Następnego dnia:
-Kusso!-
krzyczy zła Hinata widząc godzinę na jej budziku. Była ona wprost niewyobrażalna, ponieważ wstała o
14:00. A za 2h miała być już na Wigilii.
-Jestem
jeszcze w zupie- zamamrotała pod nosem i zaczęła się szybko ubierać. Zbiegła na
dół i zrobiła sobie kanapki. Stojąc w drzwiach miała 10 minut na dobiegnięcie
na miejsce. W tym wliczając liczne schody, ludzi na drodze i zaczepki. Do Sali
wbiegła zdyszana, ledwo mogąc wykrztusić choć jedno słowo. Po paru minutach
wszyscy zasiedli do stołu składając sobie życzenia, jedząc posiłki i śmiejąc
się nawzajem. Przyszedł czas na rozdanie upominków, w tym właśnie momencie
twarz Hinaty zbledła i uśmiech znikł z niej całkowicie. Podeszła do Uzumakego i
z smutkiem na twarzy i sercu rzekła.
-
Wybacz mi proszę, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego prezentu oddającego
uczucia do ciebie.
Blondyn
odpowiedział całując ją w czoło
-Nie
mogłem sobie wymarzyć lepszego prezentu, niż Święta w twojej obecności.
* * *
Tak, tak wiem mega krótkie i zrobiłam z
tego opowiadania Love story i nie jestem tak utalentowana jak Zbuntowana, ale w połowie tak jakoś dziwnie wena prysła, lecz
chyba znacie ten ból. Dobra nie odbiegajmy od tematu, ponieważ jutro wigilia a
ja chce wam podziękować za to, że czytacie naszego bloga, że nas obserwujecie,
komentujecie i śledzicie, każdą notkę. Wszystkiego najlepszego i wesołych świąt
Bożego Narodzenia.
Upss...zapomniałam nagłówka i za duża czcionka ech... to wszystko przez te zamieszanie ;p
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, ja poprawiłam :D
UsuńI nie praffda :P Nie jestem utalentowana.
Opo krótkie, więc szkoda, chociaż mówiłam ci, że mogłam pomóc :>
Ja spadam, bo muszę ogarnąć jeszcze 3 pozostałe blogi ^^