środa, 16 lipca 2014

Sasori & Rozalia - Dopóki żyję...



   Drogi Czytelniku, znasz powiedzenie "Przeznaczenia nie oszukasz"? Co powiesz, aby podważyć ten fakt? Życie ludzkie jest niebywale kruchą rzeczą. Zrobisz jeden, błędny ruch i to twój koniec. Ale... Czy tak na pewno musi być?
   Drogi Czytelniku, słyszałeś kiedyś o Czerwonym Skorpionie - Akasunie no Sasorim? "Potknął się", a teraz nie żyję. Jednakże, czy jego historia musiała się skończyć właśnie w ten sposób? Dla jednego ludzkiego życia jest nieskończenie wiele możliwych scenariuszy. Jednak nasz los i tak wybiera za nas, czyż nie?
   Drogi Czytelniku, myślę, że źle zaczęłam tą opowieść. Bo wiedzieć muszę jedno mój Drogi Czytelniku: czy wierzysz w przeznaczenie?

   Późną porą w stronę bramy wioski zmierzało pięcioro ludzi. Spod jednego z kapturów zamaskowanych postaci, wyraźnie wystawało biało-czerwone nakrycie głowy, jakie noszą Kage. Przybysze spojrzeli ze śmiechem na dwóch śpiących wartowników, pilnujących bramy wioski.
 - Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze ktoś ich napadnie, a oni nawet niczego nie zauważą. - powiedział jeden z nich, prychając przy tym z pogardą.
 - Zachowuj się. - upomniał go drugi, uderzając przy tym boleśnie chłopaka w tył głowy.
Po paru przekleństwach pod nosem, ruszył za resztą.
 - Jak mam być spokojny, skoro to właśnie im, mam ją powierzyć pod opiekę? - szepnął cicho, odchylając głowę do tyłu.
Przy tym zabiegu, jego kaptur lekko się sunął, ukazując przy tym kilka ognistych kosmyków. Tą osobą był oczywiście Akasuna no Sasori - członek ANBU z wioski Piasku.
   Nadal nie zadowolony z obrotu wielu spraw, poprawił jedynie kaptur, następnie wzdychając ciężko ruszył za towarzyszami.

~ Około 5 dni później ~

 - Ro, zobacz! Skończyłem ją wreszcie! Jest tak samo wspaniała, jak ja, prawda? - krzyczał uradowany chłopak, machając jej przed nosem swoją nową marionetką.
 - Sasori... wydoroślej w końcu. - skwitowała, następnie wstała z zamiarem wyjścia, gdyby nie czyjaś dłoń, chwytająca ją tak gwałtownie za nadgarstek. 
 - Wiem, że się denerwujesz, ale...
 - Niczym się nie denerwuję! 
Zaskoczona swoim nagłym wybuchem, zakryła dłonią usta, a jej policzki zalały się czerwienią. 
 - Chodź tu, ty łobuzie. - powiedział ze śmiechem Akasuna, czochrając przy tym jej włosy. - Muszę iść. Do zobaczenia. 
Zabierając swoje rzeczy, wyszedł z pomieszczenia, nie dając jej nawet czasu na odpowiedź. Gdy drzwi w końcu się za nim zamknęły, wypuścił nagromadzone płucach powietrze, które wstrzymywał od dłuższego czasu. 
Dlaczego to akurat faceci muszą być silni? 

~ Następnego dnia, poranek ~

   Kucał na gałęzi starego dębu, obserwując ze spokojem życie, toczące się u jego stóp. Prawy kącik ust wbrew woli Sasoriego, uniósł się do góry. "Czy ta dziewucha, zawsze musi być taka uparta?" - pomyślał, poprawiając maskę na twarzy. 
   Chłopak dzisiejszego dnia był jedynie dodatkowym zabezpieczeniem podczas misji. Jeżeli pojawiłby się jakikolwiek wróg, jego zadaniem byłoby go zniszczyć, aby nikomu innemu nie stała się krzywda. W pewnym sensie był przynętą, ale to nie do końca trafne określenie. 
   Jeżeli chodzi o jego obecność... Rozkazem wielmożnego Kazakage było utrzymanie postaci Sasoriego w tajemnicy. Podobno tak jest lepiej. Mimo to nie potrafił utrzymać buzi na kłódkę przed Rozalią. Zdawał sobie sprawę, że dzięki temu dziewczynie łatwiej będzie przez to wszystko przejść. Zresztą i on się cieszył, że dzięki temu raz czy dwa uda mu się z nią potajemnie porozmawiać, nie doprowadzając przy tym Rozali do zawału. 
   Zastanawiacie się zapewne o co chodzi dokładniej z tą misją. Bo widzicie... W Sunie nie było bezpiecznie. W powietrzu wisiała wojna. A Rozalia... Rozalia jest jinchuuriki demona, który posiada dziesięć ogonów - Juubiego. Zapewne zdajecie sobie sprawę co, by się stało, gdyby dziewczyna wpadła w niepowołane ręce? Zagłada. Cierpienie. Śmierć... Dlatego Sasori, postanowił, że zrobi wszystko co w jego mocy, by nikomu nic się nie stało, aby jej nic się nie stało...
   Nawet nie zauważył kiedy wyruszyli, ale wokół panowały już egipskie ciemności. Zdecydowanie przydałby się postój, z racji tego, że podróżowali już cały dzień. Wkrótce po tej myśli, rozbili obóz. Kucnął wygodniej na gałęzi, spoglądając na niebo pełne w białych plamach. "Zapowiada się długa noc" - pomyślał, zdejmując maskę z twarzy. 

~ Około 3 godziny później ~ 

   Rozalia nawet nie wie kiedy położyła się spać. W każdym razie póki co nie dała rady zmrużyć oka nawet na chwilę. Wściekła, skopała kocyk do czubków palców u stóp. Rozpięła drzwi od namiotu, następnie wyszła na zewnątrz. Zaskoczona zauważyła, że przy ognisku ktoś już siedział. Usiadła na przeciwko zakapturzonej postaci, sięgając do jednego z plecaków po jabłko. Wgryzając się w owoc, spojrzała spod przymrużonych powiek na na tajemniczego gościa.  
 - Nie powinieneś bardziej kryć swojej obecności? - spytała, spoglądając w jego oczy
 - Powiedzmy, że zlitowałem się nad osobą, która właśnie pełniła tu wartę. - odparł, odchylając się całym tułowiem do tyłu, przez co kaptur od płaszcza w spowolnionym tempie, opadł mu na plecy.
 - Tak, masz rację. Akasuna no Sasori - drugie wcielenie matki Teresy z Kalkuty. - odparła sarkastycznie, odgryzając spory kawałek jabłka.
Do jej uszu dobiegł charakterystyczny śmiech czerwonowłosego.
 - Co cię tak śmieszy? - spytała, pogryzając owoc.
 - Ty.
Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy znalazł się tak blisko niej. W każdym razie, kiedy uniosła swoje żółte tęczówki w górę, napotkała tam inne, brązowe. Z wrażenia aż upuściła ogryzek jabłka na ziemie. Mężczyzna zbliżał się do niej coraz szybciej, a ona nie potrafiła drgnąć choćby o milimetr. Parę sekund później i kilka nerwowych oddechów, ich usta połączyły się, a języki zaczęły bajeczną wojnę. Czas przestał się liczyć. Nastała ciemność.

~ Ranek ~

   Otworzenie oczu było bardzo złym pomysłem, zważywszy na to, że promienie słoneczne na swoją ofiarę wybrały właśnie ją. Przeciągnęła się, jak kotka, następnie ubierając się pośpiesznie, wyszła z namiotu. 
   Zaskoczona zdała sobie sprawę, że rozgląda się za Sasorim, gdy objęła wzrokiem drzewo klonu po raz kolejny. Wściekła, kopnęła duży kamień przed siebie z taką siłą, że aż zabolała ją cała stopa. Niezadowolona z obecnego obrotu spraw, zaczęła krzyczeć na każdego po kolei, że chciałaby już wyruszyć. Ach, jak bardzo pragnęła mieć te misję za sobą! 

~♥~

   Smutnym wzrokiem przyglądał się rozgoryczonej dziewczynie, wiedząc, że nic nie może zrobić. Jego obecność podczas tej wyprawy miała być tajemnicą. Zacisnął dłonie w pięści, gdy po chwili poczuł silny cios w głowę. Zamroczyło go. Stracił równowagę. Spadał.
Był jak anioł, który stracił skrzydła.
 - Ro... - szepnął, wciąż lecąc w dół, następnie stracił przytomność.

~♥~

   Coś było zdecydowanie nie tak. Nie potrafiła dokładnie stwierdzić co konkretnie, ale pewnych znaków nie powinno się bagatelizować. W każdym razie planowała mieć uszy i oczy głęboko otwarte. 
Miała rację...
1 sekunda. W jednej sekundzie rozpętało się istne piekło. Tyle w zupełności wystarczyło...
 - Uciekaj, naczynie Juubiego. - powiedział shinobi, zasłaniając ją swoim własnym ciałem przed serią kunai.
Mimo, że uratował jej życie to... słowa tego człowieka bardzo ją zabolały. To co działo się wokół niej... przestało to Rozalię cokolwiek obchodzić, mimo, że Akatsuki przyszło właśnie po nią. Jednakże... czy tylko tym była? Naczyniem? Pojemnikiem dla demona? Czy kogokolwiek obchodziły jej uczucia? 
 - Sasori, uratuj mnie. - szepnęła, upadając na ziemie.
Kropla po kropli, płacz białowłosej jedynie coraz bardziej się nasilał. Wtedy to poczuła. Tą oblepioną krwią dłoń, chwytającą ją za dłoń. 
 - Obiecałem sobie... że... dopóki żyję... ty... b-będziesz bezpieczna. - wychrypiał, ciągnąc ją głębiej do lasu, kiedy sam ledwo stał na nogach. 
Przerażona, zakryła sobie usta dłonią. Stan Sasoriego... był krytyczny. 
 - Zaczekaj! Przecież jesteś rany! - zaczęła krzyczeć, zacierając się pietami o ziemie. 
Chłopak z bólem w oczach zatrzymując się gwałtownie, odwrócił się w stronę białowłosej.
 - Ci shinobi, właśnie tracą życie za ciebie. Nie wygrają tej bitwy, nie z Akatsuki.  Oni są niczym demony wyjęte z paszczy szatana. Ale ty... Ty musisz przeżyć! Rozumiesz, Ro?! Obiecaj, że przeżyjesz! - mówił i krzyczał, ściskając ją za ramiona.
Własne czoło opierał o skroń żółtookiej, a po jego policzkach ciekły łzy. 
 - Ja... - zaczęła, lecz w ułamku sekundy z ust skorpiona pociekła krew wprost na jej biust. Ciało chłopaka stało się wiotkie i nieruchome, a temperatura zaczęła spadać. Akasuna zsuwał się po jej ciele niczym kropla deszczu.
   Żółte tęczówki Rozali patrzyły się tępo przed siebie, a jej ciało przeszywały dreszcze. Przyłożyła obie dłonie do ust, po chwili jak szmaciana lalka, upadła na kolana obok Akasuny. 
 - Sasori... - szepnęła, następnie odważyła się na niego spojrzeć - Błagam, nie rób mi tego. - wyciągnęła rękę w stronę jego szyi, aby sprawdzić puls.
   Nie oddychał. To ją otrzeźwiło na tyle, aby zacząć go reanimować.
 - Sasori, idioto! Nie pokazałam ci tylu rzeczy, nie wyznałam że cię kocham, dlatego ty... nie możesz umrzeć, słyszysz?! Nie zostawiaj mnie! - płakała, uciskając mu klatkę piersiową.
Ale... zdała sobie sprawę, że to niemożliwe. On już nie żył, nie potrafiła przywrócić go do życia. Położyła głowę na jego torsie, wyjąc coraz głośniej.
 - Hm... Jesteś Rozalia, prawda? Pozwól być ofiarą dla Jashina. - powiedział Hidan, wyłaniając się z lasu.
To był koniec.

~ W niedalekiej przyszłości ~

   Blond Hokage spacerowała po lesie, obserwując tutejsze trupy z kamienną twarzą. W pewnym momencie zatrzymała się przy ciele chłopca, tonącego w kałuży (lekko zeschniętej) krwi. Tsunade pochyliła się nad młodzieńcem, następnie powolnym ruchem nadgarstka, zamknęła mu oczy. 
 - Czy to było przeznaczenie... Sasori? - spytała cicho
Otarła jedną samotną łzę z kącika lewego oka, następnie prostując się, pomaszerowała w kierunku Wioski Liścia. 
   W końcu trzeba było przygotować się do i tak nieuniknionej już wojny. Niestety ciężkie czasy nastały w świecie shinobi...

Drogi Czytelniku, czy nasunął ci się jakiś wniosek po przeczytaniu tej historii? 
Drogi Czytelniku, musisz wiedzieć jedno:
PRZEZNACZENIA NIE DA SIĘ OSZUKAĆ.
MUHAHAHAHAHAHA!!!

***
                                Bonus:

 (Dziewczyna miała mieć białe włosy, ale te zdjęcie jakoś mi się spodobało ^^)

No więc... Witam i tak dalej :* Jak tam wakacje, skarby? U mnie czasem nudno, a czasem... aż za wesoło xd
Zamówienie dla kolorowej, mam nadzieje że przypadnie jej do gustu oczywiście ^^
W każdym razie... BLOG ZOSTAJĘ OFICJALNIE ODWIESZONY OD DNIA DZISIEJSZEGO!!!
Bayo :*
PS. Myślę, że blog zostanie skończony już w te wakacje bez zbędnych komplikacji :)
PSS. Rozdział 22 pojawi się w najbliższym czasie .3.


7 komentarzy:

  1. OHAYO GOZAIMASU! ( ^ω^ )
    Szczerze mówiąc spodziewałam się rozdziału w sierpniu. Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Wiadomość o skończonym zamówieniu przyszła do mnie akurat wtedy, gdy oglądałam Inu x Boku SS, więc z początku ją zignorowałam za co przepraszam. (´・ω・`)
    Jeżeli mam być szczera, to żygam tęczą. Dosłownie. Poziom słodyczy w tym rozdziale wykracza poza jakąkolwiek normę. Nawet wojna wisząca w powietrzu,czy fakt, że Rozalia jest jinchurikim jest słodki i uroczy. Nie wiem dlaczego tak mi się wydaje.. Chyba nadużywam szojców ://////
    Zaczęli się całować około trzy godziny po nastaniu poranka. Gdybym tylko znała twoją definicję tego słowa, mogłabym bez problemu obliczyć ile czasu się lizali. xD Ale skoro nastała ciemność.. Według mnie dzień zaczyna się o 12, więc wypada tak na pietnastą, a skoro napisałaś "Czas przestał się liczyć. Nastała ciemność." mogę sobie tylko wyobrażać co się tam działo ^^. To znaczy, co powinno się dziać, bo fakt, że obudziła się sama, był niezwykle frustrujący. Na samym początku napisałam, że ta historia jest słodziutka jak miód, jednak końcówka byłą jeszcze lepsza!! :DDDD Zaiste, mam duszę sadystki. "Demony wyjęte z paszczy szatana"? Czy ładnie tak obrażać moją rodzinę? Powiem wszystko mamie! xD Jeżeli mam być szczera, chyba niezbyt zrozumiałam powagę końcówki opowiadania, ponieważ czytając Twoje dzieło, słyszałam telewizor. Dźwięki Fredki z Fineasza i Ferba, która dostaje orgazmu na widok kaczuszki Momo. Ale pomińmy ten szczegół i skupmy się na czymś wartym uwagi, czyli Twoim opowiadaniu. Skąd Tsunade zna mojego Skorpiona?! ;-; Ejj, zdradzał mnie? ;^;
    Reasumując. Bardzo, ale to bardzo podobała mi się historia nieszczęśliwej miłości Sasoriego i Rozalii, jednak miała jedną wadę. Była za krótka. :C
    Poza tym cieszę się, że odwiesiłaś bloga. Zazdroszczę ci chęci do pisania. Ja jestem zbyt leniwa..
    Dziękuję jeszcze raz za poświęcenie mi czasu, podczas pisania tego opowiadania. Obrazek jest śliczny.
    Pozddrawiam. Sayonara :**
    PS Pepe Pan Dziobak zniszczył Inator Dundersztyca! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że już konbanwa, ewentualnie konnichiwa,bo ohayoo gozaimasu używa się rano xd
      Ty zły człowieku!
      O.o naprawdę? Myślałam, że jest jej mało, ale cóż...
      Poprawie. nawet nie wiedziałam, że takiego byka strzeliłam, więc arigatou xd
      Justynko skarbie, jak ty czytałaś? Sasori z czwórką innych ludzi na początku był w Wiosce Liścia, więc oczywiste że spotkał Hokage, poza tym tam miała być przeniesiona Ro.
      Wszyscy zawsze mówicie to samo "...krótkie" Ehh, jakie to frustrujące :( Choćby człowiek nie wiadomo, jak się starał coś zawsze będzie nie tak...
      Cóż, udziela mi się wakacyjny klimacik, złapało się trochę weny, więc się korzysta...
      Proszę i mi też się podoba *.*
      Pozdro :*
      Ps. Brawo xd

      Usuń
    2. Przeczytałam jeszcze raz te opko i problemy z czytaniem ze zrozumieniem, ponieważ zdanie "Zapowiada się długa noc" powinno już samo w sobie naprowadzić cię na myśl iż jest noc xd

      Usuń
    3. Jakby powiedziała pewna jedenastoletnia Rosjanka, która na koloniach wyrwała mi z rąk wodę i wypiła ponad połowę: "Gód łoter" xD
      Tak od czapy.

      Usuń
    4. Heh, nie widzę związku xd

      Usuń
  2. Wiesz Droga Autorko ja nie lubię smutnych zakończeń, wole happy end.
    Ale mimo wszystko droga Autorko kocham smutne zakończenia.
    I nie wierzę w przeznaczenie.
    ---------------------------------------
    Dużo pewnie Ci to powyżej powiedziało, ale taka prawda. ^^
    Cóż jako, że oficjalnie blog został odwieszony ja bedę mogla znów oficjalnie krzyczeć jaka to ty jesteś zła. Tak, tak. Zgadza się, Jesteś zua!
    Czemu? Bo zabiłaś mi męża. Jak ty mogłaś go usmiercić?
    Ale w sumie wtedy by mi sie tak nie podobało. :)
    W ogóle sie kupy nie trzyma to co napisałam, ale wiedz jedno. Ja nie jestem, niezdecydowana, tylko mam rozbudowana osobowośc ^^ i lubię wiele rzeczy.
    A teraz Droga Autorko pozwól, że sie pożegnam. :P
    Weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mhm, ja zależy kiedy akurat ^^
      Jesteś kolejną osobą którą mi trudno ogarnąć ;-; Życie xd
      Ja niby też, ale czasem nachodzi mnie taka myśl "A może jednak?"
      ----------------------------- xd
      Tak, dużo xd
      Już się boję, co ja na siebie ściągnęłam? ;( Ja ZUA? Ja jestem dobrym dzieckiem, uczepiliście się xd
      Życzenie zamawiającej. No co zrobisz? Nic nie zrobisz xd
      Heh...
      W sumie tak. Zauważyłam xd
      Dobrze, Droga Czytelniczko.
      Pozdro :*

      Usuń