piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 18 - Walcz o swoje.

     Piękne drzewa kwiatu wiśni już jakiś czas temu przekwitły. Dorodne, różowe płatki leżały leniwie na jeszcze soczysto zielonej trawie. Wśród tego wszystkiego można było zauważyć skuloną, różowowłosą piękność. Ten przepiękny obraz uzupełniał śpiew tutejszych ptaków. Zwykły przechodzień, patrzący  na nią z pewnej odległości stwierdziłby zapewne, że to zwykła nastolatka próbująca wykorzystać, jak najlepiej dzisiejszy, słoneczny dzień. Lecz jeżeli podszedłby bliżej zauważyłby, że krótkie, różowe włosy są  rozczochrane oraz sklejone od potu, a te cudne, zielone oczy są czerwone i spuchnięte od płaczu. Jej stan fizyczny nie prezentował się najlepiej, a co dopiero myśleć nad stanem psychicznym dziewczyny.
     Głowę Sakury zaprzątało tysiące myśli i nie potrafiła ich wszystkich uporządkować. Jedną z tych zaprzątających pierdół był zakład zawarty z Ino. W końcu jeżeli nie uda się jej go wygrać, to wtedy... To nie jest teraz najważniejsze! - zbeształa siebie szybko w myślach. Powinna raczej skupić się na obmyślaniu planu, aby pomóc Sasuke wyjść z więzienia. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak przegiął na całej linii, ale rozum, jak i serce podpowiadały jej odmienne rzeczy. Jak to się mówi: miłość nie wybiera. Było to trochę żałosne, ponieważ można było ją uważać za jedną z szaleńczo zakochanych nastolatek w zabójczo przystojnym facecie. Cóż.. miała nadzieje, że strzała amora trafi ją późniejszym okresie jej nudnego życia. Niestety, przeliczyła się: teraz miała ok. 16 lat i wzdychała do jednego chłopaka, pragnąc, by w końcu ja zauważył. To było okropne. Czy tak wiele wymaga? Co z księciem na białym rumaku, który ratował piękną księżniczkę ze szponów strasznego smoka? (Moje pierwsze skojarzenie to: Natsu i Lucy z Fairy Tail tylko ona raczej księżniczką nie jest, a on nie ratował jej akurat przed smokami mimo, że jest smoczym zabójca xd PS. Tym co nie oglądali FT, koniecznie polecam ^^ dop. Zbuntowanej) Czy te długie i szczęśliwe, pełne miłości życie, którym karmiły ją co noc bajki czytane przez jej matkę były kłamstwem? Czy istnieje jakakolwiek prawda na tym świecie? Co nią jest? Co jest rzeczywistością, a co tylko kolejną iluzją? Jakie życie ma sens skoro gdzie się nie spojrzy tam fałszywe opowiastki razem z całym społeczeństwem? Czy istnieje jakikolwiek sens w naszym życiu, by codziennie sprzeciwiać się kłodom pod  nogami? Czy podnosimy się tylko po to, by po chwili upaść? Popadamy w depresje, a na każdym kroku przed nami znajduje się wiele rozmaitych pułapek. Nasz świat jest pusty i okrutny, więc...
  - Sakura, rozumiem, że jest ci ciężko, ale ty nie możesz tak dalej żyć. W końcu zachorujesz, a my wszyscy będziemy  jeszcze bardziej się o ciebie martwić. Jeżeli naprawdę zależy ci na Sasuke, pokaż mu, ze jesteś coś warta. Udowodnij mu, że jesteś silna i... walcz o swoje. - powiedziała Ino, mocno przytulając przyjaciółkę.
Tymi słowami blondynka zmieniła tok myślenia Haruno o 180 stopni. Zrozumiała, że może jakiś sens w tym marnym życiu, jeszcze się znajdzie. Musiała zacząć walczyć o swoje...! Ale najpierw musi się porządnie wypłakać.

     Słońce przypiekało dzisiaj delikatnie niczym baletnica ledwo stąpająca po ziemi. Z tego wszystkiego zachciewało się rozłożyć koc w kratkę na kwiecistej łące, następnie leniuchować aż do zmroku. Gdyby tylko mógł zapewne już teraz, razem z przyjaciółmi byłby daleko stąd. Niestety, nie było to tak proste, jak mogło się wydawać. Ten okres w życiu wszystkich mieszkańców Konohy, na pewno do różowych nie należał. Można powiedzieć, że Naruto nie radził sobie z całą tą sytuacją z Sasuke. Zawsze chciał go uratować, ale z każą chwilą było to coraz trudniejsze. Blondyn pragnął, aby było, jak dawniej. Słońce w górze, a on z Sasuke i resztą od rana do wieczora biegając po dworze. Denerwując przy tym 3 Hokage... staruszek. Ile to już minęło od jego śmierci? Tyle się potrafi wydarzyć w tak krótkim czasie. Zdecydowanie za dużo. 

     Szczerze mówiąc przyszedł dzisiaj na tą łąkę, by potrenować, ale jakoś nie miał do tego głowy. Dlatego skończyło się, jak zwykle na jego rozmyślaniach. No prawie, bo gdzie nie spojrzeć tam pełno kunai, shurikenów oraz rozmaitej wielkości dziury w ziemi. Chociaż tak to wyglądało, jak przyszedł. Widocznie ktoś oprócz niego musiał u patrzeć sobie to miejsca do treningów. 
 - Zbytnio się wszystkim przejmujesz. - powiedział dobrze znany mu mężczyzna, kładąc rękę na jego  ramieniu.
Blondyn westchnął cichutko, patrząc cały czas przed siebie. Przez chwilę u Uzumakiego można było zauważyć lekki uśmiech, spowodowany wizytą zboczeńca. 
 - Ja po prostu chcę... 
- Wiem. Chciałem cię jednak prosić, abyś zwolnił. „W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca” ( Niestety, te wspaniałe przysłowie nie jest mojego autorstwa, lecz Paulo Coelho dop, Zbuntowanej)
Naruto spojrzał na Jiraiye ze skupieniem, mrużąc przy tym samym swoje lazurowe oczęta. 15-latek doskonale zrozumiał przekaz sanina, dlatego kiwnął tylko lekko głowa. Po chwili tak samo, jak się pojawił tak samo zniknął Żabi Pustelnik. Jego wizyta sprawiła, że Uzumaki miał jeszcze bardziej poplątane myśli, nie mogąc się w nich odnaleźć.


 
   Na jej zmęczonej twarzy, można było zauważyć drobne kropelki potu. Spędziła dzisiejszego dnia dość sporo czasu, na szukaniu jakiej kolwiek małej wskazówki do pokonania amnezji Naruto. Niestety, za wiele nie znalazła na dodatek zanik pamięci został spowodowany jutsu Kabuto. Cała sytuacja za kolorowa nie była. Do tego wszystkiego tak bardzo chciała się napić sake, jednak obiecała sobie, że dzisiejszego dnia, będzie trzeźwa. A zawsze starała się dotrzymywać danego słowa, nawet jeśli sobie sama je złożyła. Nie zawsze było to proste, ale starała się z całych siły, aby być sumienną osobą. Je wyraz twarzy przypominał teraz minę, jak po zjedzeniu cytryny. Po całym pomieszczeniu walało się bardzo dużo ksiąg, które już przejrzała, wszystkie. Nic nie znalazła, blondyn będzie załamany. Mimo to uważała, że da sobie on radę, zawsze był optymistycznym dzieckiem. Westchnęła cichutko, następnie zawołała Shizune. Po chwili do pomieszczenia weszła brunetka z prosiakiem na rękach.
 - Powiedz Naruto oraz Hinacie, żeby do mnie przyszli. - powiedziała Hokage ze zmęczeniem w głosie.
Katō kiwnęła głową, następnie wyszła z pomieszczenia. Tsunade po usłyszeniu zamykanych drzwi, opuściła głowę na biurko. Aż cud, że się nie połamało. Zapewne, gdyby tylko mogła upić chociaż łyk sake, ta rozmowa którą za chwile przeprowadzi z Naruto byłaby o wiele łatwiejsza. Nie wie dokładnie ile tak na pół siedziała, a pół siedziała, ale usłyszała ledwie pukanie do drzwi, przerwane energicznym ich otworzeniem. Łatwo się domyśleć, że Naruto przeszkodził Hinacie w wykonywanej przed chwilą czynności.
 - Ohayo, Babuniu Tsunade! - krzyknął z bananem na twarzy.
Szczerze mówiąc nawet nie miała ochoty na niego nakrzyczeć, do tego głowa ją bolała nie miłosiernie. (Zapewne kac xd dop. Zbuntowanej) Blondyn musiał się domyśleć, że coś jest na rzeczy, ponieważ jego entuzjazm trochę przygasł. 
 - Coś się stało? - spytała lekko zaniepokojona Hyuga.
Ślimacza Księżniczka uznała, że pora w końcu wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Spojrzała im w oczy, następnie biorąc duży chust powietrza, zaczęła konserwacje. 
 - Wczorajszego wieczoru Naruto przyszedł do mnie z prośbą, z prośbą której nie dam rady spełnić. Przekartkowałam wiele ksiąg, ale w żadnej nie było wzmianki o takiego typu amnezji, a na dodatek podejrzewam, że to był eksperyment Kabuto. Oczywiście eksperyment nie musi być doskonały, więc... - mówiła bliska łez, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń niebieskookiego. 
 - Hej, spokojnie. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście prawda? - powiedział szczerze, następnie dał Hinacie znak ręką, aby wyszli.
On wyszedł pierwszy nie oglądając się za siebie, ale dziewczyna spojrzała jeszcze w oczy szanownej Hokage, posyłając jej delikatny uśmiech, by po chwili pójść w ślady blondyna. 
    Nie mogła uwierzyć, ze te dzieciaki potrafią jeszcze się uśmiechać. Oboje tak wiele w życiu przeszli, mimo to nadal stąpali mocno po ziemi z radosnymi uśmiechami na twarzy. Tylko czy będzie już tak zawsze? Czy nic ich nie złamie? Każdy ma przecież swoje słabości...

    Kap, kap, kap... I tak w kółko. Kto by pomyślał, że odgłos wody spadającej z pękniętej rury na podłogę może być tak interesujący. Szczerze mówiąc zapewniał mu największą rozrywkę, ale to było nie ważne. Ważniejsze było to, że wszyscy uważali go za małego, bezbronnego gnojka. Tylko, że tak wcale nie było. Tak naprawdę to wszystko było częścią ich planu, gdyby tylko wszyscy wiedzieli, jak ich wykiwał. Co prawda Naruto wygrał bitwę, ale nie wojnę, która zbliżała się wielkimi krokami. W końcu nadal nie wypełnił swojej zemsty... 


***

Ohayo :* 
No, a więc zacznę może od tego, że ten rozdział sprawił mi dość dużo trudności.
 Pisałam go prawie 2 tyg. i dość często miałam ochotę nic z nim nie robić. 
Szczerze mówiąc, jak pisałam przy rozdziale 17, że notki będą ukazywać się nie regularnie, myślałam, że do tego nie dojdzie, no, ale niestety... 
Cóż, nic nie poradzę... ten blog jest już dla mnie tylko obowiązkiem który staram się wypełnić. 
Życzę oczywiście Wszystkim czytelnikom wesołych momentów w nadchodzących świętach, a także, aby rok 2014 okazał się lepszy od tego ^^
PS. Nielegalna szykuje notkę świąteczną, ale nie obiecuje tego na 100%, bo z nią niestety nigdy nic nie wiadomo...

  

2 komentarze:

  1. Kochana notka mi się bardzo podoba.
    Wiesz, iż obecnie nie jestem dobra.....w...pisaniu komentarzy...
    Bo.. bo... nie wiem co powiedzieć!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :*
      Nie, nie wiem :P
      Bo.. bo.. ja też nie xd
      Dzięki ^^

      Usuń