piątek, 4 października 2013

KakaSaku - Z nieszczęścia do miłości.

Bardzo chciałabym przeprosić za spóźnienie, ale obiecuję się poprawić. 
W każdym razie, to kolejna nocia, czyli: Zamówienie dla Sama Verdas :) 
Zanim zacznę muszę się po chwalić, że możecie mnie teraz znaleźć jako jedną z autorek na tym blogu: http://dwa-rozne-swiaty.blogspot.com/ - jako przyszła dziewczyna Itasia <3 Ta ma się te szczęście :P Dobra nie będę już się tu przechwalać :D Teraz sprawy dotyczące noci.
 A, więc nie wiem czemu, ale ta para kojarzyła mi się tylko z podtekstem +18. Naprawdę :P Oczywiście, uprzedzam, że nic tu takiego nie znajdziecie, bo martwię się, że przeczyta to ktoś z mojej rodziny albo jakieś małe dziecko. Hm... na tym chyba zakończę jakże moją wspaniałą wypowiedź :P 

***

  Siedziała spokojnie w swoim gabinecie, przeglądając kartoteki zdrowia pacjentów. Mimo, że dzisiaj jej zmiana zaczynała się o 12.00 Sakura przyszła do szpitala wcześniej, w razie gdyby na oddział trafił jakiś ciężki przypadek i była potrzebna jej pomoc. Poza tym lubiła tu przebywać. Szpital był dla niej drugim domem, a każda chwila spędzona w tym miejscu napawała ją ogromnym szczęściem. Codziennie mogła nauczyć się czegoś nowego, a także przeżyć to , co jej pacjenci, słuchając ich opowieści. Oczywiście, wszyscy mówili zielonookiej, że nie powinna aż tak bardzo angażować się w swoją prace, a w życie prywatne. Problem polegał na tym, że Sakurę nie obchodziło, to zbytnio. Dla dziewczyny nie istniał ktoś taki jak książę z bajki w lśniącej zbroi, siedzący na białym rumaku. Uważała, że wszyscy faceci, to świnie i pedały noszące za duże spodnie. Więc weź człowieku znajdź jej jakiegoś porządnego chłopaka... Nie, różowowłosa wcale nie była jakaś szczególnie wybredna i zbytnio wymagająca.Tylko, to, po prostu oni byli jacyś mizerni i niejacy. Facet powinien mieć jaja i wiedzieć czego chcę. Jego stałym obowiązkiem byłaby opieka oraz szanowanie swojej kobiety. Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że niestety tacy faceci nie istnieją. Tylko właśnie dlaczego nie? Dlaczego na tym porąbanym świecie nie może być ktoś tak idealny? Ba...! Tylko błagam nie wyskakujcie jej tu z bogiem, bo może wam już za gwarantować, że po waszej ślicznej buźce nie zostanie śladu. Dla niej nie istniał ktoś taki super-mega-hiper co normalnie kiwnie palcem i stworzy świat. Były, to dla niej kompletne brednie, które kłóciły się z medycyną i nauką. Pokręciła głową nie chcąc tracić swojego czasu na takie banały, dlatego sięgnęła po filiżankę świeżo, zaparzonej kawy, by następnie, wrócić do swoich ukochanych kart zdrowia pacjentów. Gdy kubek z brązową cieczą był już mniej więcej w połowie drogi do jej ust, wbiegła do jej gabinetu pielęgniarka. Sakura patrząc na nią krytycznym okiem medyka stwierdziła, że sprawa musi być dość poważna, skoro tej młodej dziewuszce chciało się biec dość spory kawałek z parteru aż tutaj na trzecie piętro. Siedząc nadal spokojnie, zmarszczyła brwi, następnie upiła duży łyk gorącego napoju. Oczywiście, coraz bardziej zastanawiało ją, o co w tym wszystkim może chodzić. Na jej nie szczęście nic sensownego do głowy jej nie przychodziło oprócz pożaru co jest mało możliwe,a znając życie, a raczej tutejsze pielęgniarki niczego się nie dowie, jeżeli nie poszuka odpowiedzi na własną rękę. Chyba,że....Chyba, że użyje przemocy, choć, to nie jest jakoś szczególnie konieczne zważając na to , że wszyscy w tym szpitalu doskonale wiedzą, że jest kopią samej Tsunade, wiec lepiej z nią nie zadzierać. Sakura łypnęła na pielęgniarkę groźnym okiem,sprawiając,że drobna dziewuszka niemal pod jej strasznym spojrzeniem, złamała się na pół.  
- Kochanie ty moje, może byłabyś tak dobra i powiedziała wreszcie, o co chodzi? - powiedziała Sakura, unosząc jedną brew do góry 
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę, przez co różowowłosą, zaczęło gryźć sumienie. Czy ona naprawdę jest aż tak straszna?Może nie zawszę jest najprzyjemniejszą osobą, ale, czy aż tak bardzo okropną? Wiszące bezwładnie ręce pod biurkiem,zacisnęła w pięści. Z taką opinią i nastawieniem, to ona raczej szybko męża nie znajdzie. Miała już ponad 20 parę lat i wciąż była singlem.... Sasuke. Nie od tej sztucznej miłości uwolniła się już wieki temu. Jeżeli zaś chodzi o Naruto, to był tylko jej dobrym przyjacielem. W sumie, to w wiosce nie było jakiś szczególnie zajebistych ciach, które umiałyby się opiekować kobietą. O, ile w ogóle tacy istnieli... Choć może był taki jeden wyjątek. Był, to nikt inny jak Kakashi Hatake. Niestety, koleś kompletnie odpadał,ponieważ był jej trzydziestu-paroletnim senseiem. Sprawa była już z góry przegrana. Sakura wzdychając ciężko, ponownie skupiła swoją uwagę na pielęgniarce. Dziewuszka wyczuwając co wisi w powietrzu, postanowiła w końcu zacząć mówić.  
- Pan Hatake... został rany na misji... i... i... Hokage-sama... prosi o pani pomoc przy... operacji. - wyjąkała w końcu  
Po pomieszczeniu rozległ się głos tłuczonej porcelany. Jej kawa zamiast wylądować prosto do jej żołądka, trafiła na podłogę. Tą wiadomość Sakura przetrawiała kilka razy aż wszystko ułożyło się jej w całość. Jej mistrz... potrzebował pomocy, a ona jak ta idiotka przez ostatnie kilka naście minut, siedziała, popijając tą cholerną kawę do tego myśląc o jakiś pierdołach. Poczuła mocny ucisk przy sercu, przez co nie mogła oddychać. Zakręciło się jej w głowię, a do oczu napłynęły łzy. Nie wiedziała co się z nią dzieję, ale nie było, to przyjemne uczucie. Jak oparzona zerwała się z krzesła, następnie wybiegła szybko z gabinetu.  
Torowała sobie drogę łokciami, przeciskając się przez tłum. Po drodze stratowała kilka osób, ale w końcu wylądowało pod odpowiednią salą. Z myślą o czasie pobiegła umyć ręce. Liczyła się każda minuta, a Sakura nie chciała zmarnować już żadnej niepotrzebnej. Czerwona na twarzy wbiegła do pomieszczenia. Tsunade patrzyła na nią jak na wariatkę, ale kiwnęła tylko głową przekazują jej tym samym, że ma do niej dołączyć. Bez żadnego komentarza podeszła czym prędzej na swoje stanowisko gotowa do wszelkich działań. No prawie... Mimo, że na zewnątrz pokazywała maskę opanowania i spokoju, to tak naprawdę w środku cała trzęsła się ze strachu. Tylko nie mogła zrozumieć dlaczego tak się działo. Okej, to jej sensei, ale, jednak, żeby aż tak się tym przejmować? To było bardzo dziwne. Zielonooką tak pochłonęły rozmyślania, że nie zauważyła, że właśnie chrzani tą ważną operację. 
 - Kuso, Sakura, wynocha mi stąd! - krzyczała, wzburzona Tsunade, wypychając ją z sali 

 ~ Kilka godzin później ~

Od prawie 1/6 doby spała na tym nie wygodnym, plastikowym krzesełku. Nawet przez sen czas wlókł się jej nie miłosiernie, lecz niestety nie mogła nic z tym zrobić. Tak bardzo chciałaby wiedzieć co się z, nim dzieję. Zapewne, gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek nadal nie wiedziałaby, że darzy go dość mocnym uczuciem. Człowiek potrafi być czasem naprawdę ślepy. 
Wracając powoli z krainy Morfeusza, poczuła, że ktoś szturcha ją za ramię. Nie było, to za przyjemne uczucie, ale, za to pomogło jej szybciej wrócić do rzeczywistości. Zamrugała, patrząc tępo na blondynę. 
 - Sakura, operacja się udała, możesz do niego pójść. - powiedziała Ino, uśmiechając się szeroko 
Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nie minęła dobra chwila, gdy otwierała drzwi od jego pokoju.... Przestraszona powoli zaczęła je otwierać. Spał. Odetchnęła z ulgą, dziękując temu komuś, że los był dla niej dość łaskawy. Powolutku,zamykając wcześniej drzwiczki, podchodziła do jego łóżka. Usiadła ostrożnie na krześle, następnie chwyciła jego dużą, ciepłą dłoń. Jej wzrok razem z promieniami słonecznymi wędrował po jego twarzy. No, a przynajmniej tej części, której nie zasłaniały bandaże. Uśmiechnęła się leciutko, ponieważ chyba po raz pierwszy widziała senseia bez maski, co było dość rzadkim zjawiskiem. Patrząc tak na Kakashiego czuła, że to jej miejsce, "kąt", w którym powinna znajdować się już dawno temu. Chciała odgarnąć mu włosy z twarzy, gdy mężczyzna niespodziewanie otworzył oczy. Popatrzył się na nią zaskoczony, następnie pociągnął ją za rękę, sprawiając, że prawie leżała teraz na, nim. Przysunął twarz bliżej jej ucha, sprawiając, że czuła na sobie jego gorący oddech.  
 - Martwiłaś się o mnie? - spytał, mówiąc miękko  
Słysząc, to Sakura o mało nie posikała się w gacie. Nie ze strachu, lecz czystej euforii, że może i ona coś dla niego znaczy.Choć pytanie było proste dziewczyna nie umiała wykrztusić z siebie, choć słowa. To tak , jakby, zapomniała jak używa się języka,lecz szarowłosy wręcz przeciwnie. 
 - Myślę, że mamy poważny problem. - powiedział, patrząc się jej w oczy - Na misji zdałem sobie sprawę, że czuję coś do ciebie.Nie chodzi mi tu o relacje mistrz-uczeń, cukiereczku. To coś o wiele głębszego, dlatego nie mogę być już twoim senseiem. -zakładając kosmyk jej włosów za ucho kontynuował - Chcę być dla ciebie kimś o wiele ważniejszym oczywiście, jeżeli i ty tego chcesz. 
Patrzyła się w tą czarną głębie jego oczu i jakoś nie mogła przestać. Poczuła jak mężczyzna skrada jej pełen uczuć krótki pocałunek. Sakura chciała więcej, więc nie czekając na jego reakcje wpiła się w jego wargi mocniej. Ta droga którą właśnie obrała zapewne będzie mieć sporo zakrętów, ale wiedziała, że ma jeszcze czas. 


***

Bonus:


Jeszcze raz przepraszam, że to opowiadanie pokazuję się tak późno. 
Miałam urwanie głowy w szkole i tak dalej, więc nie miałam kiedy zabrać się za pisanie.
Jednak mam nadzieje, że się podoba.
Ponieważ coś mi się popsuło z gadżetami, a konkretniej z gadżetem Tekst, dlatego poinformuję was tutaj :P Otóż myślę, że od dzisiaj rozdziały będą dodawane w weekendy.
No to tyle, papa :D

3 komentarze:

  1. Mi się podobało, lecz nie napiszę więcej bo mam pomysł na notkę
    Papa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? Rozdział był okej. Opisy i diaaolgi i rozmyślania bardzo fajne. jedyna rzecz, która mi sie nie podobała to paring .Chodzi mi o to, że Kakashi i Sakura dla mnie zawsze będą uczniem i sensejem,
    Jeśli są osoby którym taki paring odpowiada to ja nie mam nic przeciwko.
    Koniec pisania. Muszę się w końcu zabrać za kolejny rozdział.
    Pozdrawaim i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta... ja też raczej bym ich tak normalnie, nie połączyła, no chyba,że byłaby chora umysłowo :P No, ale jeżeli Sama Verdas ich lubi, no cóż... ja się czepiać nie będę :D
      Idź, idź, bo mnie ciekawość zżera co ty tam jeszczę wymyślisz :)
      Dzięki :)

      Usuń