niedziela, 27 października 2013

Rozdział 13 - Poważne sprawy czy błahostka?

       Cóż... nie mam w zwyczaju tego robić, ale dedykuje ten rozdział Akiri i marzycielce :) 
Czemu? Nie wiem xd
W każdym razie, zanim, zaczniecie czytać rozdział, mała legenda:
Zwykłą czcionką - będzie normalny tekst
Kursywą - wspomnienia,
Pogrubioną - wypowiedzi pewnej zacnej osóbki. Jakiej? Dowiecie się, po przeczytaniu :D

***

       Chyba nie ma piękniejszego widoku od zachodu słońca. Można powiedzieć, że zajmował teraz całą jego uwagę, gdyż dziś po prostu chciał nic nie robić. Nie pamiętał już chyba, kiedy ostatnio tak sobie leżał i leniuchował. O ile w ogóle była kiedyś taka chwila... To chyba dlatego, że zawsze w takich momentach, zbierało mu się na wspomnienia. No i oczywiście nie mógł lepiej trawić niż na Akatsuki:
...Patrzył na niego ze współczuciem, po usłyszeniu jego historii. Z gardła czerwonowłosego wydobyło się głośne kaszlnięcie. Nawet jeśli Naruto nie chciał już go zabijać to jego organizm i tak  zbyt długo nie wytrzyma. Błękitnooki nie mógł zrozumieć, jak można mieć na tyle mocy, by kontrolować aż tyle tych marionetek i za ich pomocą wykonywać tak silne jutsu. Niestety musiała być i za to wysoka cena. Z obrzydzeniem patrzył na tą zmęczoną twarz i wystające żebra. Obawiał się najgorszego.
 - Dobij mnie. - powiedział posiadacz rinnegana.
Blondyn zdawał sobie sprawę, że Nagato go o to poprosi. Tylko, że on nie chciał. Zwyczajnie na świecie nie potrafił. Mimo, że tak wiele razy mordował kolesiów z Akatsuki, teraz nie mógł, ale wiedział, że i tak to zrobi. Dlatego z trzęsącymi się dłońmi, spełnił ostatnią prośbę konającego...
Zacisnął ręce w pięści, nie chcąc więcej niczego widzieć. Niestety, do jego głowy wdarło się kolejne wspomnienie:
...Przerażony patrzył, jak z bruneta uchodzi życie. Właśnie zabił kolejną osobę, splamił swoje ręce kolejną porcją krwi. Niestety, gdyby tego nie zrobił, za pewne sam wąchałby teraz kwiatki od spodu.
 - Uratuj mojego braciszka... - powiedział Itachi, po chwili odszedł.
Blondyn opuścił głowę, zagryzając wargi. Czy dla Sasuke nie jest już, aby za późno? Zawsze wierzył, że wciąż jest nadzieja, ale od pewnego czasu zaczął mieć wątpliwości...
 - Co ty robisz? Ogarnij dupę i walcz! To jest przeszłość, więc po jakie gówno o tym myślisz? - spytał wściekły dziewięcioogoniasty.
 Kurama miał racje, czuprynka nie mogła wiecznie się nad sobą użalać. W jednym momencie znowu stał, patrząc na zachodzące słońce, w następnej już go nie było. Poszedł zrobić to, co mu wychodziło najlepiej: zjeść ramen...

     Szczerze mówiąc nie mógł znieść już tej chorej sytuacji. Co noc słyszał płacz Hinaty i nagle ten gnój wraca, a ona wielce szczęśliwa, że się na nią popatrzył. I ani trochę nie obchodziło go, że blondyn ma amnezje. W końcu nikomu nie pozwoli skrzywdzić swojej kuzyneczki. Niestety, nie miał dzisiaj czasu, by z nim pomówić. W jego dzisiejszych obowiązkach, był trening z Hinatą, zrobienie obiadu oraz spotkanie z Tenten, choć to akurat obowiązkiem nie jest. Wykonał już wszystko oprócz spotkanie z brunetką, ale za nim to, obiecał sobie, że skopie dupsko Sasuke. Z jego tajemniczego źródła powinien być w domu.
     Powolnymi krokami, nie spiesząc się nigdzie, ruszył w tym kierunku, zastanawiając się nad swoim wejściem. Zapukać kulturalnie do drzwi czy włamać się? Och tak! Jaki to był wielki dylemat. No bo, co jeżeli wybierze źle i ten palant pomyśli o nim bóg wie co. Zaraz... o czym on myśli do cholery?! Oczywiście, że włam na chatę! Zadowolony z siebie, przykleił uśmiech na twarz od którego przechodnie na ulicy chowali się z przerażenia.
      Po chwili był już na miejscu i nie czekając ani chwili, wyważył drzwi. Zrobił tym trochę hałasu, no i co jeżeli wbiję mu się drzazga stopę? To byłoby straszne. (Jezu co ja robię? Robię z umarlaka nie wiadomo, jaką ciotę, a go lubię. Ze mną jest chyba coś nie tak dop. Zbuntowanej) Wszedł do środka, sprawdzając dom Byakuganem. Ani jednej żywej duszy. Czyli jego informator kłamał. Jak on mógł zaufać Naruto?

     Szedł w stronę budki z ramen, mając nadzieje, że zastanie tam blondyna. Trochę mu się nudziło, ale też po prostu przyzwyczaił się do jego obecności i chciał znowu tak normalnie usiać, powdychać świeżę powietrze i porozmawiać o jakiś błahostkach. Poza tym Maru musiała wrócić na kilka dni do Suny, przez co czuł się jeszcze bardziej samotny.
     Zaczął się zbliżać, więc podniósł głowę do góry, a na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech.
 - Czuprynko, mogę się dosiąść! - krzyknął Gaara, nie mogąc doczekać się reakcji Uzumakiego.
Ze śmiechem patrzył, jak to co przed chwilą Naruto miał w buzi ląduje na barze. Doskonale zdawał sobie sprawę, że niebieskooki nie lubił, jak się tak na niego mówiło, ale kogo to obchodzi? Tak był okropny, ale i też poszedł do niego szybko, bojąc się, że chłopak zaraz się udusi.
    Gdy doprowadził go do porządku, sam usiadł obok niego i  zamówił dwie miski ramen - dla siebie jedna i dla Naruto oczywiście.
 - Jak myślisz z kim będziemy walczyć? - spytał czerwonowłosy,  próbując nawiązać rozmowę.
 - Maru, wyjechała, a ty usychasz z tęsknoty do niej, więc przyszedł do mnie, szukając pocieszenia? - spytał blondyn, doskonale wiedząc, że przyjaciel go okłamie.
 - N-nie! - zaczął się bronić, choć i tak wiedział, że Uzumaki mu nie uwierzył.
Po chwili obaj zaczęli się śmiać, następnie zaczęli się wygłupiać i jeść ramen. Tak zleciał im cały wieczór.

    Było zimno i ciemno, a ona jak idiotka szła odebrać te głupie kwiaty. Znowu daje się wykorzystywać. Zdecydowanie miała za miękkie serce. Przez co miała w życiu wiele takich momentów, gdzie chciałaby być zimną bestią bez uczuć. Tylko, że to nie byłaby już ona, a jakaś obca jej osoba.
    Wsadziła ręce do kieszeni, następnie weszła do kwiaciarni, modląc się by nie było tam Ino. Martwiło ją, że blondynka zacznie zadawać jej pytania, a ona nie będzie umiała na nie odpowiedzieć.
 - Ooo, Hinata! Przyszłaś po zamówienie, tak? - mówiła błękitnooka, jak do dziecka.
Nie da się ukryć, że bardzo zdenerwowało to Hyuge, mimo to starała się utrzymać maskę spokoju i opanowania. A musicie wiedzieć, że była już u kresu wytrzymałości. Te całe udawanie przed rodziną, ją wykańczało. Od rana do wieczora uśmiech miała przyklejony do twarzy, że aż chciało się jej płakać. To było żałosne, ona była żałosna. Przecież nie ma nic dobrego w ukrywaniu swoich uczuć.
 - Tak, możesz mi je dać? - odparła obojętnie, mimo, że nie mogła się doczekać aż stąd wyjdzie.
Yamanaka kiwnęła tylko głową, następnie poszła po odpowiednią wiązankę. Nie minęła chwila, gdy podawała ją granatowowłosej. Mlecznooka chciała już iść, gdy poczuła silną dłoń Ino, na swojej ręce.
 - Hinata, mogłabyś coś dla mnie zrobić? - spytała ze łzami w oczach blondynka. Mimo to nie czekając na odpowiedź dziewczyny kontynuowała, wskazując palcem na czarno-białą kulkę, śpiącą przed kwiaciarnią. - Nie wiem co robić. Błąka się tutaj sama już od ponad tygodnia i nie ma właściciela. Chciałam ją przygarnąć, ale nie mam warunków, a mama Sakury dość jasno dała nam do zrozumienia co myśli o 'pchlarzu' w swoim domu, no i wtedy pomyślałam o tobie. Proszę. - powiedziała Ino, robiąc maślane oczka.
No i właśnie w takich momentach odzywa się w niej, jej miękkie serducho, które potem będzie gryzło sumienie jeżeli nie pomoże koleżance w potrzebie. Westchnęła ciężko, kiwając głową. Blondynka wydała z siebie dziki okrzyk radości, przez co na twarzy Hinaty, pojawił się mały cień prawdziwego uśmiechu.
 - A jak ją nazwiesz?  -spytała błękitnooka, przerywając swój szalony taniec szczęścia.
To było bardzo dobre pytanie. Spojrzała na kotkę, nie zastanawiając się długo nad jej imieniem.
 - Hoshi. (A więc jeżeli Tłumacz Google miało rację: Hoshi znaczy gwiazda, jeżeli nie to trudno :P dop. Zbuntowanej) - powiedziała, następnie podeszła do tej czarno-białej kulki, biorąc ją na ręce. Wychodząc z kwiaciarni, przyglądała się białej gwiazdce na czubku głowy zwierzątka. Jednak te spotkanie z Yamanaką nie było takie złe, ogólnie ten dzień był jednym z najlepszych w ostatnim czasie.

      Dzień się skończył i stała się mroźna noc. Prawie wszyscy już dawno spali, a nawet jeśli nie, to oczy zaczęły się im zamykać, nie chcąc otworzyć. Niestety, nie którzy nie mogli pójść sobie od tak spać, gdyż musieli pilnować bramy. Na ich nieszczęście byli tylko ludźmi, więc zasnęli co było wręcz idealną sytuacją dla pewnej tajemniczej postaci, która była umówiona na spotkanie poza murami wioski...
      Skakał/a z drzewa na drzewo chcąc mieć to za sobą. Nagle poczuł/a znajomą mu/jej chakrę w pobliżu. Po chwili stali/stały na przeciwko siebie. Chwila na porozumiewawcze milczenie oraz wymienienie się kopertami i innymi ważnymi sprawami, po chwili wrócili/wróciły tam skąd przyszli/przyszły.

     ***

Jak myślicie, kim jest ta tajemnicza osóbka w ostatnim fragmencie noci?
Tak w ogóle to ja chciałam, by ten rozdział był trochę nudny, ale nie wiem czy wyszło :D
Notka jest krótka, więc przepraszamy.

czwartek, 24 października 2013

NaruHina - Inne opowiadanie od Nielegalnej

Drodzy czytelnicy to moja pierwsza własna notka..., dlatego przepraszam was, że tak długo jej nie wstawiłam. 
Czekam na komentarze pozdro Nielegalna ;** 

***

      Wędrował ulicami Konohy, przed nim widniało już zachodzące słońce. Przyśpieszył kroku, a jego jasno żółta czupryna lekko powiewała na wietrze, zaś w jego błękitnych oczach można było zauważyć spokój oraz zaniepokojenie. Tego wieczoru nie miał ochoty na ramen. (Coś takiego O.o dop. Nielegalnej) Chciał, jak najszybciej wrócić do domu i pogrążyć się we własnym świecie...

10 minut później (W domu na kanapie)

       Tak, nie była mu nieznana, poznał ją w akademii, lecz miał przeczucie, że kiedyś ją widział. Jego powieki były ciężkie, pragnęły się zamknąć, ale chciał sobie przypomnieć gdzie już widział młodą Hyugę. Stało się, zasnął... i śnił o...
 - Naruto-kun?
 - Hinata? Co ty tutaj robisz? - zapytał siedmioletni blondyn.
 - Ja chciałam ci powiedzieć..., że jutro wyjeżdżam z Konohy na bardzo długo i... 
 - Och, a  kiedy wracasz? - zapytał się zakłopotany Uzumaki.
 - Obawiam się, że nie będzie nas bardzo długo. - odpowiedziała ze łzami w oczach, zapadła cisza.
 - Hinatko, został nam jeden dzień, co powiesz na spędzenie go ze mną? - zapytał blondyn z lekkim rumieńcem.
 - Jasne, Naruto-kun. - odpowiedziała uśmiechnięta.
Godziny mijały, jak minuty, a minuty, jak sekundy. Dzień trwał wiele godzin, choć dla nich była to tylko chwila...
Siedzieli na schodach przed domem błękitnookiego, trzymając się za ręce. Zrozumieli, że kochają się nawzajem, lecz nadszedł czas rozłąki. Hinata już wychodziła przez furtkę, gdy jej nogi niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa. Biegły rozpędzone w stronę blond czupryny, lecz stanęły, a jej usta dotykały warg Naruto. To było piękne, chcieli, by ta chwila trwała wiecznie. (<33 ;* dop. Nielegalnej)

Nagle...

 - Puk! Puk!
Naruto otwierał swoje błękitne oczy... okazało się, że leży na podłodze. Uświadomił sobie, że to nie był sen, to było przeżycie, które kiedyś mu się przytrafiło. On, Uzumaki zapomniał o nim na śmierć!
 - Puk! Puk!
Pośpieszył otworzyć... w drzwiach stała młoda Hyuga. 
 - Konnichiwa Naruto.
 - Ohayō Hinatko, muszę ci powiedzieć co mi kiedyś się przytrafiło...

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 12 - Powrót.

      Bardzo przepraszamy za spóźnienie, ale było trochę komplikacji ze wstawieniem tego rozdziału.
Niestety, Nielegalna opóźniała się z oddaniem mi swojego fragmentu, żebym wstawiła go do notki, dlatego zmuszona zostałam napisać go za nią :(

***

 Pusto, zimno i ciemno. To były pierwsze co przyszłoby mu namyśl, gdyby ktoś się go zapytał, jak się on czuje. Ale nie! Nikogo nie interesuję jego osoba, tak? Wszyscy tak przejęli się tą całą sytuacją z Naruto, że kompletnie zapomnieli, że ta szuja zabiła mu brata. No tak, no, bo w końcu po co się nim przejmować, prawda? Najlepiej, żeby zdechł.
       Chłopak uniósł się do pozycji siedzącej na łóżku, zaciskając ręce na pościeli. Patrzył się głupio w przestrzeń, gdy jego uwagę przykuło zdjęcie jego drużyny. Jego wzrok był pusty, gdy taksował wzrokiem swoich 'przyjaciół' z teamu. Nie potrzebował ich, wolał być sam. W końcu i tak jest najlepszy. Nie mógł zrozumieć po co ta durna, cycata Hokage, przydzieliła go do jakiejś drużyny i jeszcze powiedziała, że to Naruto jest najlepszy, a nie on! Ciekawe tylko pod jakim względem... Z tego co pamiętał to blondyn przegrał walkę z Kabuto, a Sasuke? Nie, nie przegrał ani jednej walki. (Jakby szarpaninę z biednym kotem można było nazwać walką, to owszem tak :P dop. Zbuntowanej) I gdzie tu sprawiedliwość? Albo ta Hinata... biedna, mała przestraszona dziewczynka, która nie ma nawet odwagi by spojrzeć na swój cień, a już z pewnością zawalczyć o swoje. To było właśnie dziwne. Jakby nie spojrzeć, to Sasuke jej wcale nie lubił, ale chciał ją mieć. To chyba przez to, że chciał się poczuć lepiej, raniąc blondyna. Nie, on czuł się lepiej. Jeśli nawet przez chwile miał rachunek sumienia to tylko tyle.
      Kruczowłosy jednym ruchem wstał z łóżka, następnie podszedł do komody na której stało zdjęcie jego drużyny. Uniósł fotografie na wysokość swojej twarzy, następnie rzucił nim o ścianę. Zdjęcie roztrzaskało się tak, jak kiedyś jego serce. Od tej chwili Sasuke był gorszym dupkiem niż kiedykolwiek.

~~ 2 lata później ~~

    Zmrużył oczy, zastanawiając się co takiego wciąż mogą robić źle. Ta jedna technika dzieliła ich od powrotu do domu. Przeanalizował krok po kroku ich działań i niestety nadal nie mógł znaleźć tego błędu. A gdyby tak... Zaskoczony spojrzał na swojego towarzysza. Nie wiedział, jak Gaara to robił, ale zawsze wiedział co blondynowi po głowie chodzi. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, następnie ruszyli do przodu, wykonując odpowiednie pieczęci. Gdy doszło do najtrudniejszego momentu, mianowicie złączenia się ich jutsu, jakimś cudem obie techniki zaczęły współgrać ze sobą, tworząc niesamowity wybuch. Gdy kurz opadł, blondyn zamrugał oczami, następnie ukazał mu się widok... pustej przestrzeni, choć wcześniej byli w budynku, otoczeni rozmaitymi drzewami. To było... dziwne. Naruto posiadał bardzo dużo potężnych technik, tak samo jak Gaara, no, ale nigdy nie uzyskali takiego efektu. Hm, musiała być to zasługa tego, że połączyli siły wraz z pomocą pewnych dwóch ważnych osóbek. No, ale i tak efekt był podejrzanie bardzo duży. (Jezu, czy ja aby przypadkiem nie przesadzam? dop. Zbuntowanej) W spowolnionym tempie do niebieskookiego dotarło co się właśnie stało. Udało się, opanowali technikę, mogą wracać do domu. No, a przynajmniej Naruto, ponieważ czerwonowłosy będzie musiał udać się z nim do Konohy, aby zaprezentować Tsunade czego się nauczyli. W sumie blondyn ucieszył się na te myśl, bo przez te 2 lata ich przyjaźń stała się mocniejsza i trudno byłoby im się rozstać.
 - Wracamy? - spytał zielonooki.
Czuprynka kiwnęła głową z bananem na twarzy. Przez chwile zrobiło mu się smutno, bo muszą się jeszcze pożegnać ze swoim mistrzem skurczybykiem (domyślacie się może kogo mam na myśli? dop. Zbuntowanej). Zaraz, przecież na pewno go odwiedzą, w końcu do Komogakure nie jest tak daleko. Z tą myślą ruszyli przed siebie, nie mogąc się doczekać, kiedy znowu zobaczą swoich przyjaciół.

     Biały sufit, a na nim żółta plama. Cóż za ciekawe zjawisko prawda? Można powiedzieć, że zabierało jej to całą uwagę, ponieważ już od jakiś 3 godzin czekała na Hokage w jej gabinecie. Operowała, a Sakura, jak jakaś grzeczna dziewczynka musiała tu być i na nią czekać zamiast również, stać teraz obok niej przy stole operacyjnym. Podłość ludzka nie ma granic! Nie po to ćwiczyła przez ostatnie dwa lata by teraz siedzieć na dupie. 
      Westchnęła głośno, opierając się wygodniej o krzesło. Jakimś cudem do jej myśli wkradł się Naruto. Jakby na to nie spojrzeć to chyba już powinien wracać, prawda? Minęły przecież 2 lata, a jego wciąż nie ma. Najbardziej zastanawiało ją czy w końcu wydoroślał, ale za bardzo w cuda nie wierzyła. W końcu to Naruto, a on raczej do zbyt poważnych osób nie należy.
      Miała ochotę zdrzemnąć się na chwilę, w końcu kto wie ile jeszcze potrwałaby ta operacja, gdy do środka weszła zmęczona Tsunade. Różowowłosa przestraszona szybo wstała, następnie podniosła kremową teczkę z biurka chcąc podać ją Hokage, gdy pojawiła się mała żaba posłaniec. Zaskoczona dziewczyna zrobiła krok w tył, przez co na buzi saninki pojawił się rozbawiony uśmiech. Blondynka szybko zajęła się odczytaniem wiadomości, następnie ku zdziwieniu Sakury, podała jej list. Nie czekając ani chwili dłużej przeczytała wiadomość. Chciało się jej krzyczeć z radości. Już nie mogła się doczekać kiedy znowu go zobaczy... (Treść listu: 'Niestety, ale musicie pożegnać się z waszym spokojnym życiem, wracamy' :) dop. Zbuntowanej)

     Nie da się ukryć, że było dzisiaj strasznie gorąco. Szczególnie, gdy skacze się z drzewa na drzewo z prędkością światła, by jako pierwsza mogła spotkać się z Gaarą i Naruto. Nie umiała tego dokładnie wyjaśnić, ale z jakiś dziwnych powodów czuła, że dziś wracają. Dlatego właśnie z niepohamowaną radością, pędziła na złamanie karku. Czy to trochę nieśmieszne? To tylko jej przyjaciele, okej nie widziała ich przez 2 lata, ale, żeby aż tak nie móc opanować swojej radości?
     Skupiona na swoich rozmyślania, nie patrząc przed siebie, nie próbując skanować okolicy co jakiś czas, kompletnie straciła poczucie sytuacji. Nagle poczuła, jak zderza się z kimś powodując bolesny upadek na ziemie. Dopiero po chwili doszło do niej, że przez przypadek, złączyła się ustami z poturbowaną osobą, leżąc na niej. Jak oparzona szybko zerwała się z miejsca, próbując ukryć zażenowanie. To był Gaara! Boże, jaki wstyd!
 - P-przepraszam... - wyjąkła z trudem
Czerwonowłosy patrzył się na nią bardzo zaskoczony z dziwnym wyrazem twarzy, zaś jego przyjaciel Naruto, turlał się po ziemi śmiejąc się w najlepsze.
 - Chodź Lilipucie, bo boję się, że jak cię zostawimy to narobisz więcej szkód. - powiedział zielonooki, otaczając ją przyjacielsko ramieniem
Następnie w trójkę udali się do Konohy, żartując w najlepsze.

     Chłodne powietrze bawiło się jej włosami sprawiając, że zmuszona była odgarnąć przydługą grzywkę z oczu. Ech... gdyby wiedziała, że wyrzucanie śmieci będzie tak nudnym i nieprzyjemnym zajęciem, wcale nie zgodziłaby się wtedy wyręczyć Hanabi. Niestety, przyznać się musiała, że jednak trochę się cieszyła, że z tak błahego powodu wyszła z domu. Ostatnimi czasy czuła się w nim więźniem i wykorzystywała każdą okazje by nie przebywać z własną rodziną.
      Gdy wrzuciła śmieci do kosza, posmutniała trochę, gdyż musiała już wracać. Nagle poczuła, jak ktoś ją łapie za rękę, a jej brzuch wydał charakterystyczny dźwięk, informujący, że czas coś zjeść. Hinata ze wstydu spaliła buraka, następnie spojrzała na osobę, która ją zatrzymała. Był to nikt inny niż Sasuke Uchiha. Można powiedzieć, że przez te 2 lata, stali się chyba przyjaciółmi. Ładnie dziś wyglądał, jak nie on, ponieważ ostatnimi czasy chodził w jakimś dziwnym szlafroku z fioletowym sznurkiem. Za to dziś miał zwykłe czarne spodnie, czarną koszulkę z znakiem jego klanu na plecach, ochraniacze na łokciach i kolanach oraz zwykłe czarne buty shinobi.
 - Powrót do starego stylu? - spytała mlecznooka, zabierając rękę.
Okej, lubiła go, ale to było dziwne, gdy trzymał tak jej dłoń. W końcu nadal kochała Naruto.
Tak, jak myślała chłopak zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, zadał jej własne.
 - Lubisz mnie?
Zmarszczyła brwi, patrząc się na niego, jak na kosmitę. Przecież doskonale znał odpowiedź, a może on po prostu chciał usłyszeć to? Chłopcy są bardzo śmieszni.
 - Tak, lubię, ale...
Nie zdążyła dokończyć, gdyż poczuła na swoich malutkich usteczkach jego silne, natarczywe wargi. W tym momencie dziewczyna poczuła czystą wściekłość. Chłopak zachowywał się nie w porządku wobec niej, więc nie mogło ujść mu to na sucho. W tym właśnie pokręconym momencie w Hinacie odezwał się jakiś dziwny impuls czego dowodem był czerwony odcisk jej ręki na jego policzku. Że był zaskoczony to mało powiedziane, chłopak był wściekły. Mimo to granatowowłosa znalazła w sobie tą odwagę by powiedzieć:
 - Lubię, ale nie kocham, Sasuke.
Uchiha dotknął swojego policzka, patrząc na nią z mordem w oczach. Przestraszna patrzyła, jak w kruczowłosym złość kipi. Wciągnęła głośno powietrze widząc, jak zaciska ręce w pięści. A co jeżeli przejdzie do rękoczynów? O boże, o boże, o boże... on na nią patrzy. Niewyraźnie zobaczyła, jak zamachnął się pięścią w okolice jej twarzy. Zamknęła oczy, chcąc choć trochę oszczędzić sobie tego bólu.
Mijały sekundy, a nawet minuty, a cios nie nadchodził. Ostrożnie otworzyła oczy chcąc zobaczyć co go zatrzymało. Kilkanaście centymetrów od jej twarzy znajdowała się zatrzymana pięść kruczowłosego. Zamrugała chcąc dowiedzieć się czy na pewno dobrzy widzi. Nic się nie zmieniło, więc zrobiła kilka kroków do tyłu, gdy zobaczyła swojego bohatera. Blond włosy, niebieskie oczy i ten szeroki uśmiech. Ubrany był w niebieską koszulę ze znakiem wiru na plecach, czarne spodnie, zwykłe buty shinobi, a jego opaska była... zawiązana na szyi co było troszkę dziwne. Mimo tej różnicy to wciąż był Naruto.
 - Matka cię nie nauczyła, że kobiet się nie biję, Sasuke? - spytał blondyn, unosząc brwi do góry
Czarnooki jeszcze bardziej wściekły, wyrwał rękę z uchwytu czuprynki, następnie ruszył wściekły przed siebie, znikając w oddali. Dopiero, gdy zniknął jej z oczu do Hinaty doszła cała ta sytuacja. Naruto wrócił!
    Rozejrzała się dokładniej widząc kawałek dalej, stojących Maru z Gaarą, dopiero potem spojrzała na niebieskookiego. Patrzył się wciąż na nią, marszcząc brwi, jakby zastanawiał się nad czymś bardzo trudnym.
 - Wszystko w porządku? Wiesz, ja bym na twoim miejscu lepiej dobierał sobie chłopaków. Sasuke zawsze był...
      Nie zdążył dokończyć, ponieważ rzuciło się na niego coś różowego. Chwilę później do mlecznookiej doszło, ze to Sakura. Hinata znowu została zepchnięta na boczny tor.
 - Hej, Sakura spokojnie. Chcesz mnie udusić? - spytał Naruto ze śmiechem, odsuwając ją trochę od siebie by mógł lepiej przyjrzeć się przyjaciółce.
 - No proszę, nic się nie zmieniłaś. - powiedział, lecz, gdy zobaczył mrożące krew w żyłach spojrzenie Haruno, poprawił się mówiąc - W sensie, że nadal jesteś piękną dziewczyną.
 - Naruto, musimy iść, bo Tsunade się wkurzy. - powiedział Gaara
W odpowiedzi blondyn, westchnął tylko cichutko, następnie zniknął z czerwonowłosym w pomarańczowych płomieniach.
     Granatowowłosa, patrzyła jeszcze chwilę w miejsce w którym zniknął, następnie udała się do domu.

    Czekała już dobrą chwile aż chłopcy w końcu zaszczycą ją swoją obecnością. Skąd wiedziała, że są w wiosce? Proste, w Konosze plotki szybko się rozchodzą. Tak tu już bywało.
Zmęczona usiadła za biurkiem, chcąc otworzyć szufladę z sake, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zaklęła pod nosem, musząc zrezygnować ze swoich niecnych planów. Usiadła wygodnie, poprawiając włosy, następnie krzyknęła charakterystyczne 'Wejść'. Patrzyła uważnie, jak drzwi się otwierają po chwili w pomieszczeniu pojawił się Gaara, następnie Naruto.
 - Ohayō, Babuniu Tsunade! - krzyknął blondyn, siadając na krześle na przeciwko Ślimaczej Księżniczki
Oparł ręce o biurko, wyszczerzając swoje białe ząbki. Kobieta puściła mimo uszu to, jak ją nazwał, wiedząc, że to nigdy się nie zmieni, dlatego od razu przeszła do rzeczy.
 - Zastanawiam się, co z wami zrobić. Jako, że właśnie wróciliście z treningu należałoby zrobić wam jakiś test. Nie wiem czy wiecie, ale zbliża się Egzamin na chūnina, a chciałabym, żebyście obaj wzięli w nim udział.
 - No w sumie przydałoby się podwyższyć range, bo trochę głupio być nadal geninem, prawda Naruto? - spytał Gaara
Blondyn kiwnął tylko głową, następnie zaczął zamęczać biedną Hokage pytaniami i vice versa przez co zleciało mu całe popołudnie. Następnie razem z Gaarą poszli na ramen, gdzie czekała na nich znudzona Maru, lecz, gdy tylko ich zobaczyła ożywiła się w najlepsze paplając o wszystkim i o niczym aż rozbolały ich głowy. Niedługo potem poszli do domu przy czym Naruto klął w najlepsze, gdyż musiał jeszcze posprzątać.

***

No i to tyle.
Mam nadzieje, że nie zanudziliście się, czytając tą notkę.
Nie wiem dlaczego, ale ja jakoś bardzo nie mogłam się powstrzymać, by zrobić z Sasuke sadyste i zabrać mu ten głupi szlafrok, choć pewnie na to nie zasłużył. 
Za pewne może niektórzy zauważyli, że często było pisane coś w stylu: 'To jest dziwne.'
No, a więc to moja wina, ponieważ byłam zmuszona przeczytać "Małego księcia."
Jak dla mnie lektura bez sensu, a moja pani od polaka ma coś z głową, bo powiedzcie mi proszę od kiedy robi się najpierw test z lektury, a później się ją omawia? Dziwnę xd
No, a oprócz tego liczymy na komentarze... i komentarze xd
Sayōnara :P  

piątek, 18 października 2013

ItaSaku - Zapomniana historia.

      Czy umielibyście, powiedzieć mi czym jest miłość? Co to za wspaniałe uczucie, które łączy między sobą ludzi? Oczywiście jest wiele rodzajów miłości w tym między kobietą i mężczyzną. Brawo! O to mi chodziło, ale czy i wy macie tą drugą połówkę? Nie chcecie jej stracić, obronilibyście ją kosztem nawet własnego życia? Czujecie, że znacie ją od wieków i nie chcecie opuścić? A może jednak nie? Wciąż siedzicie zdołowani i smutni w domu czekając na księcia z bajki. Bijecie się po głowię, wyrywacie włosy i pytacie Boga, dlaczego nadal sami śpicie po nocach. W każdym razie może macie ochotę na pewną historie? Tak? To zaczynam...

     Zaczęło się dość zwyczajnie, mianowicie w roku 1831 spotkało się dwóch zakapturzonych mężczyzn. Podali sobie ręce w geście przywitania, następnie weszli do najbliższego baru w pobliżu. Bowiem mimo, że była to już końcówka kwietnia, noce nadal były mroźne. Zapewne zastanawiacie się kim są ci dwaj tajemniczy faceci. Hm... może "przysłuchajmy" się ich rozmowie, a odkryjemy wspólnie ich tożsamość:
 - Czy pana propozycja nadal jest aktualna? Jak doskonale zdaje sobie pan sprawę, ja i moja żona mamy drobne kłopoty finansowe, poza tym uważam, że Sakura byłaby idealną małżonką dla pańskiego syna. - powiedział jeden z nich
 - Zaiste, panie Haruno. Niestety, nie sądziłem, że jest pan aż tak chciwy by sprzedać własną córkę za parę groszy. - odpowiedziała głowa rodziny Uchiha, kręcąc głową, tym samym uśmiechając się triumfalnie
Po chwili podpisali umowę, następnie ruszyli w stronę swoich gospodarstw...

     I co? Jestem prawie pewna, że choć część z was nie załapała o co chodzi, więc moja rola narratora zmusza mnie by wam to wyjaśnić. Otóż w tamtych czasach najczęściej to rodzice wybierali przyszłego towarzysza życia dla swoich dzieci. Pan Haruno sprzedał swoją własną córkę dla swoich dóbr materialnych, a nasza różowowłosa piękność, została zmuszana, aby poślubić... Sasuke Uchiha! Ha, i tu was mam! Zapewne chcecie wiedzieć więcej, więc...

      W domu był istny diabeł. Panienka Sakura już wiedziała co ją czeka. Tylko, że ona raczej do najprzyjemniejszych dziewczynek nie należała, a już na pewno nie była zawszę posłuszna. Walczyła mocno, pokazując wszystkim swoje zdanie niszcząc zastawę. Wszystkim służącym na których stać jeszcze było państwo Haruno, było szkoda dziewczyny. Co prawda nie ona jedna musiała przez rodziców wychodzić za mąż no, ale jednak różowowłosa była dla nich jak własne dziecko.
     Nie miała zamiaru się podać, obiecała sobie, że będzie walczyć do końca. Póki nie będzie za późno.
 - Nie, nie zgadzam się! Nie wyjdę za niego choćby był ostatnim facetem na Ziemi! - krzyczała, szykując się by rzucić kolejną filiżanką, gdy poczuła mocne pieczenie na lewym policzku
Pod naporem uderzenia, upadła na podłogę, następnie ze łzami w oczach, spojrzała na swojego kata. Jak ona mogła żyć przez te 17 lat z takimi potworami? Kiedyś obiecali Sakurze, że pozwolą jej samej wybrać męża jednak, jak widać ich słowa są nic nie warte. Byli zwykłymi zakałami społecznymi, które powinny zostać spalone na stosie.
 - Owszem, wyjdziesz, a ja dopilnuje tego osobiście. - powiedział jej ojciec, pochylając się nad nią przez co czuła na sobie jego zgniły oddech - A teraz skarbie idź się przebrać, bo chyba nie chcesz tak przywitać swojego męża z bratem? - to mówiąc wyszedł z pomieszczenia
Patrzyła w ślad za nim z mordem w oczach. Zemści się, ale teraz zrobi wszystko by do tego ślubu nie doszło.

     Jechali już tak od ponad godziny, a Itachiego wciąż dręczyło pytanie po co i on ma jechać. Przecież to jego brat się żeni, prawda? W takim razie po co im on? Może ma się pobawić w przyzwoitkę. Nie, tylko w takim razie co znowu wymyślił ich świrnięty tatuś?
     Poprawił mankiet marynarki, patrząc przez okno. Zastanawiało go jaka będzie przyszła żona jego brata. Trochę było to śmieszne, ponieważ Itachi był starszy od Sasuke, jednak to jego młodszy braciszek, żeni się przed nim. Mimo to, gdyby był na jego miejscu, zacząłby chociaż protestować przeciwko temu związkowi. No bo, jak można chcieć za kogoś wyjść mimo, że się go nie zna?
 - Młody, dlaczego się na to godzisz? - spytał Itachi, przymykając oczy
 - A dlaczego nie? Nie mam przecież nic do stracenia. - odparł leniwie
 - Niszczysz jej życie. - zauważył mając choć ziarno nadziei, że tym go przekona
 - Ratuje, ratuje braciszku. - powiedział Sasuke tym samym kończąc dyskusje
Itachi zacisnął wargi w wąską kreskę, zastanawiając się, jak można być aż tak okrutnym. Przecież to niby on jest tym gorszym z braci?...

    Tymczasem wraca was kochany narrator z przerwy na przekąskę, przyglądając się sytuacji dziejącej się w salonie państwa Haruno. Chętnie by wam o tym opowiedział, ale... przyznajcie, że cieszycie się, że znowu jestem z wami? A może wy mnie zdradzacie? Macie kochanka? Osz wy! Przez was muszę teraz biec po chusteczki do biedronki, ale za nim to mam wam przecież historie do opowiedzenia...

       Co to za życie, gdy nie możesz decydować o własnym losie? Dlaczego ten na 'górze' dał życie, a teraz karze cierpieć? Okej, jej droga nigdy nie była łatwa, ale żeby aż tak wbijać kolce?
     Usłyszała pukanie do drzwi przez co jeszcze bardziej skuliła się na swoim zielonym fotelu. To oni, to na pewno oni. Bardzo się bała, a z każdą chwilą nie mogła znieść tego napięcia. Dusiła się i to na pewno nie była wina jej ciasno zasznurowanego gorsetu. Wstała za szybko przez co zakręciło się jej w głowie. Zapewne upadłaby, gdyby nie złapał ją jeden z braci Uchiha. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w te ciemne oczy, które mogły być otchłanią w której zostawiłaby swoje serce.
 - Itachi, nie sądzisz, że powinieneś postawić już moją córkę? - spytał zły, właściciel domu
Kuso! Przez jedną krótką chwile miała nadzieje, że będzie to ten cały Sasuke. Kto wie może wtedy małżeństwo nie okazałoby się taki złe. Niestety, nigdy nie miała jakiegoś szczęścia w życiu. Gdy mężczyzna w końcu ją postawił, rozejrzała się po pokoju chcąc zobaczyć jego brata. Siedział na kanapie, której nie cierpiała do tego uśmiechał się głupio. Spojrzała na niego uważnie i... nic! Nic do niego nie czuła, a już z pewnością nie to co do Itachiego. Dlaczego ona musi mieć zawsze takiego pecha?
      Reszta wieczoru minęła jej raczej na siedzeniu na dupie, słuchając nudnych rozmów, popijając kolejny kieliszek szampana. Choć może nie było tak źle. Przez cały czas Itachi pożerał ją wzrokiem, a ona nie mogła się powstrzymać by tego nie odwzajemnić.
 - Przepraszam, ale jestem zmęczona, więc pójdę się już położyć. - powiedziała, wstając
Szła powoli korytarzem, gdy poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Zaskoczona spojrzała do tyłu, widząc uśmiechniętego Uchihe. Nie wytrzymali tej napiętej ciszy łącząc się w długim pocałunku. Po chwili jej ręce znalazły się w jego długich, czarnych włosach, zaś jego na jej tyłku podnosząc ją do góry. Nie minęła chwila, gdy leżeli na łóżku w jej pokoju, no a reszty możecie się domyślić...

      Nastał piękny poranek, a Sakura z uśmiechem na twarzy zaczęła budzić się po długiej drzemce. W końcu śnił się jej piękny sen, więc jak mogła być w złym humorze? Co prawda zachowała się w nim zbyt śmiało, no, ale jednak i tak chyba zdania nie zmieni. Zaraz co...? A jeżeli to nie był sen? Gwałtownie wstała z łóżka tym samym sprawiając, że wylądowała na podłodze. Jej goły tyłek zaczął już zamarzać, więc szybko złapała kołdrę, przykrywając nią staranie poszczególne części ciała. Niestety, przez jej hałasy obudził się Itachi. Spanikowana patrzyła, jak do chłopaka dochodzi ta cała sytuacja. Spojrzał na nią przerażony. Był zły. Cholera. było aż tak źle?
 - Sakura, ja przepraszam. Nie...
 - Nic się nie stało, po prostu zapomnijmy. W końcu wychodzę za twojego brata, a to co się stało było zwykłą pomyłką. - wcięła mu się w wypowiedź, następnie patrzyła w okno
Ostatnią rzeczą jaką usłyszała były zamykane drzwi, potem ogarnął ją szloch. Dlaczego, nigdy nie może być szczęśliwa?

Miła dni, tygodnie, a nawet miesiące aż nadszedł dzień, którego prawie wszyscy oczekiwali. Ślub Sakury Haruno z Sasuke Uchiha. Przy wykonywaniu ostatnich popraw, chwilę przed ceremonią dziewczyna wróciła wspomnieniami do Itachiego. Od tamtego dnia widzieli się kilka razy, starając się unikać. Cóż było to trochę trudne, zważywszy na to, że był świadkiem jej narzeczonego. Gdy zamknęła oczy, zobaczyła tą cudowną noc, jaką spędziła z Itachim. Niestety, nie mogła cieszyć się za długo tą chwilą.
 - Panienko, już czas. - powiedział pokornie dziewczyna odpowiedzialna za organizacje jej wesela
Różowowłosa kiwnęła tylko głową idąc przed siebie. Po chwili do jej uszu dobiegł dźwięk dobrze znanej jej melodii. Gdy stanęła wreszcie przed ołtarzem jej uwagę przykuł jeden mały szczegół. Itachiego nie było, a na jego miejscu stał jakiś blondyn o niebieskich oczach. Zmarszczyła brwi, patrząc pytającym wzrokiem na Sasuke nudziarza.
 - Gdzie twój brat? - szepnęła cicho
 - Aaa, zapomniałem ci powiedzieć. Zamiast niego będzie mój przyjaciel Naruto. - powiedział patrząc do przodu
Czasem miała dziwne wrażenie, że jest gejem. No nic... pochyliła nisko głowę walcząc ze łzami. Stchórzył. Ten pacan Uchiha nie raczył się nawet pojawić na ślubie swojego brata. No bo przecież nie miał powodu, żeby przyjść dla niej, prawda?
 - Możemy zaczynać? A więc zebraliśmy się tutaj... - mówił ksiądz, ale dziewczyna go nie słuchała
Chciała uciec, jak najdalej stąd niestety było to niemożliwe. 3/4 ceremonii ślubnej było za nimi. Teraz zostało tylko pytanie:
 - Czy ty Sasuke Uchiha bierzesz za żonę tą oto Sakurę Haruno? - spytał łysawy ksiądz
 - Tak. - odpowiedział bez chwili zawahania, przez co przestraszył dziewczynę
Naprawdę chciał za nią wyjść? To było chore.
 - Czy ty Sakuro Haruno bierzesz za męża tego oto Sasuke Uchiha?
No i nastała chwila milczenia. To było nienormalne, dziewczyna bardzo nie chciała za niego wyjść. No nic, właśnie miała odpowiedzieć, gdy z hukiem wbiegł ktoś do środka. Zielonooka spojrzała w tamtym kierunku, widząc faceta, który sprawia, że jej serce szybciej bije.
 - Sakura...
Powiedział tak niewiele, ale była już jego. Jak idiotka ruszyła w jego stronę, psując sobie reputacje. Szczerze mówiąc miała to gdzieś. Kochała go i nie mogła tego zrobić jego bratu. Nie chciała żyć z Sasuke pod jednym dachem, wzdychając do Itachiego. Gdy w końcu dobiegła do niego, złapała go za rękę wybiegając z kościoła. W pomieszczeniu zapanował harmider, ale nie przejmowali się, że to ich wina w końcu byli wolni...

...Po krótkim czasie z Konohy wyjechał Sasuke, bo jak się okazało był gejem, a nasz Itachi okazał się bohaterem ratującym Sakurę przed strasznym błędem. Przez tą drobnostkę ludzie zapomnieli o skandalu i zaakceptowali związek Uchihy i Haruno. Podobno mają się niedługo pobrać, ale ci...

 ***

Bonus:

Napisałam! :)
Nie miałam kompletnego pomysłu do tej pary, ale w końcu zabrałam się za napisanie tego.
Oczywiście nie mówię, że opo jest świetne, ale chyba aż tak złe też nie jest?
No nic, jeżeli się nie podoba wystarczy, że napiszesz (marzycielka).
Aaa, zapomniałam napisać o najważniejszym, było to:
Zamówienie dla marzycielki :)
PS. Niestety nie udało mi się zamordować Sasuke, ale dodam tylko, że on już do Konohy nie wróci :P

sobota, 12 października 2013

Rozdział 11 - Sayōnara

Nie mam dobrego humoru i boli mnie głowa, więc będę wdzięczna jeżeli wytrwacie do końca tego rozdziału (o ile w ogóle zaczniecie go czytać) i skomentujecie. Ostatnio z rozdziału na rozdział jest ich coraz mniej (komentarzy), a to właśnie one motywują nas do dalszego pisania i chęci by dalej prowadzić bloga, a pewnie wiecie, że to nie zawsze jest łatwe. No, nic.... oczywiście ja się nie obrażę jeżeli tak się niestanie, bo każdego czasem dopada lenistwo, również mnie xd

***


       Północ, czyż to nie piękny czas na romantyczne schadzki? Zostało tylko pytanie: z kim? Ten, którego naprawdę lubiła i bała się wyznać mu  swoje uczucia, a on teraz po prostu jej nie pamięta. Zaczęło się wszystko normalnie, co prawda Hokage-sama ostrzegła ich, że mogą zostać zaatakowani, ale przy Naruto, czuła się bezpiecznie i nigdy nie przypuszczała, że przegra. To przez nią on teraz... Nie, nie myśl o tym teraz. - nakazała sobie. Nie chcąc się nad sobą użalać, wyszła ze swojego pokoju, kierując się do kuchni. Była ona urządzona w pastelowych kolorach, sprawiając, że to pomieszczenie z domem, wyglądało na miłe i przytulne. Choć wcale taki nie był, wybijcie sobie to z głowy.
Z zamyśleniem na twarzy sięgnęła po kubek, nie zauważając osoby wchodzącej do pomieszczenia. Nie mogąc dotknąć przedmiotu, wspięła się na palce, choć i to nie dawało zbytnio efektów. Sfrustrowana swoją porażką chciała kopnąć w szafkę, gdy zauważyła męską rękę, sięgając po jej ulubiony kubek z misiem. Zaskoczona odwróciła się szybko, patrząc na osobę przez którą miała ostatnio tyle spięć z Naruto. Co prawda nie chodzili razem, ale nie była już nawet pewna czy są nadal przyjaciółmi. Czekaj, jak mają się przyjaźnić skoro on jej nie pamięta? Czy to życie musi być takie skomplikowane?
 - Trzymaj. - powiedział Uchiha, podając jej kubek
Spojrzała na niego, jakby był chory umysłowo, ale w końcu odebrała od niego swoją własność, posyłając mu słaby uśmiech, następnie zabrała się za robienie herbaty. Nie mogła się za bardzo skupić na wykonywanych przez siebie czynnościach, ponieważ zastanawiało ją co Sasuke robi w jej domu. Przez nie uwagę, oblała się gorącą wodą z czajnika. Wypuszczając z siebie wiązankę przekleństw, co było dość dziwne patrząc na jej charakter, wzięła ręce pod zimną wodę. Kruczowłosy nie chcąc stać, jak ciota wziął delikatnie jej ręce, następnie ucałował każdy palec po kolei. Uniosła głowę, patrząc mu w oczy.
 - Jak się czujesz? - spytał miękko
 - To nic takiego po prostu oblałam się gorącą wodą. - powiedziała, patrząc się na swoje buty
 - Hinata, nie o to mi chodziło. Jak się czujesz z tą całą sytuacją z Naruto?
Patrzyła się na niego, jakby był kosmitą, albo jeszcze gorzej. Nikt nie zadawał jej tego pytania w obawie, że się już kompletnie rozsypie. I mieli racje, chociaż próbowała im pokazać, że jest twarda, nie udało się. Rozpłakała się przez co czarnooki przytulał ją mocno do siebie. Stali tak już dobrą chwilę, gdy te głupie łzy w końcu przestały płynąć.
 - Przepraszam, ja... - zaczęła, nie wiedząc co takiego może powiedzieć, gdy poczuła rękę Sasuke na swoim policzku
 - Hej, przecież nic się nie stało, nie? Ja nie gryzę poza tym niedobrze jest tłumić w sobie emocje, bo potem można wybuchnąć. - powiedział posyłając jej  koślawy uśmiech, przez co dostała napadów śmiechu
 - Możesz coś dla mnie zrobić? - spytała, bawiąc się rękoma
Ostrożnie spojrzała na Uchihe chcąc widzieć wyraz jego twarzy i się nie przestraszyć. Ufff... pokiwał tylko głową, więc jeszcze sobie pożyjesz, Hinatko. - przeszło jej przez myśl
 - Zostań ze mną dopóki nie wróci Neji. Ten dom jest duży i pusty, a ja... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ chłopak pociągnął ją w stronę kuchni
 - Nie wiem, jak ty, ale mam ochotę na gorącą czekolade. - powiedział, mrugając do niej okiem
Coś tu nie tak? Czy to na pewno ten sam Sasuke, którego zna? Może to nie tylko Naruto uderzył się w głowę...

      Czy znacie to uczucie, gdy jest coś co powinniście zrobić, ale nie chcecie? Przez cały ranek Naruto czuł, że jest coś nie tak mimo, że cieszył się, że wyrusza na trening z Gaarą to jednak miał pewne wątpliwości. Nie mógł już siedzieć w domu, bo oszaleje, dlatego pozbywając się piżamy nałożył na siebie biały podkoszulek i czarne spodnie, następnie zawiązał opaskę Wioski Liści na czole. Skakał po dachach mieszkańców, myśląc czy coś się zmieni przez te 2 lata, gdy go nie będzie. Jak będzie wyglądać wtedy wioska? Na pewno będzie nudna.W końcu co oni biedni mogą zrobić bez niego? Jest przecież niezastąpiony, prawda?
     Wreszcie stanął przed swoim ulubionym lokalem, napawając się zapachem ramen. Dawno go tu nie było. Drapiąc się w głowę, zastanawiał się jak mogło się to stać. Westchnął ciężko nie mogąc znaleźć odpowiedzi, następnie wszedł do budki. Zajmując swoje miejsce, uradowany prawie wykrzyczał:
  - Cztery razy miskę ramen, staruszku!
Facet kiwając głową, zaczął przygotowywać potrawę. Jakiś czas później, gdy nasza czuprynka skończyła ostatnią miskę ramen, a musicie wiedzieć, ze na pewno było ich więcej niż wspomniane cztery, zaczął wyjmować portfel w kształcie żaby, gdy poczuł rękę staruszka na swoim ramieniu.
 - Jutro wyruszasz na trening, prawda? Długo cię nie będzie, dlatego dziś na koszt firmy. - powiedział Teuchi z uśmiechem na twarzy.
Niebieskooki był już gotów ucałować mężczyznę, lecz postanowił ograniczyć się tylko do słowa 'dziękuję' i okrzyków radości. Jednak czasem miał szczęście, a teraz z nie wiadomych powodów pozbył się wątpliwości i był pewien, że dobrze robi wyruszając na trening. Ach... ten ramen czasem potrafi zmieniać ludzi.

    Została już tylko nie cała godzina do opuszczenia Konohy, a czerwonowłosy wlókł się po ulicach i patrzył na samotnie rosnące drzewa przy drodze. W głowie kołatało mu się tysiące myśli, gdy przypomniał sobie o zdarzeniu z Maru, przy czym zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie jej minę po tym, jak upadła na chodnik. Szczerze mówiąc warto by było się z nią pożegnać, w końcu nie będzie ich aż dwa lata...
 Tymczasowy  dom liliputa (Liliput - Maru xd dop. aut.) stał samotnie na końcu wioski,  gdzie z tyłu miał niewielki ogródek, a sama 'gwiazda' siedziała w laboratorium wymyślając nowe trucizny. Nagle usłyszała pukanie do frontowych drzwi, więc zamknęła drzwiczki do pomieszczenia na klucz i zeszła na dół, następnie otworzyła wejściowe drzwi, przy czym bardzo się zdziwiła, widząc przed sobą Gaare.
 - Co jest? - spytała trochę zimnie z nutką zaciekawienia
 - Eeeee... dzisiaj wyruszam na trening z Naruto... i... chciałbym się z tobą pożegnać. Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko. - powiedział Gaara, drapiąc się w tył głowy.
Nie zastanawiając się długo, zamknęła drzwi wychodząc na dwór.
 - Oke, to na co czekamy?
Po parunastu godzinach szczerej rozmowy usiedli na brązowej ławce w parku i uznali, że chcą zostać przyjaciółmi po czym czerwonowłosy odprowadził liliputa do domu.
- To co za 2 lata z powrotem się widzimy? - spytała się smutno Maru.
 - Pewnie. Ej, nim się obejrzysz będę z powrotem. - zapewnił, czochrając jej włosy.

W końcu wybiła godzina 12 po południu. Pod bramą wioski stały trzy zakapturzone postacie. Właśnie odchodzili z wioski, długo ich nie będzie, lecz ich przyjaciele nie przyszli powiedzieć im nawet głupiego 'do zobaczenia'. Pożegnali się już wcześniej, nie chcieli znowu w tym uczestniczyć. Blondyn doskonale ich rozumiał, jednak wolał, żeby tu byli. Po prostu już tęsknił za nimi, mimo, że nie miał wątpliwości, by odejść. Miał zrypany mózg, nie da się zaprzeczyć, to było nieuleczalne.
 - Naruto, idziesz? - spytał Gaara, marszcząc brwi
 - Tsa... idę. - powiedział smutny z zawieszoną głową
 Czyli co: nie zobaczą się już przez te 2 lata? Chciał się z nimi pożegnać, jak cholera chciał, ale było za późno...
 - Naruto!!! - krzyczała różowowłosa kunoich
Chłopak odwrócił się szybko na piecie patrząc, jak Sakura wraz z resztą jego przyjaciół biegnie w jego stronę. Z uśmiechem patrzył jak każdy po kolei go żegna. Powiedzieli tylko jedno słowo, lecz miało silną wartość dla naszej czuprynki.
 -  Sayōnara*
Kto by pomyślał, że jednym słowem można tak uszczęśliwić człowieka.

( *Sayōnara - Do widzenia.)

***

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nocia jest:
- nudna
 - bardzo krotka
- bezsensu
- i ją zepsułam (ja bo Nielegalna, napisała fajny fragmencik z GaaMaru :P )
No nic, idę oglądać SAO, więc papa <3
PS. Nie robimy SasuHina, o nie! Wybijcie, sobie to z głowy!

środa, 9 października 2013

Do czytelników od Nielegalnej

Do czytelników od Nielegalnej

Razem ze Zbuntowaną piszemy rozdziały lecz nauka i obowiązki psują nam nasze spotkania :(    ,więc pomysły na rozdział przekazujemy sobie na gg mam nadzieję że niedługo się spotkamy, a tu macie mój nr. gg 48405165, a Zbuntowana już swój podawała ;D
                            
                          To tyle co chciałam wam przekazać ;*

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 10 - Nie znam nikogo takiego.

A oto nadeszła chwila na którą wszyscy czekali...
A tak na poważnie to mam was normalnie ochotę zamordować, ponieważ ręce to mi zaraz odpadną. To znaczy wiem, że to i też moja wina, ponieważ tak guzdrałam się z dodaniem notki KakaSaku... i jak ten przygłup, pisałam przez te kilkanaście godzin w trybie wariata by wyrobić się z pisaniem tej noci, a mam jeszcze sporo zadane, no ale okej, wybaczam wam :P
Nie przeciągając: ZAPRASZAM DO CZYTANIA : )

***

  - NARUTO!!! - krzyczała młoda Hyuga nie mogąc uwierzyć w co widzi
Granatowowłosa nigdy nie przypuszczała, że chłopak kiedykolwiek może przegrać, a już szczególnie, że zobaczy go w tak makabrycznej scenie. Obronił ją choć zrobiła mu takie świństwo. Tylko nie mogła zrozumieć nadal dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Wygrałby za pewne nawet z połamanymi kończynami, ale poświęcił się dla niej.
Teraz przyglądając mu się, gdy cierpi, chciała schować się pod kołdrą w swoim łóżku i zwyczajnie na świecie, utopić swoje smutki w morzu łez. To jest straszne, gdy widzi się osobę za którą najchętniej oda się życie i wie, że za chwilę może być za późno, jeżeli zaraz nie pojawią się Wiosce Liścia.
Ręka Kabuto przeszywała tułów blondyna na wylot. Z buzi Naruto trysła krew.
 - Mały, głupiutki chłopczyku. Nie dasz rady mnie pokonać, gdy masz coś co cię osłabia. Ona jest ciężarem przez który teraz możesz zginąć. - to mówiąc, uderzył go mocno w czoło techniką Chakura no Mesu
Hinata rozszerzyła oczy z przerażenia, widząc jak niebieskooki leci paręnaście metrów dalej łamiąc i uderzając głową w coraz to inne drzewa. Nie mogła już na to patrzeć. Ostatnią rzeczą którą widziała był Kabuto znikający między drzewami. Z cichym dźwiękiem upadła na ziemię. Zrobiło się ciemno, a ona najzwyczajniej na świecie jak panny z 18-19 wieku, zemdlała.

      Wszędzie panował chaos, a Kakashi nie mógł sobie z tym poradzić. To przez niego Naruto był rany. Zamiast mu pomóc on tylko stał jak reszta, w ciszy przyglądając się temu. Mógł zrobić cokolwiek, ale okazał się zwykłym tchórzem, któremu nie chcę się nawet podnieść tyłka. Zresztą to samo robił teraz. Siedział jak zaczarowany, wpatrując się w drzwi sali operacyjnej. Gdy zniknął Kabuto, szarowłosy musiał szybko działać, więc za pomocą jednej z jego technik przenieśli się szybko do Konohy, lecz nie wiedział czy nie było już wtedy za późno. Co prawda Tsunade szybko przeszła do operacji, ale co jeśli...
      Ze strachem patrzył jak drzwi się otwierają, a po chwili wychodzi stamtąd zmęczona, blondynka. Wstrzymał oddech czekając na najgorsze wieści. Kobieta spojrzała na niego po chwili machnęła ręką chyba rozumiejąc o co mu chodzi.
 - Przeżyje, a teraz mów co się stało. - powiedziała
 Kiwnął głową na znak, że wie czego się od niego wymaga, jednak wciąż była pewna ważna kwestia potrzebna przy tej rozmowie.
 - Myślę, że powinni być obecni jego przyjaciele przy tym, co mam ci do powiedzenia.
Hokage nie wyglądała na zbyt  zadowoloną z tego powodu, ale kiwnęła tylko głową jakby wiedziała doskonale co chcę przekazać jej junin.
 Kilka naście godzin później wszystkie bliskie osoby Naruto, zebrały się w gabinecie Ślimaczej Księżniczki. Kakashi musiał przyglądać się tym biednym, zdezorientowanym i zmartwionym dzieciakom, wiedząc, że to jego wina.
 - Czy są już wszyscy? - spytała saninka, rozglądając się po tłumie
Jakie było jej zdziwienie, gdy zauważyła Ino i Sakurę, stojące obok siebie, nie próbując się przy tym zabić. Jak widać wszystko się zmienia.
 - Jest coś co powinniście wiedzieć... - mówiąc to, oddała głos szarowłosemu
Wziął głęboki oddech, następnie wyszedł na środek pomieszczenia. Zanim zaczął, spojrzał każdemu prosto w oczy.
 - Jest coś co musicie wiedzieć o Naruto. Tak jak za pewne wiecie byliśmy na misji w Sunie. W drodze powrotnej do Liścia, zostaliśmy zaatakowani przez nieprzyjaciela. Można powiedzieć, że wasz kolega jest jednym z najlepszych shinobi i myślę, że bez trudu wygrałby te walkę, gdyby nie nagły impuls, który kazał mu wszystko rzucić i obronić Hinate, zasłaniając ją własnym ciałem. - to mówiąc, spojrzał na dziewczynę, która skuliła się jeszcze bardziej na swoim krześlę
 - Czekajcie, bo ja nadal nie rozumiem. Skoro Naruto jest podobno jednym z najlepszych to w takim razie dlaczego zaatakował bez zastanowienia? - spytał Neji, marszcząc brwi
 - Odpowiedź jest prosta: Kabuto. Ten chłopak, powiedział nam coś co wasz przyjaciel trzymał w sekrecie przed wami wszystkimi...

Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Że Naruto synem Czwartego? Wymordował jakieś Akatsuki, a jnchuuriki, kto to jest? Od tej rozmowy minęło już prawie 1,5 dnia. Przez ten czas Sakura snuła się po wiosce myśląc o wszystkim i o niczym. Niestety, ta mała rozbawiona czuprynka nadal śniła w krainie Morfeusza, a Hokage nie chciała im niczego wyjaśnić. Usiadła na ławce przed szpitalem, przypominając sobie końcówkę tego spotkania:
...Wszyscy w osłupieniu patrzyli na szarowłosego. Przecież to musiały być jakieś jaja. Wiele nowych pojęć bez wyjaśnień. Byli zdenerwowani, a szok przyćmiewał im jasność umysłu. Ale zaraz... dlaczego Tsunade stoi tak spokojnie. Czy tak jak oni nie powinna móc w to uwierzyć?
 - Hokage- sama, przepraszam, że pytam, ale nie jesteś chyba mocno zaskoczona tymi wieściami? -  spytał Shikamaru, zakładając ręce na klatkę piersiową 
Każdy odwrócił się w stronę Ślimaczej Księżniczki, patrząc się jej w oczy. W przeciwieństwie do nich była przykładem opanowania oraz spokoju. Zacisnęła usta w wąską kreskę, następnie odwróciła się w stronę okna, patrząc na zachodzące słońce.
 - Tak, nie jestem, ale nie mogę wam nic więcej wyjaśnić, a teraz przepraszam, ale mam mnóstwo pracy.
Ktoś chciał zacząć protestować i męczyć ją aż do skutku: by powiedziała im o co tu chodzi, ale w końcu się podali i wyszli ze spuszczonymi głowami, pełnymi zagadek...
      I co teraz? Z każdą minutą różowowłosa bała się, że chłopak się nie obudzi. I nie chodziło tu tylko o to by dowiedzieć się prawdy. Po prostu martwiła się o niego. Był jej przyjacielem, a mimo to miał przed nią i innymi wiele sekretów, których bał się im wyjawić. A co oni go kurde ugryzą? Albo zamordują za to, że jest synem sławnego Hokage?
      Z zamyślenia, wyrwał ją głos blondynki, która szturchała ją w ramię. Otworzyła oczy, choć nie wiedziała nawet kiedy je zamknęła. Na buzi Ino błąkał się wesoły uśmieszek, który sprawiał chęć do działania.
 - Sakura, obudził się! Naruto przed chwilą ocknął się na moment! Błagam, chodź szybko! - krzyczała, ponaglająco niebieskooka, następnie chwyciła dziewczynę za rękę
Zielonookiej nie trzeba było dwa razy powtarzać, niemal w podskokach ruszyła w stronę jego szpitalnego pokoju. Bardzo energicznie otworzyła drzwi przez co Sasuke, oberwał od niej w ramię. Dopiero po chwili dotarło do niej, że i teraz wszyscy się zebrali, łącznie z gościami z Suny. Przeniosła wzrok na Naruto, który w tej chwili znowu smacznie spał. Lecz to za pewne nie potrwa za długo, ponieważ na sali panował chaos. Wszyscy krzyczeli, wiec różowowłosa, próbując ich ogarnąć, poszła w ślad za nimi.
 - Jesteście za głośno. - jęknął Naruto, zakrywając twarz poduszką, przewracając się na drugi bok
W pomieszczeniu zapanowała idealna cisza. Wszyscy jak w święty obrazek, wpatrywali się w blondyna.
W jednej chwili nie mogą dojść do porozumienia, w następnej on jak bóg zaszczyca ich swoją uwagą.
 - Ej, Uzumaki może uprzedzaj nas wcześniej, gdy będziesz chciał nam wywinąć taki numer, ok? - spytał, wkurzony Kiba
Sakura zauważyła, że do niebieskookiego dopiero teraz dotarło gdzie się znajduję.
 - Siet, gdzie ja jestem? Śmierdzi tu jak w szpitalu. - powiedział chłopak, marszcząc przy tym nos
Zielonooka uderzyła się w czoło zastanawiając się czy może on nie jest przypadkiem głupi albo po prostu udaję. Skoro został rany na misji no to chyba wiadomo, że się potem obudzi w szpitalu, nie?
 - Nie pamiętasz? Jak zwykle chciałeś się popisać, więc obroniłeś Hinate własnym ciałem by jej nie stała się krzywda. - powiedział, obojętnie Sasuke
 - He, że kto? Nie znam nikogo takiego. - powiedział zdezorientowany jinchuuriki
Dziewczyna szybko spojrzała do tyłu chcąc sprawdzić co z granatowowłosą. Z żalem patrzyła, jak ze łzami w oczach, zsuwa się po ścianie.
 - No Hinaty, nie? Tej o tu. - powiedziała, wskazując palcem do tyłu na mlecznooką
Ze śmiechem patrzyła, jak blondyn z litością na twarzy, próbuję ukryć złośliwy grymas. Szkoda, że nie dałoby się tego jakoś uwiecznić, bo to mina była bezcenna.
 - Eee... wszystko dobrze? - spytał, drapiąc się w tył głowy
Na sali zapanowała głucha cisza, którą od czasu do czasu, przerywało pochlipywanie Hinaty. Wszyscy ze współczuciem, przyglądali się tej biednej dziewczynie. Jednak co mogli zrobić? Widocznie z jakiś dziwnych przyczyn chłopak o niej zapomniał. Różowowłosa spojrzała do tyłu, patrząc jak Sasuke, zaciska ręce w pięści. Był zły, ale na pewno nie z powodu granatowowłosej, więc o kogo może tym razem chodzić?
Rozszerzyła oczy ze zdziwienia, widząc jak kruczowłosy podchodzi do Naruto, chcąc go uderzyć. Wtedy stało się coś czego jej mózgowi nie dało się poprawnie zarejestrować. W jednej chwili niebieskooki leży zdezorientowany w łóżku, zaś w następnej trzyma czarnookiego za szyję, przyciskając go do ściany.
 - Zabiłeś mi brata. Jedyną osobę, która nadawała mi jakikolwiek sens w życiu. - wycedził przez zęby
 - Idioto, co ty możesz wiedzieć o Itachim? Twoje chore ego chyba już kompletnie pozbawiło cię szarych komórek. Czy on w ogóle cię interesował? Pytałeś się go może czemu tak postąpił? A zwierzał ci się może, że był nieuleczalnie chory? - pytał, wściekły jinchuuriki
Do jej oczu napłynęły łzy. Nie mogła na to patrzeć. Naruto był jej przyjacielem, a Sasuke... nie da się ukryć, że nadal coś do niego czuła. Jednak nie miała odwagi stanąć po jego stronę z prostych powodów. Blondyn miał rację, a poza tym nie chciała znajdywać im kolejnych pomysłów do kłótni.
 - Chłopcy, nie chciałbym wam oczywiście przerywać, ale Naruto z racji tego, że przespałeś prawie 2 dni, został ci tylko jeden by potem wyruszyć ze mną na trening. - powiedział Jirayia, opierając się o framugę drzwi
Że co? Skąd tu się wziął jeden z legendarnych saninów i o jaki znowu trening chodzi? Przecież niebieskooki był już na jednym, więc po co mu kolejny? Dziewczyna już nic nie mogła zrozumieć. Patrząc na chłopaka, zastanawiała się co on jeszcze takiego przed nimi ukrywa?
 - Ech... czyli to już? - spytał, puszczając Sasuke na podłogę, który zaniósł się kaszlem, następnie złapał za szyje
Zielonooka patrzyła uważnie, jak blondyn podchodzi do swojego szpitalnego łóżka, następnie chwyta swoje pomarańczowe dresy. Zaraz co? On chcę teraz tak po prostu sobie wyjść? Przecież został bardzo poważnie rany, a do tego to co przed chwilą zrobił młodemu Uchiha, mogło w jakiś sposób zaszkodzić jego poprawnemu leczeniu.
 - Rozumiem, że nic się nie zmieniło? Dwa lata i powrót do wioski? - spytał Uzumaki, zakładając ochraniacz ze znakiem liścia na czoło
Szybko przeniosła wzrok na białowłosego, który chciał już coś powiedzieć, ale zagłuszył go harmider na sali. Wymieniając spojrzenia, blondyn z Jiraiyą zniknęli za pomocą jakiegoś jutsu. Najlepiej prawda? Uciec i zostawić wszystko innym...

Po jej policzkach płynęły słone łzy. Stała się wrakiem człowieka już w tak młodym wieku. Chyba nadal nie mogła uwierzyć w to, co się dziś dowiedziała. Tyle nowych informacji i żadna nieprzydatna. Zatrzymała się przed jakimś starym budynkiem. Pochyliła nisko głowę, uderzając pięścią w ścianę. Skończyło się na tym, że jej przeszkoda nadal była cała, ale o jej ręce tego już powiedzieć nie można. Piekła i była złamana, jak jej serce. Miała dość tego uczucia. Historia zatacza koło. Słynni Uzumaki znowu powracają by wbijać kolce w serca kobiet z klanu Hyuga. Kto wie może pójdzie w ślad jej matki i odbierze sobie życie. Nie... nie będzie na razie podejmować takich decyzji, przecież nie zrobi znowu tego swojemu ojcu.
 - Hinata, pójdziesz z nami? Idziemy pomęczyć Uzumakiego aż nam wszystkiego pięknie, ładnie wyśpiewa. - powiedziała Sakura ze zmartwieniem w oczach
Razem z Ino rozmawiały dziś na ten temat i uznały, że dziś nie odpuszczą mu dopóki nie dowiedzą się wszystkiego.
 - Proszę... -  zaczęła Ino - Jak będzie trzeba walnę go nawet patelnią by mu cię przypomnieć. - powiedziała
Przymknęła oczy, wiedząc, że nie może wiecznie odwlekać tego spotkania. Może się nie udać, może jej już nigdy nie będzie pamiętać, ale musi chociaż spróbować. Kiwnęła tylko głową, idąc w kierunku jego domu.

Tym czasem nasz blondyn, nie spodziewając się gości, przygotowywał się do podróży. Szczerze mówiąc miał nadzieje, że uda mu się wyruszyć na trening zanim zgraja jego przyjaciół i ta Hinata, przyjdą by zadać mu masę pytań. Niestety jego plany, jak zwykle skończyły się tylko na planowaniu, ponieważ, gdy wkładał zdjęcie drużyny 7 do plecaka, usłyszał pukanie do drzwi. Wzdychając ciężko, poszedł otworzyć drzwi. Jęknął cicho, widząc jego rówieśników czekających tylko by zasypać go gradem pytań. To będzie długi i ciężki dzień. Nie miał innego wyboru niż wpuszczenie ich do środka chodź widział, że zrobił już straszny błąd. Gdy wszyscy zajęli jakieś miejscy w małym mieszkanku blondyna, nastała głucha cisza, przez co miał chwile by rozejrzeć się po zebranych.: Sakura, Sasuke, Shino, Kiba z Akamaru, Neji, Lee, Ten-ten, Gaara, Temari, Kankuro, Maru, Shikamaru, Ino, Choji, oraz ta dziewucha, która chcę mu wmówić, że się znają: Hinata. Od samego patrzenia na nich rozbolała go głowa.
 - Dziwnie się czuję z obcą osobą w moim domu. - powiedział, robiąc kwaśną minę
Do jego uszu dotarł pomruk Ino: 'Gdzie moja patelnia?' Przez co dostał napadów śmiechu, wiedząc, że już spiskują przeciwko nie mu. Tylko, że on naprawdę nie pamiętał tej dziewczyny i nie mógł z tym nic zrobić, może go z kimś pomyliła?
 - Wiem! Jesteś nową dziewczyną Sasuke: pewnie dlatego uciekłaś mi z pamięci. Naprawdę, on zmienia pany jak rękawiczki. - powiedział, mrugając do niej uwodzicielsko
Kruczowłosy popatrzył na niego z mordem w oczach obiecując, że się kiedyś odegra.
 - Naruto, zdaję sobie sprawę, że to też jest zapewne jakaś ważna kwesta, ale myślę, ze twoi przyjaciele chcieliby dowiedzieć się kto to taki jinchuuriki, a także kim są ci wspaniali Akatsuki, których tak pięknie potraktowałeś. - wtrąciła swe trzy grosze Maru
Niebieskooki przez chwilę stał nie ruchomo, nie wiedząc co może im powiedzieć. Zacisnął ręce w pięści mając dość tych kłamstw. Chociaż tyle powinni wiedzieć, jeżeli nadal będą chcieli się z nim zadawać.
 - Jinchuuriki to naczynie dla ogoniastych bestii, zaś Akatsuki, polowało na takie osoby. - powiedział
 - Czekaj, co? Ogoniasta bestia, taka jak Kyuubi? - spytał Lee, marszcząc swoje gęste brwi
 - Tak dokładnie ten sam, który uprzykrza mi życie. - westchnął cicho blondyn, patrząc przez okno na zachodzące słońce
 - Jesteś jinchuuriki Kyuubiego? Tego Kyuubiego? Miałeś w ogóle zamiar nas o tym łaskawie poinformować, kiedyś? - spytał Choji, przerywając jedzenie chipsów
Niebieskooki nie wiedział co powiedzieć. Okej, dobra źle zrobił, ale czy muszą przez to aż tak go torturować? Po chwili jego uwagę zwróciła mała, zielona żabka, siedząca na jego biurku i nie to wcale nie był jego portfel. Jak widać Jiraiya musiał przysłać mu jakąś wiadomość. Nim zdążył ktoś ją zauważyć, Naruto szybko odczytał wiadomość, następnie spojrzał z uśmiechem na czerwonowłosego.
 - To co, jutro o 12 pod bramą wioski? - spytał nosiciela Shukaku
 - Niby dlaczego? - spytała Sakura nie do końca rozumiejąc
 - Bo jesteśmy tacy sami: na zawsze jinchuuriki. - powiedział Gaara, pokazując białe ząbki



***

Przepraszam, że tak dużo Sakury w tym rozdziale, ale jakoś lubię pisać z jej perspektywy :P
Dobra ja już o  nic nie pytam, bo za pewne jesteście na nas bardzo źli za wydarzenia w tej noci.
I mam jeszcze taki info dla marzycielki, choć inni też mogą je przeczytać :)
Otóż zastanawiałam się nad postacią Itachiego Uchihy i niestety nie będzie mi odpowiadało przywrócenie go do żywych, poza tym i tak nie byłby z Sakurą :(
A teraz dobra wiadomość: 
Tak jak wiecie w grudniu mam zamiar zacząć pisać kolejnego bloga. Chciałam zostawić to dla siebie, ale uznałam, że do tego miesiąca coraz bliżej więc: będzie to historia o Itachim i Sakurze <3
  Ta tłum szaleje, a czytelnicy spadają z krzeseł :P Pewnie nie jesteście zaskoczeni, ale kit. Na obronę dodam, że mam już obmyśloną prawie całą fabułę i napisany prolog, więc nie jest źle.
Papa :)

piątek, 4 października 2013

KakaSaku - Z nieszczęścia do miłości.

Bardzo chciałabym przeprosić za spóźnienie, ale obiecuję się poprawić. 
W każdym razie, to kolejna nocia, czyli: Zamówienie dla Sama Verdas :) 
Zanim zacznę muszę się po chwalić, że możecie mnie teraz znaleźć jako jedną z autorek na tym blogu: http://dwa-rozne-swiaty.blogspot.com/ - jako przyszła dziewczyna Itasia <3 Ta ma się te szczęście :P Dobra nie będę już się tu przechwalać :D Teraz sprawy dotyczące noci.
 A, więc nie wiem czemu, ale ta para kojarzyła mi się tylko z podtekstem +18. Naprawdę :P Oczywiście, uprzedzam, że nic tu takiego nie znajdziecie, bo martwię się, że przeczyta to ktoś z mojej rodziny albo jakieś małe dziecko. Hm... na tym chyba zakończę jakże moją wspaniałą wypowiedź :P 

***

  Siedziała spokojnie w swoim gabinecie, przeglądając kartoteki zdrowia pacjentów. Mimo, że dzisiaj jej zmiana zaczynała się o 12.00 Sakura przyszła do szpitala wcześniej, w razie gdyby na oddział trafił jakiś ciężki przypadek i była potrzebna jej pomoc. Poza tym lubiła tu przebywać. Szpital był dla niej drugim domem, a każda chwila spędzona w tym miejscu napawała ją ogromnym szczęściem. Codziennie mogła nauczyć się czegoś nowego, a także przeżyć to , co jej pacjenci, słuchając ich opowieści. Oczywiście, wszyscy mówili zielonookiej, że nie powinna aż tak bardzo angażować się w swoją prace, a w życie prywatne. Problem polegał na tym, że Sakurę nie obchodziło, to zbytnio. Dla dziewczyny nie istniał ktoś taki jak książę z bajki w lśniącej zbroi, siedzący na białym rumaku. Uważała, że wszyscy faceci, to świnie i pedały noszące za duże spodnie. Więc weź człowieku znajdź jej jakiegoś porządnego chłopaka... Nie, różowowłosa wcale nie była jakaś szczególnie wybredna i zbytnio wymagająca.Tylko, to, po prostu oni byli jacyś mizerni i niejacy. Facet powinien mieć jaja i wiedzieć czego chcę. Jego stałym obowiązkiem byłaby opieka oraz szanowanie swojej kobiety. Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że niestety tacy faceci nie istnieją. Tylko właśnie dlaczego nie? Dlaczego na tym porąbanym świecie nie może być ktoś tak idealny? Ba...! Tylko błagam nie wyskakujcie jej tu z bogiem, bo może wam już za gwarantować, że po waszej ślicznej buźce nie zostanie śladu. Dla niej nie istniał ktoś taki super-mega-hiper co normalnie kiwnie palcem i stworzy świat. Były, to dla niej kompletne brednie, które kłóciły się z medycyną i nauką. Pokręciła głową nie chcąc tracić swojego czasu na takie banały, dlatego sięgnęła po filiżankę świeżo, zaparzonej kawy, by następnie, wrócić do swoich ukochanych kart zdrowia pacjentów. Gdy kubek z brązową cieczą był już mniej więcej w połowie drogi do jej ust, wbiegła do jej gabinetu pielęgniarka. Sakura patrząc na nią krytycznym okiem medyka stwierdziła, że sprawa musi być dość poważna, skoro tej młodej dziewuszce chciało się biec dość spory kawałek z parteru aż tutaj na trzecie piętro. Siedząc nadal spokojnie, zmarszczyła brwi, następnie upiła duży łyk gorącego napoju. Oczywiście, coraz bardziej zastanawiało ją, o co w tym wszystkim może chodzić. Na jej nie szczęście nic sensownego do głowy jej nie przychodziło oprócz pożaru co jest mało możliwe,a znając życie, a raczej tutejsze pielęgniarki niczego się nie dowie, jeżeli nie poszuka odpowiedzi na własną rękę. Chyba,że....Chyba, że użyje przemocy, choć, to nie jest jakoś szczególnie konieczne zważając na to , że wszyscy w tym szpitalu doskonale wiedzą, że jest kopią samej Tsunade, wiec lepiej z nią nie zadzierać. Sakura łypnęła na pielęgniarkę groźnym okiem,sprawiając,że drobna dziewuszka niemal pod jej strasznym spojrzeniem, złamała się na pół.  
- Kochanie ty moje, może byłabyś tak dobra i powiedziała wreszcie, o co chodzi? - powiedziała Sakura, unosząc jedną brew do góry 
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę, przez co różowowłosą, zaczęło gryźć sumienie. Czy ona naprawdę jest aż tak straszna?Może nie zawszę jest najprzyjemniejszą osobą, ale, czy aż tak bardzo okropną? Wiszące bezwładnie ręce pod biurkiem,zacisnęła w pięści. Z taką opinią i nastawieniem, to ona raczej szybko męża nie znajdzie. Miała już ponad 20 parę lat i wciąż była singlem.... Sasuke. Nie od tej sztucznej miłości uwolniła się już wieki temu. Jeżeli zaś chodzi o Naruto, to był tylko jej dobrym przyjacielem. W sumie, to w wiosce nie było jakiś szczególnie zajebistych ciach, które umiałyby się opiekować kobietą. O, ile w ogóle tacy istnieli... Choć może był taki jeden wyjątek. Był, to nikt inny jak Kakashi Hatake. Niestety, koleś kompletnie odpadał,ponieważ był jej trzydziestu-paroletnim senseiem. Sprawa była już z góry przegrana. Sakura wzdychając ciężko, ponownie skupiła swoją uwagę na pielęgniarce. Dziewuszka wyczuwając co wisi w powietrzu, postanowiła w końcu zacząć mówić.  
- Pan Hatake... został rany na misji... i... i... Hokage-sama... prosi o pani pomoc przy... operacji. - wyjąkała w końcu  
Po pomieszczeniu rozległ się głos tłuczonej porcelany. Jej kawa zamiast wylądować prosto do jej żołądka, trafiła na podłogę. Tą wiadomość Sakura przetrawiała kilka razy aż wszystko ułożyło się jej w całość. Jej mistrz... potrzebował pomocy, a ona jak ta idiotka przez ostatnie kilka naście minut, siedziała, popijając tą cholerną kawę do tego myśląc o jakiś pierdołach. Poczuła mocny ucisk przy sercu, przez co nie mogła oddychać. Zakręciło się jej w głowię, a do oczu napłynęły łzy. Nie wiedziała co się z nią dzieję, ale nie było, to przyjemne uczucie. Jak oparzona zerwała się z krzesła, następnie wybiegła szybko z gabinetu.  
Torowała sobie drogę łokciami, przeciskając się przez tłum. Po drodze stratowała kilka osób, ale w końcu wylądowało pod odpowiednią salą. Z myślą o czasie pobiegła umyć ręce. Liczyła się każda minuta, a Sakura nie chciała zmarnować już żadnej niepotrzebnej. Czerwona na twarzy wbiegła do pomieszczenia. Tsunade patrzyła na nią jak na wariatkę, ale kiwnęła tylko głową przekazują jej tym samym, że ma do niej dołączyć. Bez żadnego komentarza podeszła czym prędzej na swoje stanowisko gotowa do wszelkich działań. No prawie... Mimo, że na zewnątrz pokazywała maskę opanowania i spokoju, to tak naprawdę w środku cała trzęsła się ze strachu. Tylko nie mogła zrozumieć dlaczego tak się działo. Okej, to jej sensei, ale, jednak, żeby aż tak się tym przejmować? To było bardzo dziwne. Zielonooką tak pochłonęły rozmyślania, że nie zauważyła, że właśnie chrzani tą ważną operację. 
 - Kuso, Sakura, wynocha mi stąd! - krzyczała, wzburzona Tsunade, wypychając ją z sali 

 ~ Kilka godzin później ~

Od prawie 1/6 doby spała na tym nie wygodnym, plastikowym krzesełku. Nawet przez sen czas wlókł się jej nie miłosiernie, lecz niestety nie mogła nic z tym zrobić. Tak bardzo chciałaby wiedzieć co się z, nim dzieję. Zapewne, gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek nadal nie wiedziałaby, że darzy go dość mocnym uczuciem. Człowiek potrafi być czasem naprawdę ślepy. 
Wracając powoli z krainy Morfeusza, poczuła, że ktoś szturcha ją za ramię. Nie było, to za przyjemne uczucie, ale, za to pomogło jej szybciej wrócić do rzeczywistości. Zamrugała, patrząc tępo na blondynę. 
 - Sakura, operacja się udała, możesz do niego pójść. - powiedziała Ino, uśmiechając się szeroko 
Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nie minęła dobra chwila, gdy otwierała drzwi od jego pokoju.... Przestraszona powoli zaczęła je otwierać. Spał. Odetchnęła z ulgą, dziękując temu komuś, że los był dla niej dość łaskawy. Powolutku,zamykając wcześniej drzwiczki, podchodziła do jego łóżka. Usiadła ostrożnie na krześle, następnie chwyciła jego dużą, ciepłą dłoń. Jej wzrok razem z promieniami słonecznymi wędrował po jego twarzy. No, a przynajmniej tej części, której nie zasłaniały bandaże. Uśmiechnęła się leciutko, ponieważ chyba po raz pierwszy widziała senseia bez maski, co było dość rzadkim zjawiskiem. Patrząc tak na Kakashiego czuła, że to jej miejsce, "kąt", w którym powinna znajdować się już dawno temu. Chciała odgarnąć mu włosy z twarzy, gdy mężczyzna niespodziewanie otworzył oczy. Popatrzył się na nią zaskoczony, następnie pociągnął ją za rękę, sprawiając, że prawie leżała teraz na, nim. Przysunął twarz bliżej jej ucha, sprawiając, że czuła na sobie jego gorący oddech.  
 - Martwiłaś się o mnie? - spytał, mówiąc miękko  
Słysząc, to Sakura o mało nie posikała się w gacie. Nie ze strachu, lecz czystej euforii, że może i ona coś dla niego znaczy.Choć pytanie było proste dziewczyna nie umiała wykrztusić z siebie, choć słowa. To tak , jakby, zapomniała jak używa się języka,lecz szarowłosy wręcz przeciwnie. 
 - Myślę, że mamy poważny problem. - powiedział, patrząc się jej w oczy - Na misji zdałem sobie sprawę, że czuję coś do ciebie.Nie chodzi mi tu o relacje mistrz-uczeń, cukiereczku. To coś o wiele głębszego, dlatego nie mogę być już twoim senseiem. -zakładając kosmyk jej włosów za ucho kontynuował - Chcę być dla ciebie kimś o wiele ważniejszym oczywiście, jeżeli i ty tego chcesz. 
Patrzyła się w tą czarną głębie jego oczu i jakoś nie mogła przestać. Poczuła jak mężczyzna skrada jej pełen uczuć krótki pocałunek. Sakura chciała więcej, więc nie czekając na jego reakcje wpiła się w jego wargi mocniej. Ta droga którą właśnie obrała zapewne będzie mieć sporo zakrętów, ale wiedziała, że ma jeszcze czas. 


***

Bonus:


Jeszcze raz przepraszam, że to opowiadanie pokazuję się tak późno. 
Miałam urwanie głowy w szkole i tak dalej, więc nie miałam kiedy zabrać się za pisanie.
Jednak mam nadzieje, że się podoba.
Ponieważ coś mi się popsuło z gadżetami, a konkretniej z gadżetem Tekst, dlatego poinformuję was tutaj :P Otóż myślę, że od dzisiaj rozdziały będą dodawane w weekendy.
No to tyle, papa :D