Hej, pyszczki wy moje! :)
Tak... doskonale zdaje sobie sprawę, że szablon znowu jest inny przez co możecie być troszkę zdezorientowani :P
Otóż poprzedni szablon wykonałam sama w tamten piątek, a następnego dnia (w sobotę) dowidziałam się, że zamówienie, które złożyłam w tej oto szabloniarni - http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/ zostało przyjęte.
Eeee... nie sądziłam, że tak się stanie, ponieważ już 3 razy składałam zamówienie u jednej dziewczyny, lecz za każdym razem nic. Więc wkurzyłam się w końcu i złożyłam moją prośbę do nowej szabloniarki: Ariany :)
Nie żałuje, bo szablon moim zdaniem jest cudny :D
Dobra. Zdaje sobie sprawę, że zapewne zżera was ciekawość co do rozdziału, więc już może zamilknę...
***
Promienie słoneczne oświetlały jej młodzieńczą twarz. Westchnęła ciężko, siadając pod drzewem starego dębu, następnie uśmiechnęła się leciutko, patrząc na blondaska i Gaare. Mimo, że to z czerwonowłosym podróżowała nie wiedziała o nim niczego. Jednak teraz patrząc na nich, wygłupiających się jak dzieci, które odzyskały swoją ukochaną zabawkę, czuła jakby znała ich od wieków. To moje miejsce. - pomyślała.
- Hej, chłopcy jak długo się znacie? - spytała Maru, uśmiechając się szerzej
Przerywając wcześniej wykonywane przez nich czynności, spojrzeli z zaciekawieniem w oczach w jej stronę. Naruto drapiąc się w tył głowy chyba nie wiedział o co jej chodzi, zaś Gaara bąknął coś nie zrozumianego dla niej, lecz była przekonana, że usłyszał to niebieskooki, gdyż kiwnął w tym momencie głową. Blondyn z "bananem" na twarzy, mrugnął do niej uwodzicielsko. Maru zaskoczona, drygnęła. Nie, blondyn jej nie podrywał, ale o co takiego mu chodziło naprawdę to już nie wiedziała. Chłopak był zbyt skomplikowany na jej rozumowanie. Patrząc na niego czuła, jakby Naruto skrywał w sobie jakąś tajemnice, której najchętniej by się pozbył, lecz bał się reakcji innych. Tak... w tym też była dobra. Patrząc na jedną osobę potrafiła prawie zawsze móc coś o niej powiedzieć.
- Tak około 5 lat, a co? - spytał niebieskooki, marszcząc brwi
- Nie nic... po prostu wydajecie się całkiem... zgrani. - powiedziała, odwracając głowę w inną stronę by nie mogli zobaczyć jej krwistoczerwonych rumieńców.
Zamykając oczy, wydęła lekko usta, zdając sobie sprawę, że znowu robi to samo. Pyta się o dość prostą rzecz, a, gdy dostanie już odpowiedź, nie ma odwagi kontynuować rozmowy. Była ogromnym tchórzem przez co trudno nawiązywać jej nowe znajomości. To było jej przekleństwo, którego nie umiała się pozbyć. Wciąż czekała na księcia z bajki, który uratowałby ją od samozagłady.
- Jestem zmęczona... nie moglibyśmy zatrzymać się na noc u babci Chiyo? - spytała Temari
Szaro-zielonooka wcale nie była jakoś szczególnie wycieńczona jednak nie mogła tego samego powiedzieć o ninjach z Konohy. Ze śmiechem dziś patrzyła, jak Hyuga, ledwie idzie, następnie pada na ziemie i wypija prawie litr wody na raz. Tak, wiedziała, że to złośliwe z jej strony. Przecież oni specjalnie przez 3 dni wędrowali z Wioski Liścia do Suny by móc ją ochronić. Nie musieli, nic im nie była wdzięczna, a jednak to dla niej zrobili. Maru w tej chwili przysięgła sobie, że postara się zmienić.
- Jeżeli ta pani nie będzie miała nic przeciwko, to czemu nie? Kto jest za? - spytał Kakashi, podnosząc rękę do góry, następnie spojrzał na pozostałych
Dziewczyna zauważyła, że wszyscy zgodnie podnieśli łapki w górę, jakby biegli od wielu miesięcy bez przerw. Lenie, zwykłe lenie. Nie to co brązowowłosa, która uwielbiała być wręcz aktywna fizycznie. Jednak nie chciała odstawać od grupy, więc westchnęła cichutko, podnosząc rękę do góry. Spojrzała na szarowłosego junina, który uśmiechnął się chyba leciutko (trudno to stwierdzić, gdy ma maskę na sobie :P dop. aut), następnie machnął rękę na blondynkę tym samym przekazując jej dowodzenie.
Maru jak wesoły szczeniak, skoczyła na drzewo, podążając za Temari. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że robią coś kompletnie innego niż powinni. Zamiast do Konohy, znowu udają się do Suny. A co tam, jedna noc przecież nikomu jeszcze nie zaszkodziła, prawda? Zmarszczyła brwi, zastanawiając się kto to tak głośno sapie. Biegli przecież nie tak długo, więc jako shinobi nie powinni się tak szybko męczyć, prawda? Zirytowana, odwróciła głowę w lewą stronę. Hinata. No tak, Maru zapomniała, że akurat ją potrafi dość łatwo dopadać zmęczenie. Chciała już rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy przypomniała sobie obietnice złożoną dzisiaj. Wyciągnęła butelkę wody, następnie spojrzała w stronę granatowowłosej, mówiąc:
- Łap.
Tak jak się spodziewała dziewczyna niemal z utęsknieniem złapała butelkę. Jednak zamiast najpierw ugasić swoje pragnienie, dziewczyna zrobiła coś co brązowowłosą całkowicie zaskoczyło.
- Ja... dziękuje. - powiedziała Hinata, uśmiechając się w jej stronę
Maru odwzajemniła uśmiech, patrząc w stanie euforii jak mlecznooka upija jej wodę. Dziewczyna czuła się bardzo dziwnie. Jedno słowo, a ile znaczy.
Powoli zbliżała się mroźna noc, mimo to dom pani Chiyo był całkiem żywym i ciepłym miejscem. Naruto jak zaczarowany, przyglądał się, tańczącemu ogniu w kominku. Przyznał szczerze, że czuł się tu jak w domu. Co prawda to nie był pierwszy raz kiedy tu był, jednak właścicielka domu nadal była taka sama jak ją zostawił. Za to gdy ją spotkał była zgorzkniałą staruchą w żałobie jednak, gdy wyruszył na dalszy trening z ero-seninem z uśmiechem na twarzy mógł odwzajemnić jej dobroć i życzliwość.
Z jego gardła wydobyło się długie ziewniecie przez co uznał, że pora pójść już spać. Szedł powoli korytarzem, gdy jego uwagę zwróciło zdjęcie z małym chłopcem o czerwonych włosach. Blondyn na początku myślał, że to jego przyjaciel Gaara, lecz po chwili skupienia doszedł do wniosku, że to kompletnie inna osoba, osoba, którą doskonale znał. Chłopak poczuł na swoim ramieniu starą, ciepłą dłoń należącą zapewne do pani Chiyo. Nie miał odwagi na nią spojrzeć, więc po prostu nadal stał.
- To mój wnuczek, a raczej był... - powiedziała, łamliwym głosem
Naruto z żalu ścisnęło serce. Wiedział, że to była jego wina jednak nie miał odwagi się do tego przyznać. Chciał ją ładnie przeprosić i ukryć się w swoim pokoju, lecz nie musiał tego robić, gdyż usłyszał oddalające się kroki staruszki. Chłopak sunął się po ścianie, przeklinając samego siebie, że jest aż takim egoistą.
Słońce powoli budziło się ze snu mimo, że mieszkańcy wciąż spali smacznie w objęciach Morfeusza. No prawie wszyscy... Takim wyjątkiem był Gaara Sabaku, który spacerował sobie po ulicach Suny. Rozmyślał o tym co powiedział mu pewien trzynastoletni blondyn. Jestem tak silny dzięki moim przyjaciołom, których chcę ochronić (czy jakoś tak :P nie pamiętam za dokładnie po tych 552 odcinkach :D dop. Zbuntowanej) Zielonooki chciałby być kiedyś choć trochę taki jak jego przyjaciel. Bardzo wstydził się swojej przeszłości i zapewne, gdyby nie Naruto nadal tkwiłby w tym bagnie.
Czerwonowłosy kompletnie zanurzył się w swoich rozmyślaniach przez co nie zauważył brązowowłosej kunoich, idącej naprzeciwko niego. Tak jak można było się domyśleć chłopak zaskoczony wpadł na nią przez co leżeli teraz na ziemi. Maru klnąc pod nosem, masowała sobie skroń. Do Gaary dopiero po chwili dotarło, że musieli zderzyć się czołami, a teraz leżą w dość ciekawej pozycji. Mruknął pod nosem przeprosiny, następnie zaczął się powoli podnosić.
- Kurde człowieku to, że mam zaledwie metr pięćdziesiąt nie znaczy, że możesz tak sobie bez karnie na mnie wpadać. - powiedziała z wyrzutem, stojąc już na nogach
- Przecież przeprosiłem. - bąknął cicho, patrząc się na nią głupio
- Okej, nieważne, ale i tak musisz coś dla mnie zrobić. - powiedziała, uśmiechając się szeroko
- Pfff, a co ja pies? Poza tym...
- Nawet nie próbuj i tak się nie wywiniesz. - powiedziała, przerywając mu - A teraz chodź. -to mówiąc, pociągnęła go za rękę w kierunku domu pani Chiyo
Pokonali już połowę drogi do Konohy mimo to Sasuke czuł jakby ledwo zaczęli, a droga była coraz dłuższa. Przeszedł go zimny dreszcz co nie zdarzało się za często. Zbliżało się coś bardzo złego i wcale nie miało to związku z nadchodzącą burzą. Przechylił głowę w bok, przyglądając się niebieskookiemu. Po jego minie wywnioskował, że on także poczuł to samo co on. Skakali jeszcze chwile, przysłuchując się kłótni rodzeństwa Sabaku, gdy w jednej chwili wszyscy jak jeden mąż stanęli w miejscu. W ich stronę kierowała się obca im osoba z nieprzyjemną czakrą. Sasuke mrużąc oczy patrzył przed siebie czekając na jakiś atak. Jedno było pewne kimkolwiek była ten człowiek, nie należał do ich przyjaciół. Z lasu wyleciał kunai w stronę Naruto, który zatrzymał go bez trudu. Uwagę kruczowłosego przykuł klon chłopaka siedzący za nimi. Niestety, nie dane było mu dalej się nad tym zastanawiać, gdyż z boru wyskoczył...
... Kabuto. Blondyn zaklął pod nosem, widząc jednego z marnych sług Orochimaru. Co prawda nie miał przyjemności nigdy spotkać się z okularnikiem i sprać mu te chude dupsko, jednak wiedział, że chłopak dość sporo wie o nim i vice versa. Niebieskooki zerknął dyskretnie do tyłu, sprawdzając czy z jego klonem wszystko w porządku. Blondyn widząc, że nadal tam siedzi i wykonuję dane zadanie, skupił się na szarowłosym (Kabuto). Wzdrygnął się, widząc jego czarne tęczówki wpatrujące się w niego.
- O proszę. Naruto Uzumaki, jinchuuriki Kuubiego, syn Czwartego Hokage. Chłopak, który wymordował całe Akatsuki (Boże, jestem okropna :( To ja wpadłam na ten pomysł, a szczerzę mówiąc to nie lubiłam ich wtedy, gdy to wymyśliłam. Błagam nie bijcie < boi się > dop. Zbuntowanej ), a także opanował Sennin Modo w wieku 7 lat. Miło mi cię w końcu poznać. - zakończył z diabelskim uśmieszkiem
Zacisnął ręce w pięści nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Krew w nim się gotowała, a najgorsze było to, że jego przyjaciele, dowiedzieli się o nim prawdy w taki sposób. Nie wytrzymał, rzucił się na niego bez opamiętania, odwołując swojego klona. Wokół jego oczu pojawiły się pomarańczowe obwódki.
- Kuchiyose no Jutsu! - krzyknął Naruto, wykonując pieczęć
Zawiał silny wiatr, a po chwili można było ujrzeć w całej okazałości Gamabunte. Wielka czerwona żaba z fajką, patrzyła mądrymi oczami na Kabuto. Nie potrzeba było mu za wiele by określić po co został wezwany. Znał blondyna całkiem dobrze i nieraz mu pomagał.
Niebieskooki wskoczył na grzbiet płaza, następnie zaczął przygotowywać kolejną technikę.
- Fūton: Rasenshuriken! - krzyknął Uzumaki
Niestety Kabuto również nie próżnował wypuczając jedną z technik Senpō.
- Senpō: Hakugeki no Jutsu!( http://pl.naruto.wikia.com/wiki/Senp%C5%8D:_Hakugeki_no_Jutsu <---- tu macie opis tego jutsu)
Chłopak zmuszony został do przykrycia oczu ręką jeżeli nie chciał oślepnąć. Obie techniki natarły na siebie jednak nawet niewidomy zauważyłby, że jutsu Naruto było silniejsze przez co techniki wybuchnęły bliżej Kabuto sprawiając, że wylądował paręnaście metrów dalej z oparzonymi dłońmi.
Blondyn nie chcąc cieszyć się przed wcześnie, zaczął obmyślać kolejną technikę. Dla zmyłki rzucił kilkoma kunaiami, następnie:
- Senpō: Ōdama Rasengan! - w jego ręce utworzył się olbrzymi Rasengan
Chłopak ruszył w stronę szarowłosego, lecz ten sprytnie doskoczył do młodej Hyugi. Ta sparaliżowana nie była w stanie się ruszyć. Niebieskooki puścił technikę przed siebie i ile sił w nogach pobiegł w stronę granatowłosej. Zasłonił ją swoim ciałem, przyjmując technikę na siebie. Odwrócił lekko głowę w jej stronę, uśmiechając się szeroko. Po chwili poczuł przeszywający ból w okolicach nerek
- NARUTO!!!
- Hej, chłopcy jak długo się znacie? - spytała Maru, uśmiechając się szerzej
Przerywając wcześniej wykonywane przez nich czynności, spojrzeli z zaciekawieniem w oczach w jej stronę. Naruto drapiąc się w tył głowy chyba nie wiedział o co jej chodzi, zaś Gaara bąknął coś nie zrozumianego dla niej, lecz była przekonana, że usłyszał to niebieskooki, gdyż kiwnął w tym momencie głową. Blondyn z "bananem" na twarzy, mrugnął do niej uwodzicielsko. Maru zaskoczona, drygnęła. Nie, blondyn jej nie podrywał, ale o co takiego mu chodziło naprawdę to już nie wiedziała. Chłopak był zbyt skomplikowany na jej rozumowanie. Patrząc na niego czuła, jakby Naruto skrywał w sobie jakąś tajemnice, której najchętniej by się pozbył, lecz bał się reakcji innych. Tak... w tym też była dobra. Patrząc na jedną osobę potrafiła prawie zawsze móc coś o niej powiedzieć.
- Tak około 5 lat, a co? - spytał niebieskooki, marszcząc brwi
- Nie nic... po prostu wydajecie się całkiem... zgrani. - powiedziała, odwracając głowę w inną stronę by nie mogli zobaczyć jej krwistoczerwonych rumieńców.
Zamykając oczy, wydęła lekko usta, zdając sobie sprawę, że znowu robi to samo. Pyta się o dość prostą rzecz, a, gdy dostanie już odpowiedź, nie ma odwagi kontynuować rozmowy. Była ogromnym tchórzem przez co trudno nawiązywać jej nowe znajomości. To było jej przekleństwo, którego nie umiała się pozbyć. Wciąż czekała na księcia z bajki, który uratowałby ją od samozagłady.
- Jestem zmęczona... nie moglibyśmy zatrzymać się na noc u babci Chiyo? - spytała Temari
Szaro-zielonooka wcale nie była jakoś szczególnie wycieńczona jednak nie mogła tego samego powiedzieć o ninjach z Konohy. Ze śmiechem dziś patrzyła, jak Hyuga, ledwie idzie, następnie pada na ziemie i wypija prawie litr wody na raz. Tak, wiedziała, że to złośliwe z jej strony. Przecież oni specjalnie przez 3 dni wędrowali z Wioski Liścia do Suny by móc ją ochronić. Nie musieli, nic im nie była wdzięczna, a jednak to dla niej zrobili. Maru w tej chwili przysięgła sobie, że postara się zmienić.
- Jeżeli ta pani nie będzie miała nic przeciwko, to czemu nie? Kto jest za? - spytał Kakashi, podnosząc rękę do góry, następnie spojrzał na pozostałych
Dziewczyna zauważyła, że wszyscy zgodnie podnieśli łapki w górę, jakby biegli od wielu miesięcy bez przerw. Lenie, zwykłe lenie. Nie to co brązowowłosa, która uwielbiała być wręcz aktywna fizycznie. Jednak nie chciała odstawać od grupy, więc westchnęła cichutko, podnosząc rękę do góry. Spojrzała na szarowłosego junina, który uśmiechnął się chyba leciutko (trudno to stwierdzić, gdy ma maskę na sobie :P dop. aut), następnie machnął rękę na blondynkę tym samym przekazując jej dowodzenie.
Maru jak wesoły szczeniak, skoczyła na drzewo, podążając za Temari. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że robią coś kompletnie innego niż powinni. Zamiast do Konohy, znowu udają się do Suny. A co tam, jedna noc przecież nikomu jeszcze nie zaszkodziła, prawda? Zmarszczyła brwi, zastanawiając się kto to tak głośno sapie. Biegli przecież nie tak długo, więc jako shinobi nie powinni się tak szybko męczyć, prawda? Zirytowana, odwróciła głowę w lewą stronę. Hinata. No tak, Maru zapomniała, że akurat ją potrafi dość łatwo dopadać zmęczenie. Chciała już rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy przypomniała sobie obietnice złożoną dzisiaj. Wyciągnęła butelkę wody, następnie spojrzała w stronę granatowowłosej, mówiąc:
- Łap.
Tak jak się spodziewała dziewczyna niemal z utęsknieniem złapała butelkę. Jednak zamiast najpierw ugasić swoje pragnienie, dziewczyna zrobiła coś co brązowowłosą całkowicie zaskoczyło.
- Ja... dziękuje. - powiedziała Hinata, uśmiechając się w jej stronę
Maru odwzajemniła uśmiech, patrząc w stanie euforii jak mlecznooka upija jej wodę. Dziewczyna czuła się bardzo dziwnie. Jedno słowo, a ile znaczy.
Powoli zbliżała się mroźna noc, mimo to dom pani Chiyo był całkiem żywym i ciepłym miejscem. Naruto jak zaczarowany, przyglądał się, tańczącemu ogniu w kominku. Przyznał szczerze, że czuł się tu jak w domu. Co prawda to nie był pierwszy raz kiedy tu był, jednak właścicielka domu nadal była taka sama jak ją zostawił. Za to gdy ją spotkał była zgorzkniałą staruchą w żałobie jednak, gdy wyruszył na dalszy trening z ero-seninem z uśmiechem na twarzy mógł odwzajemnić jej dobroć i życzliwość.
Z jego gardła wydobyło się długie ziewniecie przez co uznał, że pora pójść już spać. Szedł powoli korytarzem, gdy jego uwagę zwróciło zdjęcie z małym chłopcem o czerwonych włosach. Blondyn na początku myślał, że to jego przyjaciel Gaara, lecz po chwili skupienia doszedł do wniosku, że to kompletnie inna osoba, osoba, którą doskonale znał. Chłopak poczuł na swoim ramieniu starą, ciepłą dłoń należącą zapewne do pani Chiyo. Nie miał odwagi na nią spojrzeć, więc po prostu nadal stał.
- To mój wnuczek, a raczej był... - powiedziała, łamliwym głosem
Naruto z żalu ścisnęło serce. Wiedział, że to była jego wina jednak nie miał odwagi się do tego przyznać. Chciał ją ładnie przeprosić i ukryć się w swoim pokoju, lecz nie musiał tego robić, gdyż usłyszał oddalające się kroki staruszki. Chłopak sunął się po ścianie, przeklinając samego siebie, że jest aż takim egoistą.
Słońce powoli budziło się ze snu mimo, że mieszkańcy wciąż spali smacznie w objęciach Morfeusza. No prawie wszyscy... Takim wyjątkiem był Gaara Sabaku, który spacerował sobie po ulicach Suny. Rozmyślał o tym co powiedział mu pewien trzynastoletni blondyn. Jestem tak silny dzięki moim przyjaciołom, których chcę ochronić (czy jakoś tak :P nie pamiętam za dokładnie po tych 552 odcinkach :D dop. Zbuntowanej) Zielonooki chciałby być kiedyś choć trochę taki jak jego przyjaciel. Bardzo wstydził się swojej przeszłości i zapewne, gdyby nie Naruto nadal tkwiłby w tym bagnie.
Czerwonowłosy kompletnie zanurzył się w swoich rozmyślaniach przez co nie zauważył brązowowłosej kunoich, idącej naprzeciwko niego. Tak jak można było się domyśleć chłopak zaskoczony wpadł na nią przez co leżeli teraz na ziemi. Maru klnąc pod nosem, masowała sobie skroń. Do Gaary dopiero po chwili dotarło, że musieli zderzyć się czołami, a teraz leżą w dość ciekawej pozycji. Mruknął pod nosem przeprosiny, następnie zaczął się powoli podnosić.
- Kurde człowieku to, że mam zaledwie metr pięćdziesiąt nie znaczy, że możesz tak sobie bez karnie na mnie wpadać. - powiedziała z wyrzutem, stojąc już na nogach
- Przecież przeprosiłem. - bąknął cicho, patrząc się na nią głupio
- Okej, nieważne, ale i tak musisz coś dla mnie zrobić. - powiedziała, uśmiechając się szeroko
- Pfff, a co ja pies? Poza tym...
- Nawet nie próbuj i tak się nie wywiniesz. - powiedziała, przerywając mu - A teraz chodź. -to mówiąc, pociągnęła go za rękę w kierunku domu pani Chiyo
Pokonali już połowę drogi do Konohy mimo to Sasuke czuł jakby ledwo zaczęli, a droga była coraz dłuższa. Przeszedł go zimny dreszcz co nie zdarzało się za często. Zbliżało się coś bardzo złego i wcale nie miało to związku z nadchodzącą burzą. Przechylił głowę w bok, przyglądając się niebieskookiemu. Po jego minie wywnioskował, że on także poczuł to samo co on. Skakali jeszcze chwile, przysłuchując się kłótni rodzeństwa Sabaku, gdy w jednej chwili wszyscy jak jeden mąż stanęli w miejscu. W ich stronę kierowała się obca im osoba z nieprzyjemną czakrą. Sasuke mrużąc oczy patrzył przed siebie czekając na jakiś atak. Jedno było pewne kimkolwiek była ten człowiek, nie należał do ich przyjaciół. Z lasu wyleciał kunai w stronę Naruto, który zatrzymał go bez trudu. Uwagę kruczowłosego przykuł klon chłopaka siedzący za nimi. Niestety, nie dane było mu dalej się nad tym zastanawiać, gdyż z boru wyskoczył...
... Kabuto. Blondyn zaklął pod nosem, widząc jednego z marnych sług Orochimaru. Co prawda nie miał przyjemności nigdy spotkać się z okularnikiem i sprać mu te chude dupsko, jednak wiedział, że chłopak dość sporo wie o nim i vice versa. Niebieskooki zerknął dyskretnie do tyłu, sprawdzając czy z jego klonem wszystko w porządku. Blondyn widząc, że nadal tam siedzi i wykonuję dane zadanie, skupił się na szarowłosym (Kabuto). Wzdrygnął się, widząc jego czarne tęczówki wpatrujące się w niego.
- O proszę. Naruto Uzumaki, jinchuuriki Kuubiego, syn Czwartego Hokage. Chłopak, który wymordował całe Akatsuki (Boże, jestem okropna :( To ja wpadłam na ten pomysł, a szczerzę mówiąc to nie lubiłam ich wtedy, gdy to wymyśliłam. Błagam nie bijcie < boi się > dop. Zbuntowanej ), a także opanował Sennin Modo w wieku 7 lat. Miło mi cię w końcu poznać. - zakończył z diabelskim uśmieszkiem
Zacisnął ręce w pięści nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Krew w nim się gotowała, a najgorsze było to, że jego przyjaciele, dowiedzieli się o nim prawdy w taki sposób. Nie wytrzymał, rzucił się na niego bez opamiętania, odwołując swojego klona. Wokół jego oczu pojawiły się pomarańczowe obwódki.
- Kuchiyose no Jutsu! - krzyknął Naruto, wykonując pieczęć
Zawiał silny wiatr, a po chwili można było ujrzeć w całej okazałości Gamabunte. Wielka czerwona żaba z fajką, patrzyła mądrymi oczami na Kabuto. Nie potrzeba było mu za wiele by określić po co został wezwany. Znał blondyna całkiem dobrze i nieraz mu pomagał.
Niebieskooki wskoczył na grzbiet płaza, następnie zaczął przygotowywać kolejną technikę.
- Fūton: Rasenshuriken! - krzyknął Uzumaki
Niestety Kabuto również nie próżnował wypuczając jedną z technik Senpō.
- Senpō: Hakugeki no Jutsu!( http://pl.naruto.wikia.com/wiki/Senp%C5%8D:_Hakugeki_no_Jutsu <---- tu macie opis tego jutsu)
Chłopak zmuszony został do przykrycia oczu ręką jeżeli nie chciał oślepnąć. Obie techniki natarły na siebie jednak nawet niewidomy zauważyłby, że jutsu Naruto było silniejsze przez co techniki wybuchnęły bliżej Kabuto sprawiając, że wylądował paręnaście metrów dalej z oparzonymi dłońmi.
Blondyn nie chcąc cieszyć się przed wcześnie, zaczął obmyślać kolejną technikę. Dla zmyłki rzucił kilkoma kunaiami, następnie:
- Senpō: Ōdama Rasengan! - w jego ręce utworzył się olbrzymi Rasengan
Chłopak ruszył w stronę szarowłosego, lecz ten sprytnie doskoczył do młodej Hyugi. Ta sparaliżowana nie była w stanie się ruszyć. Niebieskooki puścił technikę przed siebie i ile sił w nogach pobiegł w stronę granatowłosej. Zasłonił ją swoim ciałem, przyjmując technikę na siebie. Odwrócił lekko głowę w jej stronę, uśmiechając się szeroko. Po chwili poczuł przeszywający ból w okolicach nerek
- NARUTO!!!
***
Tadam i co? Ta wiem jestem wredna i pewnie macie ochotę mnie zlinczować :D
Mam nadzieje, że wybaczycie mi tą walkę, ponieważ była to pierwsza którą opisywałam i nie mam jakiegoś szczególnego doświadczenia w tej kwestii.
Jak brzmi taki mój ulubiony tekst: "Szału nie ma, dupy nie urywa" :P
No, a więc papatki :)
PS. Spokojnie, spokojnie Naruto jeszcze nie umiera ;-)