś czas później po odświeżającym prysznicu, ubrała krótkie, czarne spodnie, zwykłą, białą koszulkę oraz czarno-białą bluzę. Pogoda była dzisiaj świetna, więc postanowiła wybrać się na spacer. Słońce, jak na październiki grzało dość przyjemnie. Wyszła z domu, a jej stopy kierowały nią w kierunku parku. Uśmiechnęła się, uznając, że to dobry pomysł. W końcu płakanie w poduszkę i picie na imprezie z dziewczynami, jak na razie efektów nie przyniosło. Co prawda nie koniecznie coś musiała się stać akurat w tym miejscu, ale...
 - Hinata!
Zatrzymała się, jej serce przyśpieszyło. To on. Wołał ją, jest blisko. Nabrała powietrza, następnie odwróciła się w jego stronę. Biegł w jej kierunku, mlecznooka nie mogła zrozumieć o co chodzi. W głowie jej szumiało, denerwowała się. Kilka kroków i stał już przed nią z uśmiechem na twarzy.
 - Możemy porozmawiać? - zapytał, drapiąc się po głowie.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, następnie ruszyli przed siebie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, lecz po chwili Naruto zaczął konserwację.
 - Od kiedy obudziłem się w szpitalu czułem się dziwnie, jakby czegoś mi brakowało. Nadal cię nie pamiętam i nie wiem czy to się zmieni. Przez pewien okres traktowałem cię, jak intruza, jak osobę która nie zasługiwała na nic. Przepraszam, przepraszam, że cię nie pamiętam. Wiem, że byłaś chyba moją przyjaciółką i może mieliśmy te dobre, jak i gorszę momenty, ale... powinienem cię pamiętać. Wiem, że mogę na to nie zasługiwać, ale proszę zostańmy przyjaciółmi. Daj mi szansę, jest mi tak wstyd, ostatnimi czas zachowuję się, jak... - powiedział bliski łez, ale, gdy zobaczył jej minę, uśmiech powrócił mu na twarz.
Stała tak po prostu, ciesząc się, jak głupia. Przyjaźń? To chyba od tego wszystko się zaczyna, prawda?

    Nie potrafiła do niego dotrzeć, był zbyt skomplikowanym chłopakiem, ale... wszystkich da się "złamać". Mimo tego co powiedział, a raczej wykrzyczał jej Naruto, nadal próbowała znaleźć jakieś głębsze powody, zdrady Sasuke. Oczywiście bez butelki sake nic dzisiaj nie zdziała. Szczerze mówiąc było jej trochę szkoda Uchihy, gdy tak na niego patrzyła, zwiniętego w koncie celi. I na pewno było mu zimno. Tsunade rozejrzała się dokoła, gdy na jednym z krzeseł zobaczyła koc, który zostawił dzisiaj Naruto w razie, gdyby Sasuke w końcu zaczął mówić. Niestety, kruczowłosy jest trudnym przypadkiem, ale przecież, jak im zmarznie to do niczego już się nie przyda. Westchnienia cicho, biorąc koc do ręki, następnie weszła do celi chłopaka. Spał. Nawet lepiej, bo zamiast jego maski na twarzy, zobaczyła prawdziwe oblicze ciemnookiego. Przykryła go delikatnie niebieskim kocem oraz patrzyła przez chwile na niego, następnie chciała już wyjść, ale... obudził się. Cóż, skoro postanowiła "królewna' się zbudzić to trzeba to wykorzystać, może coś do niego dotrze w końcu.
 - Sasuke, jeszcze nie jest za późno... możesz się uratować tylko... - zaczęła, ale jej przerwano.
 - Wyjdź.
I tyle. Za każdym razem, jak ktoś próbował "wbić" mu do głowy coś sensownego, mówił tylko to jedno słowo. Saninka westchnęła cicho, następnie opuściła pomieszczenie, staranie zamykając drzwi. Kiwnęła głową dwóm Anbu, następnie udała się do swojego gabinetu.
     Zdecydowanie musiała odpocząć w czym na pewno pomoże jej, butelka sake w szufladzie biurka. Otworzyła powoli drzwi i o mało nie dostała zawału na dźwięk jego głosu.
 - Jeszcze za wcześnie Tsunade, nie powinniście naciskać, a czekać cierpliwie. Oni muszą mieć plan, który za wszelka cenę trzeba zniszczyć.
 - Jiraiya! - krzyknęła Ślimacza Księżniczka, po chwili patrząc na niego z otwartą buzią.
 - Zamiast się tak patrzeć, przytul. - mówiąc to, patrzył na jej duże piersi.
Oczywiście nie obyło się bez bicia. Ten stary zboczeniec to się nigdy nie zmieni.

     Ach, ramen! Nie ma to, jak zaznać nieba już z samego rana. Gdyby tylko Naruto się nie spóźniał, byłoby wręcz idealnie. Umówił się z nim tutaj koło pierwszej i oczywiście po blondynie ani śladu. Zapadł się pod ziemie i nie może wyjść. Ech, a ramen stygnie. Nie po to Gaara zamówił aż 10 misek! Czerwonowłosy nie jest tak żarłoczny, jak Uzumaki, więc sam tego nie zje. Słońce zaświeciło chłopakowi w oczy, a po chwili zauważył sylwetkę niebieskookiego w oddali. Był jakiś tak... jeszcze bardziej radosny niż zazwyczaj. Może w końcu się umył?
 - Dłużej się nie dało? - spytał Gaara, podnosząc brew do góry.
 - No wiesz... idę sobie spokojnie i zauważam, że but mi się rozwiązał. Wkurzyłem się, a następnie pochyliłem, by go zawiązać, ale pojawiła się jakaś babka z kartoflami i... - zaczął jakże uroczą, "prawdziwą" historie swojego poranka.
 - Ok, mam dość. - powiedział Sabaku, następnie podał przyjacielowi miski z ramen.
Jedli w ciszy, ale oczywiście jeden z nich musiał ją w końcu przerwać.
 - Wracam do Suny.- powiedział cicho zielonooki.
Naruto momentalnie przestał jeść. Oczywiście wiedział, że w końcu coś takiego wydarzy, ale nie sądził, że tak szybko.
 - Maru? - zapytał blondyn.
Gaara słysząc to zarumienił się lekko. Tak, zawsze chodziło o kobiety.
 - Czekaj, masz zamiar zostawić mnie samego z całą tą sytuacją? Sasuke okazał się być jakimś pieprzonym zdrajcą, właśnie pogodziłem się z Hinatą, Tsunade... nakrzyczałam na Babunie!
Sabaku zaśmiał się cicho, następnie ruszył w stronę bramy Konohy. Odszedł zaledwie parę kroków, ale niebieskooki wciąż się na niego patrzył.
 - Gaara?! - krzyknął blondyn za nim.
 - Też cie kocham! - krzyknął czerwonowłosy, po chwili znikając za budynkiem.
Wierzył, że jego przyjaciel da sobie radę bez niego. W końcu nie znika przecież na zawsze, prawda?

***

 Ohayö :*
Zacznę może od spóźnionych życzeń z okazji Mikołajek, a więc:
Szczęścia, zdrowia, pomyślności i słodyczy, Zbuntowana (i Nielegalna) wam życzy! :*
Rozdział do najdłuższych nie należy za co przepraszamy ^^
Niestety, ale ostatnio jeden tydzień to dla mnie dość krótki okres, by cokolwiek pisać, więc do rozpoczęcia ferii świątecznych notki może będą ukazywać się nieregularnie. Powtarzam może, nie mam jeszcze pewności ;)
PS. Jeszcze jedno... Zna ktoś może jakieś dobre blogi o NaLu (Fairy Tail)? Nie mogę nic fajnego znaleźć, wszystko takie za słodkie i aż jestem załamana polską młodzieżą :P 
Jeżeli znacie to byłabym wdzięczna gdybyście napisali w komentarzu, a jeśli nie to szkoda, a kto wie... może kiedyś sama napisze takiego bloga? ;)

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 16 - Jak mogłeś?

     Dedykuje ten rozdział Akari Urokiri ^^ 

***

Chłodny wiatr smagał jego policzki, a oczy Uzumakiego były, jak stal utkwione na NIM. Ze złości Naruto miał ochotę wyrywać sobie włosy. Było mu też nie dobrze, gdy parzył na tego idiotę. Podsumowując uczucia blondyna były różne, ale uważał, że chociaż trochę zawinił w związku z zaistniałą sytuacją. Może gdyby trochę bardziej się starała ten debil, nie wpadłby na tak kretyński pomysł. Niebieskooki szczerze mówić nic nie robił z tym problemem oraz zamiast mu pomóc tylko pogarszał sprawę.
     Zacisnął mocno ręce, wiedząc, że musi zachować się mądrze i ostrożnie.Jeden zły ruch i wszystko może się zawalić. Tylko, ze on nie umiał za długo trzymać uczuć w środku.
 - Jak mogłeś... Jak mogłeś tak nisko upaść.. Sasuke!!!
Kruczowłosy zaśmiał się tylko, doprowadzając blondyna do "białej gorączki".
 - Naruto... - powiedział cicho Gaara.
 Nie da się ukryć, że było mu strasznie żal przyjaciela. To było, jak cios prosto w serce Uzumakiego. Tyle informacji w tak krótkim czasie. Tak wiele pytań, nie mających odpowiedzi. Od tego człowiekowi zachciewało się złapać za głowę i krzyczeć aż do utraty tchu. To było okropne.
 - Baka! Ta wioska nie przynosi nic więcej prócz bólu. Już dawno powinienem ją zniszczyć.
Niebieskooki nie wytrzymał, rzucił się na niego z kunaiem w dłoni. Sasuke bez trudu zatrzymał atak swoim ostrzem.
 - Jak myślisz idioto, dlaczego nie pamiętasz tylko Hinaty? Jak to się stało, że spotkaliśmy akurat wtedy Kabuto? - zapytał, uśmiechając się diabelsko.
Naruto rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie sądził, że Uchiha mógł posunąć do czegoś takiego.
 - Ty... ty to zaplanowałeś, prawda? - zapytał ledwo słyszalnym głosem, odsuwając się do tego potwora.
Uzumaki nie musiał czekać na odpowiedź, miał rację.
 - Oddaj moje wspomnienia i... przestań w końcu być takim dwulicowym dupkiem! - krzyknął Naruto, tym razem szykując się do prawdziwej walki.

      Ze skupieniem, przyglądała się tej gęstej cieczy, która z każdą  chwilą coraz bardziej przypominała ciasto. Wstała z samego rana, by je upiec, a następnie podarować Naruto. Zaciskała mocno ręce mając nadzieje, że lubi czekolade. Na początku chciała mu dać po prostu ramen, ale on przecież codziennie je to danie. Nie zaszkodzi mu przecież jeżeli raz na jakiś czas, spałaszuję dla odmiany kawałek ciasta. Miała bowiem pewien plan. A raczej marzenie w którym wyobraziła siebie, jako piękną dziewczynę idącą kuszącym krokiem, by następnie złożyć na rękach blondyna pyszną słodycz. (Hahaha, moja wyobraźnia nawet mnie czasem zaskakuję :P dop. Zbuntowanej) Ta... to raczej najlepszym pomyłem nie było, aż przypomniała sobie, że przecież chłopak ma urodziny. I bam! Ma już piękny pretekst, dlaczego od także dnia na dzień przynosi mu ciasto. Oby tylko nie pomyślał o niej, jak o jakiejś psychicznej dziewczynie, która  śledzi przystojnych chłopaków, a także  rzuca się im na szyje, krzycząc, że ich kocha. Hinata zapadłaby się chyba z tego wszystkiego pod ziemie. Jest raczej typem osoby nieśmiałej, co było czasem bardzo denerwujące. Mdlała w nieodpowiednich momentach, czy uciekała. A co jeżeli ktoś potrzebowałby wtedy pomocy? Nie mógł poradzić sobie samemu? Hyuga nie mogłaby mu wtedy pomóc, ponieważ jest zbyt nieśmiała.
     Sięgnęła po różowe rękawice kuchenne, zakładając je na ręce, by następnie wyjąć ciasto z piekarnika. Gdy postawiła je na stole, do kuchni wszedł Neji.
 - Ooo, szkoda, że się zmarnuje. - powiedział, nalewając sobie soku do szklanki.
 - Dlaczego? - spytała mocno zdenerwowana jego komentarzem.
 - Ponieważ Naruto nie ma w wiosce. - odparł spokojnie.
Kompletnie ją to sparaliżowało. Skąd jej kuzyn mógł wiedzieć, że Hinata robi te ciasto akurat dla niebieskookiego? Czy była aż tak przewidywalna?
 - Głowa do góry! Jak chcesz ja chętnie zaopiekuję się tym ciastem (czyt. zjem je xd dop. Zbuntowanej). - powiedział, uśmiechając się szeroko.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, następnie wybiegła cała czerwona na twarzy do swojego pokoju. Czy nawet wszechświat robi jej na złość?

     Na małej polanie otoczonej olbrzymim lasem, stały 3 osoby. Dwie z nich szykowały się do ostrej walki. Był to blondyn o niebieskich oczach z kruczowłosym chłopakiem o podobnym kolorze oczu. Gaara Sabaku stał z boku, gotowy, by pomóc Naruto w walce. Kabuto gdzieś zniknął, więc póki co może tylko stać.
- Powiedz Sasuke... dlaczego to robisz? Jaki masz w tym cel? - zapytał cicho Uzumaki.
 - Cel? Mój cel? Masz odwagę, by pytać mnie o takie rzeczy? Ty który, mi je zniszczył? Zabicie Itachiego... to był moje zadanie! Potem jeszcze Hinata... Chciałem ją mieć, ale ona zawsze wolała ciebie! Tylko widzisz, przysiągłem sobie, że będzie moja, nawet jeżeli musiałbym cię zabić. A tak przynajmniej było póki mi się podobała, ale teraz ty.... zginiesz! - krzyknął, uaktywniając sharingana.
Naruto odskoczył do tyłu, wiedząc, że Uchiha będzie próbował złapać go w genjutsu.  Skoro czarnooki traktował to poważnie, blondyn też musiał zacząć. On, jak i ruda bestia w nim, uśmiechnął się lekko, następnie uaktywnił tryb biju.  Teraz świecił się cały na żółto-pomarańczowo, powodując u Sasuke chwilową dekoncentracje. Na szczęście ten krótki moment wystarczył Naruto, by wykonać odpowiednie pieczęcie, następnie zaatakować chłopaka. Kruczowłosy, uskoczył w ostatnim momencie, ale jutsu niebieskookiego otarło mu się o ramię, powodując drobne uszkodzenia. Po chwili obaj ruszyli na siebie z kunaiem w dłoni... Niestety, nieważne jaka bronią czy techniką atakowali, walka była wyrównana. Uzumaki nie miał wyjścia musiał zrobić TO. Co prawda będzie musiał użyć trochę mniej mocy, żeby przez przypadek nie zabić Sasuke.
 - Naruto, jesteś pewny? Jeżeli użyjesz choćby trochę z dużo mocy, ten chłopak może nie żyć. A Tsunade nie będzie zadowolona.
Uzumaki zignorował słowa Kuramy, następnie zaczął przygotowywać się do ataku. 
 - Bijuu dama!!!
Uchiha nie miał szans, by to ominąć. Powinien się też cieszyć, że blondyn specjalnie odrobinę spudłował inaczej, byłoby po nim. Niebieskooki już w normalnej postaci, podszedł do nieprzytomnego Sasuke, łapiąc go za koszulkę.
 - Naruto, widzę, że nie mogłeś się powstrzymać od popisania się. Wiesz, jakbyś się trochę bardziej postarał już w głupim Trybie Mędrca mógłbyś go pokonać. - powiedział Gaara, szykując się do drogi powrotnej do woski.
 - Nie, to by było za nudne.  - powiedział z uśmiechem blondyn.
 Czerwonowłosy westchnął cicho, następnie spojrzał na rannego Uchihe którego Naruto ciągnął po ziemi. O wiele za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.

    Tym czasem nie świadoma zaistniałej sytuacji pomiędzy Uchihą i blondynem, Sakura zastanawiała się, jak może wygrać zakład. Nie będzie to łatwe w końcu Sasuke nie raz ją odrzucał. I właśnie dlatego jeszcze nic dzisiaj nie zrobiła. No i może dlatego, że ma okropnego kaca, a kruczowłosego nie ma w wiosce. Mimo to chciała obmyślić powoli plan uwodzenia. Niestety Sasuke jest twardym "orzechem do rozgryzienia". To wszystko utrudniało, ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo.
    Pukanie do drzwi wyrwało ją ze swoich rozmyślań. Usiadła wygodnie, biorąc poduszkę do przytulania, następnie powiedziała na tyle głośno, by ktoś po drugiej stronie drzwi usłyszał jej słodkie "Proszę wejść". Po kilku sekundach ukazała się jej smutna twarz matki. W kącikach oczu można było zauważyć łzy. Kobieta podeszła do zielonookiej, następnie złapała za ręce.
 - Stalo się coś? - spytała różowowłosa z niepokojem w głosie.
 - Sasuke... on... on jest zdrajcą, Sakura. - powiedziała, następnie zalała się łzami, wiedząc co ten chłopiec znaczy dla jej córki.
Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, jej matka musiała kłamać. To niemożliwe, ktoś musiał robić sobie z niej jakieś żarty. Spojrzała na twarz swojej mamy, była... stu procentowo poważna. Młoda Haruno, wyrwała ręce, wybiegając z mieszkania. Musiała zobaczyć to na własne oczy. Inaczej nigdy w to nie uwierzy. Będzie miała nadzieje, że to zły sen, dopóki nie pokaże się prawdziwy zdrajca.

Tsunade, patrzyła na twarze wszystkich shinobi Konohy. Brakowało tylko Naruto i jego.. osoby przez którą się tu zebrali, osoby która może przynieść im okropne niebezpieczeństwo. Nikt jeszcze nie wiedział, że to Sasuke, dowiedzą się teraz i zapewne nie będzie to łatwe zebranie. Czeka ich ciężka noc.
 - Poprosiłam was o przyjście, ponieważ jest coś co musicie wiedzieć. Jest pewien człowiek, który działa na nasza niekorzyść. Jest nim nikt inny, jak...
Przymknęła oczy, przyszli. Trzeba przyznać, że wyczucie mają całkiem dobre. Niestety, to ani trochę nie będzie dla blondynki korzystne. Czekała ją zapewne wielka awantura, ponieważ łatwo było odgadnąć uczucia Naruto, który właśnie wyważył drzwi.
 - Wiedziałaś? Wiedziałaś, że to on? - krzyczał, następnie rzucił Sasuke na podłogę.
Kobieta uchyliła jedną powiekę, patrząc na Uchihe. Niebieskooki nieźle go poturbował i ze pewne nie za wiele przy tym się mecząc.
 - Wysłałaś mnie na tą misję, chcąc może coś udowodnić? Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że to on jest zdrajcą, ale i tak kazałaś mi wykonać to bezsensowne zadanie. Wiesz czemu Sasuke się mści? Przez nas! I to pochrzanione społeczeństwo, które zrobiło z jego brata podwójnego agenta oraz kazać zabić mu swój klan, a potem dołączyć do Akatsuki. A ja? Co ja zrobiłem, że muszę przez to wszystko przechodzić? Wiesz, jak to jest dowiedzieć się, że osoba, którą próbowałeś ocalić jest nikim więcej niż zwykłą świnią?! - krzyczał bliski łez, następnie zostawiając wszystkich smutnych, a także Sasuke leżącego na podłodze, wybiegł z pomieszczenia.
 Chciał zostać sam, by potem znowu użerać się z tą szarą i patologiczną rzeczywistością. Wiedział, że to dopiero początek..

***

Ohayö :*
Cóż zamierzałam napisać jeszcze jedną fajną scenkę, ale wolę ją zachować do następnego rozdziału ^^
Nie długo święta, cieszycie się? xd
Akatsuki ga daisukidesu.<------- Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga oraz Akari Urokiri :D